Marcin Beluch
Czy rzeczywiście
Bóg powiedział
Nie wiem dlaczego, ale zdarza się
nam, że mamy tendencję (przynajmniej ja mam) przeinaczać, przekręcać Boże
prawdy. Jakby odbijało się w nas echem pytanie chytrego węża: „Czy rzeczywiście
Bóg powiedział...?” (1 M 3,1).
Czytamy,
na przykład: „Wszelką troskę swoją złóżcie na Niego (Boga), gdyż On ma o was
staranie” (1 P 5,7), ale czasem, zamiast trosk zrzucamy na Boga
odpowiedzialność. Albo popadamy w drugą skrajność i - zamiast powierzyć nasze
troski Bogu - z uporem sami je dźwigamy, mimo że wgniatają nas w ziemię.
Trochę historii
Od zarania dziejów
ludzie mieli z tym problem. Gdy Adam zgrzeszył, próbował zrzucić
odpowiedzialność na Ewę i na Boga: „Kobieta, którą mi dałeś, aby była ze mną,
dała mi z tego drzewa i jadłem” (1 M 3,12). Ewa zaś winą obarczała węża: „Wąż
mnie zwiódł i jadłam” (1 M 3,13). A wąż biedaczysko, nie miał już na kogo
zrzucić odpowiedzialności i dlatego pełza po dziś dzień na brzuchu.
Przykładem
nadmiernej troski może być Marta (Łk 10). Gdy Jezus odwiedził ich dom, tak się
martwiła, by dobrze obsłużyć gości, tak się troszczyła, by wszyscy dobrze się
czuli, że nie znalazła czasu, by choć na chwilę usiąść u stóp Jezusa i
posłuchać, co On ma do powiedzenia.
Słowo Boże zachęca nas: „Nie troszczcie
się o nic, ale we wszystkim w modlitwie i błaganiach z dziękczynieniem
powierzcie prośby wasze Bogu” (Flp 4,6). Ale też przypomina, że jesteśmy
szafarzami, „a od szafarzy tego się właśnie wymaga, żeby każdy okazał się
wierny” (1 Kor 4,2).
Troska a
odpowiedzialność
Jak zatem nie
uchylać się od odpowiedzialności i powierzać Bogu swoje troski? Gdzie zaczyna
się i kończy moja odpowiedzialność, a co należy do Boga? Jak odróżnić jedno od
drugiego? Czym różni się troska od odpowiedzialności?
Troska to uczucie niepokoju, wywołane trudną
sytuacją lub przewidywaną możliwością zaistnienia takiej sytuacji, kłopot,
zmartwienie, zgryzota, stan psychiczny w trudnej sytuacji, myślenie o czymś z
niepokojem, strach.
Odpowiedzialność natomiast
to konieczność, obowiązek moralny lub prawny odpowiadania za swoje czyny i
ponoszenia za nie konsekwencji; to świadome i celowe przyjęcie zadań wraz z ich
konsekwencjami, wytrwałe dążenie do wyznaczonych, uznanych za słuszne celów,
przy jak najlepszym wykorzystaniu własnych możliwości. Człowiek odpowiedzialny
to mający poczucie obowiązku, gotowy do ponoszenia konsekwencji za swoje
działanie, taki, na którym można polegać, właściwy, rzetelny, solidny.
Destrukcyjne troski
Obawy
i wynikające z nich zamartwianie się ma destrukcyjny wpływ na nasze myślenie i
postępowanie. Przykładem tego jest Izrael wędrujący po pustyni. Autor Listu do
Hebrajczyków uznał tamte wydarzenie za wielka przestrogę dla wierzących. Można
bowiem być powołanym, a zostać odrzuconym; można mieć obietnicę wejścia do
Ziemi Obiecanej, a całe życie błąkać się po emocjonalnej pustyni.
W
IV M 13, 25-33 czytamy o przygotowaniach Izraelitów do wkroczenia do Kanaanu.
Początkowo wszystko szło zgodnie z planem. Wodzowie plemion, zgodnie z Bożym
nakazem, wyruszyli na zwiady. I faktycznie, okazało się - zgodnie z Bożymi
obietnicami – że „ona rzeczywiście opływa w mleko i miód” (4 M 13,27). Trzeba
było teraz tylko wziąć się do roboty i ją zdobyć. Ale tu pojawia się: „Tylko
że...” (4 M 13,28) - przeszkody w ich mniemaniu nie do pokonania - lud zamieszkujący
tę ziemię był silny, a miasta warowne. Wystraszeni zapomnieli o Bożych
obietnicach, które otrzymali, i o cudach, których doznali. I zdecydowali: „Nie
możemy wyruszyć na ten lud, gdyż jest on od nas silniejszy” (4 M 13,31). Parę
rozdziałów dalej czytamy, że myśleli nawet o zawróceniu do Egiptu (IV M 21,4-5)
- do niewoli. Poczuli się zmęczeni pustynną „dietą”, wobec braku cebuli i
czosnku wolność wydała się dziecinną mrzonką...
Wymówki
Ileż to razy słowo „ale”, „tylko
że” staje się uniwersalna wymówką: Uwierzyłbym Bogu, bo to wydaje się słuszne,
ale nie mogę pogodzić się z faktem, że jest tyle zła na świecie. Dbałbym
bardziej o rodzinę, ale nie mam czasu. Poszedłbym za Bożym powołaniem, ale
potrzebuję zarabiać więcej pieniędzy. Chciałbym być lepszym człowiekiem, ale
życie jest za ciężkie...
Obarczanie winą innych jest
powszechne: Gdyby nie Żydzi i komuniści, w Polsce byłoby lepiej. Byłbym lepszym
pracownikiem, gdyby szef mnie bardziej doceniał. Mam prawo osądzać bliźniego,
gdyż zalazł mi za skórę. Mam prawo tracić wiarę, ponieważ Bóg wystawia mnie na
zbyt wiele. Nie zwiastuję Ewangelii, bo Bóg nie dał mi stosownego talentu.
Gdyby okoliczności były inne, być może odważyłbym się realizować marzenia – a
tak pozostaje tylko narzekać...
Wszyscy Izraelici byli powołani do
wejścia do Ziemi Obiecanej, ale niewielu mogło do niej wejść – właśnie z powodu
narzekania (czyli szemrania – jak określa to Biblia).
Wszyscy ludzie są wzywani do Królestwa Bożego, a jakże niewielu
wybiera Chrystusowy, chrześcijański styl życia. Wszyscy wierzący są powołani do
kapłaństwa, ale ilu ma dość odwagi, determinacji, by odkryć i realizować to
powołanie?
Wymówki: ale i gdyby
mogą spowodować, że nasze życie - zamiast doświadczania realizowania się Bożych obietnic - będzie pustynią.
Kto zważa na wiatr...
Dlaczego tak wielu Polaków tak
szybko zatęskniło za komunizmem? Dlaczego tak łatwo innych obarczamy winą?
Dlaczego Izraelici tak łatwo za swoje niepowodzenia obwiniali Mojżesza albo
Boga? Bo troszczyli się, zamartwiali
się o swój byt, co będą jeść i pić. Egipt, gdzie byli niewolnikami, był
przynajmniej przewidywalny. A życie z Bogiem to ciągła przygoda. Przygody mają
to do siebie, że fascynują, gdy siedzi się bezpiecznie w fotelu i popija
herbatkę, gdy się je wspomina w gronie przyjaciół. Ale gdy ktoś staje oko w oko
z niedźwiedziem, a nie jest to Miś Uszatek? Gdy ból i strach zapierają oddech?
Lubię wędrować po górach i
przynajmniej dwa razy moje życie było poważnie zagrożone: Raz o mało nie
odpadłem od kilkunastometrowej skalnej ściany, innym razem na szczycie
zaskoczyła mnie gwałtowna burza. Teraz chętnie wspominam to sobie wieczorem
przy świecach, ale gdy to się działo, wiele bym dał, aby natychmiast znaleźć
się w domu. Izraelici, gdy poczuli strach, zmęczenie, pragnienie, głód -
chcieli wrócić. Tak bardzo troszczyli się o swoją wygodę, o swoje życie, o swój
dobytek, o swoich najbliższych. Ta troska tak ich paraliżowała, że tylko
szukali sposobności, by się poddać, by zawrócić, by odpuścić sobie, by
zrezygnować ze swego powołania.
”Kto zważa na wiatr, nigdy nie będzie siał; a
kto patrzy na chmury, nie będzie żął” (Kazn 11,4) – ten werset doskonale
ilustruje zależność miedzy odpowiedzialnością a troską. Odpowiedzialnością rolnika jest siać i żąć. Powinien
też przewidywać pogodę. Ale jeśli ciągle będzie czekał na sprzyjające warunki,
ciągle obawiał się ryzyka i niewygody – umrze z głodu. Odpowiedzialnością
każdego chrześcijanina jest odkryć i realizować Boże powołanie. Musimy też
umieć mądrze planować i przewidywać, ale jeśli ciągle będziemy czekać na
odpowiednią chwilę, nigdy nie staniemy się tym, kim Chrystus chce, abyśmy byli.
Idealny przykład,
nieidealne życie
O Dawidzie czytamy, że był „mężem według Bożego
serca”, najwybitniejszym królem Izraela, ale jego życie nie było idealne. Z
powodu namiętności zamordował niewinnego człowieka. Gdy prorok Natan przyszedł
go napomnieć i obnażyć jego zbrodnie, Dawid, jako król, mógł zatuszować całą
sprawę, a nawet zgładzić niewygodnego proroka. Jednak wziął na siebie
odpowiedzialność i poniósł konsekwencje swego czynu. Jedną z nich była śmierć
pierwszego syna, którego urodziła mu Batszeba. Póki dziecko żyło, Dawid pościł,
modlił się gorliwie i tak boleśnie przeżywał tę sytuację, że kiedy dziecko
zmarło, słudzy bali się mu o tym powiedzieć. Obawiali się, że targnie się na
swoje życie. Ale on wstał, umył się namaścił, przywdział nowe szaty, poszedł do
świątyni, aby wielbić Boga, a następnie zasiadł do stołu. Wszyscy byli tym
zaskoczeni. A Dawid im odpowiedział: „Dopóki dziecię żyło, pościłem i płakałem,
gdyż myślałem sobie: Kto wie? Może Pan zlituje się nade mną i dziecię będzie
żyło? Teraz zaś, gdy zmarło, po cóż mam pościć? Czy mogę je jeszcze przywrócić
życiu? To ja pójdę za nim, a nie ono powróci do mnie” (2 Sam 12, 22-23).
Dawid nie był doskonały. Ale
wiedział, za co jest odpowiedzialny. I potrafił dźwigać tę odpowiedzialność.
Zarówno w triumfie i radości, jak i w cierpieniu i pokucie. Wiedział też, co nie jest w jego mocy. Wiedział, że nie ma
sensu zamartwiać tym, na co nie można mieć wpływu. Głęboko wierzył, że nad
wszystkim czuwa sam Bóg Wszechmogący. I dlatego, pomimo poważnych błędów, jakie
popełnił, Bóg go wywyższył i sprawił, że życie Dawida jest do dziś pozytywnym
przykładem.
Wskazówki praktyczne
Dawid rozumiał swoją winę i pokutował za swój grzech. Jego
modlitwa pokutna (Ps 51) zawiera kilka niezwykle cennych wskazówek:
„Oto miłujesz prawdę chowaną na
dnie duszy” (Ps 51,8) - Bóg miłuje prawdę. Czasem tak bardzo boimy się
prawdy o nas samych, ponieważ boimy się odrzucenia. Ale Bóg kocha nas takimi,
jakimi jesteśmy naprawdę. Nie musimy niczego udawać, ukrywać. Bóg nie jest
zainteresowany powierzchownością. Możemy się przed Nim całkowicie odsłonić.:
„Sercem skruszonym i zgnębionym
nie wzgardzisz, Boże” (Ps 51,19) – gdy szczerze pokutujemy, Bóg
wybacza wszelki grzech.
„Serce czyste stwórz we mnie Boże, a ducha prawego odnów we mnie”
(Ps 51,12) - Bóg ma moc przemienić nasze wnętrze, uczynić nasze serca
czystymi, a nasz charakter prawym – jeśli naprawdę tego chcemy i Go o to
prosimy. A czyni to w niezwykły sposób - poprzez Świętego Ducha, który nazwany
jest też Duchem Prawdy, który wprowadza w Prawdę i utwierdza w niej.
Ucieczka w wiarę
Czasem słyszy się opinię, że wiara
jest ucieczką. Należałoby zapytać: ucieczką od czego? Od świata, nieszczęść i
cierpienia? Od zła i grzechu? Od prawdy i zdrowego rozsądku? Owszem, wiara to
ucieczka, ale od egoizmu, tchórzostwa, głupoty, kłamstwa i małostkowości. Wiara
to rozbicie ciasnej skorupki swojego mikrokosmosu i wyjście ku światu. Wiara to
ofensywne przeciwstawianie się złu, to stanięcie oko w oko ze śmiercią, i to
własną śmiercią. Wiara to podjęcie największego wyzwania, jakie stoi przed
człowiekiem – naśladowanie Jezusa Chrystusa.
Boży przeciwnik może wyprowadzić
nas na pustynię. Możemy ulec jego kłamstwu i całe życie unikać
odpowiedzialności, znajdując tysiące wymówek. Możemy dać się oszukać, że tylko
my sami sobie możemy pomóc, i pozwolić, by przytłoczyły nas troski o sprawy, na
które nie możemy lub nie powinniśmy mieć wpływu. Możemy ulec obsesji
zamartwiania się, oszukując samych siebie, że tak trzeba, że to coś pomoże.
Bez względu na to, jak bardzo się
pogubiliśmy, jak zagmatwało się nasze życie, jak zmęczeni się czujemy, Jezus
Chrystus zaprasza: „Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i
obciążeni, a Ja wam dam ukojenie. Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode
mnie, że jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz
waszych. Albowiem jarzmo moje jest miłe, a brzemię moje lekkie” (Mt 11,28-30).
Pan Jezus czeka, aż pozwolimy Mu uporządkować nasze życie, uleczyć rany, nadać
właściwy kierunek. On zatroszczył się już o wszystko, abyśmy mogli być wolni.
On chce, aby nasze życie było obfite i miało sens. Byśmy nie uciekali od
odpowiedzialności, ale też umieli składać nasze troski u Jego stóp, pamiętając,
że On ma o nas staranie. Na pewno nie unikniemy błędów. Zawsze gdzieś w naszym
życiu pojawią się jakieś „ale” i „gdyż”. Zawsze będą pokusy, aby na kogoś
zwalić winę. Zawsze niesprzyjające okoliczności będą próbą naszej wiary. Mimo
to, życie może być fascynujące. Mimo to, możemy stawać się odpowiedzialnymi
ludźmi. Bóg ma moc uczynić nasze życie niezwykłym! Życie z Jezusem nie jest
wolne od problemów, trosk, kłopotów, chorób i nieszczęść. Ale nie jesteśmy w
tym sami. Możemy przyjść z tym do Niego i złożyć u Jego stóp, a On darzy
pokojem, „który przewyższa wszelki rozum” (Flp 4,7).
„Temu zaś, który według mocy
działającej w nas potrafi daleko więcej uczynić ponad to wszystko, o co prosimy
albo o czym myślimy, Temu niech będzie chwała w Kościele i w Chrystusie Jezusie
po wszystkie pokolenia na wieki wieków. Amen” (Ef 3,20-21). ■
Copyright
© Słowo
i Życie 2003