Nina Hury
Europejski
Marsz dla Jezusa
[Słowo i
Życie nr 7-8/92]
Tym
razem to wydarzenie miało miejsce również w Polsce. 23maja
'92. Marsz dla Jezusa odbył się prawie we wszystkich stolicach, a
też innych większych miastach Europy oraz w ponad stu miastach USA.
Nie była to procesja, demonstracja, ani nabożeństwo. Chrześcijanie
z różnych kościołów spotkali się razem, by
publicznie, wspólnie zamanifestować swą przynależność do
Bożego Królestwa, osobistą wiarę w Jezusa Chrystusa - Pana
i Zbawiciela. To osoba Jezusa Chrystusa była przyczyną i celem, a
też naczelnym hasłem Marszu: o Nim śpiewano pieśni, o Nim mówiły
niesione transparenty, w Jego imieniu wołano do Boga, modląc się
za Polskę i inne kraje Europy. Na program tego zgromadzenia,
mającego charakter marszu właśnie, składały się wspólne
proklamacje, entuzjastyczny śpiew, modlitwy za rządzących, za
gospodarkę, za środki masowego przekazu, o odnowę duchową naszego
narodu. Już same przygotowania do Marszu, czynione głównie
przez Ruch Światło-Życie i Forum Współpracy Chrześcijan,
stały się lekcją autentycznej, nie zawsze łatwej, braterskiej
współpracy.
W
Polsce Marsz dla Jezusa odbył się w Warszawie, Gdańsku i
Wrocławiu. Miałam przywilej "maszerować dla Jezusa" w
Warszawie. To było niesamowite: znaleźć się w 8-tysięcznym
tłumie, wśród ludzi z różnych kościołów,
młodych i starszych, spojrzeć na las transparentów
głoszących, że Jezus jest Panem Polski, Zbawicielem, nadzieją
Europy, zwycięzcą. Większość uczestników ubrana była w
okolicznościowe koszulki. W radosnym pochodzie widziałam biskupów,
księży i pastorów, katolików i protestantów
wszelakich, wózki dziecinne i inwalidzkie, tysiące ludzi w
różnym wieku. Na pewno nigdy w życiu nie widziałam tak
radosnego tłumu: ludzi uśmiechniętych, pozdrawiających
napotykanych przechodniów - wielu z nich dołączało do
pochodu. Staruszka, stojąca przy krawężniku, ze łzami w oczach
mówiła, że jest to najpiękniejszy widok w jej życiu. Taki
entuzjazm nie towarzyszył chyba żadnej innej demonstracji w
dziejach Warszawy.
Dała
się też zauważyć obecność obcokrajowców. Rozmawiałam z
małżeństwem z Anglii. Przyjechali specjalnie po to, by
uczestniczyć w naszym Marszu dla Jezusa, chociaż u siebie mieli
kilka takich możliwości. Nie byli też związani przedtem z Polską,
nie mają tu rodziny, nie mieli przyjaciół (teraz mają ich
zapewne wielu). Nawet dla nich Marsz dla Jezusa w byłym
komunistycznym kraju był czymś tak niezwykłym, że postanowili
przyjechać, chociaż nie było to łatwe: otrzymać urlop (co nie
jest proste w przypadku dyrektora szkoły), załatwić wizę, opłacić
koszty podróży i pobytu. Myślę, że każdy, kto nie
przyszedł na Marsz tylko dlatego, by nie przerywać sobie weekendu,
czułby się winny, widząc ich.
Wielu
uczestników przybyło spoza Warszawy. Była m.in. bardzo
liczna grupa z Lublina.
Otwarcie
Marszu miało miejsce na ul. Jazdów. Przedstawiając ideę
Marszu dla Jezusa, prowadzący powiedział m. in.: "Pierwszym
celem naszego zgromadzenia jest oddanie chwały naszemu Bogu-Ojcu,
Jego Synowi - Jezusowi Chrystusowi i Duchowi Świętemu. Drugim jest
spełnienie woli Chrystusa:"aby stanowili jedno", dlatego
zgromadziliśmy się tutaj razem: protestanci, prawosławni,
katolicy
jako jedna rodzina dzieci Bożych... w przekonaniu, że jedynie
przyjęcie osoby Jezusa Chrystusa i Jego Ewangelii
może przemienić
naszą sytuację".
Po
modlitwie o błogosławieństwo Marszu i proklamacji fundamentu
naszego zbawienia (w oparciu o Ew. Jana 3,16) wyruszyliśmy. Radośnie
śpiewając, przygrywając przy tym Panu na wszelkich instrumentach,
dotarliśmy pod Parlament, miejsca, gdzie zapadają najistotniejsze
decyzje dla naszego kraju. Odczytano list intencyjny do władz, który
następnie wręczono marszałkowi Wójcikowi. Nie zgłaszaliśmy
żądań ani pretensji, modliliśmy się natomiast, by nasz kraj był
rządzony sprawiedliwie i mądrze, byśmy mogli w poczuciu
bezpieczeństwa budować swą pomyślność, by sprawujący władzę
skłonili swe serca ku Bożym Prawom, by ustały waśnie spory wśród
rządzących, aby zwyciężyła odpowiedzialność i troska o wspólne
dobro.
Następnie
przeszliśmy pod Centrum Bankowe, czyli gmach byłego Komitetu
Centralnego. Któż z nas, jeszcze przed paru laty,
spodziewałby się, że w tym miejscu będzie można publicznie i
oficjalnie modlić się i wielbić Jezusa? Ale to też jest dowód
tego, że właśnie Jezus jest Panem historii i Królem Królów.
W tym miejscu ogłaszaliśmy, że to Jezus jest tym, na którym
należy budować pomyślność gospodarczą naszego kraju, On ma
ustalać hierarchię priorytetów i wartości w naszym życiu.
To nie pieniądz ma panować w naszym życiu, ale żywy, realny Bóg.
Modliliśmy się za gospodarkę i mass media, prosząc Boga, by
kierował przemianami gospodarczymi w naszym kraju i chronił nas od
zapatrzenia się w dobra materialne i zapomnienia o Bogu.
Uniwersytet
Warszawski był kolejną stacją Marszu. Przechodząc obok
Towarzystwa Biblijnego prowadzący zachęcał, by każdy korzystał z
Pisma Świętego, jako Słowa Bożego. Modliliśmy się o sferę
kultury i sztuki, ogłaszając, że właśnie system wartości,
zawarty w Ewangelii, jest gwarancją prawdziwego humanizmu.
Punktem
docelowym Marszu był Plac Zamkowy. Przez około trzy godziny Plac
Zamkowy był "nasz". Byłam raczej na czele pochodu.
Staliśmy już dłuższą chwilę na przed Zamkiem Królewskim,
a od strony Krakowskiego Przedmieścia wciąż napływały tłumy,
wyłaniały się wciąż nowe grupy, nowe hasła. "Zazdrościłam"
trochę Zygmuntowi III Wazie, że ma aż tak dobry widok, może
przeczytać wszystkie transparenty, a nawet mógłby policzyć
uczestników i wreszcie byłoby wiadomo, czy było nas 5, 8 czy
12 tysięcy; jestem pewna, że powiedziałby: "tego jeszcze nie
było".
Zgromadzeni
wokół, specjalnie na ten cel przygotowanej, estrady,
świętowaliśmy dalej ku czci naszego Pana. Podobnie jak na całej
trasie Marszu i tu rozbrzmiewały znane nam radosne refreny:"Dziś
Kościele żyjącego Boga wstań", "Godzien jesteś",
"Dzięki Jezu", "Hosanna", "Król
Królów", "Miłość Twa", "Panie,
światło miłości Twej świeci" itd... w nieskończoność.
Wszystko, co miało tu miejsce, było na Bożą chwałę. Bardzo mi
się podobało, że - gdy tłum zaczął skandować "Jacek,
Jacek..." jako wyraz uznania jednemu z wykonawców bardzo
ładnej zresztą pieśni ("Jezu, bądź mym drogowskazem")
- prowadzący zgrabnie zamienił ten okrzyk na "Jezus,
Jezus...", w ten sposób właściwie adresując nasz
aplauz.
Mieliśmy
też możliwość słuchania Bożego Słowa. Zwiastował je ksiądz z
Centralnej Diakonii Ewangelizacji Ruchu Światło-Życie, w oparciu o
kazanie Jana Chrzciciela. Padały odważne słowa, pełne
ewangelicznych treści: "jesteśmy narodem pogańskim za fasadą
chrześcijaństwa, ...przyznaj się, że masz pustkę w swoim
życiu,... określenie Jana - plemię żmijowe - może dotyczyć
ciebie, katolika, który mówisz: nie moja wina, że mnie
ochrzcili,... Jezus chce ciebie zbawić, ale czy to przyjąłeś?,...
musisz umrzeć, bo Jezus chce się w Tobie narodzić,...gdy wrócisz
do siebie, do swojej parafii, nie może być dalej tak samo"..
Widziałam łzy wzruszenia u jednego z pastorów: "nie
sądziłem, że kiedykolwiek usłyszę to z ust księdza katolickiego"
- komentował.
Byliśmy
również wezwani do aktu pokuty. Wezwanie do nawrócenia
się, upamiętania, pokuty powtarza się jak refren w Biblii. Do tego
jesteśmy wezwani i my, Polacy. Pierwszy w historii Marsz dla Jezusa
odbył się w Jerozolimie, na 5 dni przed śmiercią Jezusa, w
niedzielę, zwaną Palmową. W tamtym marszu Jezus osobiście i
fizycznie uczestniczył. Gdy spojrzał na miasto - zapłakał. Boże
spojrzenie zawsze odbiega od naszych powierzchownych opinii i jest
inne nawet od oceny Jego własnych uczniów. Tamten marsz
przypomina również, że Bóg rozpoczyna porządkowanie
spraw od swojej świątyni (wypędzenie przekupniów), która
ma pozostać Domem Modlitwy i nauczania Jego Słowa. "Tak i
porządkowanie spraw naszego narodu musi rozpocząć się od
oczyszczenia świątyń. Najpierw świątyń naszych serc, potem
domów modlitwy, a na końcu zaś całego narodu".
W
akcie jedności łączyliśmy się z setkami tysięcy chrześcijan na
całym kontynencie i poza nim, ze względu na Jezusa Chrystusa,
uznając Jego panowanie i oddając Jemu chwałę.
Uczestnicy
Europejskiego Marszu dla Jezusa modlili się również o
odrodzenie duchowe dla każdego kraju Europy. Polsce przypadła w
udziale modlitwa o Grecję, kraj z którego Ewangelia dotarła
do nas, w którego języku spisano Nowy Testament. Dziś ten
kraj również potrzebuje duchowego odrodzenia.
Po
wspólnym wywyższaniu Jezusa i wyrażeniu pragnienia
ewangelizacji obecni zwierzchnicy Kościołów udzielili błogosławieństwa
zgromadzeniu.
"Nasz
Marsz kończy się, a Jezus Chrystus wczoraj, dzisiaj, ten sam i na
wieki" - tymi słowy Marsz "zamknięto". A święto
trwało nadal. Długo jeszcze można było słuchać pieśni na Bożą
chwałę.
Następny
Marsz dla Jezusa planowany jest na 12 czerwca 1993, a 25 czerwca 1994
ma odbyć się Światowy Marsz dla Jezusa. Jestem pewna, że każdy
uczestnik tegorocznego Marszu będzie chciał znowu znaleźć się
wśród radosnej gromady Bożych dzieci. A więc - do
zobaczenia!
A
tymczasem - módlmy się, by nie kończyło się na
manifestowaniu, ale codzienne nasze oddanie dla Jezusa było widoczne
w tym wszystkim, co myślimy i co czynimy, aby było "z duszy,
jak dla Pana". Dziękujmy Bogu za ludzi, którzy włożyli
ogrom pracy, organizując to historyczne wydarzenie i prośmy o
przygotowania do kolejnego Marszu dla Jezusa.
■
[Tekst
opublikowany w „Słowie i Życiu” nr 7-8/92]
Copyright
©
Słowo i Życie