Chrześcijańska Społeczność w Lidzbarku
Welskim
Chrześcijańska Społeczność w Lidzbarku Welskim,
dotychczas stacja misyjna zboru w Ciechanowie, uzyskała status zboru. Ma to
swoje wielowarstwowe znaczenie. Jedno z nich związane jest z historią Kościoła
w tym miasteczku. Pierwsi wierzący pojawili się tu w połowie lat osiemdziesiątych. Pod wpływem
zwiastowania ludzi z Torunia nawróciło się kilka osób. Później w miarę
głoszenia Dobra Nowina znajdowała kolejnych zwolenników. Gdy na spotkania grupy
domowej przychodziło około 30 osób podjęto próbę utworzenia oficjalnej placówki
zboru toruńskiego i wtedy okazało się, że nie wszyscy myślą jednakowo. Część w
ogóle nie chciała zboru w Lidzbarku; inni powiedzieli, że wolą dojeżdżać do
sąsiednich miast, gdzie już były zbory. Tylko kilku wierzących myślało o tym,
by w Lidzbarku Welskim mógł powstać
Kościół, który głosiłby Ewangelię mieszkańcom miasta.
Zaproszono
do współpracy zbór KZCh w Ciechanowie. Był to rok 1996. Współpraca polegała na
usłudze kaznodziejskiej raz na jakiś czas oraz na organizowaniu otwartych
ewangelizacji. W pracę tę zaangażowani byli: pastor Krzysztof Zaręba, Przemysław Bartczak i Krzysztof Leśnik.
W roku 2000 zbór ciechanowski, myśląc o zintensyfikowaniu prac
ewangelizacyjnych w sześciu okolicznych miastach, gdzie mieszkali już wierzący
ludzie, powołał - z inicjatywy pastora Grzegorza Baczewskiego - Misję
Zakładania Zborów. Przyglądałem się temu projektowi jako „zwykły zborowy
człowiek”, któremu jednak dobro Kościoła nie było obojętne. Podczas doboru
kandydatów zgłosiłem swoją gotowość wzięcia udziału w tym przedsięwzięciu.
Byłem rezerwowym, gdyż było już sześciu kandydatów. Jako starszy zboru byłem
obecny na ich „przesłuchaniu”. W trakcie rozmowy jeden z nich zrezygnował
z udziału w tym projekcie. Ja w tej
samej chwili z „przesłuchującego” stałem się „przesłuchiwanym”. Zająłem jego
miejsce.
Przez pół roku dojeżdżaliśmy z żoną do odległego o 80 km Lidzbarka
Welskiego na każde niedzielne nabożeństwo. Była zima i jazda w lasach tuż przed
Lidzbarkiem przypominała jazdę po lodowisku. Lecz widok uśmiechniętych twarzy
na nabożeństwie był nagrodą za trud. Latem 2000 r. przeprowadziliśmy się do
Lidzbarka. Wspólnie z braćmi i siostrami zaczęliśmy intensywną ewangelizację.
Raz na kwartał zapraszaliśmy zespół i organizowaliśmy koncerty muzyki
chrześcijańskiej. Dużo muzyki, dużo pieniędzy, dużo literatury, a skutek...
żaden. Modliliśmy się o prowadzenie Boże dla naszej społeczności. Wielu ludzi w
zborze całym sercem angażuje się w ewangelizowanie. Zależy nam na tym, żeby nie tylko „napocić się” przy pracy, lecz aby osiągnąć cel w postaci
obfitych żniw dla Królestwa Bożego. Nie interesuje nas dziś „przygrywanie
grzesznikom w drodze do piekła”, lecz zmienione życie ludzi dla Jezusa. I żeby
to osiągnąć, jesteśmy gotowi zrobić wszystko, co jest konieczne.
Bóg prowadzi nas w sposób szczególny do dzieci. Ta możliwość jest
wyjątkowo błogosławiona i ma priorytet w naszych poczynaniach. W tym roku udało
się nam zorganizować wyjazd 14 dzieci do Gdyni-Orłowa. Bóg pozwolił nam w
nadzwyczajny sposób zgromadzić z różnych źródeł potrzebne na to fundusze.
Nie mamy własnego stałego miejsca zgromadzeń. Spotykamy się w wynajmowanych pomieszczeniach. Różne to były
i są miejsca: kino, Dom Strażaka, sala „Solidarności”, szkoła... Był nawet
śmietnik – miał tę przewagę, że nie wymagał opłat. Siostra Renata Kłosowska,
która pracuje z dziećmi z miasta prowadząc klubik biblijny, w wakacje spotykała
się z dziećmi ze swojego bloku. Czytali historie biblijne, bawili się i grillowali.
Gdy padał deszcz, nie było gdzie tego robić, więc dzieci wpadły na pomysł, aby wykorzystać
nieczynny już murowany śmietnik. Dzieci same go wysprzątały, pomalowały i
urządziły, przynosząc z domu niepotrzebne już meble. Przez całe wakacje klubik-śmietnik
funkcjonował bez zakłóceń.
Nie jesteśmy dużą społecznością, ale systematycznie rozwijamy się.
Każda nawrócona osoba jest dla nas wielkim przeżyciem. Radość jest tym większa,
że Boży aniołowie też to widzą i cieszą
się z nami z nawróconego grzesznika. Od trzech lat każdego roku chrzcimy po
kilka osób. Dużym zaskoczeniem dla nas było nawrócenie się 92-letniej kobiety.
Przyjechała do swojej córki do Lidzbarka, po dwóch latach przyjęła Jezusa i została ochrzczona [pisaliśmy
o tym w Słowie i Życiu nr lato 1999 – „Poznanie Boga u schyłku życia” – red.]. Wyprzedziła
nas wszystkich w drodze do Domu Ojca, umierając w wieku 94 lat.
Życie Kościoła to łzy, ból, smutek, radość, sukces i chwała. Gdy
Bóg daje możliwości i my je wykorzystujemy, jest to czas błogosławiony.
Jesteśmy społecznością około 35 osób. Aktualnie zgromadzamy się w kinie. Wielu
ludzi modli się o Kościół w Lidzbarku. Jesteśmy za to wdzięczni. Chcemy być
solą i światłem dla naszego prawie 10-tysięcznego miasta. ■
[Autor jest pastorem p.o.
zboru KZCh w Lidzbarku Welskim – red.]
Copyright
© Słowo
i Życie 2003