Chrześcijański
obóz młodzieżowy
[Słowo i Życie nr
5-6/1990]
Fundacja
Słowo
Życia jest niedenominacyjną
organizacją, działającą w
oparciu o naukę Pisma
Świętego i etykę
chrześcijańską.
Oficjalnie zarejestrowana w
bieżącym roku, została
powołana do
życia w roku ubiegłym przez
trzy polskie Kościoły wraz z
międzynarodową organizacją
misyjną Word of Life ze
Stanów
Zjednoczonych. Plany, cele i
zamierzenia są ogromne. Być
może na
łamach tego czasopisma dane
mi będzie dzielić niektóre z
nich z
czytelnikami i wspólnie
realizować. Osiągnięcia -
nie mnie je
oceniać. Spróbuję jedno
zrelacjonować. W Statucie
czytamy, iż
jednym z celów jest
"organizowanie obozów
młodzieżowych w
wynajętych lub własnych
ośrodkach przeznaczonych do
tego celu, z
atrakcyjnym programem
sportowym, kulturalnym i
muzycznym, a także
nauczaniem biblijnych zasad
życia". Chociaż od
kilkunastu lat
jestem zaangażowany w
organizowanie obozów
młodzieżowych, przed
tym obozem czułem się jak
przed skokiem w nieznane.
Gdyby nie Bóg
i tysiące modlących się,
wierzących ludzi...
Informacja
o
planowanym obozie rozesłana
została do kościołów,
rozchodziła
się przez przyjaciół i
kolegów, zamieszczona
została także w
miesięczniku "Rekreacja
Fizyczna", z którym Fundacja
współpracuje od stycznia br.
Polskie Radio nadało również
krótkie audycje informacyjne
o Fundacji i obozie. Zaczęły
napływać
zgłoszenia. Nie wiem, co
spowodowało taką ich liczbę
- czy
atrakcyjność miejsca obozu w
sercu Puszczy Białej, w
Broku; czy
relatywnie niska cena 200
tys. złotych za cały obóz;
czy
przychylność i modlitwy
tych, którzy dobrze życzyli
organizatorom. Mogliśmy
przyjąć tylko 200 osób,
łącznie z
personelem obozowym. Na
kilkadziesiąt zgłoszeń
musieliśmy
odpowiedzieć negatywnie.
Przygotowania
zabrały mnóstwo czasu.
Trzeba było zdobyć sprzęt
nagłaśniający i muzyczny,
duży
namiot, gdzie mogłyby
odbywać się spotkania i
wiele innych rzeczy,
bez których trudno byłoby
się obejść na obozie. Przede
wszystkim
zaś zaangażować ludzi
mających stanowić personel
obozowy,
spotkać się z nimi;
niektórych zachęcić, innych
zniechęcić do
podejmowania się określonych
zadań i odpowiedzialności.
W
końcu wybiła godzina zero. 6
sierpnia od rana zaczęła
przyjeżdżać
młodzież. Pogodne, trochę
niepewne twarze nastolatków
z całej
Polski - Wrocławia, Katowic,
Gdańska, Warszawy,
Białegostoku -
rejestrowała nie tylko
kamera video, ale także
doskonale
zorganizowana przez Piotra
Kobusa administracja
obozowa. Dwu i
czteroosobowe campingi
otrzymały swoich lokatorów,
a ośrodek
wypoczynkowy "Binduga"
powoli zamieniał się w
gwarne
obozowisko. "Podoba nam się
tu" - mówili niektórzy - "bo
są boiska do kosza i korty
tenisowe". Inni nie mogli
doczekać
się wieczoru i dyskoteki na
dobry początek. Różne
oczekiwania bo
przecież jakaż różna
młodzież! Większość z nich -
ok. 60% -
po raz pierwszy przyjechała
na chrześcijański obóz
młodzieżowy!
Wystartowaliśmy o 20.30. Bez
dyskoteki, jednak na wesoło.
Mimo to
już na drugi dzień kilka
osób chciało wracać do domu.
Nie
zatrzymywaliśmy ich, zostali
sami na jeszcze jeden dzień.
Niektórzy
myśleli, jadąc na
chrześcijański obóz, iż
będzie on tylko
zorganizowany przez
chrześcijan i to wszystko.
Dla wielu zatem było
to zaskoczeniem, że
traktujemy naukę Chrystusa w
sposób bardzo
praktyczny, że chcemy mówić
i czynić wszystko to, o czym
mówi
Pismo Święte i milczeć
wszędzie tam, gdzie Pismo
Święte milczy.
Przyjechała młodzież
wierząca i niewierząca, o
różnych
orientacjach
światopoglądowych, ideowych,
religijnych. Rozmawiało
się z nimi bardzo
przyjemnie, choć czasami
trudno. Najtrudniej było
jednak z tymi, którzy nie
bardzo wiedzieli, dlaczego
czegoś chcą
albo czegoś nie chcą,
którzy, nie wiedząc
dlaczego, jedno
odrzucali, drugie przyjmując
bezkrytycznie i naiwnie.
Nauczanie
biblijne
prowadził gość z Word of
Life Germany, Jerry Day.
Przyjechał ze swoją żoną i
kilkumiesięczną córeczką.
Głównym
bohaterem prowadzonego przez
niego nauczania był Dawid,
który
został królem,będąc
kilkunastoletnim chłopcem.
Życie Dawida,
jego postawy, wybory,
decyzje, błędy, upadki były
omawiane i
tłumaczone na język
współczesnych przeżyć i
doznań
nastolatków. Nauczanie
chrześcijańskich zasad życia
i
postępowania, zaczerpniętych
wprost z Pisma Świętego,
wskazywanie
na Pana Jezusa Chrystusa i
Jego dzieło zbawienia,
praktyczna pomoc w
nowych narodzinach do Bożego
Królestwa były naczelnym
zadaniem
duszpasterzy i liderów
obozowych. Chociaż większość
liderów po
raz pierwszy w życiu
spełniała te zadania,
spełniła je bardzo
dobrze. Może właśnie
dlatego, że po raz
pierwszy... Efektem ich
wielogodzinnych rozmów,
prowadzenia "cichego czasu"
w
małych grupach, osobistego
świadectwa życia,
zwiastowanego Słowa,
a przede wszystkim działania
Ducha Świętego było
nawrócenie się,
nowe narodzenie 59 osób!
Obozowy duszpasterz, pastor
Kazimierz
Barczuk, miał pełne ręce
roboty, pomagając wielu z
nich stawiać
pierwsze kroki w wierze,
odpowiadając na pytania w
świetle Pisma
Świętego. Ktoś nawet w
rozmowie wytknął mi, że za
bardzo
"uczepiliśmy się" Pisma
Świętego i wszystko chcemy
tłumaczyć przy jego pomocy,
pomijając tradycję i
nauczanie
kościelne. Na szczęście
Fundacja nie obrosła jeszcze
tradycją i
organizacyjnie nie jest
kościołem, a więc pozostało
"tylko"
Pismo Święte. Z niego też
zaczerpnęliśmy 12 zasad, na
podstawie
których testowaliśmy nasze
decyzje i działania. Oto
one:
1.
Czy
to przyniesie chwałę
Jezusowi Chrystusowi? "A
więc:
Czy jecie, czy pijecie, czy
cokolwiek czynicie, wszystko
czyńcie na chwałę Bożą" (1
Kor
10,31).
2.
Czy
zabrania tego Pismo Święte?
"Jeśli
mnie
miłujecie, przykazań moich
przestrzegać będziecie"
(Ew. Jana 14,15).
3.
Czy
to szkodzi mojemu ciału? "Czy
nie
wiecie, że ciało wasze jest
świątynią Ducha Świętego,
który jest w was i którego
macie od Boga, i że nie
należycie też
do siebie samych?" (1
Kor 6,19).
4.
Czy
może się to stać przyczyną
zgorszenia dla innego
chrześcijanina? "Jeżeli
zaś
z powodu pokarmu trapi się
twój brat, to już nie
postępujesz
zgodnie z miłością; nie
zatracaj przez swój pokarm
tego, za
którego Chrystus umarł" (Rzym
14,15).
5.
Czy
to stawia mnie w gronie
ludzi służących dobru czy
złu?
"Miłość
niech
będzie nieobłudna. Brzydźcie
się złem, trzymajcie się
dobrego" (Rzym
12,9).
6.
Czy
to odciągnie mnie od
Chrystusa?: "Nie
chodźcie
w obcym jarzmie z
niewiernymi; bo co ma
wspólnego
sprawiedliwość z
nieprawością albo jakaż
społeczność między
światłością a ciemnością?" (2
Kor
6,14).
7.
Czy
ma to pozory zła? "Wszystkiego
doświadczajcie,
co dobre, tego się
trzymajcie. Od wszelkiego
rodzaju zła z dala się
trzymajcie" (1
Tes
5,21-22).
8.
Czy
postąpiłbym tak w obecności
Chrystusa? "Jeśli
kto
mnie miłuje, słowa mojego
przestrzegać będzie, i
Ojciec mój
umiłuje go, i do niego
przyjdziemy, i u niego
zamieszkamy" (Ew.
Jana
14,23b).
9.
Czy
to mi pomoże być lepszym
chrześcijaninem? "Wszystko
wolno,
ale nie wszystko jest
pożyteczne; wszystko wolno,
ale nie
wszystko buduje" (1
Kor 10,23).
10.
Czy
może mnie to zniewolić? "Wszystko
mi
wolno, ale nie wszystko jest
pożyteczne. Wszystko mi
wolno, lecz
ja nie dam się niczym
zniewolić" 1
Kor 6,12). 11 .
Czy
można
to zakwestionować? "Lecz ten,
kto
ma wątpliwości, gdy je, jest
potępiony, bo nie postępuje
zgodnie z przekonaniem;
wszystko zaś, co nie wypływa
z przekonania,
jest grzechem" (Rzym
14,23).
12.
Czy
pomoże mi to być bardziej
podobnym do Chrystusa?"Taka
jest
bowiem wola Boża: uświęcenie
wasze..." (1
Tes
4,3).
Stroną
muzyczną
zajmował się Władek
Zapotoczny i zorganizowany
przez
niego zespół muzyczny. Nauka
śpiewu, programy muzyczne,
koncerty,
wspólna gimnastyka przy
niektórych piosenkach,
głębokie
uwielbienie Boga w pieśni -
to były zadania, z których
nikt dotąd,
z osób z którymi
współpracowałem, nie
wywiązał się tak
dobrze, jak zrobił to
Władek. Mieliśmy też gości -
muzyków ze
Wschodu, Zachodu i zza
oceanu. Zespół z Mińska
(Białoruś)
potrafił wzruszyć swoim
śpiewem nawet najbardziej zatwardziałych.
Kwartet
z Wort des Lebens potrafił
poruszyć wszystkich,
zwłaszcza
żeńską część uczestników
obozu. Muzycznym
wydarzeniem, nie
tylko na obozie, był
niedzielny koncert, w którym
oprócz
wymienionych zespołów, wziął
udział znany muzyk zza
oceanu - Bob
Kilpatrick. Koncertował
właśnie w kilku miastach
Polski i
przyjechał do Broku, by
zaśpiewać dla naszych
obozowiczów, dla
mieszkańców Broku, dla
turystów, którzy skorzystali
z zaproszenia
na koncert zorganizowany
przy współudziale
miejscowego Domu
Kultury.
W
programie naszym nie
brakowało też dobrej zabawy,
humoru, gier,
wycieczek i czasu na
wypoczynek. Konno, zwykłymi
furami, byliśmy w
lesie na tzw. zielonym
kuligu. Czekało na nas
przygotowane ognisko,
kiełbaski i kapela z
akordeonem, kontrabasem i
gitarą. Autokarami
wyjechaliśmy na wycieczkę do
Ciechanowca, nad czystą
jeszcze wodę
w rzece Brok. Zdobywaliśmy
punkty dla dwóch
konkurujących ze sobą
grup, oglądaliśmy filmy
video o tematyce
chrześcijańskiej i coraz
bardziej i bardziej, nie
dostrzegając jakby,
przyzwyczajaliśmy się
do siebie. Mistrzem w
budowaniu tej właśnie
atmosfery był Darek
Sacharzewski. On był osobą,
dzięki której atmosfera
obozu
pozostanie na długo w
pamięci nas wszystkich.
Kilkanaście
dni
minęło tak, jak dzień
wczorajszy. Najtrudniej było
pożegnać
się tym i z tymi, którzy
chcieli na drugi dzień
wyjeżdżać.
Zostali do końca obozu i, co
najważniejsze, zostaną na
wieki w
Królestwie Pana Jezusa, gdyż
w Nim, w trakcie obozu,
odnaleźli
swojego Zbawiciela.
WŁADYSŁAW
DWULAT
Copyright
© Słowo i Życie 1990
|
|