Rostvit
Twins
Rostvit
Twins – tak powszechnie zwane są Faye and Janice – są międzynarodowymi
misjonarkami. Śpiewają i opowiadają o Jezusie Chrystusie. Odwiedzając konkretny
kraj zwykle przygotowują też kilka pieśni w jego języku. Wielkie
zainteresowanie - nie tylko dzieci - wzbudza ich występ z kukiełkami. Pamiętam,
jak pierwszy raz go oglądałam. Uśmiechnięte twarze dwóch kobiet i gadające
lalki w ich rękach. Zagadką dla mnie było, skąd pochodzi głos. Pierwsza myśl –
playback! Ale nie – lalki na bieżąco komentowały sytuację (na przykład błysk
flesza: „To chyba błyskawica”). Okazuje się, że Faye i Janice do perfekcji
opanowały brzuchomówstwo. Były też w stanie przyswoić sobie mnóstwo tekstów w
najdziwniejszych językach.
W swoim
repertuarze mają wiele własnych pieśni - pisały teksty i komponowały do nich
muzykę. Odwiedziły ponad dziewięćdziesiąt krajów. „Nie odwiedziłyśmy wszystkich
kontynentów. Nie byłyśmy na Antarktydzie” – żartują. W swoim repertuarze pieśni
używają ponad stu języków. Wielokrotnie były też w Polsce. W lipcu 2004 r. -
wracając z Białorusi - po raz dziesiąty odwiedziły Warszawę.
Nie
marzyły ani o śpiewaniu, ani o pracy misyjnej. Mikrofon i scena nie tylko ich
nie pociągały, ale paraliżowały. Zaczęło się w szkole średniej. Dyrekcja
zaproponowała im występ w szkolnej imprezie, by... zaoszczędzić na kosztach
wynajęcia zespołu muzycznego. Potem był siostrzany kwartet, usługujący w
amerykańskich Kościołach, szkoła biblijna, pierwszy wyjazd na misję do
Afryki...
W roku 2002 wydały książkę „Twin Reflections” (stamtąd pochodzi tekst "Rozmyślając o Bożych ścieżkach").To świadectwo Bożego
prowadzenia w ich misjonarskim życiu, konkretnego Bożego działania, czasem w
bardzo konkretnych, prozaicznych i drobnych sprawach. Nie jest to zapis
turystycznych wrażeń z egzotycznych krajów, ale opowieść o niesamowitych Bożych
odpowiedziach na konkretne ich modlitwy: w amerykańskim college’u, w
afrykańskiej dżungli, na pustej o północy stacji kolejowej na indyjskiej
prowincji. Janice i Faye sa trochę niedzisiejsze. Postanowiły nie rozsyłać
listów z prośbami o pomoc, a swoje potrzeby powierzać tylko Bogu. Mają setki
świadectw potwierdzających, że Bóg
wciąż zaopatruje swoje dzieci: posyła puszkę napoju, życzliwego człowieka,
ostrzeżenie w porę, pieniądze na bilet... Bywały w tarapatach, w niedosypianiu
i głodzie i niejednokrotnie doświadczyły, że dla Boga nie ma sytuacji
niemożliwych, że On dotrzymuje swych obietnic. O tym opowiadają w swojej
książce. Czyta się ją jednym tchem, szkoda, że tylko w języku angielskim. (nh) ■
Copyright
© Słowo
i Życie 2004