Słowo i Życie nr 3/2006



Bronisław Hury

Wniebowzięcie Marii

W naszym kalendarzu 15 sierpnia jest dniem ustawowo wolnym od pracy. Od 1992 roku jest to Święto Wojska Polskiego, ustanowione w tym dniu dla upamiętnienia Bitwy Warszawskiej w 1920 roku, nazywanej „Osiemnastą decydującą bitwą w dziejach świata” lub „Cudem nad Wisłą”. Był to bowiem przełomowy moment w wojnie polsko-bolszewickiej 1919-1921. Ówczesny ambasador brytyjski skomentował to słowami: Gdyby Karol Młot nie powstrzymał inwazji Saracenów, zwyciężając w bitwie pod Tours, w szkołach Oxfordu uczono by dziś interpretacji Koranu... Gdyby Piłsudskiemu nie udało się powstrzymać triumfalnego pochodu Armii Czerwonej w wyniku bitwy pod Warszawą... zostałoby zagrożone samo istnienie zachodniej cywilizacjii. To chlubne wydarzenie w historii naszego narodu niewątpliwie godne jest rangi święta państwowego, jednak nie ono było powodem ustanowienia 15 sierpnia dniem świątecznym.

W naszym kalendarzu ten dzień jest zaznaczony jako Święto Wniebowzięcia NMP, obchodzone w Kościele katolickim. W wiadomościach telewizyjnych padło sformułowanie, że to jedno z najstarszych kościelnych świąt. Ale dogmat o wniebowzięciu Marii ogłoszony został dopiero w 1950 roku przez papieża Piusa XII: Ogłaszamy, orzekamy i określamy jako dogmat objawiony przez Boga: że Niepokalana Matka Boga, Maryja zawsze Dziewica, po zakończeniu ziemskiego życia z duszą i ciałem została wzięta do chwały niebieskiej.

Z Biblii wiemy, że Maria - matka Jezusa wraz z Jego braćmi była wśród tych, którzy po wniebowstąpieniu Chrystusa Pana znajdowali się „w sali na górze”(Dz 1:13-14). To ostatnia wzmianka o niej. Pismo Święte nie przywołuje niczego z późniejszych wydarzeń z życia Marii. Nie mamy więc podstaw, by snuć jakiekolwiek domysły na ten temat. To święto nie ma żadnych biblijnych podstaw. Jak więc my, ewangelikalni chrześcijanie, mamy odnosić się do tego święta? Powinniśmy w tym dniu organizować nabożeństwa czy podważać to święto? A może demonstracyjnie je ignorować, wykonując uciążliwe i hałaśliwe prace?

Przede wszystkim trzeba szanować uczucia naszych sąsiadów katolików. Nie znaczy to, że z uprzejmości mamy przytakiwać niebiblijnym praktykom religijnym. Dociekanie prawdy i przedstawianie jej w pełnym świetle zawsze jest słuszne. Z takim też zamiarem spróbujmy przyjrzeć się, w co wierzą katolicy w związku z tym świętem.


Źródła kultu Marii

Sami katolicy przyznają, że Pismo Święte nie mówi nic o zabraniu Marii do nieba. Powołują się natomiast na wczesną tradycję. Warto zapytać, o jak wczesną tradycję chodzi? Wydarzenia opisane w Dziejach Apostolskich to najwcześniejsza tradycja, zgodna z całym Pismem Świętym. I tylko do tej tradycji wolno nam się odwoływać. W tym bowiem czasie żyli jeszcze naoczni świadkowie nauczania, śmierci, zmartwychwstania i wniebowstąpienia Pana Jezusa.

Do szerzenia się kultu Marii w istotny sposób przyczynił się Aleksander z Aleksandrii (250-326), który nazwał ją Theotokos, czyli Matką Bożą. Inni sprzeciwiali się temu. Epifaniusz - biskup Salaminy, znany pisarz i historyk Kościoła (315-403), w roku 377 w swoim dziele "Panarion" potępiał przesadny już wtedy kult: Maria nie jest Bogiem i nie ma niebiańskiego ciała. Autor tych słów jest jednak przywoływany przez katolickich teologów dla uzasadnienia kultu Marii: Pisząc do chrześcijan w Arabii zastanawia się on (Epifaniusz) nad końcem życia Marii. Stwierdza, że Pismo Święte o tym milczy, a on sam nie śmie o tym mówić. Nie wiadomo, czy Maria zasnęła w Panu, czy była męczennicą, czy została wzięta do nieba – u Boga wszystko jest możliwe. Nikt nie zna jej końcaii. Trudno jednak zgodzić się z taką interpretacją wypowiedzi Epifaniusza, zwłaszcza w kontekście wcześniej przytoczonej jego wypowiedzi. Gdyby nawet przyjąć, że on tak wierzył, to po prostu myliłby się.

Kult Marii wyrastał na podłożu wcześniejszego kultu męczenników. Szacunek dla apostołów i męczenników był uzasadniony, ale ich kult - w świetle Pisma Świętego - był już wynaturzeniem (Dz 10,25-26). Rozwój kultu maryjnego i coraz liczniejsze święta ku jej czci notuje się właściwie od IV do VI wieku. Swój szczyt osiągnął za czasów cesarza Justyniana (527–565) kiedy to zaczęto świętować narodzenie Marii Panny (8 IX), jej poczęcie (9 XII), a także zgon lub “zaśnięcie” czy “odejście” (transitus). O wniebowzięciu Marii oznajmiono na synodzie w Moguncji w 813 r. ustanawiając datę tego święta na 15 sierpnia.

Decydujący wpływ na utrwalenie kultu nadprzyrodzonego odejścia Marii miały wierzenia ludowe, umacniane przez apokryfy, które rozpowszechniły się w V wieku. Papież Gelazjusz (492–496) odrzucił je i zakazał ich rozpowszechniania, jednak zasilały one pobożność ludową. Źródłem apokryficznych legend było przede wszystkim “Transitus Maryjae” - pismo z końca VI wieku. Autorzy tego typu pism podszywali się pod znane postaci z poprzednich wieków. I tak autorem apokryfu “Transitus Maryjae” miał być rzekomo apologeta z II wieku Melito (zmarły ok. 190 r. biskup miasta Sardes w Azji Mniejszej). Drugi apokryf “Księga zaśnięcia świętej Matki Bożej” przypisywano ewangeliście Janowi.

Oto treść pierwszego apokryfu: Po śmierci Chrystusa Maryja przebywała przez 22 lata u krewnych ew. Jana na Górze Oliwnej. Gdy pewnego dnia modliła się o rychłe zjednoczenie z Synem, anioł przyniósł jej gałązkę oliwną z raju. Zapowiedział, że za trzy dni umrze i polecił, by gałązkę niesiono przed marami. Po odejściu anioła Maryja modliła się do Jezusa, aby oszczędzono jej naporu mocy piekielnych przed śmiercią. Potem obłok przyniósł na Górę Oliwną ap. Jana z Efezu oraz innych apostołów, również i Pawła. Spędzili oni trzy dni na modlitwie z Maryją, po czym objawił się im Jezus z zastępami anielskimi, aby strzec Maryi przed demonami. Gdy Maryja położyła się na marach, rozbłysła nad nią olśniewająca jasność, a Jezus polecił duszę swej matki archaniołowi Michałowi. Aniołowie ponieśli mary, śpiewając pieśni, a nad konduktem ukazała się świetlista korona. Orszak spotkał się z tłumem Żydów, lecz gdy kapłan, który im przewodził, złorzecząc dotknął mar, uschła jego ręka a inni Żydzi oślepli. Wtedy Piotr zawołał, że kto wyzna wiarę w Jezusa – będzie uzdrowiony. I tak się stało – i z kapłanem, i z innymi. Orszak dotarł do doliny Jozafata. Tam objawił się powtórnie Jezus w chwale z zastępami niebiańskimi. Pan przypomniał apostołom, ze zasiądą na dwunastu tronach i zapytał, co ma się stać z Maryją. Piotr odpowiedział: “Jak Ty powstałeś z martwych, tak niech się stanie i z Twoją matką”. Wtedy Jezus rzekł: “Niech się stanie według słowa twego” i polecił archaniołowi Gabrielowi, aby wprowadził Maryję do raju. Aniołowie unieśli ją z ciałem i duszą do raju. Ładna historyjka, tyle tyko, że biskup miasta Sardes obstawał przy nauczaniu zgodnym z Pismem Świętym i zmarł w II wieku. W żadnym więc razie nie mógł być autorem tego tekstu.

Drugi apokryf przedstawia wydarzenie nieco inaczej: Dusza Maryi wzniosła się do chwały, a ciało weszło do “ziemskiego raju”, gdzie Abraham, Jakub, Mojżesz, Elżbieta i inni czekają na powszechne zmartwychwstanie. Inne podania dotyczące losów Marii po śmierci, były rozpowszechniane na Wschodzie od VII do IX w.

Już tak pobieżny przegląd źródeł, w oparciu o które został ustanowiony ten dogmat, wskazuje, że jego podstawy są wielce wątpliwe. Jak więc teologowie katoliccy bronią tego dogmatu?


Teologiczna argumentacja

Katolicki teolog M. Jugie jest zdania, że z punktu widzenia historycznego te legendy nie mają żadnej wartości, lecz wskazują na wyczucie, że skoro uznano Maryję jako Matkę Bożą, nie można było się pogodzić z jej zwykłą śmiercią. Te tendencje pojawiły się u podstaw świąt maryjnych. Wielcy teolodzy Kościoła Wschodniego, jak Jan z Damaszku (675-749) przyjmują, iż wniebowzięcie Maryi nie ma żadnych podstaw biblijnych, lecz wynika z godności Maryi jako Matki Bożej.

Jezuita Dariusz Kowalczyk, odpowiadając na pytanie internauty, dlaczego o wniebowzięciu Marii milczą Dzieje Apostolskie, stwierdza: Dogmat o wniebowzięciu, choć ogłoszony w sposób uroczysty bardzo późno, bo w 1950 roku, nie jest jakimś novum (wymysłem) XX wieku. Zaśnięcie Dziewicy (dormitio Virginis) i Wniebowzięcie należą, zarówno na Wschodzie jak i na Zachodzie, do najbardziej starożytnych świąt maryjnych. Nauka o wniebowzięciu Maryi była jednomyślnie uznawana już w VII wieku. [Należałoby raczej zauważyć, że dopiero w VII wieku – BH]. Pytanie o świadków, którzy mieliby widzieć wniebowzięcie, świadczy o pewnym niezrozumieniu tego, czym było wniebowzięcie. Pytanie to sugeruje bowiem, że wniebowzięcie było wydarzeniem historycznym (tak jak np. bieg Ireny Szewińskiej w Montrealu), a zatem ktoś powinien to widzieć, a jak nie widział, to znaczy, że tego czegoś w ogóle nie było. Wniebowzięcie jako takie przekracza historię. Przecież naiwnym byłoby wyobrażenie, że jacyś świadkowie patrzyli, jak np. uśpiona Maryja unosi się ku chmurom. Dogmat o wniebowzięciu Matki Bożej w ogóle nie musi opierać się na przekonaniu, że Matka Boża nie umarła, tylko zasnęła. W dogmacie tym nie chodzi o takie czy inne wyobrażanie sobie odejścia Maryi z tego świata, ale o doświadczenie wiary, że Matka Boża w momencie odejścia (myślę, że była to rzeczywista śmierć) otrzymała nowe, uwielbione ciało. To wydarzenie dotyczy jednak tego, co po tamtej stronie, a zatem domaganie się naocznych świadków nie ma sensu. Skąd to wiemy? A no z coraz głębszego rozumienia tajemnicy Maryi, które to rozumienie dane jest przez Ducha Świętego Kościołowi. Tzw. nieomylność Papieża wypowiadającego się ex cathedra w sprawach wiary jest przecież przejawem bardziej podstawowej nieomylności całego Kościołaiii.


Naoczni świadkowie

To, co w ewangelicznym przekazie o zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu Pana Jezusa jest fundamentalne - naoczni świadkowie - w teologi katolickiej przestaje mieć znaczenie w odniesieniu do Marii. O zmartwychwstaniu Pana Jezusa wiemy właśnie od naocznych świadków. Jego wniebowstąpieniu również towarzyszyli świadkowie. Ponieważ było to wydarzenie tak niewiarygodne, wymagało świadków - męczenników, którzy za cenę męki i życia byli gotowi poświadczyć, że te trudne do pojęcia wydarzenia miały jednak miejsce i są w pełni wiarygodne. Istotną cechą chrześcijańskiej wiary nie jest unikanie pytań, ale ich stawianie. Gdy pytamy, czy Chrystus zmartwychwstał, nie chowamy głowy w piasek w obawie, że nie znajdziemy na nie odpowiedzi potwierdzonej dowodami. Teoretycznie, zmartwychwstanie i wniebowstąpienie Pana Jezusa jest równie niewiarygodne jak wniebowzięcie Marii. Ale wydarzenia dotyczące Jezusa były potwierdzone przez naocznych świadków. Jezus Chrystus był jedynym, któremu coś takiego się przydarzyło. Niezależnie od tego, czy wierzymy, że był On Bogiem, czy nie, same fakty mogą podlegać naszej ocenie. Żydowscy przywódcy nie kwestionowali faktów, nie przyjmowali jedynie nierozłącznie związanej z nimi idei, że w Osobie Jezusa mają do czynienia z Bogiem. By bronić swoich przekonań postanowili te fakty zafałszować i strażników przekupić (Mt 28:11-14). Ale naoczni świadkowie rozgłaszali te fakty, opisali je w Ewangeliach, a nawet oddawali życie za tę prawdę. „Nie za wymyślonymi bowiem mitami postępowaliśmy wtedy, gdy daliśmy wam poznać moc i przyjście Pana naszego Jezusa Chrystusa, ale /nauczaliśmy/ jako naoczni świadkowie Jego wielkości” - napisał Apostoł Piotr (2 P 1:16 - BT).

Co stało się z Marią? Nie wiadomo, bo pisma powstałe cztery wieki po wydarzeniach nie mają żadnej wartości faktograficznej. Przyznają to sami katolicy.


Jakby „Królowa Matka”

Na zakończenie jeszcze jeden argument katolickiego teologa: Ostatnia kwestia co do Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny oraz nas samych dotyczy królowania Maryi. Pogląd ten jest przecież następstwem doktryny Wniebowzięcia. Podobnie jak Chrystus, Maryja została wskrzeszona cieleśnie, by panować w królestwie Bożym. Jej Syn jest „Królem Królów i Panem Panów”, więc Ona jest „Matką Pana” (por. Łk 1:43) – jakby „Królową Matką” – mającą udział w Chrystusowym panowaniu. Ponadto jest Ona w ten sposób zarówno wzorem Kościoła, jak i jego prekursorką. Jak mówi święty Paweł do wszystkich chrześcijan: „Jeżeli bowiem z Nim współumarliśmy, z Nim także żyć będziemy. Jeśli trwamy w cierpliwości, z Nim też królować będziemy” (2 Tm 2:11-12). Poprzez swe chwalebne Wniebowzięcie Najświętsza Maryja Panna zaczęła panować wraz z Chrystusem, tak jak wszyscy chrześcijanie będą panować po powstaniu z martwychiv. Wydaje się, że w doktrynie o wniebowzięciu Marii, chodzi o uzasadnienie umieszczenia jej w niebieskim panteonie. W powyższym cytacie autor używa wprawdzie zwrotu jakby"Królowa Matka", ale w praktyce katolickiej nie ma żadnego jakby. "Maryja Królowa Polski" to tytuł powszechnie używany w naszym kraju, od czasu gdy król Jan Kazimierz 1 kwietnia 1656 r. w katedrze lwowskiej uroczystym aktem oddał kraj pod opiekę Marii. 300 lat później z inicjatywy prymasa Stefana Wyszyńskiego dokonano na Jasnej Górze (26.08.1956) ponownego zawierzenia całego kraju Marii i odnowienia ślubów królewskich. Po pięćdziesięciu latach 26 sierpnia tego roku w Częstochowie zebrało się około 200 tys. ludzi na uroczystości kolejnego odnowienia tych ślubów. W telewizyjnej relacji z tego wydarzenia dostrzegłem w tłumie duży transparent „Jezus Królem Polski”. To optymistyczny akcent. Być może coś zmienia się nawet w kręgach katolickich.

Królowa Niebios”

Niedawno ukazała się niewielka książeczka "Królowa Niebios. Legendy o Matce Bożej". Oto krótki fragment ze wstępu: Wiadomo jest każdemu - powiada jeden ze znawców i badaczy ludu naszego - zajmującemu się mitologią starożytnych Słowian i rozpatrującemu się w pozostałościach owych czasów, w podaniu i baśni ludowej, że lud dawne swoje tradycje o bogach i boginiach przeobraził z czasem na baśnie niby to chrześcijańskie, nie zmieniając bynajmniej pierwotnego i bałwochwalczego wątku. Stąd powstały cudowne opowieści o Panu Jezusie, o Matce Bożej, o św. Piotrze, o św. Mikołaju, których wyobraźnia ludowa podstawiła tradycji w miejsce dawnych bogów i bogińv". Nie mam nic przeciwko ludowym legendom. Zadziwia mnie tylko, że takie „baśnie niby chrześcijańskie” mogą stanowić podstawę papieskiego dogmatu.

Kult Królowej Niebios, pod wieloma postaciami: Asztarte, Artemida, Izyda, Isztar, Diana Efeska, sięga czasów starożytnych. Nie twierdzę, że katolicy świadomie odbudowują tamten pogański kult. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że brak czujności i nietrzymanie się Bożego Słowa do tego właśnie doprowadziło. Maria - matka Pana Jezusa - była kobietą równie świętą, co pokorną. Jej słowa wypowiedziane do anioła Gabriela: "Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego" (Łk 1:38), pokazują jak bardzo była pokorna i bogobojna. Przypisywanie jej roli Królowej Niebios nie tylko nie jest dla niej wywyższeniem, ale uwłacza jej poddaniu Bożej woli i Słowu Bożemu. Gdyby katoliccy myśliciele i teologowie z taką żarliwością i determinacją jak przy uzasadnianiu kultu maryjnego zgłębiali to, co Biblia mówi o Marii, z pewnością 15 sierpnia nie byłoby w naszym kalendarzu Święta Wniebowzięcia NMP.


Agresja czy dochodzenie prawdy

Niektórzy katoliccy komentatorzy przypisują ewangelicznym chrześcijanom niechęć czy wręcz agresję, ponieważ nie podzielają ich argumentów. Nie chodzi nam o spieranie się z kimkolwiek ani obrażanie czyichkolwiek uczuć religijnych, ale o trzymanie się biblijnego wzorca. Musimy komunikować, że legend ludowych nie można mieszać z prawdami biblijnymi, a tradycja nie może unieważniać Bożego Słowa.

Tak właśnie postępował Pan Jezus, gdy ostro strofował elity ówczesnego duchowieństwa: „Uchyliliście przykazanie Boże, a trzymacie się ludzkiej tradycji... Umiecie dobrze uchylać przykazanie Boże, aby swoją tradycję zachować... I znosicie Słowo Boże przez waszą tradycję, którąście sobie przekazali. Wiele też innych tym podobnych rzeczy czynicie” (Mk 7:8-9,13 - BT). Podobnie postępował Apostoł Paweł, gdy prosił Tymoteusza, aby „nakazał niektórym zaprzestać głoszenia niewłaściwej nauki, a także zajmowania się baśniami i genealogiami bez końca. Służą one raczej dalszym dociekaniom niż planowi Bożemu zgodnie z wiarą” (1 Tm 1:3-4 – BT) i polecał: „Odrzucaj natomiast światowe i babskie baśnie! Sam zaś ćwicz się w pobożności!” (1 Tm 4:7 – BT). Podobnie pisał też do Tytusa, stając w obronie świadectwa zgodnego z prawdą: „Świadectwo to jest zgodne z prawdą. Dlatego też karć ich surowo, aby wytrwali w zdrowej wierze, nie zważając na żydowskie baśnie czy nakazy ludzi odwracających się od prawdy” (Tt 1:13-14 - BT).

Dochodzenie prawdy bywa niewygodne, trudne i żmudne, a niekiedy bolesne. Niejednokrotnie wymaga odrzucenia przekonań, do których jesteśmy tak przywiązani, że nawet nie dopuszczamy myśli, że mogą one być błędne. Dlatego Pan Jezus wzywał do zaparcia się siebie i podążania za Nim, nawet za cenę życia: „Wtedy Jezus rzekł do uczniów swoich: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je (Mt 16:24-25 – BT).

Cytaty biblijne wg Biblii Tysiąclecia (BT)

Przypisy:
i. Bartłomiej Kozłowski,Bitwa Warszawska, Dzień Wojska Polskiego, http://wiadomosci.polska.pl/kalendarz/kalendarium/

ii. Strona internetowa Parafii Rzymskokatolickiej Bobolice http://www.parafia.poljant.pl/

iii. http://www.mateusz.pl/pow/pow_981002.htm

iv. Mark Brumley: http://www.katolik.pl/


v. M. Gawalewicz i P. Stachiewicz, Królowa Niebios. Legendy o Matce Bożej, Wydawnictwo Michalineum, Warszawa-Londyn 2006.



Copyright © Słowo i Życie 2006
Słowo i Życie - strona główna