Bronisław Hury
Wniebowzięcie
Marii
W
naszym kalendarzu 15 sierpnia jest dniem ustawowo wolnym od pracy. Od
1992 roku jest to Święto Wojska Polskiego, ustanowione w tym dniu
dla upamiętnienia Bitwy Warszawskiej w 1920 roku, nazywanej
„Osiemnastą decydującą bitwą w dziejach świata” lub „Cudem
nad Wisłą”. Był to bowiem przełomowy moment w wojnie
polsko-bolszewickiej 1919-1921. Ówczesny ambasador brytyjski
skomentował to słowami: Gdyby Karol Młot nie
powstrzymał inwazji Saracenów, zwyciężając w bitwie pod
Tours, w szkołach Oxfordu uczono by dziś interpretacji Koranu...
Gdyby Piłsudskiemu nie udało się powstrzymać triumfalnego pochodu
Armii Czerwonej w wyniku bitwy pod Warszawą... zostałoby zagrożone
samo istnienie zachodniej cywilizacjii.
To chlubne wydarzenie w historii naszego narodu niewątpliwie godne
jest rangi święta państwowego, jednak nie ono było powodem
ustanowienia 15 sierpnia dniem świątecznym.
W
naszym kalendarzu ten dzień jest zaznaczony jako Święto
Wniebowzięcia NMP, obchodzone w Kościele katolickim. W
wiadomościach telewizyjnych padło sformułowanie, że to jedno z
najstarszych kościelnych świąt. Ale dogmat o wniebowzięciu Marii
ogłoszony został dopiero w 1950 roku przez papieża Piusa XII:
Ogłaszamy,
orzekamy i określamy jako dogmat objawiony przez Boga: że
Niepokalana Matka Boga, Maryja zawsze Dziewica, po zakończeniu
ziemskiego życia z duszą i ciałem została wzięta do chwały
niebieskiej.
Z
Biblii wiemy, że Maria - matka Jezusa wraz z Jego braćmi była
wśród tych, którzy po wniebowstąpieniu Chrystusa Pana
znajdowali się „w sali na górze”(Dz 1:13-14). To ostatnia
wzmianka o niej. Pismo Święte nie przywołuje niczego z
późniejszych wydarzeń z życia Marii. Nie mamy więc
podstaw, by snuć jakiekolwiek domysły na ten temat. To święto nie
ma żadnych biblijnych podstaw. Jak więc my, ewangelikalni
chrześcijanie, mamy odnosić się do tego święta? Powinniśmy w
tym dniu organizować nabożeństwa czy podważać to święto? A
może demonstracyjnie je ignorować, wykonując uciążliwe i
hałaśliwe prace?
Przede
wszystkim trzeba szanować uczucia naszych sąsiadów
katolików. Nie znaczy to, że z uprzejmości mamy przytakiwać
niebiblijnym praktykom religijnym. Dociekanie prawdy i przedstawianie
jej w pełnym świetle zawsze jest słuszne. Z takim też zamiarem
spróbujmy przyjrzeć się, w co wierzą katolicy w związku z
tym świętem.
Źródła
kultu Marii
Sami
katolicy przyznają, że Pismo Święte nie mówi nic o
zabraniu Marii do nieba. Powołują się natomiast na wczesną
tradycję. Warto zapytać, o jak wczesną tradycję chodzi?
Wydarzenia opisane w Dziejach Apostolskich to najwcześniejsza
tradycja, zgodna z całym Pismem Świętym. I tylko do tej tradycji
wolno nam się odwoływać. W tym bowiem czasie żyli jeszcze naoczni
świadkowie nauczania, śmierci, zmartwychwstania i wniebowstąpienia
Pana Jezusa.
Do
szerzenia się kultu Marii w istotny sposób przyczynił się
Aleksander z Aleksandrii (250-326), który nazwał ją
Theotokos, czyli Matką Bożą. Inni sprzeciwiali
się temu.
Epifaniusz - biskup Salaminy, znany pisarz i historyk Kościoła
(315-403), w roku 377 w swoim dziele "Panarion" potępiał
przesadny już wtedy kult: Maria nie jest Bogiem i
nie ma niebiańskiego ciała.
Autor tych słów jest jednak przywoływany przez katolickich
teologów dla uzasadnienia kultu Marii: Pisząc
do chrześcijan w Arabii zastanawia się on (Epifaniusz) nad końcem
życia Marii. Stwierdza, że Pismo Święte o tym milczy, a on sam
nie śmie o tym mówić. Nie wiadomo, czy Maria zasnęła w
Panu, czy była męczennicą, czy została wzięta do nieba – u
Boga wszystko jest możliwe. Nikt nie zna jej końcaii.
Trudno
jednak zgodzić się z
taką interpretacją wypowiedzi Epifaniusza, zwłaszcza w kontekście
wcześniej przytoczonej jego wypowiedzi. Gdyby nawet przyjąć, że
on tak wierzył, to po prostu myliłby się.
Kult
Marii wyrastał na podłożu wcześniejszego kultu męczenników.
Szacunek dla apostołów i męczenników był
uzasadniony, ale ich kult - w świetle Pisma Świętego - był już
wynaturzeniem (Dz 10,25-26). Rozwój kultu maryjnego i coraz
liczniejsze święta ku jej czci notuje się właściwie od IV do VI
wieku. Swój szczyt osiągnął za czasów cesarza
Justyniana (527–565) kiedy to zaczęto świętować narodzenie
Marii Panny (8 IX), jej poczęcie (9 XII), a także zgon lub
“zaśnięcie” czy “odejście” (transitus). O
wniebowzięciu Marii oznajmiono na synodzie w Moguncji w 813 r.
ustanawiając datę tego święta na 15 sierpnia.
Decydujący
wpływ na utrwalenie kultu nadprzyrodzonego odejścia Marii miały
wierzenia ludowe, umacniane przez apokryfy, które
rozpowszechniły się w V wieku. Papież Gelazjusz (492–496)
odrzucił je i zakazał ich rozpowszechniania, jednak zasilały one
pobożność ludową. Źródłem apokryficznych legend było
przede wszystkim “Transitus Maryjae” - pismo z końca VI wieku.
Autorzy tego typu pism podszywali się pod znane postaci z
poprzednich wieków. I tak autorem apokryfu “Transitus
Maryjae” miał być rzekomo apologeta z II wieku Melito (zmarły
ok. 190 r. biskup miasta Sardes w Azji Mniejszej). Drugi apokryf
“Księga zaśnięcia świętej Matki Bożej” przypisywano
ewangeliście Janowi.
Oto
treść pierwszego apokryfu: Po śmierci Chrystusa
Maryja przebywała przez 22 lata u krewnych ew. Jana na Górze
Oliwnej. Gdy pewnego dnia modliła się o rychłe zjednoczenie z
Synem, anioł przyniósł jej gałązkę oliwną z raju.
Zapowiedział, że za trzy dni umrze i polecił, by gałązkę
niesiono przed marami. Po odejściu anioła Maryja modliła się do
Jezusa, aby oszczędzono jej naporu mocy piekielnych przed śmiercią.
Potem obłok przyniósł na Górę Oliwną ap. Jana z
Efezu oraz innych apostołów, również i Pawła.
Spędzili oni trzy dni na modlitwie z Maryją, po czym objawił się
im Jezus z zastępami anielskimi, aby strzec Maryi przed demonami.
Gdy Maryja położyła się na marach, rozbłysła nad nią
olśniewająca jasność, a Jezus polecił duszę swej matki
archaniołowi Michałowi. Aniołowie ponieśli mary, śpiewając
pieśni, a nad konduktem ukazała się świetlista korona. Orszak
spotkał się z tłumem Żydów, lecz gdy kapłan, który
im przewodził, złorzecząc dotknął mar, uschła jego ręka a inni
Żydzi oślepli. Wtedy Piotr zawołał, że kto wyzna wiarę w Jezusa
– będzie uzdrowiony. I tak się stało – i z kapłanem, i z
innymi. Orszak dotarł do doliny Jozafata. Tam objawił się
powtórnie Jezus w chwale z zastępami niebiańskimi. Pan
przypomniał apostołom, ze zasiądą na dwunastu tronach i zapytał,
co ma się stać z Maryją. Piotr odpowiedział: “Jak Ty powstałeś
z martwych, tak niech się stanie i z Twoją matką”. Wtedy Jezus
rzekł: “Niech się stanie według słowa twego” i polecił
archaniołowi Gabrielowi, aby wprowadził Maryję do raju. Aniołowie
unieśli ją z ciałem i duszą do raju. Ładna
historyjka, tyle tyko, że biskup miasta Sardes obstawał przy
nauczaniu zgodnym z Pismem Świętym i zmarł w II wieku. W żadnym
więc razie nie mógł być autorem tego tekstu.
Drugi
apokryf przedstawia wydarzenie nieco inaczej: Dusza
Maryi wzniosła się do chwały, a ciało weszło do “ziemskiego
raju”, gdzie Abraham, Jakub, Mojżesz, Elżbieta i inni czekają na
powszechne zmartwychwstanie.
Inne podania dotyczące losów Marii po śmierci, były
rozpowszechniane na Wschodzie od VII do IX w.
Już
tak pobieżny przegląd źródeł, w oparciu o które
został ustanowiony ten dogmat, wskazuje, że jego podstawy są
wielce wątpliwe. Jak więc
teologowie katoliccy bronią tego dogmatu?
Teologiczna
argumentacja
Katolicki
teolog M. Jugie jest zdania, że z punktu widzenia historycznego te
legendy nie mają żadnej wartości, lecz wskazują na wyczucie, że
skoro uznano Maryję jako Matkę Bożą, nie można było się
pogodzić z jej zwykłą śmiercią. Te tendencje pojawiły się u
podstaw świąt maryjnych. Wielcy teolodzy Kościoła Wschodniego,
jak Jan z Damaszku (675-749) przyjmują, iż wniebowzięcie Maryi nie
ma żadnych podstaw biblijnych, lecz wynika z godności Maryi jako
Matki Bożej.
Jezuita
Dariusz Kowalczyk, odpowiadając na pytanie internauty,
dlaczego o wniebowzięciu Marii milczą Dzieje Apostolskie,
stwierdza: Dogmat o wniebowzięciu, choć ogłoszony
w sposób uroczysty bardzo późno, bo w 1950 roku, nie
jest jakimś novum (wymysłem) XX wieku. Zaśnięcie Dziewicy
(dormitio Virginis) i Wniebowzięcie należą, zarówno na
Wschodzie jak i na Zachodzie, do najbardziej starożytnych świąt
maryjnych. Nauka o wniebowzięciu Maryi była jednomyślnie uznawana
już w VII wieku. [Należałoby
raczej zauważyć, że dopiero w VII wieku – BH].
Pytanie o świadków, którzy mieliby widzieć
wniebowzięcie, świadczy o pewnym niezrozumieniu tego, czym było
wniebowzięcie. Pytanie to sugeruje bowiem, że wniebowzięcie było
wydarzeniem historycznym (tak jak np. bieg Ireny Szewińskiej w
Montrealu), a zatem ktoś powinien to widzieć, a jak nie widział,
to znaczy, że tego czegoś w ogóle nie było. Wniebowzięcie
jako takie przekracza historię. Przecież naiwnym byłoby
wyobrażenie, że jacyś świadkowie patrzyli, jak np. uśpiona
Maryja unosi się ku chmurom. Dogmat o wniebowzięciu Matki Bożej w
ogóle nie musi opierać się na przekonaniu, że Matka Boża
nie umarła, tylko zasnęła. W dogmacie tym nie chodzi o takie czy
inne wyobrażanie sobie odejścia Maryi z tego świata, ale o
doświadczenie wiary, że Matka Boża w momencie odejścia (myślę,
że była to rzeczywista śmierć) otrzymała nowe, uwielbione ciało.
To wydarzenie dotyczy jednak tego, co po tamtej stronie, a zatem
domaganie się naocznych świadków nie ma sensu. Skąd to
wiemy? A no z coraz głębszego rozumienia tajemnicy Maryi, które
to rozumienie dane jest przez Ducha Świętego Kościołowi. Tzw.
nieomylność Papieża wypowiadającego się ex cathedra w sprawach
wiary jest przecież przejawem bardziej podstawowej nieomylności
całego Kościołaiii.
Naoczni
świadkowie
To,
co w ewangelicznym przekazie o zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu
Pana Jezusa jest fundamentalne - naoczni świadkowie - w teologi
katolickiej przestaje mieć znaczenie w odniesieniu do Marii. O
zmartwychwstaniu Pana Jezusa wiemy właśnie od naocznych świadków.
Jego wniebowstąpieniu również towarzyszyli świadkowie.
Ponieważ było to wydarzenie tak niewiarygodne, wymagało świadków
- męczenników, którzy za cenę męki i życia byli
gotowi poświadczyć, że te trudne do pojęcia wydarzenia miały
jednak miejsce i są w pełni wiarygodne. Istotną cechą
chrześcijańskiej wiary nie jest unikanie pytań, ale ich stawianie.
Gdy pytamy, czy Chrystus zmartwychwstał, nie chowamy głowy w piasek
w obawie, że nie znajdziemy na nie odpowiedzi potwierdzonej
dowodami. Teoretycznie, zmartwychwstanie i wniebowstąpienie Pana
Jezusa jest równie niewiarygodne jak wniebowzięcie Marii. Ale
wydarzenia dotyczące Jezusa były potwierdzone przez naocznych
świadków. Jezus Chrystus był jedynym, któremu coś
takiego się przydarzyło. Niezależnie od tego, czy wierzymy, że
był On Bogiem, czy nie, same fakty mogą podlegać naszej ocenie.
Żydowscy przywódcy nie kwestionowali faktów, nie
przyjmowali jedynie nierozłącznie związanej z nimi idei, że w
Osobie Jezusa mają do czynienia z Bogiem. By bronić swoich
przekonań postanowili te fakty zafałszować i strażników
przekupić (Mt 28:11-14). Ale naoczni świadkowie rozgłaszali te
fakty, opisali je w Ewangeliach, a nawet oddawali życie za tę
prawdę. „Nie za wymyślonymi bowiem mitami postępowaliśmy wtedy,
gdy daliśmy wam poznać moc i przyjście Pana naszego Jezusa
Chrystusa, ale /nauczaliśmy/ jako naoczni świadkowie Jego
wielkości” - napisał
Apostoł Piotr (2 P 1:16 - BT).
Co
stało się z Marią? Nie wiadomo, bo pisma powstałe cztery wieki po
wydarzeniach nie mają żadnej wartości faktograficznej. Przyznają
to sami katolicy.
Jakby
„Królowa Matka”
Na
zakończenie jeszcze jeden argument katolickiego teologa: Ostatnia
kwestia co do Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny oraz nas
samych dotyczy królowania Maryi. Pogląd ten jest przecież
następstwem doktryny Wniebowzięcia. Podobnie jak Chrystus, Maryja
została wskrzeszona cieleśnie, by panować w królestwie
Bożym. Jej Syn jest „Królem Królów i Panem
Panów”, więc Ona jest „Matką Pana” (por. Łk 1:43) –
jakby „Królową Matką” – mającą udział w
Chrystusowym panowaniu. Ponadto jest Ona w ten sposób zarówno
wzorem Kościoła, jak i jego prekursorką. Jak mówi święty
Paweł do wszystkich chrześcijan: „Jeżeli bowiem z Nim
współumarliśmy, z Nim także żyć będziemy. Jeśli trwamy
w cierpliwości, z Nim też królować będziemy” (2 Tm
2:11-12). Poprzez swe chwalebne Wniebowzięcie Najświętsza Maryja
Panna zaczęła panować wraz z Chrystusem, tak jak wszyscy
chrześcijanie będą panować po powstaniu z martwychiv.
Wydaje się, że w doktrynie o wniebowzięciu Marii, chodzi o
uzasadnienie umieszczenia jej w niebieskim panteonie. W powyższym
cytacie autor używa wprawdzie zwrotu jakby"Królowa
Matka",
ale
w praktyce katolickiej nie ma żadnego jakby.
"Maryja
Królowa
Polski" to tytuł powszechnie używany w naszym kraju, od czasu
gdy król Jan Kazimierz 1 kwietnia 1656 r. w katedrze
lwowskiej uroczystym aktem oddał kraj pod opiekę Marii. 300 lat
później z inicjatywy
prymasa Stefana Wyszyńskiego dokonano na Jasnej Górze
(26.08.1956) ponownego zawierzenia całego kraju Marii i odnowienia
ślubów królewskich. Po
pięćdziesięciu latach 26 sierpnia tego roku w Częstochowie
zebrało się około 200 tys. ludzi na uroczystości kolejnego
odnowienia tych ślubów. W telewizyjnej relacji z tego
wydarzenia dostrzegłem w tłumie duży transparent „Jezus Królem
Polski”. To optymistyczny akcent. Być może coś zmienia się
nawet w kręgach katolickich.
„Królowa
Niebios”
Niedawno
ukazała się niewielka książeczka "Królowa Niebios.
Legendy o Matce Bożej". Oto
krótki fragment ze wstępu:
Wiadomo jest każdemu - powiada jeden ze znawców i badaczy
ludu naszego - zajmującemu się mitologią starożytnych Słowian i
rozpatrującemu się w pozostałościach owych czasów, w
podaniu i baśni ludowej, że lud dawne swoje tradycje o bogach i
boginiach przeobraził z czasem na baśnie niby to chrześcijańskie,
nie zmieniając bynajmniej pierwotnego i bałwochwalczego wątku.
Stąd powstały cudowne opowieści o Panu Jezusie, o Matce Bożej, o
św. Piotrze, o św. Mikołaju, których wyobraźnia ludowa
podstawiła tradycji w miejsce dawnych bogów i bogińv".
Nie mam nic przeciwko ludowym legendom. Zadziwia mnie tylko, że
takie „baśnie niby chrześcijańskie” mogą stanowić podstawę
papieskiego dogmatu.
Kult
Królowej Niebios, pod wieloma postaciami: Asztarte,
Artemida, Izyda, Isztar, Diana Efeska, sięga
czasów starożytnych. Nie twierdzę, że katolicy
świadomie odbudowują tamten pogański kult. Trudno jednak oprzeć
się wrażeniu, że brak czujności i nietrzymanie się Bożego Słowa
do tego właśnie doprowadziło. Maria - matka Pana Jezusa - była
kobietą równie świętą, co pokorną. Jej słowa
wypowiedziane do anioła Gabriela: "Oto ja służebnica Pańska,
niech mi się stanie według słowa twego" (Łk 1:38), pokazują
jak bardzo była pokorna i bogobojna. Przypisywanie jej roli Królowej
Niebios nie tylko nie jest dla niej wywyższeniem, ale uwłacza jej
poddaniu Bożej woli i Słowu Bożemu. Gdyby katoliccy myśliciele i
teologowie z taką żarliwością i determinacją jak przy
uzasadnianiu kultu maryjnego zgłębiali to, co Biblia mówi o
Marii, z pewnością 15 sierpnia nie byłoby w naszym kalendarzu
Święta Wniebowzięcia NMP.
Agresja
czy dochodzenie prawdy
Niektórzy
katoliccy komentatorzy przypisują ewangelicznym chrześcijanom
niechęć czy wręcz agresję, ponieważ nie podzielają ich
argumentów. Nie chodzi nam o spieranie się z kimkolwiek ani
obrażanie czyichkolwiek uczuć religijnych, ale o trzymanie się
biblijnego wzorca. Musimy komunikować, że legend ludowych nie można
mieszać z prawdami biblijnymi, a tradycja nie może unieważniać
Bożego Słowa.
Tak
właśnie postępował Pan Jezus, gdy ostro strofował elity
ówczesnego duchowieństwa: „Uchyliliście przykazanie Boże,
a trzymacie się ludzkiej tradycji... Umiecie dobrze uchylać
przykazanie Boże, aby swoją tradycję zachować... I znosicie Słowo
Boże przez waszą tradycję, którąście sobie przekazali.
Wiele też innych tym podobnych rzeczy czynicie” (Mk 7:8-9,13 -
BT). Podobnie postępował Apostoł Paweł, gdy prosił Tymoteusza,
aby „nakazał niektórym zaprzestać głoszenia niewłaściwej
nauki, a także zajmowania się baśniami i genealogiami bez końca.
Służą one raczej dalszym dociekaniom niż planowi Bożemu zgodnie
z wiarą” (1 Tm 1:3-4 – BT) i polecał: „Odrzucaj natomiast
światowe i babskie baśnie! Sam zaś ćwicz się w pobożności!”
(1 Tm 4:7 – BT). Podobnie pisał też do Tytusa, stając w obronie
świadectwa zgodnego z prawdą: „Świadectwo to jest zgodne z
prawdą. Dlatego też karć ich surowo, aby wytrwali w zdrowej
wierze, nie zważając na żydowskie baśnie czy nakazy ludzi
odwracających się od prawdy” (Tt 1:13-14 - BT).
Dochodzenie
prawdy bywa niewygodne, trudne i żmudne, a niekiedy bolesne.
Niejednokrotnie wymaga odrzucenia przekonań, do których
jesteśmy tak przywiązani, że nawet nie dopuszczamy myśli, że
mogą one być błędne. Dlatego Pan Jezus wzywał do zaparcia się
siebie i podążania za Nim, nawet za cenę życia: „Wtedy Jezus
rzekł do uczniów swoich: Jeśli kto chce pójść za
Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój
i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci
je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je (Mt 16:24-25 –
BT).■
Cytaty
biblijne wg Biblii Tysiąclecia (BT)
Przypisy:
i. Bartłomiej Kozłowski,Bitwa
Warszawska, Dzień Wojska Polskiego, http://wiadomosci.polska.pl/kalendarz/kalendarium/
ii. Strona internetowa
Parafii Rzymskokatolickiej Bobolice http://www.parafia.poljant.pl/
iii.
http://www.mateusz.pl/pow/pow_981002.htm
iv. Mark Brumley:
http://www.katolik.pl/
v. M. Gawalewicz i P. Stachiewicz,
Królowa Niebios. Legendy o Matce Bożej, Wydawnictwo Michalineum, Warszawa-Londyn
2006.
Copyright
©
Słowo i Życie 2006