Słowo i Życie nr 3/2006


Zbigniew Tarkowski

Droga do wywyższenia


Historia poucza, że ludzie przeświadczeni o swojej wyjątkowości, często sami kończą bardzo tragicznie i są dla innych powodem nieszczęścia i tragedii. Thomas Andrew - autor projektu liniowca Titianic - był tak przekonany o swoim geniuszu, że twierdził, iż zbudował doskonały statek, którego nawet sam Bóg nie może zatopić. Titanic zatonął podczas pierwszego rejsu.

Generał George Custer, dowodzący amerykańską kawalerią, mówił, że wystarczy mu 200 kawalerzystów, by pobić wszystkich Indian. Kilka miesięcy później wraz ze swoimi kawalerzystami zginął w bitwie z Indianami.

Tego typu historii moglibyśmy przytaczać tysiące. Biblia wielokrotnie ostrzega, byśmy nie przeceniali siebie i swoich zdolności. W Ewangelii Łukasza czytamy: „I powiedział także do tych, którzy pokładali ufność w sobie samych, że są usprawiedliwieni, a innych lekceważyli, to podobieństwo: Dwóch ludzi weszło do świątyni, aby się modlić, jeden faryzeusz, a drugi celnik. Faryzeusz stanął i tak się w duchu modlił: Boże, dziękuję ci, że nie jestem jak inni ludzie, rabusie, oszuści, cudzołożnicy albo też jak ten oto celnik. Poszczę dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę z całego mego dorobku. A celnik stanął z daleka i nie śmiał nawet oczu podnieść ku niebu, lecz bił się w pierś swoją, mówiąc: Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu. Powiadam wam: Ten poszedł usprawiedliwiony do domu swego, tamten zaś nie; bo każdy, kto siebie wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony” (Łk 18:9-14).

Obserwując ludzi zgromadzonych w kościele, którzy się modlą, którzy są zaangażowani w różnorakie działania, zakładamy, że jesteśmy świadkami czegoś, co podoba się Bogu. Czyż nie na tym polega pobożność? Przypowieść Pana Jezusa o faryzeuszu i celniku wskazuje jednak, że sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana, niż nam się często wydaje.

Oto dwie, bardzo różniące się od siebie osoby przychodzą do świątyni, by się modlić. Pierwsza z nich to człowiek należący do religijnego stronnictwa faryzeuszy. On czuł się w świątyni prawie jak u siebie w domu; przychodzenie do świątyni było jego stałym zwyczajem. Faryzeusze cieszyli się powszechnym szacunkiem. A z drugiej strony żyli jakby poza społeczeństwem, nie mieli zbyt wielu kontaktów ze zwykłymi ludźmi, funkcjonowali we własnym środowisku.

Faryzeusz modląc się mówi o sobie. On nie wielbi Boga, ale chwali samego siebie. Jest bardzo z siebie zadowolony: „Dziękuję Ci, Panie, że nie jestem taki jaki inni ludzie”. Parafrazując, moglibyśmy wyrazić to słowami: „Chcę Ci, panie Boże pogratulować, że masz tak wspaniałego wyznawcę. Zobacz, Panie, jaki jestem wyjątkowy, jak różnię się od innych: nie kradnę, nie oszukuję, nie cudzołożę. Poszczę dwa razy w tygodniu, oddaję dziesięcinę”. Niektórzy faryzeusze byli tak gorliwi, że w te dwa dni postu obywali się bez wody, co było niebezpieczne dla zdrowia. Gdyby i dziś ktoś złożył przed nami takie wyznanie, uznalibyśmy go za człowieka wyjątkowego. Czyż nie jest to wzór pobożności i wiary, poświęcenia dla Boga?

Jest też druga postać w tej przypowieści – celnik, człowiek należący do ludzi najbardziej pogardzanych, posądzanych o zdradę swojego narodu. By dobrze zrozumieć kontrast społecznego postrzegania tych dwóch postaci, faryzeusza moglibyśmy porównać do gorliwego chrześcijanina, a celnika na przykład do handlarza narkotyków czy skorumpowanego polityka. Celnik wchodzi do świątyni, gdzie nie jest mile widziany. Jednak znajduje się tam z powodu wewnętrznego pragnienia. Jego modlitwa jest bardzo szczera i prosta - to uznanie i wyznanie swojej grzeszności, wołanie do Boga o miłosierdzie, zwrócenie się do Boga o przebaczenie. Celnika przepełnia uniżenie się przed Bogiem. Nie śmie nawet podnieść oczu, nie rozgląda się po świątyni, bije się w piersi, co było znakiem żalu i przyznania się do winy. Według Żydów modlitwa o Boże miłosierdzie musiała zawierać element zadośćuczynienia - modlący się powinien zobowiązać się do czegoś wobec Boga. Celnik nic takiego nie zrobił, dlatego wielu uznałoby tę modlitwę za nieważną. Słowa Jezusa, jakimi spuentował swoją opowieść, musiały zatem wywołać u słuchaczy szok: „Powiadam wam: Ten [celnik] poszedł usprawiedliwiony do domu swego, tamten zaś nie; bo każdy, kto siebie wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony”.

Dobrze znamy tę historię i nas już nie dziwi jej zakończenie. Oswoiliśmy się z tym. Przytakujemy i powtarzamy: Tak, tak, każdy, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony. Ale czy rozumiemy, co Jezus chce nam przez to powiedzieć? Dlaczego człowiek, który żyje w dobry sposób, wyróżnia się pozytywnie na tle innych, nie znajduje uznania w oczach Jezusa? Dlaczego nie on, a żyjący nagannie celnik, zostaje usprawiedliwiony? Czy dla Boga nie ma znaczenia to jak żyjemy?

Faryzeusz wcale nie przesadzał. On naprawdę tak żył. Pan Jezus nie zarzuca mu kłamstwa. Pan Jezus zwraca naszą uwagę na to, że nie każda modlitwa jest Bogu miła. Problemem faryzeusza jest jego postawa: „Nie jestem jak inni ludzie. Jestem lepszy, wartościowszy, popatrzcie na mnie”. Czy to nie przypomina nam naszych zachowań? Ileż to razy zdarza się nam tak właśnie myśleć o sobie.

Poczucie własnej wartości jest ważne i pomocne w życiu. A życie bez odkrycia swojej wartości w Bożych oczach jest niezwykle trudne. Dopóki nie odkryjemy Bożej bezwarunkowej miłości i Jego akceptacji, wciąż będziemy próbować sobie i innym coś udowadniać. Ale bądźmy czujni, kiedy wszystko, co robimy lub mówimy, zaczyna mieć dla nas posmak niezwykłości i wyższości. Przekonanie o swojej wyjątkowości bywa niebezpieczne. Dla Boga szczerość i uczciwość w ocenie sytuacji ma ogromne znacznie. Gdyby faryzeusz zdobył się na odrobinę szczerości, jego modlitwa mogłaby wyglądać tak: Dziękuję Ci, Panie, że nie ukradłem, ale wiele razy pożądałem rzeczy nienależących do mnie. Dziękuję, że nie oszukałem, ale przyznaję, że daleko mi do tego, by być hojnym. Dziękuję Ci, Boże, że nie cudzołożyłem, ale wiesz, że moje serce pełne jest grzesznych pragnień. Dziękuję Ci, Boże, że mogę należeć do stronnictwa faryzeuszy, ale wyznaję, że nie byłbym lepszy od tego człowieka, który bije się w piersi, gdybym był na jego miejscu. Panie, wyznaję, że mam w sobie mało współczucia dla ludzi takich jak on. Panie, dziękuję Ci za to, że mogę pościć i dawać dziesięcinę, ale wyznaję, że moja gorliwość dla Ciebie jest mała.

Bóg ceni sobie naszą szczerość przed Nim, kiedy jesteśmy sobą. Kiedy nie staramy się zrobić na Nim wrażenia, ale stajemy przed Nim tacy, jacy jesteśmy. To właśnie Pan Jezus widział w celniku: szczere serce i szczerą postawę.

Chrystus przestrzega nas przed porównywaniem siebie z innymi. Cały współczesny świat opiera się na konkurencyjności i założeniu, że należy pokazać innym, że jest się od nich lepszym. Wymaga się tego od nas w pracy. By awansować, trzeba udowodnić, że nie jest się takim jak inni, że jest się od nich lepszym. Tego oczekujemy też od innych. Chcemy, by nabożeństwo w kolejną niedzielę było lepsze od poprzednich, by zespół muzyczny grał, by kazanie było lepsze niż gdzie indziej, a jeśli nie - pójdziemy tam, gdzie jest lepiej. To porównywanie się przenosi się także na kwestie duchowe. Faryzeusz ocenia siebie i celnika nie na podstawie zawodowych kompetencji, ale kwestii duchowo-moralnych. Porównywanie siebie z innymi to ślepa uliczka, sprawiająca, że gubimy właściwy obraz samego siebie.

Słowo Boże zaleca, byśmy nie porównywali się z innymi, ale badali własne postępowanie: „Każdy zaś niech bada własne postępowanie, a wtedy będzie miał uzasadnienie chluby wyłącznie w sobie samym, a nie w porównaniu z drugim” (Ga 6:4). Chcesz się porównywać, to porównuj się z samym sobą, bo inaczej ciągle będziesz albo przybity i załamany, albo zaczniesz wyolbrzymiać swoje cechy i swoją osobę. Pozytywne inspiracje, wynikające z życia innych, są bardzo wartościowe, ale nie mogą przesądzać o twojej samoocenie. Celnik nie patrzył na innych, choć na pewno byli gorsi od niego, ale w szczerości stanął przed Bogiem.

Czy szczerość jest ważniejsza niż styl naszego życia? Czy Boga nie obchodzi nasza uczciwość, moralność, poszczenie, oddawanie dziesięciny? Czy zamiast tego wystarczy przyjść do Boga i przyznać się do grzechu? Taki człowiek zostanie wywyższony, a ten kto postępował moralnie będzie poniżony? Nie tego uczy nas Jezus.

Faryzeusz staje przed Bogiem, w przekonaniu, że się modli do Niego. Ale on nie czci Boga, nawet o nic Go nie prosi, niczego od Boga nie potrzebuje, bo przecież jest lepszy niż inni. Faryzeusz porównuje siebie z innymi i nie wywyższa Boga, ale wywyższa siebie. A to znaczy, że zapomniał, kim jest Bóg, zapomniał też, skąd sam przyszedł. To nie Bóg go poniży, ale faryzeusz sam siebie poniży, upadając w grzech. „Pycha chodzi przed upadkiem, a wyniosłość ducha przed ruiną” (Prz 16:18) – przestrzega Boże Słowo. Tak kończy każdy, kto zaczyna wywyższać siebie, zamiast Boga, kto zaczyna wierzyć w swoją niezwykłość, kto zamiast Bogu, sobie przypisuje chwałę, za to co osiągnął, za to kim jest.

To smutne, ale dotyczy to też wielu chrześcijan. Wielu zapomniało, że Bóg szuka w nas pokornego ducha. I nie chodzi o to, że Bóg chce, byśmy ciągle sobie przypominali, jacy grzeszni jesteśmy, ciągle bili się piersi, żyli przygnieceni grzeszną przeszłością. Bóg powołuje nas do wolności, do radości, do pokoju; ale chce widzieć w nas pokornego ducha, który poddaje się Bogu, który wywyższa Chrystusa. Celnik był pokorny i został usprawiedliwiony. Ale wszyscy rozumiemy, że Chrystus oczekiwał od niego nowego stylu życia. Przebaczenie zostało udzielone mu po to, by już więcej nie grzeszył, ale wywyższał Boga, a w ten sposób sam zostanie wywyższony.

Na nabożeństwach modlimy się. Angażujemy się w Kościele w różne działania. Możemy być bardzo dobrze postrzegani. Co jednak Chrystus, który przez Ducha Świętego ma wgląd w nasze serca, widzi w Tobie i we mnie: Więcej z celnika czy więcej z faryzeusza? Więcej pokory i szczerości przed Bogiem czy więcej przekonania o swojej wyjątkowości? Więcej wdzięczności i pokornej czci dla Boga czy satysfakcji z bycia ewangelicznym chrześcijaninem? Cokolwiek dziś Chrystus widzi w nas, dla Ciebie i dla mnie jest droga do wywyższenia, do której On nas zaprasza. Przez szczerość, pokorę i życie, które się Bogu podoba, możemy Go wywyższyć, a w ten sposób sami również zostaniemy wywyższeni.

Copyright © Słowo i Życie 2006

Słowo i Życie - strona główna