Zbigniew Chojnacki
Wspomnienie o moim Ojcu
[opublikowane w
„Słowie i Życiu” nr 1-3/1995]
Śp. Kazimierz Chojnacki urodził się 9 stycznia 1923 r. w
Nieszawie. W młodości usłyszał Ewangelię, która poruszyła jego serce. Okres
okupacji spędził na robotach w Niemczech. Po powrocie, w lipcu 1945 r., wyznał
swoją wiarę w Chrystusa poprzez chrzest wiary. W 1947 r. zawarł małżeństwo,
którego owocem jest czworo dzieci. Od 1952 r. mieszkał wraz z rodziną w
Ostródzie. Prowadził tam spotkania wierzących. W 1954 r. otwarto zbór w Liwie,
gdzie br. Kazimierz był pastorem. Dzięki jego staraniom 6 lipca 1958 r.
nastąpiło otwarcie kaplicy a także Domu Spokojnej Starości w Ostródzie. Kazimierz
Chojnacki był pastorem zboru ostródzkiego do 1972 r. Zmarł 21 lutego 1995 r.
(red.)
Od dawna starałem
się oddalić od siebie myśl, że kiedyś będę musiał pochować Ojca. Wydawało mi
się, iż nie nastąpi to tak szybko. Tym bardziej że w ostatnich tygodniach stan
Jego zdrowia poprawiał się wyraźnie.
Teraz, kiedy nie
ma Go wśród nas, pozostało tak wiele wspomnień, których nie można oddalić.
Uświadamiam sobie, jak wartościowym i cennym był człowiekiem, jak wiele zrobił
dla rodziny, Kościoła i przyjaciół. Dopiero Jego brak pokazuje cały ogrom Jego
zaangażowania. Nie chcę tego wszystkiego wspominać, ale przywołać Go jako Ojca rodziny,
w której jestem starszym synem.
W 1954 roku,
kiedy urodziłem się, Ojciec był zaangażowany w tworzenie zboru w Ostródzie i
prowadzenie zboru w Liwie. Pamiętam, że mieliśmy tam wielu oddanych przyjaciół
i jako mały chłopiec, chociaż jeszcze niewiele rozumiałem, byłem pod silnym
wpływem wspaniałej, chrześcijańskiej atmosfery na nabożeństwach i w domach
wierzących. Tę atmosferę tworzył też mój Ojciec i to nie tylko w zborze, ale
także w domu. Byliśmy wychowywani w dyscyplinie posłuszeństwa rodzicom i bojaźni
Bożej. Jakże dobrze pamiętam ten czas, kiedy na kolanach przynosiliśmy Bogu
wszyscy w głośnej modlitwie jakiś szczególny problem. Ojciec był człowiekiem,
którego wiele osób darzyło dużym zaufaniem. Cieszył się wielkim szacunkiem w
pracy, chociaż myślał i modlił się inaczej niż wszyscy jego współpracownicy.
Pamiętam, że był zawsze bardzo zajęty i miał wiele różnych obowiązków. Po pracy
zawodowej niemalże wszystkie popołudnia spędzał w Domu Starców jako kierownik,
pokonując trudy jego administracji. Od lipca 1958 do 1972 roku był przełożonym
zboru ZKE w Ostródzie. Ale pomimo tak wielu zajęć znajdował czas, aby zabierać
na wycieczki rowerowe całą rodzinę. Wszyscy cieszyliśmy się tym wspólnie
spędzanym czasem. Pamiętam także wieczory, kiedy siadaliśmy razem, aby słuchać
pięknych bajek i opowieści, których znał tak wiele.
Pamiętam też, jak
otrzymałem pierwszy rower, miałem wtedy 10 lat. Tata czasami ścigał się ze mną
i nieraz dawał mi wygrać. Byłem wtedy taki dumny. Kiedy byłem nastolatkiem, był
moim dobrym doradcą i służył mi radą w wielu sprawach. Nigdy nie przestawał
modlić się o nas wszystkich i na pewno dlatego wszyscy jesteśmy ludźmi
świadomie wierzącymi. Kiedy zostałem pastorem, nadal słuchałem Jego mądrych
rad, dzielił się też ze mną swoimi doświadczeniami. Wiem, że Ojciec był bardzo
tolerancyjny w stosunku do innych wyznań. Dlatego też mieliśmy „otwarte
drzwi" do innych Kościołów, szczególnie ewangelikalnych. Nigdy nie był
postrzegany przez sąsiadów jako człowiek niedostępny czy fanatyczny, lecz otwarty
i szczery. Zapewne dlatego nasz dom rodzinny pełen był gości. Na tysiącach
pamiątkowych zdjęć, jakie są w albumie rodziców, utrwaleni są ludzie i
wydarzenia minionych dni.
W ostatnim roku
Ojciec wiele chorował i coraz częściej mówił, że wkrótce odejdzie. Był
przygotowany na to już pół roku wcześniej, lecz Pan Bóg wysłuchał naszych
modlitw i pozwolił, aby pobył jeszcze z nami. Jego odejście było tak nagłe.
Tylko Ojciec, jak zwykle, nie był zaskoczony. W sobotę był jeszcze na
nabożeństwie podczas konferencji braterskiej Kościoła Zborów Chrystusowych w
Ostródzie i składał świadectwo, jak ważny w Jego życiu jest Bóg. W modlitwie
też głośno wołał i prosił, aby być jak najbliżej Boga. l Bóg Go wysłuchał.
Ojciec odszedł w poniedziałek, dwa dni później, pozostawiając tak wielki
porządek w swoim życiu i tak wiele wspomnień. Jego pogrzeb był świadectwem
jedności chrześcijan z różnych Kościołów. Dwunastu pastorów i wielu,
wielu przyjaciół żegnało Go 24 lutego na cmentarzu w Ostródzie. Jakże trudno
jest wyrazić to, co czujemy teraz - nasza mama, rodzeństwo oraz ja. Jakże
wielka to dla nas strata. Jednak na Boże decyzje nie mamy wpływu i wierzymy, że
przyjdzie dzień, kiedy znowu będziemy razem.
Chcę zakończyć to
wspomnienie wersetem z Biblii, często cytowanym przez Ojca: "Dobry bój
bojowałem, biegu dokonałem, wiarę zachowałem, a teraz oczekuje mnie wieniec
sprawiedliwości, który mi w owym dniu da Pan, Sędzia sprawiedliwy, a nie tylko
mnie, lecz i wszystkim, którzy umiłowali przyjście jego". ■
Copyright
© Słowo
i Życie