Nina i Bronisław Hury
OD REDAKCJI
W
tym roku minęła 25. rocznica wprowadzenia w naszym kraju stanu
wojennego. Prasa, radio i telewizja 13 grudnia odnotowały tę
rocznicę. Choć od tamtych wydarzeń minęło już ćwierć wieku,
pamięć o nich jest wciąż żywa, a ich ocena i związane z tym
poglądy nie mniej krańcowe, a spory chyba nawet ostrzejsze niż
dawniej. Wciąż przecież żyją ludzie, którzy byli ich
uczestnikami. Ujawniono tajne wówczas dokumenty. Więcej jest
materiału do analizy, przemyśleń i weryfikacji przekonań. Ale na
świecie nie emocjonowano się tą rocznicą. Jej obchody odbyły się
tylko w naszym kraju - miejscu tych wydarzeń. Już choćby w krajach
sąsiednich mało kogo ta rocznica obchodziła. Dlaczego? Bo pamięć
wiąże się przede wszystkim z tożsamością pamiętających, mniej
z wydarzeniami, których dotyczy.
Chrześcijanie
od wieków obchodzą Święta Pamiątki Narodzenia Jezusa
Chrystusa. Obchodzenie tych świąt także więcej mówi o
naszej tożsamości, niż o samych narodzinach Zbawiciela.
Upamiętnianie wydarzeń i świętowanie to okazja do przyjrzenia się
faktom, weryfikowania poglądów, snucia refleksji, wyciągania
wniosków. Same wydarzenia nie przesądzają bowiem jeszcze o
tym, czy się o nich pamięta, czy nie. Apostoł Piotr, pisząc swój
list, tak określa tożsamość adresatów: Ale wy jesteście
rodem wybranym, królewskim kapłaństwem, narodem świętym,
ludem nabytym, abyście rozgłaszali cnoty tego, który was
powołał z ciemności do cudownej swojej światłości (1 P
2:9). Chrześcijanie są tym, kim są, nie z powodu swoich dokonań,
ale ze względu na zasługi Tego, który ich wybrał i nabył
za cenę swojej krwi. Czasami jednak zapominamy o tym, i zachowujemy
się tak, jakby było odwrotnie. Warto więc stale przypominać
sobie, jaki jest nasz status, i uzmysławiać, co to znaczy dla
naszego dziś i naszej wieczności. Przypominanie o narodzinach
naszego Pana i Zbawiciela to dobra okazja, by zademonstrować naszą
przynależność do Niego, rozgłaszać Jego cnoty. To nic, że dla
wielu to tylko okazja do zwyczajnego objadania się. To, że inni
robią coś niewłaściwie, nie znaczy jeszcze, iż nie należy tego
w ogóle robić. Pamiętanie o czyichś urodzinach to wyraz
miłości i przywiązania. Dlaczego nie mielibyśmy więc celebrować
Urodzin naszego Pana? To dobra okazja do przypominania faktów
i wyrażania wdzięczności Bogu za Jego wspaniały dar.
I
do tych właśnie faktów nawiązuje artykuł “Czy Zbawiciel
narodził się 25 grudnia”. To ciekawa analiza wydarzeń w
kontekście świąt żydowskich, zwłaszcza Chanuki. Ten numer
obfituje również w relacje z wydarzeń kościelnych. Trochę
historii i wspomnień w związku z 60-leciem Kościoła Chrystusowego
w Lidzbarku Warmińskim. Były członek lidzbarskiej wspólnoty
wspomina czas, gdy po II wojnie światowej równano rachunki
krzywd i odwetu, a Boże dzieci odnajdywały siebie wbrew
narodowościowym podziałom i animozjom. Zgodne i pobożne życie
było najlepszym świadectwem Bożej obecności w życiu ludzi
mówiących różnymi językami, ale należącymi to
jednego Pana. Piszemy również o wydarzeniach najnowszych –
5-leciu Społeczności Chrześcijańskiej “Północ” w
Warszawie, wspólnym nabożeństwie warszawskich zborów,
polskim i europejskim aliansie ewangelicznym, ordynacjach
pastorskich.
Zamieszczamy
też sporo świadectw odmienionego życia – przykładów
nowego odrodzonego życia tych, którzy mają prawo stać się
dziećmi Bożymi, bo przyjęli Tego, który narodził się w
Betlejem, by dać się ukrzyżować na Golgocie – ponieść winę
za grzech każdego człowieka i zmartwychwstać, zwyciężając
śmierć. Bo Betlejem to początek Jego drogi na krzyż. Betlejem i
Golgota są nierozerwalne.
Pan
Jezus nie jest już dziecięciem, dobrze o tym pamiętamy. Z wielką
radością wspominamy też to, że opuścił niebo, by stać się
dzieckiem. Niech rozpamiętywanie tych wydarzeń wzbudza w naszych
sercach radość, wdzięczność i oddanie Najwyższemu. I niech
towarzyszą nam one przez cały nadchodzący rok 2007.■
Copyright ©
Słowo i Życie 2006