Poznanie Boga u schyłku życia
"Nadejdą złe dni i zbliżą się lata, o których powiesz: Nie podobają
mi się", czytamy w Księdze Kaznodziei Salomona 12,1. Będąc w kwiecie wieku
rzadko zastanawiamy się nad przyszłą jesienią życia. Nie chcemy dopuszczać
do siebie myśli, że nadejdą lata, które mogą być trudne, kiedy doskwierać
nam będą choroby, ograniczenia i niejednokrotnie samotność. A tak właśnie
mówią o tym okresie życia ci, którzy maja za sobą więcej dziesiątek lat.
Uważają, że przeżyli już swe życie, nie spodziewają się już niczego dobrego
i oczekują jedynie na jego koniec...
Stanisława Kuś urodziła się 15 lutego 1905 r. w Byteniu w powiecie Kowel
(obecna Ukraina). Mając 18 lat wyszła za mąż i zamieszkała w Łucku. We
wrześniu 1939 r. zginął jej mąż z rąk grasujących band ukraińskich. Przed
zsyłką do łagru na Syberii ocaliły ją ataki wojsk niemieckich. W roku 1945
w efekcie repatriacji zamieszkała z trojgiem dzieci w Brzydowie, niedaleko
Ostródy. Zamieszkiwała tam, ciężko pracując na roli, do roku 1956.
W roku ubiegłym 91-letnia Stanisława zamieszkała u swej córki w Lidzbarku
Welskim. Zdziwiła ją panująca w tym domu atmosfera ciepła i pokoju. Któregoś
dnia natknęła się na Biblię, a ponieważ lubi czytać, rozpoczęła swą nową
lekturę. I tak, czytając Biblię, poznała Ewangelię i przyjęła Jezusa jako
swego Zbawiciela. Nigdy wcześniej nie słyszała o miłości Boga, nie wiedziała,
że może z Nim rozmawiać. Całe życie tak bardzo tego potrzebowała, teraz
- znalazła.
Stanisława zauważyła też, że w ich mieszkaniu odbywają się od czasu
do czasu jakieś spotkania. W trakcie jednego z nich po prostu dołączyła
do zebranych. Wszyscy byli bardzo zaskoczeni, że już przeżyła narodzenie
na nowo. Córka i wnuczka wcześniej nie rozmawiały z nią o tym. Nie chciały
jej niepokoić. "Starych drzew się nie przesadza" - myślały jak wielu z
nas.
W styczniu '99 byliśmy świadkami niebywałego wydarzenia - w Lidzbarku
Welskim odbył się chrzest 92-letniej Stanisławy. W ciągu kilku miesięcy
przeczytała Biblię już trzy razy! Czyta bardzo dużo, około 50 stron dziennie...
Jakże niezwykła to zachęta dla każdego z nas. Niech ta pokrótce spisana
historia nie pozwoli nigdy zgasić w nas nadziei, jaką wiążemy z naszymi
bliskimi starszego pokolenia. Nie obawiajmy się przysłowiowego "przesadzania
drzew", nawet jeśli wrosły mocno, ale w zły grunt.
Miałam możliwość poznać Stanisławę i jej historię. Na własne oczy widziałam,
jak "suche kości" ożyły. Z żalem myślę o tym, że moi dziadkowie już nie
żyją. Ale chcę podsycać moje pragnienie dzielenia się Dobrą Wieścią z tymi,
którzy są jeszcze wśród nas. Złote lata życia, pomimo swych uciążliwości,
mogą być piękne.
ALINA BACZEWSKA
Copyright
© Słowo
i Życie 1999
|