Ward Patterson

KRYZYS UCZCIWOŚCI

Zanim narrator Księgi Rodzaju opuści rodzinę Jakuba, aby śledzić losy Józefa w Egipcie, przywołuje pewne istotne zdarzenia z życia Judy, jednego z synów Jakuba i Lei. Rzucają one nieco światła na zalety i wady człowieka, od którego pochodzić będą wielcy królowie, a zwłaszcza Król królów - Jezus. Wydarzenia opisane w 38. rozdziale Księgi Rodzaju, chociaż ukazują Judę w niekorzystnym świetle, służą jako tło, na którym możemy oglądać opatrznościowe prowadzenie Boże. Wyrywa On mianowicie ród Izraela z zepsucia panującego w Kanaanie i przenosi go do bezpiecznej przystani w Egipcie, gdzie przez pewien czas Izraelici cieszyli się wielkimi względami.

Kryzys uczciwości w Kanaanie

Juda ożenił się z Kananejką. Pierwszy syn z tego wysoce niepożądanego związku był tak złym człowiekiem, że Bóg zakończył jego życie. Zgodnie ze starożytnym obyczajem, kolejny syn miał obowiązek poślubić żonę swojego zmarłego bezdzietnie brata. Ich pierwszego syna uznawano za dziecko zmarłego, aby w ten sposób uchronić ród przed wygaśnięciem. Lecz drugi syn Judy nie zamierzał przysparzać potomka swemu bratu. Chciał, aby tylko jego dzieci miały prawo do rodzinnego spadku. To wykroczenie przeciwko zasadom braterskim i rodzinnym było powodem, dla którego Bóg usunął z ziemi także jego.

Juda kazał wówczas owdowiałej synowej, która nazywała się Tamar, by wróciła do domu swego ojca. Przyrzekł, że jego trzeci syn Szela wypełni rodzinne zobowiązania, gdy dorośnie. Tamar czekała i obserwowała sytuację, dopóki nie przekonała się, że Juda zlekceważył swoje przyrzeczenie. Rozumiemy to, że nie kwapił się go zrealizować. Dwaj jego synowie nie żyli i być może uważał, że Tamar ma z tym coś wspólnego. Chociaż w obydwu przypadkach to oni ponosili całą winę, Juda mógł równie dobrze obarczać nią Tamar. Z drugiej strony, być może nawet zamierzał dotrzymać słowa, ale cała ta sprawa po prostu nie miała dla niego takiego znaczenia jak dla niej. Ojciec nieraz bardzo wolno uświadamia sobie, że jego syn jest już dorosły.

Gdy Tamar uznała, że Juda nie zamierza spełnić swojej obietnicy, obmyśliła podstęp, który miał wyjawić jego dwulicowość (1 M 38:12-30). Przebrała się za nierządnicę i usiadła przy drodze, którą miał podróżować Juda. Ulegając żądzy, wpadł w zastawioną pułapkę. Ponieważ Tamar nosiła zasłonę jak ówczesne prostytutki, nie wiedział, że była to jego synowa. Jako zapłatę obiecał posłać jej koźlątko ze swojego stada. Tamar - sprawiając wrażenie twardej kobiety interesów - chciała gwarancji, że Juda spłaci dług. Dał jej więc w zastaw swój pierścień, bransolety oraz laskę. Ówczesny obyczaj noszenia zasłony umożliwił Tamar ukrycie twarzy przez cały ten czas.

Po zbliżeniu z Judą Tamar wróciła do domu swojego ojca, zdjęła strój prostytutki i ponownie założyła wdowie szaty. Juda, chcąc być słowny, posłał przyjaciela, by uiścił nierządnicy jego dług, lecz ten nie mógł jej znaleźć.

Gdy po pewnym czasie wyszło na jaw, że Tamar spodziewa się dziecka, Juda był święcie oburzony Zażądał, aby spalono ją żywcem. Lub też domagał się, by spalono ją po ukamienowaniu na śmierć - taką właśnie karę wymierzano nieraz w późniejszych czasach. Świadczy to również o tym, że ten, kto był głową rodziny, miał nad swoimi domownikami władzę życia i śmierci.

Kiedy prowadzono Tamar na stracenie, wyjawiła, kim jest ojciec jej dziecka - był nim właściciel pierścienia, bransolet oraz laski. Musiała to być dla Judy upokarzająca chwila. Zamierzał zabić Tamar za wykroczenie, którego sam się dopuścił. Jego wcześniejsze, niegodne ojca postępowanie względem synowej również wyszło na jaw. Przyrzekł przecież dać ją za żonę Szeli, swemu żyjącemu synowi, ale nie dotrzymał słowa. Wskutek podstępu Tamar on sam był ojcem jej dziecka. Uznał swój grzech, mówiąc: „Ona jest sprawiedliwsza niż ja, bo nie dałem jej synowi memu, Szeli” (1 M 38:26).

Zdarzenie to ilustruje nie tylko obłudę Judy i jego niską moralność, lecz także rzuca światło na zagrożenia, jakie niosły małżeństwa mieszane z Kananejczykami. Wkrótce przekonamy się, że Bóg uchronił swój lud przed tym niebezpieczeństwem, wyprowadzając go na kilka stuleci do Egiptu. Tam ukształtował go w mocny naród, który polega na Bogu.

Nie uprzedzajmy jednak rozwoju wypadków. Owocem dziwnego związku Judy i Tamar byli bliźniacy - Peres i Zerach. Z linii Peresa pochodzić będzie Józef, mąż Marii (Mt 1:3). Jeśli Łukasz prześledził rodowód Marii, wiedział, że i ona wywodziła się z tego rodu (Łk 3:33). Nawet w tak ohydnym i grzesznym związku kryje się przebłysk ostatecznego Bożego zwycięstwa nad grzechem za pośrednictwem Jego Syna Jednorodzonego.


Kryzys uczciwości w Egipcie

Tymczasem w Egipcie Józef, syn Jakuba, przeżywał własny kryzys uczciwości. W przeciwieństwie do swego brata Judy, przeszedł ten kryzys z godnością i honorem.

Po przyjeździe do Egiptu kupcy z karawany wiozącej wonności sprzedali Józefa Potyfarowi, dowódcy straży przybocznej faraona. „Bóg obficie błogosławił Józefowi w domu jego pana i powodziło mu się we wszystkim” (1 M 39:2 LB). Potyfar zaczął tak dalece ufać młodemu cudzoziemcowi, że powierzył mu zarządzanie wszystkimi swoimi sprawami (1 M 39:3-6).

Wysokie stanowisko Potyfara wymagało najwyraźniej, aby przebywał wiele poza domem. Przystojny, zdolny, inteligentny zarządca interesów męża wpadł w oko jego osamotnionej żonie.

Józef miał zapewne dwadzieścia kilka lat, gdy zaproponowała mu, żeby się z nią przespał. Pamiętając o zaufaniu, jakim obdarzał go Potyfar, Józef odmówił. Jasno zdawał sobie sprawę z tego, że byłoby to nikczemnością zarówno w stosunku do ufającego mu pana, jak i wobec Boga (1 M 39:7-9).

Żona Potyfara łatwo się jednak nie zrażała. Odmowa Józefa podsyciła tylko jej pożądanie. Narzucała mu się dzień po dniu, a on stale odmawiał. Chociaż ze wszystkich sił starał się schodzić jej z drogi, stale znajdowała sposobność, by zaprosić go do swego łoża (1 M 39:10).

Nadszedł dzień, gdy w całym domu nie było nikogo oprócz ich dwojga. Po raz kolejny żądając, by się z nią przespał, żona Potyfara przyciągnęła Józefa do siebie. Bez wątpienia starała się wydać uwodzicielska, użyła pachnideł i kosmetyków, z których słynął Egipt. Józef uciekł, by ocalić życie, a raczej własną duszę. Gdy wyrwał się z jej objęć, w ręku został jej jego płaszcz (1 M 39:11-12).

Żona Potyfara czuła się odrzucona, wzgardzona i znieważona. Jej żądza przerodziła się w nienawiść. Dyszała teraz chęcią perfidnej zemsty równie mocno, jak mocno pragnęła seksu. Być może obawiała się, że Józef wyjawi jej mężowi, jak niewierną ma żonę.

W odwecie wydała krzyk zdolny zmrozić krew w żyłach, na którego dźwięk zbiegli się służący. Odgrywając z dramatycznym oddaniem atak histerii, opowiedziała zdumionym słuchaczom sfabrykowaną historyjkę. Oskarżyła Józefa o to, że próbował ją uwieść czy zgwałcić i dopiero jej krzyki go odstraszyły. Płaszcz był dla oskarżenia „dowodem numer 1” (1 M 39:13-15).

Chociaż służący dobrze przyjęli przedstawienie „wiernej żony”, to jej mąż był tym widzem, który naprawdę się liczy. Odegrała przed nim swoją rolę jeszcze lepiej niż przed służbą. Zdążyła już nabrać aktorskiej swady.

Ten hebrajski niewolnik, którego tu sprowadziłeś - oświadczyła - usiłował mnie zgwałcić i tylko moje krzyki mnie ocaliły. Uciekł, a tu jest jego płaszcz!” (1 M 39:16-18 LB). Starannie wyreżyserowane przedstawienie przyniosło pożądany skutek. Potyfar wpadł we wściekłość, a Józef trafił do więzienia (1 M 39:19-20).

Pomimo swojej furii Potyfar potraktował Józefa dość łagodnie. Zapewne mógł kazać go zbić na śmierć. Według egipskiego prawa, za usiłowanie cudzołóstwa należała się kara co najmniej tysiąca razów. Może Potyfar znał swoją żonę lepiej, niż to okazywał.

W każdym razie Bóg wciąż działał. „Pan był z Józefem i sprawił, że zjednał sobie przychylność i zapewnił sobie życzliwość przełożonego więzienia” (1 M 39:21). Wkrótce Boża łaska dla Józefa przyniosła w więzieniu faraona rezultaty równie przełomowe jak w domu Potyfara. Józefowi powierzono zarządzanie całą administracją więzienną (1 M 39:22-23).

Uczciwość sprawiła, że Józef trafił z pałacu prosto do więzienia. Oceniając to wedle świeckich miar, można by sądzić, że popełnił błąd, nie ulegając seksualnej pokusie. Tymczasem było wręcz przeciwnie, a Bóg przygotowywał go do czegoś dużo lepszego. Józef nie musiał wyrzekać się uczciwości dla zysku, „gdyż Pan był z nim i sprawił, że szczęściło mu się we wszystkim, cokolwiek czynił” (1 M 39:23).


Z więzienia do władzy

W młodości Józef z powodu swoich snów naraził się rodzinie. Teraz sny wyniosły go z więziennej celi na wysokie stanowisko w rządzie faraona.

Podczaszy faraona i jego główny piekarz popadli w niełaskę u władcy i zostali wtrąceni do tego samego wiezienia, którego nadzorcą był Józef. Pewnej nocy obaj mieli sen. Byli nim tak zmartwieni, że kiedy Józef mijał ich następnego ranka, zauważył ich zgnębione twarze. Narzekali, że nie mają pod ręką wróżbitów, którzy znaleźliby wyjaśnienie tych snów, lecz Józef oświadczył: „Wyjaśnianie snów należy do Boga” (1 M 40:8 LB).

Na prośbę Józefa podczaszy opowiedział swój sen. Józef dał mu bardzo korzystną wykładnię. Za trzy dni jego los się odmieni i podczaszy powróci na swoje stanowisko na dworze faraona (1 M 40:9-13). Przełożony piekarzy, najwidoczniej zachęcony pozytywną wykładnią snu kolegi, opowiedział Józefowi własny. Jego interpretacja nie była jednakże tak korzystna. Podczaszy uniesie głowę wysoko, uzyskawszy ułaskawienie, lecz piekarz uniesie swoją tylko dla potrzeb egzekucji (1 M 40:16-19).

Wszystko wydarzyło się zgodnie z tym, co Bóg wyjawił za pośrednictwem Józefa (1 M 40:20-22). Józef prosił podczaszego, by wstawił się za nim, gdy wróci na dwór, ten jednak zapomniał o cudzoziemcu poznanym w więzieniu (1 M 40:14-15.23).

Minęły dwa długie lata i nic nie zapowiadało ułaskawienia. Józef miał powód, by czuć się zniechęcony. Czy codziennie wypatrywał i nasłuchiwał wieści z pałacu faraona? Czy dzień po dniu czuł zawód, ponieważ zmiana nie nadeszła? Czy gniewał się na człowieka, któremu pomógł, a który miał tak słabą pamięć? Nawet jeżeli tak było, to nic o tym nie wiemy. Zapis biblijny nie zawiera wskazówek świadczących o tym, by Józef pogrążył się w depresji. Józef wiedział, że Bóg o nim nie zapomniał, nawet jeśli ludzie pozapominali. Po prostu czekał na Jego opatrznościowe działanie.

Wreszcie Bóg ożywił pamięć podczaszego i stworzył sytuację, która przyniosła Józefowi wolność. Otóż faraon miał dwa niepokojące sny (1 M 41:1-8). Żaden z mędrców na usługach władcy nie potrafił ich wyjaśnić. W końcu otworzyła się jakaś szczelina w pamięci podczaszego (1 M 41:9-13). Opowiedział faraonowi o snach, jakie obaj z piekarzem mieli w więzieniu, o spotkaniu z Hebrajczykiem, który je wytłumaczył, oraz o spełnieniu się jego wykładni.

Kiedy faraon dowiedział się, że specjalista od snów znajduje się w tak nieoczekiwanym miejscu, natychmiast po niego posłał (1 M 41:14). Niewątpliwie Józef był rad z kąpieli, golenia i czystych szat, jakie przygotowano mu na audiencję u najwyższego władcy tego kraju. Z pewnością opuszczał więzienie z pieśnią w sercu i słowami wdzięczności na ustach. Zapewne ogarnął go zachwyt na widok pałacu faraona, potężnych, niebosiężnych kolumn, wysokich sklepień i bogato przyozdobionych wejść. Mijał ogromne bramy, otoczony szeregiem straży, aż stanął przed człowiekiem, który dzierżył w swych dłoniach potęgę wielkiego Egiptu. Jeśli nawet ogarnęła go trwoga, nic o tym nie wiemy.

Faraon od razu przeszedł do rzeczy: „Miałem sen, a nie ma nikogo, kto by go wyłożył, ale o tobie słyszałem, że gdy usłyszysz sen, umiesz go wyłożyć”. Józef odpowiedział, oddając chwałę Bogu: „Nie w mojej to mocy, lecz Bóg udzieli faraonowi pomyślnej odpowiedzi” (1 M 41:15,16).

Sny były dwa, ale miały jedno i to samo znaczenie. W pierwszym śnie z rzeki wyszło siedem tłustych, zdrowych krów, które zostały pożarte przez siedem chudych krów. W drugim śnie siedem pełnych, zdrowych kłosów zboża zostało pochłoniętych przez siedem wyschniętych kłosów (1 M 41:17-24).

Znaczenie tych snów było zupełnie czytelne dla Józefa, którego prowadził Bóg. W Egipcie nastąpi siedem lat dostatku, a po nich przyjdzie siedem lat głodu (1 M 41:25-32).

Józef nie tylko podał wykładnię snów faraona, lecz także zaproponował podjęcie konkretnych działań, jakie się w związku z tym nasuwały. Poradził, by faraon mianował zarządcę, który pokieruje przygotowaniami na czas głodu. Należało powołać urząd, który będzie nadzorować rządowe spichrze i gromadzić jedną piątą ziarna zebranego w ciągu siedmiu lat urodzaju (1 M 41:33-36).

Faraon uznał to za rozsądne i natychmiast zaczął w myśli przesiewać kandydatów na nowe stanowisko ministra rolnictwa. Patrząc na Józefa, powiedział sobie: „Czy moglibyśmy znaleźć innego męża, który miałby ducha Bożego tak jak ten?" (Rdz 41:38). Im więcej o tym myślał, tym bardziej się do tego przekonywał. Zwrócił się do Józefa: „Skoro Bóg oznajmił ci to wszystko, nie ma nikogo, kto by był tak rozsądny i mądry jak ty. Ty będziesz zarządzał domem moim, a do poleceń twoich będzie się stosował cały lud mój, tylko tronem będę większy od ciebie” (Rdz 41:39-40).

Władca natychmiast przekazał Józefowi oznaki wysokiego urzędu, na który go powołał. Józef otrzymał królewski pierścień faraona z kartuszem otaczającym imiona władcy. Włożono mu na szyję złoty łańcuch i posłano do królewskiej szwalni po szaty ze szlachetnego lnu. Otrzymał też powóz i sługę, który ogłaszał wszystkim, że jest ważną osobistością.

Ciekawe, czy Józef chociaż raz uszczypnął się, aby sprawdzić, czy nie śni? Względy faraona otwierały przed nim niezliczone możliwości. Faraon nadał też Józefowi nowe imię - Safenat-Paneach, „ten, który zapewnia pokarm życia”. Wszędzie, gdzie Józef się udał, kłaniano mu się z szacunkiem i bezzwłocznie wykonywano jego polecenia. Dla trzydziestolatka, który przez siedemnaście lat był pasterzem, przez mniej więcej dziesięć lat niewolnikiem, a przez trzy lata więźniem, tak wielkie wyniesienie musiało być czymś oszałamiająco wspaniałym.

Człowiek mniejszego formatu mógłby nie poradzić sobie z udźwignięciem tak gwałtownego wzrostu swojej pozycji. Z niewolnika Józef został wyniesiony do rangi wielkorządcy, który ustępował znaczeniem jedynie faraonowi. W jednej chwili niczym z katapulty przerzucony z więzienia do pałacu, Józef stwierdził, że dysponuje władzą o jakiej inni marzą i dla której gotowi są na śmierć (Rdz 41:40-41).

Faraon nie tylko podarował Józefowi powóz z królewskiej zajezdni, lecz także dał mu żonę z królewskiej puli (Rdz 41:45). W królewskim łańcuchu na szyi, znamionującym jego wysokie stanowisko, z pierścieniem na palcu oznaczającym jego władzę, odziany w królewski len, który podkreślał jego rangę, przystąpił teraz Józef do zadania, jakim było przygotowanie kraju na nadejście głodu (Rdz 41:46-49).

Józef dowiódł, że w pełni zasługuje na zaufanie, jakim obdarzył go faraon. W latach urodzaju gromadził i zbierał, aż stracono rachubę od nadmiaru. Codziennie Józef dźwigał wielką odpowiedzialność. Poza uczciwością musiał odznaczać się umiejętnościami kierowniczymi wysokiej klasy.

Kiedy na świat przyszedł jego pierwszy syn, Józef dał mu na imię Manasses, „pozwalający zapomnieć”. Podkreślił przez to, w jak nadzwyczajny sposób Bóg wynagrodził mu utratę rodziny i wolności. Drugi syn, Efraim, został nazwany „pożytecznym” w podzięce za Boże błogosławieństwo - za to, że Bóg uczynił Józefa pożytecznym na obcej ziemi (Rdz 41:50-52).

Po upływie siedmiu urodzajnych lat Egipt był należycie przygotowany na czas głodu. Urzędnicy bacznie obserwowali wodowskaz na Nilu w Asuanie, sprawdzając stale poziom tej wielkiej rzeki, od której w tak ogromnym stopniu zależał los Egiptu. Nadszedł dzień, bo nadejść musiał, gdy stwierdzono, że stan rzeki przestał podnosić się tak, jak powinien. Bóg ograniczył opady w górach, z których Nil czerpie swoje wody. Józef, który dotychczas odpowiadał za gromadzenie i przechowywanie żywności, teraz nadzorował jej wydzielanie. Nadzorował również dystrybucję racji żywnościowych, które chcieli kupić Egipcjanie i cudzoziemcy. Kontrolując dostęp do żywności w czasie największego głodu, Józef miał władzę życia i śmierci nad każdym, kto się do niego zwrócił. Miarą jego ufności do Boga jest to, że taka władza go nie skorumpowała (Rdz 41:53-57).

Na uwagę zasługuje fakt, że niezależnie od okoliczności, w jakich się znalazł, Józef nigdy nie przestał myśleć o Bogu ani mówić o Nim. Podczas konfrontacji z zepsutą kobietą mówił o Bogu (Rdz 39:9), będąc w więzieniu, mówił o Bogu (Rdz 41:16), na dworze faraona mówił o Bogu (Rdz 41:16) i później, wśród braci, również mówił o Bogu (Rdz 42:18; 45:5-8)

Tych słów Józef nie wypowiadał dopiero po namyśle. To był jego odruch. Józef wyznawał Boga nie tylko ustami, lecz także swoim spolegliwym i szlachetnym życiem. Nic dziwnego, że jego kryzysy obracały się w zwycięstwa.

*****

Na przykładzie tych dwóch ludzi, Judy i Józefa, widzimy odmienne podejście do uczciwości. Juda, zapominalski i niemoralny, nie dotrzymywał słowa. Przeżył upokorzenie, gdy prawda o jego postępowaniu wyszła na jaw. Dla odmiany, Józef był szczery i uczciwy. Ufał Bogu bez względu na to, co go w życiu spotykało. Wszędzie, gdzie się znalazł, Bóg mu błogosławił. Jego życie było pełne najokrutniejszych rozczarowań, lecz on wiedział, że przez wszystkie te odmiany losu Bóg działa dla jego dobra.

Podejście Józefa do życia polegało na tym, że bez względu na okoliczności był zawsze wierny Bogu. Odmówił pójścia na ustępstwa dla osobistej przyjemności czy korzyści. Wiedział, że grzech cudzołóstwa z żoną jego pana jest grzechem nie tylko przeciwko człowiekowi, który był jego przyjacielem i dobroczyńcą, lecz także obrazą dla Boga. Zdawał sobie sprawę, że mądrość w kwestii interpretacji snów, jaką posiadł, pochodzi od Niego. To Bóg zsyłał te sny, On dawał ich wykładnię i On urzeczywistniał ją dla dobra Józefa. Józef był równie uczciwy na wysokim stanowisku jak wtedy, gdy znajdował się na samym dnie. Nie można się było spodziewać, że wykorzysta swoje powodzenie i władzę dla osiągnięcia osobistych korzyści, tak jak był nieskory do walki o własną korzyść wówczas, gdy nie miał nic. Jakże bardzo potrzebujemy mężczyzn i kobiet takich jak Józef w życiu publicznym, na wszystkich stanowiskach w społeczeństwie, z którymi wiąże się odpowiedzialność - ludzi nieprzekupnych, którzy nie pójdą na ustępstwa w kwestiach uczciwości, cokolwiek się zdarzy!

Józef nie był wyznawcą etyki sytuacyjnej. Był wyznawcą Boga, który osądza każdego człowieka w świetle sprawiedliwości i prawdy. Gdybyśmy szukali osoby, która miała wszelkie podstawy, żeby usprawiedliwić swój bunt, rozgoryczenie i urazę, byłby to właśnie Józef. A mimo to wszystkich ujmowało jego zachowanie, emanujące szczególnego rodzaju szlachetnością, oraz siła jego charakteru.

Z kryzysami uczciwości mierzymy się codziennie. Opowiadamy się wtedy albo po stronie Boga, albo po stronie ludzi. Obyśmy wyciągnęli wnioski z tego, jak Bóg kochał Józefa i troszczył się o niego.

Fragment z: Ward Patterson, "Kryzys – Boża odpowiedź. Jak odnaleźć nadzieję w niepewnych czasach", Chrześcijański Instytut Biblijny, Warszawa 2010. Wykorzystano za pozwoleniem wydawcy.


Copyright © Słowo i Życie 2010

Słowo i Życie - strona
                                        główna