Mirosław Kozieł
Dla
byłego alkoholika to duże wyzwanie
Chrześcijaninem
stałem się w 1997 roku w dość trudnych dla mnie okolicznościach.
Byłem alkoholikiem. Resztkami sił i ambicji prowadziłem z żoną
sklep ogólnospożywczy (ze stoiskiem monopolowym włącznie).
Od jakiegoś już czasu próbowałem bezskutecznie wyjść z
nałogu. Tęskniłem za normalnym życiem. Próby leczenia
uzależnienia nie powiodły się.
Pewnego
dnia do sklepu przyszedł kolega i opowiedział mi o swoim spotkaniu
z Jezusem. Po kilku miesiącach walki z samym sobą i ostatniej
nieudanej próbie leczenia szpitalnego, na zapleczu sklepu
zawołałem do Jezusa i tego samego dnia narodziłem się na nowo. W
tej samej też chwili zostałem uwolniony od nałogu, z którym
nie radziłem sobie przez długie lata. Za bardzo nie rozumiejąc, o
co chodzi, stałem się nowym stworzeniem. Kiedy kolega zawiózł
mnie do Kościoła Chrystusowego do Dąbrowy Górniczej,
wiedziałem, że jest to moje miejsce. Pokochałem Jezusa i
społeczność ludzi wierzących.
Od
początku nawrócenia miałem głębokie pragnienie służenia
Bogu. Wiedziałem, że nie chcę być nominalnym chrześcijaninem.
Zaczęło mnie fascynować poznawanie Chrystusa i Bożego Słowa i
tak jest do dzisiaj. Duchowo wzrastałem w okolicznościach, których
nie rozumiałem. Pół roku po nawróceniu otrzymałem
bardzo dobrze płatną pracę, tyle że na delegacjach. Nie mogłem
się z tym pogodzić, ale wiedziałem, że ta praca jest od Boga. Dla
byłego alkoholika delegacje i praca z dala od rodziny i Kościoła
to duże wyzwanie. W ten sposób Bóg uczył mnie
wytrwałości i posłuszeństwa, tego, że mam być zdany tylko na
Niego. Dzięki Jego obecności przetrwałem wszelkie próby i
pokusy, których nie brakowało. Dzisiaj widzę, jak bardzo ten
okres był potrzebny w przygotowaniu mnie do dalszej drogi za Panem..
Do
służby w Kościele zostałem powołany ponad cztery lata temu. Była
to odpowiedź na głębokie pragnienie mojego serca. Wszystko, co
robiłem do tej pory, wydawało mi się pozbawione sensu. Bardzo
chciałem w jakiś sposób służyć Bogu i ludziom – tylko
to miało dla mnie znaczenie. Praca na delegacjach i moje marzenia o
służbie - wydawało mi się, że to zupełnie przeciwstawne
kierunki. Im bardziej chciałem być blisko domu i mojego zboru, tym
dalej byłem delegowany.
Boża
odpowiedź przyszła nagle i była dla mnie zupełnym zaskoczeniem.
Któregoś dnia przyjechał do mnie pastor Jarek Ściwiarski z
propozycją objęcia Stacji Misyjnej w Ząbkowicach na pełnym
etacie. Byliśmy z żoną w lekkim szoku. Powierzyłem tę sprawę
Bogu i od tego dnia zaczął się długi okres oczekiwania na
związane z tym formalności. Ostatecznie, po ponad roku oczekiwania,
w sierpniu 2002 rozpocząłem pełnoetatową służbę w Społeczności
Chrześcijańskiej w Dąbrowie Górniczej, obejmując funkcję
kierownika Stacji Misyjnej w Ząbkowicach i służbę wśród
ludzi uzależnionych. Wierzę, że Bóg powołał mnie do tej
służby, ponieważ nie miałem na to żadnego wpływu. Miałem
jedynie ogromne pragnienie służenia Bogu. Reszta spraw działa się
bez mojego udziału. Dla mnie jest to świadectwo, że Bóg tak
chciał. Widzę też, jak Pan Bóg prowadzi mnie w służbie.
Obecnie
jestem studentem Uzupełniających Studiów Biblijnych w
Chrześcijańskim Instytucie Biblijnym. Moja żona Anna jest
studentką Szkoły Poradnictwa Rodzinnego i naucza dzieci w szkółce
niedzielnej. Córka Dominika jest w gronie liderów
służby młodzieżowej naszego zboru. To ogromna radość, że całą
rodziną należymy do Pana i służymy Mu, najlepiej jak potrafimy.■
Copyright ©
Słowo i Życie 2006