Słowo i Życie nr 3/2006


JEJ DROGA DO BOGA


Jestem mężatką, mam czworo dzieci, pracuję w domu. Urodziłam się na Podlasiu w zwykłej, tradycyjnej rodzinie, jako najstarsza z czterech córek. W młodości zdarzały się okresy, kiedy Pan Bóg był mi bliski. Byłam nawet kilka razy na pieszej pielgrzymce do Częstochowy i dobrze to wspominam. Miałam świadomość istnienia Boga, jednak nie udawało mi się wprowadzić w życie Bożych zasad. Toteż w pewnym momencie Bóg przestał mnie interesować. Zaczęłam żyć tak, jakby Go nie było. Wejście w dorosłość było dla mnie jak ciemny pokój bez okien i drzwi, którego zupełnie nie znałam i w którym nie potrafiłam się poruszać. A do tego czułam się cała połamana.

Miałam nadzieję, że kiedy wyjdę za mąż, moje życie się odmieni. Niestety, tak się nie stało. Szybko okazało się, że ani mąż, ani dzieci nie były w stanie zapełnić wewnętrznej pustki, ani uleczyć moich zranień. Zaczynałam bać się własnych myśli. Wiedziałam, że sięgnęłam osobistego dna i muszę coś zrobić. W rozpaczy wołałam do Boga, który był moją ostatnią deską ratunku. Padłam przed Nim i wyznałam Mu moje grzechy.

Ku mojemu zaskoczeniu Bóg naprawdę odpowiedział na moje wołanie. W krótkim czasie postawił na mojej drodze człowieka, przez którego powiedział mi, co mam dalej robić. Wraz z mężem znalazłam się na kursie ewangelizacyjnym „Filip”. Tu spotkałam się z innym pojmowaniem Boga i z zachętą do osobistej relacji z Jezusem. Tu oddałam życie Jezusowi. Wkrótce nawróciła się także moja najmłodsza siostra.

Od tego czasu upłynęło siedem lat. Przez cztery lata byliśmy we wspólnocie o charakterze ewangelicznym przy Kościele katolickim w podwarszawskim Komorowie. Chodziliśmy na spotkania, jeździliśmy na rekolekcje i konferencje. Jednakże zmagania wewnątrzwspólnotowe zaowocowały jej kurczeniem się i utratą pierwotnej formy. Szukałam nowego miejsca dla siebie. Bardzo chciałam zostać w Kościele katolickim, ale coraz więcej kwestii mi nie odpowiadało.

Pewnego dnia, na ulicy, poznałam Nataszę z Ukrainy. Szybko zgadałyśmy się, że ona też czyta Biblię. Okazało się, że była wieloletnią działaczką w różnych Kościołach na Ukrainie, między innymi pracowała wśród Żydów. Dziwnym zbiegiem okoliczności Natasza nawiązała kontakt z Chrześcijańską Społecznością w Warszawie, a po jakimś czasie i ja się tam znalazłam - na spotkaniu wigilijnym na Puławskiej. Wkrótce zaproponowano mi uczestnictwo w spotkaniach dla kobiet. Zaczęłam przychodzić na nie razem z moimi koleżankami z byłej wspólnoty. Nie bałam się kontaktu z protestantami, ponieważ we wspólnocie byliśmy wychowywani w duchu otwartości i współpracy. Jestem wdzięczna za akceptację i cierpliwość, których doznałam na tych spotkaniach. Życzliwość tych kobiet, ich obecność i postawa pomogły mi przejść przez trudny dla mnie okres zmagania się z wewnętrznymi barierami.

Od września 2004 roku, po prawie dwóch latach od wyjścia ze wspólnoty katolickiej, całą rodziną przyjeżdżamy do Społeczności Chrześcijańskiej w Warszawie na niedzielne nabożeństwa. Wreszcie byłam zdolna podjąć decyzję co do Kościoła, do którego chcę uczęszczać.

Bóg był dla mnie ostatnią deską ratunku. Chwyciłam się Go, ponieważ uznałam, że nie mam już nic do stracenia. Sama nie potrafiłam żyć, być człowiekiem, kobietą, żoną, matką. Wiara w Jezusa, w Jego ofertę dla mnie, w Jego plan dla mojego życia napawała mnie nadzieją na prawdziwe, lepsze jutro. I nie zawiodłam się.

Chociaż, jak w życiu każdego człowieka, trudności nie brak, to inaczej przez nie przechodzę. Bóg uczy mnie szukać i rozpoznawać Jego wolę dla mnie, uczy mnie rozumieć siebie i innych. Czuję, że przybywa mi wewnętrznej przestrzeni.

Rozpoczęłam podróż z Jezusem od poznawania Go jako najlepszego lekarza duszy. Uwierzyłam w słowa, wyczytane kiedyś w jakiejś książce, że „Ten, który ukształtował twoje ciało i nakazał sercu bić, najlepiej zdoła uleczyć własne dzieło”.

Nie wszystkim podoba się ta nowa Bożena, tak inna niż kiedyś. Ale ja nie muszę już uzależniać się od opinii i niechcianego wpływu innych ludzi. Bóg przywrócił mnie do życia i do społeczeństwa. Jestem Bogu wdzięczna, że dał mi też Kościół, którego obraz wpisał się w moje serce. Cieszę się, że mogłam przyłączyć się do społeczności wierzących.

BOŻENA
[nazwisko znane redakcji]


Copyright
© Słowo i Życie 2006

Słowo i Życie - strona główna