N U M E R 4/2010
- Zrobić
w sercu miejsce dla Żydów -
z
pastorem Kazimierzem
Barczukiem rozmawia Nina Hury
...Moja Babcia
była
stuprocentową Żydówką.
Wyszła za mąż
za Polaka, co nie zmienia
faktu, że jej dzieci (w tym
moja mama)
według żydowskiego prawa są
Żydami, więc ja też należę
do
tego narodu. Mógłbym więc
wyemigrować do Izraela.
Mówiąc
dokładnie, jestem Polakiem z
żydowskimi korzeniami. Ale
dowiedziałem się o tym
dopiero w roku 1977, gdy
pojechałem na
pogrzeb babci Klary
Muszczyńskiej. Rozmawiałem z
jej synem – moim
wujkiem. Zaciekawiło mnie
zdjęcie rzeki Jordan, które
babcia
nosiła w swojej torebce.
Zacząłem się dopytywać.
Babcia nigdy
nie opowiadała wnukom o
swoim dzieciństwie. Pewnie
chciała nas
chronić... czytaj dalej
- Kazimierz
Barczuk Na tle
krzyża przy
świetle menory
...
Pewnego
razu, gdy Chajka
pracowała w ogrodzie, do
płotu podszedł jakiś
człowiek i powiedział,
że Mesjasz, na którego
ona czeka, już
przyszedł, że jest nim
Jezus. Powiedziawszy to
poszedł sobie, a
ona - wsparłszy się o
swoją motykę,
spojrzawszy w niebo –
zapytała: „Boże,
widziałeś tego człowieka
i słyszałeś, co
on mi powiedział.
Powiedz mi jak jest?”.
To było najważniejsze w
jej życiu pytanie.
Szczerze zapytała Boga,
czy Jezus jest
Mesjaszem? I Bóg jej
odpowiedział. Wypełnił
ją Duchem Świętym
i zaczęła modlić się do
Jezusa. Nigdy wcześniej
czegoś takiego
nie doświadczała, ale
teraz wiedziała, że
Jezus jest Mesjaszem.
Nie było jej łatwo, jak
dla każdego Żyda, który
uwierzył w
Mesjasza. Zaczęła
rozmawiać o tym ze swoim
mężem. On również
uwierzył, że Jezus jest
Mesjaszem. Później
nawróciło się w tej wsi
wielu innych, a dziadek
przewodniczył tej
wspólnocie.
A
potem wybuchła wojna.
Rozpoczął się bardzo trudny
czas i dla
Żydów, i dla Polaków. Każde z
dzieci mojej babci zostało
przygarnięte przez inną oddaną
Bogu ukraińską rodzinę. Tylko
najmłodsze pozostało w domu
rodzinnym. W ten sposób
przeżyli
wszyscy: babcia i dziadek oraz
ich dwanaścioro dzieci – jedno
z
nich to moja mama. Po wojnie,
jako repatrianci, zamieszkali
na
Opolszczyźnie. A babcia nie
była już Chajką. Teraz była
Klarą.
Dla mnie zawsze tak miała na
imię. Nie miałem pojęcia, że
była
Żydówką... czytaj dalej
-
Niezwykłe
okoliczności odrodzenia Izraela
Pierwsze
państwo izraelskie
założone było przez
Jozuego, a zniszczone
przez Babilończyków.
Drugie było odbudowane
przez Ezdrasza i
Nehemiasza, a obrócone w
zgliszcza i popioły przez
Rzymian. W 1948
roku proklamowano trzecie
z kolei państwo Izrael pod
przewodnictwem
Dawida Ben Guriona.
Żydzi
powracali
do ziemi swoich przodków.
Przybywali
do kraju całkowicie
ogołoconego. W
Galilei, na północy
czekały
ich bagna, na południu
- pustynia. Trzeba
było zagospodarować
kraj
i obsadzić ludźmi
wszystkie dziedziny
życia państwowego.
Tymczasem powracający
byli w znacznej mierze
ofiarami II wojny
światowej, ludźmi,
którzy przeszli przez
obozy koncentracyjne i
wymagali leczenia. Nie
był to dobry materiał
na pionierów i
budowniczych państwa
od podstaw. Nic
dziwnego, że wielu
naukowców
postrzegało syjonizm
jako rzecz wręcz
absurdalną. Jednak
Żydzi
mieli odwagę
postępować wbrew takim
opiniom. Wrogowie
wiele razy
próbowali ich
zniechęcić. Po
wszystkich strasznych
przeżyciach
wciąż nie tracą
nadziei.
Ta
zbieranina
ludzi,
reprezentujących
wszystkie możliwe
kultury, pochodzących
z
pięciu kontynentów,
poza Biblią niewiele
mających ze sobą
wspólnego, zdołała
utworzyć państwo i
obronić je, ożywić
język praojców,
zespolić się w jeden
naród, zamienia
pustynię w
pola uprawne i lasy. Dokonało
się coś, co
dotąd uważano za rzecz
niewykonalną, co
wystawiło na
pośmiewisko
wszystkie logiczne
wywody naukowców,
czyli cud. A właściwie
aż
cztery cuda... czytaj dalej
- Nina Hury Wśród
tłumu świętującego
...Wielobarwny
tłum
widać z daleka.
Różnorodność
ras, narodów, języków,
strojów narodowych,
najprzeróżniejszych
flag. Bardzo kolorowo i
bardzo radośnie. Uśmiechy,
powitania,
ekscytacja. Zewsząd
słychać: shalom,
shalom, shalom.
Żydowskie melodie
przeplatają się ze
skandowanym Israel is
not
alone (Izrael nie
jest sam) i We love
Israel (kochamy
Izrael). Zapominamy o
zmęczeniu i upale...
Śpiewamy
izraelskie standardy.
Nasz akordeon robi
furorę, a jego
właściciel
jest niestrudzony.
Dzieciaki bombardują
nas ze wszystkich
stron.
Proszą o chorągiewki,
wyciągają ręce po
cukierki. Większość
chorągiewek i
cukierków już rozdana,
choć dla nas Marsz
jeszcze
się nie zaczął, wciąż
cierpliwie czekamy na
swoją kolej).
Trudno jednak odmówić
maluchom, choć
pamiętamy przestrogę
przewodniczki, żeby
zostawić coś dla
dzieci na dalszej
trasie. Wreszcie
ruszamy. Po obu
stronach ulicy tłum,
też bardzo różnorodny.
Małżeństwa z małymi
dziećmi, młodzież,
dorośli, starsi i
młodsi. Zapełniają
chodniki, wyglądają
przez okna, stoją na
balkonach i nawet na
dachach. Pozdrawiają
nas serdecznie.
Najbardziej aktywne są
dzieci. Uzbierać jak
najwięcej chorągiewek
to cel niejednego z
nich. A jest w czym
wybierać...
czytaj
dalej
- W.
Andrzej Bajeńskii Gdy
rozmaite próby przechodzimy
- Ward
Patterson Kryzys
uczciwości
- 50-lecie
Słowiańskiego
Kościoła
Chrystusowego w Baltimore
- Akademia
Homiletyczna. Zarażać pasją do
kaznodziejstwa - wywiad z Adamem
Szumorkiem
|
|
|