Słowo i Życie - numer 4/2003



IGOR SAWICKI
i

O sobie i o „Korneliuszu”


Jestem oficerem Wojska Polskiego. I choć od 32 lat noszę gwiazdki oficerskie, to tak naprawdę posłannictwo swego zawodu poczułem w chwili, gdy 10 lat temu ofiarowałem swoje życie Bogu.

Parę miesięcy wcześniej, kiedy podczas satelitarnej ewangelizacji Billy’ego Grahama moja córka i żona nawróciły się, usiłowałem zrozumieć, co tkwi w wierze, która tak odmieniła życie najbliższych mi osób. Mnóstwo czasu spędziłem na dyskusjach z chrześcijanami: Czy na przełomie XX i XXI wieku wiara w Boga jest nadal potrzebna ludziom? Czy jest odpowiednia dla żołnierzy czy policjantów, którzy muszą być silni i twardzi? A może jest tylko dla tych, którzy z kolei są zbyt słabi w życiu, którzy nie potrafią radzić sobie w życiu codziennym? Czym jest wiara chrześcijańska?

Jestem adeptem nauk ścisłych i ponad 20 lat przepracowałem w wojskowym środowisku naukowym. I nieobce było mi stwierdzenie, że chrześcijańska wiara jest niewytłumaczalna przez naukę, a tym samym zarówno istnienie jak i nieistnienie Boga nie może być przez nią udowodnione. Ale czy nauka może przewyższyć Boga? Nie! Bóg jest wyższy niż nauka. I dlatego wiara nie może być naukowa. Nie może być naukowo ani opisana, ani udowodniona. Ale wtedy, 10 lat temu, byłem ateistą, dyskutowałem i spierałem się długo i bezowocnie. Wreszcie moja żona powiedziała mi: „Nie próbuj tego rozumieć. Musisz otworzyć się na to. Musisz uwierzyć. Jak Korneliusz”.

To zdanie zmieniło moje nastawienie. Była ostatnia niedziela sierpnia. Pojechałem do Marylina. Usiadłem sam nad brzegiem jeziorka i powiedziałem: „Boże, jeżeli jesteś, jeśli mnie kochasz – oto jestem, otwarty i oczekujący Ciebie. Napełnij mnie. Nie będę się przed Tobą bronił”.


Długo nie czekałem. Zrozumiałem, że Bóg mnie kocha. Pozwoliłem, aby ta miłość dotarła do mnie. Czułem potrzebę czytania Biblii, czułem potrzebę modlitwy, chciałem być lepszym mężem dla mojej żony. W końcu zacząłem chodzić regularnie na nabożeństwa. Zacząłem być chrześcijaninem wśród swoich przyjaciół, kolegów z pracy, sąsiadów. W październiku podjąłem decyzję przystąpienia do chrztu.

Dylematy

Dotąd zastanawiałem się, czy będąc wojskowym mogę zostać chrześcijaninem? Teraz - po wybraniu drogi z Jezusem - powstała sytuacja odwrotna: Czy jako chrześcijanin powinienem nadal służyć w wojsku? To istotny problem, bo takie pytanie na pewnym etapie życia musi sobie postawić większość młodych chrześcijan. Okazją do głębszego zastanowienia się nad tą kwestią stał się dla mnie traktat „May a Christian Serve in the Military?” [Czy chrześcijanin może służyć w wojsku? – red.]. Jego autor - generał armii amerykańskiej William K. Harrison Jr - zauważa, że w Nowym Testamencie znajdujemy kilku wojskowych - setników armii rzymskiej. O jednym z nich Jezus powiedział: „... u nikogo w Izraelu tak wielkiej wiary nie znalazłem” (Mt 8,10). Inny setnik uwierzył w Jezusa jako Syna Bożego pod krzyżem na Golgocie, gdzie akurat pełnił swą służbę. Do bogobojnego Korneliusza Bóg wysłał apostoła Piotra z zadaniem przedstawienia mu Ewangelii. Gdy setnik ten usłyszał Dobrą Nowinę, uwierzył i natychmiast otrzymał Ducha Świętego. Nigdzie nie jest wspomniane, żeby którakolwiek z tych osób porzuciła służbę wojskową.  I nigdzie w Nowym Testamencie nie znajdziemy też, że chrześcijanin nie może być żołnierzem. Co więcej, Pan nakazuje przez Pawła, by „każdy pozostał w tym stanie, w jakim został powołany” (1 Kor 7,20). Dostrzeżenie tej prawdy uświadomiło mi, że zawodowy żołnierz-chrześcijanin nie może być nierozpoznawalny ze względu na miejsce Boga w swoim życiu. A problemem dla chrześcijanina w mundurze nie jest pytanie, czy powinien służyć w wojsku, tylko jak tę służbę pełnić.

My, chrześcijanie w mundurach, o wiele częściej niż nasi cywilni bracia stajemy wobec pytania o granice posłuszeństwa przełożonemu, w sytuacji konfliktu sumienia w związku z przymusem wykonania rozkazu. W wyjątkowych sytuacjach możemy stanąć nawet wobec dylematu opowiedzenia się za prawdą i posłuszeństwem Bogu za najwyższą nawet cenę. Jaka postawa w takich sytuacjach jest godna chrześcijanina noszącego mundur?

Dzielić się z innymi

Kiedy podjąłem decyzję powierzenia swego życia Jezusowi, byłem już w stopniu podpułkownika i zajmowałem jedno z kierowniczych stanowisk w szkole oficerskiej. Z każdym, kto chciał i kto nie chciał, dzieliłem się tą wspaniałą wiadomością: oto moje życie się zmienia. Pamiętam, jak na pierwszej odprawie, kiedy przyszła kolej na mój głos – jako pierwszą przekazałem tę właśnie informację. Przełożeni i koledzy z początku odnosili się do mnie z rezerwą i niedowierzaniem. Ale z czasem zaczęli akceptować moją inność (protestancką, jak zwykli ją nazywać). A ja chciałem mówić o swojej zmianie w życiu, przekonywać do tego innych. Tak samo mój przyjaciel Darek, który szkolił pilotów na samolotach bojowych w jednostce lotniczej.

Ale jak - w tak specyficznym jak wojskowe środowisku - docierać z Ewangelią do kolegów, przełożonych i podwładnych? Modliliśmy się i odpowiedź przyszła. Otrzymaliśmy zaproszenie do Niemiec na doroczny zjazd stowarzyszenia „Christen in der Bundeswehr” („Chrześcijanie w Bundeswehrze”) . Tam zobaczyliśmy, jak chrześcijanie w mundurach wspólnie czytają Biblię, modlą się, rozmawiają o metodach ewangelizacji wśród żołnierzy. Po powrocie postanowiliśmy i w naszej armii powołać podobne stowarzyszenie osób, wspierających się nawzajem w realizowaniu zasad wiary w tym specyficznym zawodzie. W 1999 roku zarejestrowaliśmy Chrześcijańskie Stowarzyszenie Wojskowe „Korneliusz” (ChSW). Do Stowarzyszenia mogą należeć zarówno wojskowi, jak i funkcjonariusze innych służb mundurowych, niezależnie od tego, do którego z chrześcijańskich Kościołów należą, jak również bez względu na stopień i stanowisko służbowe. Wystarczy, że wierzą, że Biblia jest natchnionym Słowem Bożym, i powierzyli swoje życie Jezusowi Chrystusowi. Współpracujemy ściśle z Ewangelickim Duszpasterstwem Wojskowym, z którym łączy nas wspólny cel: integracja środowiska protestanckiego w Wojsku Polskim. Utrzymujemy również partnerskie kontakty z chrześcijańskimi stowarzyszeniami wojskowymi w innych krajach. Należymy do AMCF (Association of MilitaryChristian Fellowship) – organizacji zrzeszającej chrześcijańskie stowarzyszenia wojskowe z różnych kontynentów.


"Korneliusz" w akcji

Jedną z form działalności ChSW są doroczne zjazdy członków i sympatyków wraz z rodzinami, na których dyskutujemy o różnych aspektach życia chrześcijańskiego i wojskowego, jak Słowo Boże może stać się podstawowym regulaminem codziennego życia, zarówno prywatnego jak i służbowego.

Nasz zawód istnieje dlatego, że nadal człowiek dla człowieka pozostaje źródłem zagrożenia. I chociaż, jak historia uczy, po wielkich tragediach i zbrodniach w stosunkach między państwami czy narodami przychodzi opamiętanie, to jednak wciąż wybuchają kolejne konflikty zbrojne, w których rozwiązywaniu coraz częściej biorą udział nasi żołnierze. Pewien oficer armii amerykańskiej powiedział: ”Nie każdy chrześcijanin musi zostać żołnierzem. Ale nigdy nie służyłbym w armii, w której nie ma chrześcijan. Nikomu też nie życzyłbym znaleźć się w obszarze działań armii, w której nie ma prawdziwych chrześcijan”. Stąd też my, chrześcijanie w mundurach, dążymy do tego, aby jak najwięcej osób w naszych szeregach wierzyło w Jezusa Chrystusa i szło drogą, jaką wskazuje Słowo Boże. Prowadzimy więc ewangelizacje wśród żołnierzy różnymi metodami: poprzez indywidualne rozmowy, świadectwa, wspólną modlitwę, spotkania po zajęciach, czy też koncerty w jednostkach wojskowych. Wielu z nas, będąc członkami Obozu Gedeonitów, ma możliwość rozdawania żołnierzom Nowych Testamentów.

Z racji przepracowanych 20 lat w uczelni wojskowej szczególnie leży mi na sercu praca wśród podchorążych – kandydatów na oficerów. Jak ich wychowamy, takich będziemy mieć oficerów, tak będzie dowodzona armia. Z doświadczenia wiem, że najskuteczniejszy dla młodego człowieka jest przykład osobisty. Spotykałem się z podchorążymi, w większości katolikami, którzy wierzyli w Boga, ale chyba niezupełnie Bogu. Gdy starałem się z nimi czytać Biblię, razem modlić się, zwykle byli bardzo skrępowani. Sami również – ze względu na kolegów - wstydzili się modlić przed posiłkami czy czytać Biblię. Zachęcałem ich więc do udziału w konferencjach, organizowanych przez ChSW i podobne mu stowarzyszenia zagraniczne. Tam czuli się inaczej. Modlili się w większej grupie wraz z generałami, oficerami. Nasi podchorążowie byli gośćmi takich konferencji w Holandii, Niemczech, Norwegii, Szwecji, Czechach, na Łotwie, Litwie, Węgrzech oraz w USA. Po powrocie znikały już między nami bariery, związane z wiarą. Chętnie wspierali mnie przy organizowaniu podobnych konferencji w naszych uczelniach wojskowych w Poznaniu i Wrocławiu, na które zapraszaliśmy studentów szkół i akademii wojskowych z wielu krajów Europy, a także USA i Kanady.

Od września ubiegłego roku odpowiadam za pracę wśród studentów uczelni wojskowych w Europie w ramach Accts MMI (
Association for Christian Conferences, Teaching and Service – Military Ministries International)
, stowarzyszenia koordynuujacego organizację konferencji, nauczania oraz służbę chrześcijańską w środowisku wojskowym. Prowadzimy spotkania w uczelniach wojskowych całej Europy oraz trzy cykliczne przedsięwzięcia przeznaczone dla podchorążych akademii wojskowych oraz młodych oficerów: obóz narciarski w Alpach w Dachstein, obóz biblijny w Trokach pod Wilnem oraz rejs żaglowcem po wodach terytorialnych Holandii. Głównym celem tych przedsięwzięć jest łączenie sportu, zdobywania umiejętności narciarskich czy żeglarskich ze studiowaniem Słowa Bożego i modlitwą.

Dlaczego

Na koniec osobista refleksja: W moim dziesięcioletnim życiu z Bogiem były i są chwile lepsze i gorsze. Takie, kiedy mógłbym śmiało stanąć przed Jezusem i takie, o których wiem, że nie podobałyby Mu się. Były radości i smutki. W zeszłym roku Pan zabrał do siebie dwie najbliższe mi osoby: żonę, a w cztery tygodnie później matkę. I nie wyobrażam sobie tych doświadczeń bez siły, jaką miałem w Jezusie Chrystusie, którą wraz z żoną w czasie jej trzyletniej ciężkiej choroby czerpaliśmy z modlitwy i czytania Pisma Świętego. I nadal Bóg prowadzi mnie w mojej służbie i moim życiu prywatnym, odpowiadając na moje modlitwy. I za to Jemu dziękuję każdego dnia. I takiej relacji z Bogiem życzę wszystkim, zwłaszcza mundurowym. Stąd moje zaangażowanie w działalność Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Wojskowego „Korneliusz”.


Płk rez. dr inż. Igor Sawicki jest członkiem III zboru Kościoła Chrześcijan Baptystów (Kościół 5N) w Poznaniu. W ChSW „Korneliusz” pełni funkcję wiceprzewodniczącego, a w Accts MMI - międzynarodowego koordynatora pracy wśród studentów uczelni wojskowych w Europie – red.
 

Informacje o ChSW „Korneliusz” [w tym m.in. statut i deklaracja członkowska] dostępne są w Internecie http://www.korneliusz.org/


kontakt: ChSW „Korneliusz”, Jerzy Kurdek, ul. Sosnowa 37,78-100 Kołobrzeg


Copyright © Słowo i Życie 2003
Słowo i  Życie - strona główna