Copyright
© Słowo
i Życie
Brat Zdzisław Skiba
odszedł
[Tekst opublikowany w Słowie i Życiu nr 1-3/1995)
Śp. br. Zdzisław Skiba urodził się 13 września 1953 r. w
Bielsku-Białej. Po raz pierwszy usłyszał ewangelię w listopadzie 1968 r. Tak
oto opisywał ten okres:
Chodziłem do I kl.
Technikum Hutniczego w Dąbrowie Górniczej. W szkole uczyłem się od rana do
wieczora, a później wracałem do domu, w którym było pusto i zimno. A było tak
dlatego, że moja mama, a potem i ojciec opuścili mnie, kiedy byłem małym
chłopcem. Teraz byłem pod opieką
cioci, siostry ojca, ale tak naprawdę to byłem sam. (...) Nie miałem nikogo,
komu mógłbym zaufać i porozmawiać o swoich problemach. Zastanawiałem się nad
sensem mojego życia. (...) Od czasu I Komunii właściwie zapomniałem o Bogu.
Teraz było mi ciężko. (...) Któregoś dnia, będąc w domu, zacząłem się modlić
swoimi słowami: "Boże, jeżeli
jesteś, pomóż mi!". Była to krótka
modlitwa, ale poczułem się lżej.
Kilka dni później
byłem z kolegami w pobliżu kaplicy Kościoła Chrystusowego w Dąbrowie Górniczej
i usłyszałem śpiew. Niejednokrotnie przechodziłem tamtędy, ale nigdy nie
słyszałem śpiewu. Wszedłem wiec i usiadłem w ostatnim rzędzie. Jakaś kobieta
podała mi śpiewnik, dając do zrozumienia, abym przyłączył się do śpiewających.
Chętnie to uczyniłem. Potem kaznodzieja, br. Konstanty Sacewicz, wygłosił
kazanie. Wprawdzie nie wszystko rozumiałem, ale podobało mi się to, co
słyszałem. Zobaczyłem też, że br. Konstanty czyta z Biblii. Byłem tym
zaskoczony, bo dotąd Biblię widziałem tylko w amerykańskich westernach.
Kupiłem Biblię.
Czytając już pierwsze rozdziały zobaczyłem, że świat i człowiek nie są dziełem przypadku, jak uczono mnie w szkole,
lecz że Bóg dał początek wszystkiemu. W Biblii znalazłem więc odpowiedź na
dręczące mnie wcześniej pytania. Czułem radość w sercu...
Wkrótce ktoś "życzliwy" doniósł ciotce o Jego uczestnictwie w nabożeństwach.
Okazała się bardzo stanowcza: "Albo ja, albo oni". Wybrał Boga, ale
to wiązało się z koniecznością opuszczenia domu ciotki. Trafił do swej starszej siostry. Tu kolejna
próba, gdyż spotkał się z nauką Świadków Jehowy. Dzięki wcześniejszej lekturze
Pisma Świętego nie dał się zniewolić ich niebiblijnej nauce. Coraz
dokładniejsze czytanie Biblii doprowadziło do poznania drogi zbawienia. Słowo
Boże zrodziło wiarę. Ostatecznie pomogło w tym zwiastowanie br. Romana Szmigla
w kaplicy w Sosnowcu. Miało to miejsce w sierpniu 1975 r. Znalazł pokój w Bogu,
a jego ulubionym wersetem stał się tekst Ps. 27,10:"Choćby mnie opuścili
ojciec mój i matka. to jednak Pan mnie przygarnie".
Kolejny etap życia to służba wojskowa. Niemal w przeddzień
wyjazdu do jednostki przyjmuje chrzest wiary. Pan był z Nim i umacniał Jego
wiarę. Jeszcze w trakcie służby wojskowej postanawia pogłębić wiedzę biblijną.
Kończy Seminarium Biblijne w Warszawie i włącza się w pracę Zboru w Sosnowcu, pracując
jednocześnie zawodowo.
Był asystentem śp. pastora Konstantego Sacewicza. Cichy,
spokojny, w wielkiej pokorze służył zborowi jako pastor pomocniczy, a od
stycznia 1994 pełnił obowiązki pastora Zboru. Był świadomy ogromu
odpowiedzialności, wiele spraw wymagało uporządkowania, rozwiązania. Jak każdy borykał się z problemami, pewnie
czasem czuł się zagubiony, snuł plany...
Nadszedł 31 grudnia 1994 r. Dla Żony Renaty i trójki
dzieci br. Zdzisława jest to bolesna data. Trwały przygotowania do uroczystego
nabożeństwa, zakończenia roku. Miał je prowadzić br. Zdzisław Skiba. Nie było
Mu to jednak dane, a zborownicy nie zobaczyli Go już więcej.
Przed południem tego pamiętnego dnia wyszedł z domu i
nigdy już nie powrócił. Zamierzał pomóc Żonie przynieść zakupy. Na próżno
jednak wyczekiwała Go. Nabożeństwo sylwestrowe zdominowane zostało przez wieść
o Jego zaginięciu i żarliwe modlitwy o wyjaśnienie sprawy.
Każdy kolejny dzień to nadzieja i najgorsze obawy. Podjęto
intensywne poszukiwania - ogłoszenia w prasie, radiu, telewizji lokalnej...
Ogłoszono modlitwy w zborach.
19 lutego 1995 to koniec poszukiwań, niestety tragiczny.
Odnaleziono ciało br. Zdzisława Skiby.
Uroczystość pogrzebowa odbyła się 25 lutego. Z potrzeby
serca zjawili się na niej przedstawiciele wielu Kościołów, zborów,
społeczności. Trudno było znaleźć właściwe słowa dla pocieszenia Rodziny. To
jedna z tych sytuacji, kiedy nie ma odpowiedzi na pytanie
"dlaczego?"; to co pozostaje
to wiara, że Bóg jest Panem każdej sytuacji i źródłem pokoju "przewyższającego
wszelki rozum ludzki", a obietnica "Pan ... sierotę i wdowę wspomaga" staje się ratunkiem w rozpaczy.
Br. Zdzisława Skiby nie ma już wśród żyjących na ziemi.
To, co czynił dla Królestwa Bożego poszło za Nim, a spośród podjętych przez
Niego decyzji najważniejszą pozostaje wciąż ta jedna: przyjęcie daru zbawienia
w Jezusie i oddanie Mu swego życia.
[Na
podstawie notatki D. Dominiaka opracowała N. Hury]