Anna B. Waluśi
W
drodze do Emaus
- Powiem Ci tyle:
zostaliśmy oszukani.
- My oszukani, a On
zamordowany. Teraz sam zastanawiam się, kim On naprawdę był? A Ty,
Kleopasie, jak myślisz, czy On mówił prawdę?
- Mówił, nie mówił. Co
nam z tego przyjdzie? Teraz wracamy do domu z pustymi rękami, a tam też nic
dobrego nas nie czeka.
- Co masz na myśli?
Przeczuwasz coś złego?
- Owszem. Najpierw ze strony mojej małżonki.
Zostawiłem ją samą z dziećmi i poszedłem za tym Prorokiem. Poza tym - straciłem
pracę, a nie powracam jako bogacz. Czuję się przegrany!
- Żałujesz?
- Gdyby żył... nie, ale
w tych okolicznościach... Żal to mało powiedziane. Czuję się oszukany i
przerażony tym, co jeszcze może nas spotkać z Jego powodu...
Dwaj pątnicy z goryczą
wspominali wydarzenia ostatnich dni. To, jak ich Pan, Przywódca, który miał
zaprowadzić w kraju nowe rządy, haniebnie zginął - został ukrzyżowany.
- To nie do pomyślenia,
że zginął jak najgorszy przestępca – Kleopas przerwał chwilę milczenia.
- Podobno działy się
przy tym wielkie rzeczy. Jakieś cuda. Słońce zgasło, a po ulicach snuli
się ci, co dawno pomarli - zagadnął towarzysz.
- Cicho! Nie mów takich
rzeczy! Powiadają, że na drogach grasują złe duchy, czyhające na
wędrowców – skarcił go Kleopas.
- Patrz! Ten tutaj też
pewnie był Jego uczniem, wygląda biednie, jak my.
Jakiś człowiek
przybliżał się do nich.
- O czym rozmawiacie? –
spytał, dołączywszy do nich.
Wędrowcy przystanęli, a
z ich strapionych twarzy biło zdziwienie.
- Jak możesz, idąc z
Jerozolimy, nie wiedzieć, co zaszło tam w ostatnich dniach? Wszyscy tylko o tym
mówią i jeszcze długo będą - odpowiedział zdumiony Kleopas.
- A cóż takiego się stało? Opowiedzcie mi!
- Pewnie słyszałeś o
Jezusie z Nazaretu. To był wielki prorok. Człowiek, który
potrafił korzystać z mocy samego Boga, wszyscy znali Jego cuda...
Tak! Uzdrowił mojego brata i jego teściową. I mówił takie rzeczy, że jest
Chrystu... - przerwał w pół zdania zaaferowany towarzysz Kleopasa.
- Niestety, z wyroku
arcykapłanów i rządu został ukrzyżowany - na twarzy Kleopasa odbiła się cała
udręka i ból ostatnich dni.
- A myśmy myśleli, że
On... wyzwoli naród i zostanie królem. A władca byłby z niego dobry! Fatalna
pomyłka! Już trzy dni minęły od Jego śmierci. I nie wiemy, co teraz. Co będzie
z nami?!
- Ale! Zapomniałeś o
nowinach! - wykrzyknął drugi wędrowiec.
- Podobno dziś, o świcie, kobiety, które przyszły do grobu, nie znalazły
Jego ciała. Widziały aniołów! Ha, ha, ha! One zawsze coś wymyślą, żeby zwrócić
na siebie uwagę. Aniołowie mówili rzekomo, że zmartwychwstał. Myśmy też tam
poszli. Grób rzeczywiście pusty, ale Jego... ani widu.
- Przyjacielu, nie
wierz plotkom, nie miej złudzeń. Śmierć to znaczy koniec! Koniec! – skomentował
Kleopas.
Nieznajomy słuchał
dotąd cierpliwie. Nagle zaczął ich strofować:
- Czy jesteście aż tak głupi i oporni, że nie
uwierzyliście w to, co głosili prorocy? Czy Chrystus nie musiał cierpieć, aby
wejść do Swojej chwały? – nieznajomy nie ukrywał wzburzenia. I zaczął im
tłumaczyć, co prorocy mówili o Chrystusie. Od Mojżesza, po kolei, wszystko, co
o Nim było napisane w Pismach.
Czas mijał jakby
szybciej. Wkrótce ujrzeli rodzinne Emaus. To, co od Niego usłyszeli, nie
rozwiało do końca ich wątpliwości ani żalu, ale czuli, że jest jeszcze jakaś
nadzieja. Jeśli to prawda, że ich Prorok to Chrystus, to są ocaleni. Nieznajomy
dodał im otuchy, jakby napoił ich kubkiem chłodnej wody w skwarny dzień. Serca
biły mocniej. Poczuli wdzięczność.
- Słuchaj, człowieku -
rzekł Kleopas - śpieszysz się pewnie, równie niecierpliwie jak my, do swoich
spraw, do rodziny. Może jednak zostaniesz z nami na wieczerzę, odpoczniesz, a
jutro pójdziesz dalej swoją drogą? Twoje słowa to najlepsze, co spotkało nas od
kilku dni. Musisz być wielce uczony.
Nieznajomy skorzystał z
zaproszenia i wkrótce razem zasiedli do wieczerzy. On pobłogosławił chleb,
rozłamał go i podał im. Patrzyli w zdumieniu na Jego gesty, wzruszeni słuchali
Jego słów... Te gesty, te słowa... Jakby skądś to znali... I nagle zniknął, nie
ma Go...Tak, to On! Ich Pan. To Jezus! Jak mogli być tak ślepi i małowiemi?
Jak mogli Go nie rozpoznać? Ich Pan żyje! Zniknął sprzed ich oczu, ale
wiedzieli już, że On jest, żyje i będzie z nimi zawsze.
- A coś przeczuwałem,
od początku wydawał mi się znajomy - rzekł uradowany Kleopas.
- Tak!
A gdy zaczął tłumaczyć Pisma, czułem, jak ciarki przechodzą mi po
plecach. Nie wątpiłem ani przez chwilę w to, co mówił - dorzucił jego
towarzysz.
- Wracajmy do
Jerozolimy! Musimy im to powiedzieć. Tę nowinę trzeba rozgłosić! Jezus żyje!
Pan Zmartwychwstał! ■
Na podstawie Ewangelii Łukasza 24, 13-35. Przedruk z biuletynu KZCh w
Łodzi („Nowy Trakt” nr 1)
Copyright
© Słowo
i Życie 2003
|
|
|