Zbigniew
Tarkowski
Droga
do wywyższenia
Historia
poucza, że ludzie przeświadczeni o swojej wyjątkowości, często
sami kończą bardzo tragicznie i są dla innych powodem nieszczęścia
i tragedii. Thomas Andrew - autor projektu liniowca Titianic - był
tak przekonany o swoim geniuszu, że twierdził, iż zbudował
doskonały statek, którego nawet sam Bóg nie może
zatopić. Titanic zatonął podczas pierwszego rejsu.
Generał
George Custer, dowodzący amerykańską kawalerią, mówił, że
wystarczy mu 200 kawalerzystów, by pobić wszystkich Indian.
Kilka miesięcy później wraz ze swoimi kawalerzystami zginął
w bitwie z Indianami.
Tego
typu historii moglibyśmy przytaczać tysiące. Biblia wielokrotnie
ostrzega, byśmy nie przeceniali
siebie i swoich zdolności. W Ewangelii Łukasza czytamy: „I
powiedział także do tych, którzy pokładali ufność w sobie
samych, że są usprawiedliwieni, a innych lekceważyli, to
podobieństwo: Dwóch ludzi weszło do świątyni, aby się
modlić, jeden faryzeusz, a drugi celnik. Faryzeusz stanął i tak
się w duchu modlił: Boże, dziękuję ci, że nie jestem jak inni
ludzie, rabusie, oszuści, cudzołożnicy albo też jak ten oto
celnik. Poszczę dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę z całego
mego dorobku. A celnik stanął z daleka i nie śmiał nawet oczu
podnieść ku niebu, lecz bił się w pierś swoją, mówiąc:
Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu. Powiadam wam: Ten poszedł
usprawiedliwiony do domu swego, tamten zaś nie; bo każdy, kto
siebie wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie
wywyższony” (Łk 18:9-14).
Obserwując
ludzi zgromadzonych w kościele, którzy się modlą, którzy
są zaangażowani w różnorakie działania, zakładamy, że
jesteśmy świadkami czegoś, co podoba się Bogu. Czyż nie na tym
polega pobożność? Przypowieść Pana Jezusa o faryzeuszu i celniku
wskazuje jednak, że sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana, niż
nam się często wydaje.
Oto
dwie, bardzo różniące się od siebie osoby przychodzą
do świątyni, by się modlić.
Pierwsza z nich
to człowiek należący do religijnego stronnictwa faryzeuszy. On
czuł się w świątyni prawie jak u siebie w domu; przychodzenie do
świątyni było jego stałym zwyczajem. Faryzeusze cieszyli się
powszechnym szacunkiem. A z drugiej strony żyli jakby poza
społeczeństwem, nie mieli zbyt wielu kontaktów ze zwykłymi
ludźmi, funkcjonowali we własnym środowisku.
Faryzeusz
modląc się mówi o sobie. On nie wielbi Boga, ale chwali
samego siebie. Jest bardzo z siebie zadowolony: „Dziękuję Ci,
Panie, że nie jestem taki jaki inni ludzie”. Parafrazując,
moglibyśmy wyrazić to słowami: „Chcę Ci, panie Boże
pogratulować, że masz tak wspaniałego wyznawcę. Zobacz, Panie,
jaki jestem wyjątkowy, jak różnię się od innych: nie
kradnę, nie oszukuję, nie cudzołożę. Poszczę dwa razy w
tygodniu, oddaję dziesięcinę”. Niektórzy faryzeusze byli
tak gorliwi, że w te dwa dni postu obywali się bez wody, co było
niebezpieczne dla zdrowia. Gdyby i dziś ktoś złożył przed nami
takie wyznanie, uznalibyśmy go za człowieka wyjątkowego. Czyż nie
jest to wzór pobożności i wiary, poświęcenia dla Boga?
Jest
też druga postać w tej przypowieści – celnik, człowiek należący
do ludzi najbardziej pogardzanych, posądzanych o zdradę swojego
narodu. By dobrze zrozumieć kontrast społecznego postrzegania tych
dwóch postaci, faryzeusza moglibyśmy porównać do
gorliwego chrześcijanina, a celnika na przykład do handlarza
narkotyków czy skorumpowanego polityka. Celnik wchodzi do
świątyni, gdzie nie jest mile widziany. Jednak znajduje się tam z
powodu wewnętrznego pragnienia. Jego modlitwa jest bardzo szczera i
prosta - to uznanie i wyznanie swojej grzeszności, wołanie do Boga
o miłosierdzie, zwrócenie się do Boga o przebaczenie.
Celnika przepełnia uniżenie się przed Bogiem. Nie śmie nawet
podnieść oczu, nie rozgląda się po świątyni, bije się w
piersi, co było znakiem żalu i przyznania się do winy. Według
Żydów modlitwa o Boże miłosierdzie musiała zawierać
element zadośćuczynienia - modlący się powinien zobowiązać się
do czegoś wobec Boga. Celnik nic takiego nie zrobił, dlatego wielu
uznałoby tę modlitwę za nieważną. Słowa Jezusa, jakimi
spuentował swoją opowieść, musiały zatem wywołać u słuchaczy
szok: „Powiadam
wam: Ten [celnik] poszedł usprawiedliwiony do domu swego, tamten zaś
nie; bo każdy, kto siebie wywyższa, będzie poniżony, a kto się
poniża, będzie wywyższony”.
Dobrze
znamy tę historię i nas już nie dziwi
jej zakończenie. Oswoiliśmy się z tym. Przytakujemy i powtarzamy:
Tak, tak, każdy, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się
poniża, będzie wywyższony. Ale czy rozumiemy, co Jezus chce nam
przez to powiedzieć? Dlaczego człowiek, który żyje w dobry
sposób, wyróżnia się pozytywnie na tle innych, nie
znajduje uznania w oczach Jezusa? Dlaczego nie on, a żyjący
nagannie celnik, zostaje usprawiedliwiony? Czy dla Boga nie ma
znaczenia to jak żyjemy?
Faryzeusz
wcale nie przesadzał. On naprawdę tak żył. Pan Jezus nie zarzuca
mu kłamstwa. Pan Jezus zwraca naszą uwagę na to, że nie każda
modlitwa jest Bogu miła. Problemem faryzeusza jest jego postawa:
„Nie jestem jak inni ludzie. Jestem lepszy, wartościowszy,
popatrzcie na mnie”. Czy to nie przypomina nam naszych zachowań?
Ileż to razy zdarza się nam tak właśnie myśleć o sobie.
Poczucie
własnej wartości jest ważne i pomocne w życiu. A życie bez
odkrycia swojej wartości w Bożych oczach jest niezwykle trudne.
Dopóki nie odkryjemy Bożej bezwarunkowej miłości i Jego
akceptacji, wciąż będziemy próbować sobie i innym coś
udowadniać. Ale bądźmy czujni, kiedy wszystko, co robimy lub
mówimy, zaczyna mieć dla nas posmak niezwykłości i
wyższości. Przekonanie o swojej
wyjątkowości bywa niebezpieczne. Dla Boga szczerość i
uczciwość w ocenie sytuacji ma ogromne znacznie. Gdyby faryzeusz
zdobył się na odrobinę szczerości, jego modlitwa mogłaby
wyglądać tak: Dziękuję Ci,
Panie, że nie ukradłem, ale wiele razy pożądałem rzeczy
nienależących do mnie. Dziękuję, że nie oszukałem, ale
przyznaję, że daleko mi do tego, by być hojnym. Dziękuję Ci,
Boże, że nie cudzołożyłem, ale wiesz, że moje serce pełne jest
grzesznych pragnień. Dziękuję Ci, Boże, że mogę należeć do
stronnictwa faryzeuszy, ale wyznaję, że nie byłbym lepszy od tego
człowieka, który bije się w piersi, gdybym był na jego
miejscu. Panie, wyznaję, że mam w sobie mało współczucia
dla ludzi takich jak on. Panie, dziękuję Ci za to, że mogę pościć
i dawać dziesięcinę, ale wyznaję, że moja gorliwość dla Ciebie
jest mała.
Bóg
ceni sobie naszą szczerość przed Nim, kiedy jesteśmy sobą. Kiedy
nie staramy się zrobić na Nim wrażenia, ale stajemy przed Nim
tacy, jacy jesteśmy. To właśnie Pan Jezus widział w celniku:
szczere serce i szczerą postawę.
Chrystus
przestrzega nas przed porównywaniem siebie z innymi. Cały
współczesny świat opiera się na konkurencyjności i
założeniu, że należy pokazać innym, że jest się od nich
lepszym. Wymaga się tego od nas w pracy. By awansować, trzeba
udowodnić, że nie jest się takim jak inni, że jest się od nich
lepszym. Tego oczekujemy też od innych. Chcemy, by nabożeństwo w
kolejną niedzielę było lepsze od poprzednich, by zespół
muzyczny grał, by kazanie było lepsze niż gdzie indziej, a jeśli
nie - pójdziemy tam, gdzie jest lepiej. To porównywanie
się przenosi się także na kwestie duchowe. Faryzeusz ocenia siebie
i celnika nie na podstawie zawodowych kompetencji, ale kwestii
duchowo-moralnych. Porównywanie siebie z innymi to ślepa
uliczka, sprawiająca, że gubimy właściwy obraz samego siebie.
Słowo
Boże zaleca, byśmy nie porównywali się z innymi, ale badali
własne postępowanie: „Każdy
zaś niech bada własne postępowanie, a wtedy będzie miał
uzasadnienie chluby wyłącznie w sobie samym, a nie w porównaniu
z drugim” (Ga 6:4). Chcesz się porównywać,
to porównuj się z samym sobą, bo inaczej ciągle będziesz
albo przybity i załamany, albo zaczniesz wyolbrzymiać swoje cechy i
swoją osobę. Pozytywne inspiracje, wynikające z życia innych, są
bardzo wartościowe, ale nie mogą przesądzać o twojej samoocenie.
Celnik nie patrzył na innych, choć na pewno byli gorsi od niego,
ale w szczerości stanął przed Bogiem.
Czy
szczerość jest ważniejsza niż styl naszego życia? Czy Boga nie
obchodzi nasza uczciwość, moralność, poszczenie, oddawanie
dziesięciny? Czy zamiast tego wystarczy przyjść do Boga i przyznać
się do grzechu? Taki człowiek zostanie wywyższony, a ten kto
postępował moralnie będzie poniżony? Nie tego uczy nas Jezus.
Faryzeusz
staje przed Bogiem, w przekonaniu, że się modli do Niego. Ale on
nie czci Boga, nawet o nic Go nie prosi, niczego od Boga nie
potrzebuje, bo przecież jest lepszy niż inni. Faryzeusz porównuje
siebie z innymi i nie wywyższa Boga, ale wywyższa siebie. A to
znaczy, że zapomniał, kim jest Bóg, zapomniał też, skąd
sam przyszedł. To nie Bóg go poniży, ale faryzeusz sam
siebie poniży, upadając w grzech. „Pycha
chodzi przed upadkiem, a wyniosłość ducha przed ruiną” (Prz
16:18) – przestrzega Boże Słowo. Tak kończy każdy,
kto zaczyna wywyższać siebie, zamiast Boga, kto zaczyna wierzyć w
swoją niezwykłość, kto zamiast Bogu, sobie przypisuje chwałę,
za to co osiągnął, za to kim jest.
To
smutne, ale dotyczy to też wielu chrześcijan. Wielu zapomniało, że
Bóg szuka w nas pokornego ducha. I nie chodzi o to, że Bóg
chce, byśmy ciągle sobie przypominali, jacy grzeszni jesteśmy,
ciągle bili się piersi, żyli przygnieceni grzeszną przeszłością.
Bóg powołuje nas do wolności, do radości, do pokoju; ale
chce widzieć w nas pokornego ducha, który poddaje się Bogu,
który wywyższa Chrystusa. Celnik był pokorny i został
usprawiedliwiony. Ale wszyscy rozumiemy, że Chrystus oczekiwał od
niego nowego stylu życia. Przebaczenie zostało udzielone mu po to,
by już więcej nie grzeszył, ale wywyższał Boga, a w ten sposób
sam zostanie wywyższony.
Na
nabożeństwach modlimy się. Angażujemy się w Kościele w różne
działania. Możemy być bardzo dobrze postrzegani. Co jednak
Chrystus, który przez Ducha Świętego ma wgląd w nasze
serca, widzi w Tobie i we mnie: Więcej z celnika czy więcej z
faryzeusza? Więcej pokory i szczerości przed Bogiem czy więcej
przekonania o swojej wyjątkowości? Więcej wdzięczności i
pokornej czci dla Boga czy satysfakcji z bycia ewangelicznym
chrześcijaninem? Cokolwiek dziś Chrystus widzi w nas, dla Ciebie i
dla mnie jest droga do wywyższenia, do której On nas
zaprasza. Przez szczerość, pokorę i życie, które się Bogu
podoba, możemy Go wywyższyć, a w ten sposób sami również
zostaniemy wywyższeni.■
Copyright ©
Słowo i Życie 2006