BIBLIA
POD NAMIOTEM
- listy
i świadectwa
[Słowo
i Życie nr 9-10/91]
Chrześcijańska
Społeczność
Misyjna - to powołana
przez
pastora
Chrześcijańskiej Społeczności w Warszawie agencja misyjna o
charakterze ponadwyznaniowym, posiadająca status fundacji
działającej na rzecz wspierania ewangelizacji i misji kościoła
chrześcijańskiego. Działalnością ChSM kieruje pastor W.Andrzej
Bajeński.
Przed
postawieniem namiotu w mieście, w którym zamierzamy prowadzić
akcję "Biblia pod
Namiotem", kilka dni wcześniej rozdajemy na ulicach tysiące
zaproszeń, w których informujemy kim jesteśmy:
-
Pochodzimy z różnych środowisk. Uprawiamy różne zawody. Jesteśmy członkami
różnych kościołów chrześcijańskich. ŁĄCZY NAS PRAGNIENIE WSKAZYWANIA NA
JEZUSA CHRYSTUSA, KTÓRY JEST BOŻĄ ODPOWIEDZIĄ NA NAJWAŻNIEJSZE PYTANIA
l PROBLEMY DOTYCZĄCE ŻYCIA.
-
Cenimy kulturę, lubimy sport, słuchamy muzyki, pragniemy, aby
małżeństwa były udane, a w rodzinach
panowała miłość; nie pogardzamy uczciwymi sukcesami finansowymi;
wybieramy wolność od uzależnień; szanujemy władzę; z troską myślimy o
Polsce; kochamy życie.
-
Nie uważamy się za chrześcijan lepszych od innych - raczej za
takich, którzy przekonali się, że codzienne naśladowanie Jezusa
Chrystusa to coś o wiele głębszego niż tylko porządne życie, tradycyjna
przynależność do kościoła, czy przeświadczenie o wyjątkowości swojego
wyznania.
-
Chrześcijaństwo jest dla nas nie tylko religią, co sposobem
życia, trudnym, ale możliwym, jedynie słusznym i
zaspokajającym najgłębsze potrzeby człowieka.
-
Właśnie dlatego w oparciu o
naukę Biblii i z pomocą Ducha Świętego, chcemy budować swoją wiarę,
nadzieję i miłość, tak aby przejawiały się one w naszych nabożeństwach
i codziennym życiu.
-
Zawdzięczając tak wiele Chrystusowi uważamy za swój
przywilej, a zarazem i obowiązek dzielić się z innymi tym, co On dla
nas uczynił.
Chrześcijańska
Społeczność Misyjna
02-620
WARSZAWA
ul.
Puławska 114
tel.
(0-22) 844-05-62
Po
zakończeniu kolejnej misji nastaje zwykle czas
korespondencji. Otrzymujemy wiele listów, w których -
poza pytaniami - są również podziękowania oraz prośby o
modlitwy. W przesyłanych listach bardzo często, znajdują się
świadectwa uczestników akcji "Biblia pod Namiotem".
Czytanie tych listów rodzi uczucie radości, ale przede
wszystkim wdzięczności Bogu, za Jego działanie w wielu nowych
sercach. Na łamach miesięcznika "Słowo i Życie"
pragniemy przedstawić kilka listów, prosząc zarazem o
modlitwy za tych, którzy przez nasze działanie, tzn. akcji
"Biblia pod Namiotem", odnaleźli w Chrystusie Jezusie
swego Pana i Zbawiciela.
pastor
Andrzej
Bajeński
...Byłem
cztery razy na spotkaniach z Biblią pod namiotem. Właśnie wtedy po
raz drugi dane mi było słuchać Słowa Bożego od Braci Chrześcijan
z różnych kościołów. Po raz pierwszy zacząłem sam
czytać Pismo Święte pięć lat temu, kiedy żona wystawiła mnie
na ciężką próbę separacji małżeńskiej, trwającej około
roku. Poróżniliśmy się właśnie w sprawach wiary. Zresztą
od początku małżeństwa my i inne rodziny prześcigały się w
udowadnianiu, czyja wiara jest lepsza. Ciągłe dyskusje prowadziły
tylko do sporów i oddalały nas od siebie. Słabła nasza
miłość, a jej miejsce zajmowała pycha i nienawiść, która
nas zaślepiała. W tym zaślepieniu stanęliśmy przed sądem
świeckim, prosząc o rozwód. Bardzo łatwo go uzyskaliśmy.
Stał się on jednak naszym krzyżem, który coraz bardziej
przygniata nas do ziemi.
Czytając
po raz pierwszy Pismo Święte, szukałem
usprawiedliwienia dla siebie. Wybierałem to, co było dla mnie
wygodne, tak jak to robili faryzeusze w czasach Chrystusa. Byłem
mniej pilny w praktykach religijnych, ale robiłem więcej dobrych
uczynków i wydawało mi się, że moja wiara jest lepsza. Moja
żona była bardzo praktykującą katoliczką, ale z taką samą
gorliwością gardziła ludźmi niżej urodzonymi i zabroniła mi się
z nimi kontaktować. Pamiętam słowa pastora, jak to łatwo
zakładamy na siebie maskę pobożności, obnosimy się ze swoją
pobożnością, robimy to na pokaz, aby inni widzieli, "uprawiamy"
pobożność jak sport.... Moja żona twierdziła, że liczy się
tylko obecność na mszy św., wcale tego co mówi ksiądz
można nie słuchać.
W
otoczeniu,
w którym przebywałem, prawie każdy był pobożny na pokaz,
szedł do kościoła żeby "podpisać listę obecności".
Niewielu było takich, którzy mieli kościół w sercu i
miłowali bliźniego swego jak siebie samego.... Czytając Pismo
Święte ciągle mam wrażenie, że Chrystus mówi do mnie
osobiście, że ciągle mnie przestrzega i upomina. Widzę tam swoje
odbicie, jak w lustrze, odbicie człowieka grzesznego, zarozumiałego,
pysznego, słabego i skłonnego do wszelkiego zła i wszelkich pokus.
Czytając listy Św. Pawła apostoła też mam wrażenia, że kieruje
je właśnie do mnie i wielu innych, tak jak by wiedział, że jego
słowa będą ciągle aktualne i ciągle trzeba upominać braci, aby
nie zboczyli z drogi prawdy, którą daje Chrystus i którą
jest Chrystus.
Słuchając
Słowa
Bożego pod namiotem lepiej to zrozumiałem. Chciałem w tym miejscu
podziękować, za wspaniale kazania, proste i jasne jak słowa Pisma
Św. Myślę, że im prostszym językiem je wyrażamy, tym łatwiej
trafiają do słuchaczy. Chciałem też podziękować za wspaniałą
rodzinną atmosferę, jaką stworzyli bracia i siostry pod namiotem.
Zaskoczyła mnie łatwość nawiązywania kontaktów, szczerość
i bezpośredniość....
W
przedstawionym filmie pt.
„Sprawiedliwy z Nazaretu" G. Holoubek czytał: 'Od tysiącleci
codzienne się krzyżujemy'. Ile prawdy jest w tych słowach. Jak
długo jeszcze będziemy się krzyżować, kamienować, spluwać,
dawać fałszywe świadectwo jeden o drugim. Dlaczego słowa prawdy
tak trudno trafiają do naszych serc, jakby padały na kamienistą
rolę. Co może zrobić każdy chrześcijanin, aby to zmienić? Jak
trudno było podnieść rękę pod namiotem, a ja podniosłem, za
każdy razem i się nie bałem. Przestałem bać się prawdy,
pogardziłem grzechem... Proszę, aby pastor zlecił mi jakieś
zadanie. Wiem, jak szybko gaśnie głownia wyjęta z ogniska i
rzucona na wilgotną glebę....
Codziennie
czytam Pismo Święte,
zwłaszcza listy apostoła Pawła. Czuję to tak, jak by On właśnie
do mnie je adresował. Czuję też, że wzrasta we mnie wewnętrzny
spokój, czuję po prostu obecność Boga, jego wielką miłość
jaką nam ludziom okazuje...
Andrzej
z Sierpca
...W ubiegłym roku przebywaliście w Ostrowi
Mazowieckiej z "Biblią pod namiotem". Pierwszy raz na to
spotkanie z Wami poszłam z czystej ciekawości, a potem już
ciągnęło mnie do Was, do Waszych zwierzeń, rozmów o Bogu,
piosenek religijnych. Dawało mi to ogromne przeżycie duchowe.
Słuchając Was zaglądało się do własnej duszy, do własnego
wnętrza. Ale największe wrażenie na mnie zrobiliście Wy sami, ta
radość jaka od Was promieniowała, coś dobrego i to coś dobrego
przenikało we mnie, ja stawałam się lepsza. Ja Was podziwiałam i
jednocześnie zazdrościłam, bo we mnietego nie było (i chyba nie
ma).
Na
te spotkania przychodzili ostrowcy
kryminaliści i to mnie zaskoczyło i zastanowiło. Bo dlaczego ich
nie ma w naszych kościołach?! Gdy obserwowałam ich, to widziałam,
że jak "na nich" to zupełnie znośnie zachowywali się i
że do nich to trafiło. Pomyślałam sobie, że gdyby nasi księża
tak prowadzili rozmowy o Bogu, to może i przestępców byłoby
mniej? Dziwiło mnie, że na te Wasze wspaniałe spotkania przychodzi
tak mało ludzi. Podobno proboszcz zakazał ludziom przychodzić do
Was, nazywając Was sektą, a gdy wyjechaliście, to dziękował im,
że nie uczestniczyli w Waszych spotkaniach....
Nowy
ksiądz proboszcz
to wspaniały człowiek, otwarty do ludzi, który służy
ludziom. Już w październiku (do czerwca) msze odbywają się w
nowej kaplicy. Kochani! Pomódlcie się (tak jak to Wy
potraficie modlić się prawdziwie) za naszego księdza, aby Bóg
otoczył go swoją mocą, aby dał mu zdrowie i siły do budowy nie
tylko kościoła - budynku, ale i do odbudowy,odnowienia duchowego
jego parafian (w tym kierunku prowadzi swoją działalność
kapłańską).
Mam
nieśmiałą
prośbę, czy mogłabym uczestniczyć w Waszych modlitwach -
spotkaniach? Jeżeli jest to możliwe, to proszę napisać do mnie,
gdzie i kiedy mogę przyjechać. Interesują mnie też książki i
kasety. I jeszcze jedno. Mam ostatnio poważne kłopoty - mój
mąż jest chory, nie pracuje, jest na rencie, źle znosi brak pracy
zawodowej, która dawała mu poczucie wartości. Ten jego stan
i niepokój o przyszłość załamuje mnie. Boję się, że nie
dam sobie rady z problemami jakie nadejdą. Pomóżcie mi swoją
modlitwą o mnie i moją rodzinę...
Jeszcze
kilka stówo
tym, że odegraliście rolę w moim życiu. Dzięki Wam zmieniłam
się. Spotkanie z Wami, przeczytane książki, które od Was
kupiłam, pomogły mi, zmieniły moje postępowanie wobec
najbliższych i innych ludzi. Wewnętrznie wygładziłam się, stałam
się lepsza, coś dobrego we mnie weszło i było mi z tym dobrze. To
prawda, że dobro rodzi dobro, nienawiść rodzi nienawiść".
Krystyna
z Ostrowi
Mazowieckiej
"Dziękuję za
wszystko, co dla mnie Pani zrobiła. Mam tutaj na myśli spotkania z
"Biblią pod namiotem”, gdzie w sposób widoczny i godny
naśladowania, swoim życiem świadczyła Pani przynależność do
Tego, który od pewnego czasu jest dla mnie wszystkim. Pani
świadectwo - które mam nagrane na kasecie magnetofonowej -
złożone w czasie jednego z tych wspaniałych wieczorów, jest
bardzo bogate w treść i pokazuje w sposób namacalny, jak Bóg
może odnowić, zmienić człowieka... Ostatnio, tzn. od końca
czerwca, zaszła w moim życiu wielka zmiana. Zmiana ta dotyczy
przyjęcia Jezusa Chrystusa, jako Zbawiciela i Pana mojego życia.
Jako
człowiek
wierzący, nigdy nie zastanawiałem się nad słowami Pana Jezusa,
wypowiedzianymi do Nikodema: "Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci,
jeśli się kto nie narodzi na nowo, nie może ujrzeć Królestwa
Bożego". Bytem chrześcijaninem, ale niestety tylko z nazwy,
nie wiedziałem, jak stać się prawdziwym chrześcijaninem. Szkoda
tylko, że to spotkanie zaczęło się bardzo dramatycznie. Żeby
Pani mogła to lepiej zrozumieć, muszę się przyznać, że od
dłuższego czasu w moim życiu panowało wielkie zło - alkohol. Zło
to, pomimo pozornych przyjemności, wyrządzało w moim życiu tak
osobistym (rodzina, kontakty z ludźmi, stosunek do drugiego
człowieka) jak i zawodowym wiele złego. Nie będę opisywał
wszystkich tragedii z tym związanych, ale przedstawię tylko ostatni
przypadek. Otóż, kiedy zostałem katechetą wszyscy, a
najwięcej żona, cieszyli się z tego. No bo przecież ktoś taki
jak katecheta, człowiek mówiący o Bogu, nauczający młode
pokolenie prawd Bożych, moralnego życia, sam powinien być wzorem i
przykładem. Oczywiście ja się z tym zgadzałem, ale sama Pani wie,
jak bezsilny jest człowiek, jeżeli żyje z dala od Boga. Można by
w tym miejscu powiedzieć: no jak katecheta i żyje z dala od Boga.
No właśnie, tak to wtedy było.
Wiedziałem,
że Bóg istnieje, mówiłem dzieciom o Nim, ale słowa
które wypowiadałem potępiały mnie. Między innymi mówiłem
o pijaństwie w naszym narodzie, bytem przeciwny temu, podczas gdy
sam piłem. Piłem i to dość dużo i często. Zdarzało się, ze
pod wpływem alkoholu przychodziłem do szkoły, by uczyć dzieci
religii. I tak pewnego dnia, właśnie pod wpływem alkoholu,
prowadziłem lekcję. Nie chcę tego opisywać, ale w trybie
natychmiastowym rozwiązano ze mną umowę o pracę. Bardzo to
przeżywałem i jeszcze więcej piłem. W sercu jednak przeżywałem
coś w rodzaju wyrzutów sumienia, a nade wszystko przerażała
mnie potworna pustka, jak w nim zapanowała.
Aż
w końcu pewnego dnia na wpół
trzeźwy i na wpół pijany podszedłem do telefonu i
zadzwoniłem do pastora Andrzeja do Warszawy. Gdy wszystko
opowiedziałem, pastor odpowiedział, że za kilka dni będzie w
Gostyninie i chciałby się ze mną spotkać. Tak też się stało.
Przyjechał wraz z pastorem Krzysztofom. Po dłuższej rozmowie
uklęknęliśmy i wtedy przyjąłem Jezusa Chrystusa jako Zbawiciela
i Pana mojego życia. Zmiana była natychmiastowa. Od tamtej pory w
moim życiu alkohol nie istnieje. Gdy widzę kogoś pijanego mówię:
Panie, szkoda mitego człowieka, nie wie biedak, że istnieje inne
życie, życie bez przeklętej wódki. Jezu, jeżeli mogę w
jakiś sposób pomóc tym ludziom, uczyń mnie
ratownikiem pijaków. Niech zobaczą, że nie wódka, że
życie z tym strasznym nałogiem zawsze prowadzi do upadku człowieka.
Ja sam mogę zaświadczyć, że życie z Jezusem jest wspaniałe,
bogate wolne, zresztą nie muszę tego Pani tłumaczyć...
Tak
bardzo chciałbym żeby wszyscy chrześcijanie żyli tak jak w
pierwszych latach chrześcijaństwa.
Jeszcze raz serdecznie pozdrawiam. Z poważaniem i modlitewną
pamięcią".
Jarek
z Gostynina
Biblia
pod namiotem ... Był
to tygodniowy cykl spotkań ewangelizacyjnych prowadzonych przez
grupę chrześcijan z różnych miast i wyznań. Były to
spotkania ze Słowem Bożym.... Mówi się, że człowiek dąży
do rzeczy wyższych, a najważniejszą wartością jest przecież Bóg
- nieograniczony, wszechobecny i wieczny. Logicznie myśląc,
człowiek dąży, więc do poznania i zjednoczenia z Nim. Tylko jakoś
dziwnie trudno zaobserwować to w świecie... w nas. Przyjechali
ludzie znający i tłumaczący słowa Biblii, słowa Boga,
wystarczyło przyjść i powiedzieć" chcę".
Z
tego daru skorzystało jednak niewiele osób.
I co zauważyłam - byli to członkowie oazy. To dobrze, że szukamy,
że uczymy się od innych, że jesteśmy otwarci, jeszcze
"niezwapnieni".
"Pod
namiot"...
Ci którzy przyszli pierwszy raz, nie mogli oprzeć się
pokusie, by przyjść i następny. Co stanowiło o uroku tych
spotkań? Myślę, że ich praca i oni sami ogarnięci byli Bożym
duchem. Widziałam w nich tyle zapału, entuzjastycznej radości,
gorącej wiary, że trudno było się nie uśmiechać i nie zapragnąć
zostać zapalonym żarem, który od nich bił. Swoją siłę
czerpią oni z łączności ze Słowem.
Czy
nie warto byłoby
wziąć z nich wzór i pochylić się nad Księgą i nad
Bogiem? Spróbuj, mówię Ci, warto'.
Ewelina
Kowalik (notatka
z pisma Wspólnoty Oazowej przy Parafii Matki Bożej w Mławie)
Nie
wiem jak
zacząć
ten list. Nie wiem, czy wszystko, co w nim napiszę, będzie Was
interesowało. Jednak muszę to komuś powiedzieć...
Chcę
Warn powiedzieć jak to się stało, że przyszłam 'pod namiot"...
Na myśl mi przyszło, że mogę zrobić księdzu na złość, jeżeli
będę chodzić na "Biblię pod namiotem". Zaczęłam tam
chodzić nie sama, ale z dziewczynami. Po dwóch dniach, coś
mnie tam do Was ciągnęło. Czekałam cały dzień, aby wieczorem
iść do Was. Nigdy przedtem nie płakałam, dopiero od niedawna.
Chrystus został moim Panem kilka miesięcy wcześniej. Jednak
dopiero po Waszym wyjeździe zrozumiałam co On dla mnie ,zrobił.
Zawsze mówiłam, że Pan Jezus umarł za wszystkich, teraz, że
umarł za mnie...
W
niedzielę pytaliście się Ewy, dlaczego mnie nie ma. Ja w tym
czasie płakałam. Płakałam na kolanach i wtedy zrozumiałam w
pełni, co zrobił dla mnie Chrystus. Wtedy powiedziałam Mu, że
będę się starać, aby Go nie obrazić. Wzięłam do ręki Pismo
Św. i otworzyłam na Męce Pana Jezusa i zaczęłam czytać. Łzy
płynęły mi po policzkach...
Gdy
u nas w parafii mówiło się o Was jak o złodziejach, trudno
było powiedzieć, że chodziliśmy do Was, a co dopiero stanąć w
Waszej obronie. Lecz jakaś siła kazała nam mówić. Wtedy
lęk ustawał i niesamowita radość ogarnęła mnie. Czuję, że mam
wobec Was jakiś 'dług'. Nie wiem jak go spłacić. Jako katoliczka
powinnam mieć do Was ogromną pretensję, ale jako chrześcijance
dużo pomogliście mi zrozumieć, od poznania Was przed oczyma mam
Jezusa...
A.
z Rawy Mazowieckiej
Chciałabym
się podzielić refleksją na temat Waszej akcji "Biblia pod
namiotem" w Puławach. Uważam, że była to bardzo pożyteczna
akcja - być może pomogła ona niejednej osobie zrewidować swoje
dotychczasowe życie, ujrzeć wszystkie braki w życiu katolików,
którzy nie są prawdziwymi chrześcijanami, gdyż nie
postępują zgodnie z nauką Pisma Św.
Jestem
praktykującą katoliczką, pogłębiam swoją wiedzę w Instytucie
Wyższej Kultury Religijnej przy KUL, nie popełniam ciężkich
grzechów, a moje życie jest szare i monotonne. Nie czuję
obecności Jezusa Chrystusa w moim życiu, ani działania Ducha Św.
we mnie, poza rzadkimi chwilami w czasie spowiedzi, kiedy czuję się
jakby bardziej szczęśliwa, że znów jestem taka czysta i
może bliżej Chrystusa. Ale w codziennym życiu nie czuję Bożej
miłości, immanencji w tym świecie, pomimo że przyjęłam Jezusa
Chrystusa przez osobiste zaproszenie do swego życia, to nie czuję
żeby był w nim obecny. Myślę, że może nie jestem tego godna, że
mam zbyt małą wiarę, ale co zrobić żeby ją zwiększyć?
Od
dłuższego już czasu zanoszę dwie prośby do Boga; jedna dotyczy
mojego osobistego życia, ale jak na razie nie spełniła się żadna
z nich.
Słuchając
Was "pod namiotem" zrozumiałam, że zarówno Pan jak
i pańscy koledzy przeżyliście prawdziwe spotkanie z Chrystusem, co
doprowadziło do Waszego nawrócenia i do przemiany życia.
Wierzę, że postępujecie zgodnie z tym co głosicie, bowiem
doznaliście Bożej ingerencji w swoim życiu, wielu Mu zawdzięczacie
i macie za co Bogu dziękować. Wasz sposób życia jest
niewątpliwie trudny, ale macie oparcie nie tylko w Bogu, ale sami w
sobie, a to jest też ważne. Tworzycie przecież zwartą, jednolitą
grupę. Ale kiedy żyje się w zlaicyzowanym świecie, w którym
człowiek człowiekowi jest wilkiem, trzeba mieć naprawdę głęboką
wiarę i silną osobowość, ażeby nie zwątpić w miłość i
opiekę Bożą i nie ulec "marnościom tego świata". Ja
mam na tyle silną osobowość, że potrafię świadczyć o
Chrystusie w swoim środowisku, ale to moje świadectwo wypływa
bardziej z wiedzy niż z głębokiej wiary. Moja tragedia polega na
tym, że ja nie potrafię wierzyć taką " naiwną wiarą"
jak np. moja mama i dalsza rodzina. Moja wiara musi opierać się na
faktach, na niepodważalnych prawdach wiary...
Mam
dopiero 25 lat i mam nadzieję, że jeszcze osiągnę w swoim życiu
dojrzałość chrześcijańską. Dużą pomocą byłaby dla mnie,
gdybym miała bezpośredni kontakt z ludźmi - naśladującymi w swym
życiu Jezusa Chrystusa – może takimi jak Wy. Z tego co napisałam,
może wynikać, że nie odpowiada mi mój Kościół
rzymsko-katolicki. Ale to nie jest prawda, moje zarzuty nie są pod
adresem instytucji Kościoła, ale pod adresem ludzi należących
jedynie "z metryki" do tego Kościoła, a nie tworzących
Kościoła żywego - Mistycznego Ciała Jezusa Chrystusa.
Kończąc,
pozdrawiam Pana i całą Waszą wspólnotę i mam nadzieję, że
kiedyś się spotkamy.
Anna
z Puław
[Tekst
opublikowany w „Słowie i Życiu” nr 9-10/91].