Słowo i Życie - strona główna
 
Copyright © Słowo i Życie

 

Paweł Bajko

40-lecie pracy misyjnej

[tekst opublikowany w Słowie i Życiu nr 9-10/1994]

Gdy w 1954 r. zostałem powołany przez Eastern Christian College na stanowisko wykładowcy w zakresie przedmiotów: Misja, Wprowadzenie do Nowego Testamentu, Dzieje Apostolskie, Historia Kościoła, Religie świata, Krytyka biblijna itp., powierzono mi również zorganizowanie Wydziału Misyjnego. Wydział ten miał w praktyczny sposób przygotowywać studentów do pracy misyjnej. W ramach zajęć praktycznych studenci zobowiązani byli organizować zebrania na ulicach miast, nabożeństwa w więzieniach, rozdawać literaturę chrześcijańską, zapraszać do zborów i organizować kluby dyskusyjne. Miałem bardzo dużo pracy. Poza obowiązkami wykładowcy bywałem także kaznodzieją czeskiego zboru w mieście Bayonne, oddalonym 30 km od naszej uczelni.

Cały czas utrzymywaliśmy łączność z Polską, z naszymi przyjaciółmi. Już w 1954 r. zaczęły nadchodzić listy z prośbami o pomoc materialną, o przysłanie Biblii i literatury chrześcijańskiej. Pomoc materialna, rozpoczęta od jednej paczki z używaną odzieżą, tak się rozwinęła, że przez następnych 20 lat moja żona pakowała rocznie po 500 takich przesyłek. Były one kierowane bezpośrednio do rodzin potrzebujących. W obecnej chwili paczki z odzieżą są wysyłane sporadycznie, częściej wysyłamy środki medyczne.

Z czasem zaczęły nadchodzić listy od pracowników Kościoła Chrystusowego, w którym zwracano się z prośbami o Biblie, leki, środki finansowe na remonty kaplic, a także o umożliwienie kształcenia młodych pracowników.

l tak, w 1958 r. sprowadziliśmy do naszej uczelni br. br. Jerzego Bajeńskiego i Konstantego Jakoniuka. Nie tak dawno w Johnson Bible College studiował br. M. Weremiejewicz, a obecnie studiuje D. Karel. Również w Eastern Christian College otrzymał wykształcenie Irek Wołoszczyk. Sprowadzając studentów zza granicy nasza Misja bierze na siebie wszelką odpowiedzialność, zarówno finansową jak i związaną z pobytem.

Rokiem przełomowym w pracy naszej Misji stał się rok 1960. Założyliśmy w Baltimore pierwszy zbór słowiański - Slavic Church of Christ - utrzymywany przez Misję przez 10 lat. Inny ważny fakt, to zainicjowanie redagowania pisemka "Drogowskaz". W tymże roku odwiedziliśmy Polskę w celu zapoznania się z sytuacją naszych zborów, ich potrzebami i określenia naszej roli w służbie, do jakiej zostaliśmy powołani. Przez trzy miesiące jeździliśmy z żoną i 3-letnim dzieckiem (dwoje starszych zostawiliśmy z babcią w Kanadzie) od zboru do zboru. Nigdy nie zapomnę tych chwil. Najpierw powitanie w Gdyni, a potem gościliśmy w domach i kolejnych zborach. Podróżowaliśmy na wozach konnych, w przepełnionych autobusach i pociągach a nawet w pociągach towarowych. Chodziliśmy pieszo od wioski do wioski, godzinami rozmawialiśmy, uczestniczyliśmy w nabożeństwach, które trwały 3 godziny i dłużej. Modliliśmy się. Bracia-pracownicy przedstawiali nam swoje potrzeby. Serca wszystkich były dla nas otwarte, a nasze dla nich. Dziękowaliśmy Bogu za każdego brata i każdą siostrę, za każdego pracownika.

Po powrocie z Polski przedstawiliśmy braciom w Ameryce wszystkie problemy tutejszych zborów Kościoła Chrystusowego. Z Bożą pomocą rozpoczęto zbieranie potrzebnych funduszy. l tak rozpoczęła się pełna, owocna działalność Polskiej Misji Chrześcijańskiej (Polish Christian Ministries).

Z okazji 40-lecia Misji chciałbym, by wszyscy sobie uświadomili zakres pomocy skierowanej zza oceanu do Polski. Do chwili obecnej:

- kupiliśmy lub pomogliśmy wybudować 33 domy modlitwy w PoIsce i innych krajach (w niektórych miejscowościach dwukrotnie): m.in. Muratyn, Kołobrzeg, Gryfice, Białogard, Złotów, Gdynia, Warszawa - zbór przy ul. Puławskiej i Zagórnej, Seminarium, Sekretariat Kościoła, Grójec, Międzyleś, Dąbrowa Górnicza, Katowice, Mysłowice. Łaziska Górne, Jaworzno, Rybnik, Ostróda - Ośrodek Młodzieżowy;

- wyremontowaliśmy i rozbudowaliśmy 13 obiektów sakralnych, m.in. w Olsztynie, Ostródzie, Szeszyłach, Siemiatyczach. Matiaszówce, Sosnowcu, Połczynie Zdroju, Lidzbarku Warmińskim, Żyrardowie, Gdańsku (ul. Mennonitów) oraz Dom Spokojnej Starości;

- wsparliśmy finansowo budowę Szkół Tysiąclecia, Centrum Zdrowia Dziecka w Międzylesiu, Szpital-Pomnik Matki Polki w Łodzi, Zamek Królewski, Dom Polonii w Pułtusku;

- uczestniczyliśmy w akcji charytatywnej na rzecz powodzian;

- od 35 lat wydajemy miesięcznik "Drogowskaz";

- wydaliśmy śpiewniki: "Pieśni kościelne na chór mieszany", "Słońca Promienie" (l i II), "Jedna Pieśń" (l i II), "Kantaty", "Niechaj świat słucha Go", "Pierwsza kolęda", "Jezus przychodzi", "W cieniu krzyża", "Pieśni chrześcijańskie";

- zbiory poezji: "Drogowskazy", "Z głębi serc", "Panu na chwałę", "Patrząc w niebo", "Spotkanie z Bogiem", "Pasja", "Pieśni nad pieśniami";

- książki: "Zgodność nauki z Pismem Świętym", "Moc Ducha Świętego", "Serce człowieka", "Naaman i co go uleczyło", "Życie Jezusa Chrystusa (tomy l, II i III) oraz "Dzieje Apostolskie" (komiksy);

- nadawaliśmy religijne audycje radiowe w języku polskim przez Radio Luksemburg, następnie przez Monte Carfo przez 25 lat. W ciągu kilkunastu lal przez br. Antoniego Kościechę za pośrednictwem Radio IBRA;

- na koszt Misji odwiedziło Stany Zjednoczone, w celu zapoznania się ze zborami amerykańskimi i ich pracą 23 pracowników Kościoła z Polski;

- przez kilkanaście lat wspieraliśmy letnie obozy młodzieżowe i Korespondencyjne Seminarium Biblijne;

- aktualnie wspieramy finansowo Dom Spokojnej Starości, Sekretariat Kościoła, pismo "Słowo i Życie", 38 pracowników, 3 wdowy, studentów Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej i Szkół Biblijnych;

- nadal inwestujemy w bieżące budowy, rozbudowy czy remonty obiektów zborowych;

- odpowiadamy na potrzeby najuboższych rodzin, przesyłając leki, żywność i odzież;

- wyposażyliśmy 12 zborów w organy lub inne instrumenty muzyczne.

Nie sposób pamiętać wszystkich drobniejszych spraw. Jedno jest pewne - dzisiaj możemy śmiało powiedzieć: "Aż dotąd pomagał nam Pan" (1 Sm 7,12). Ażeby zebrać pieniądze na pracę w Polsce przejechałem samochodem (nie licząc autobusów, pociągów i samolotów) 1.600.000 mil - ok. 2 milionów kilometrów, odwiedziłem ponad 500 zborów, przemawiałem w 25 uczelniach, na 40 obozach młodzieżowych, przeprowadziłem przeszło 300 akcji misyjnych.

Wielką moją podporą w tych przeżyciach i w ogóle w pracy jest moja żona, Adela, która modli się za mnie, wspiera dobrymi radami, a nieraz wskazuje moje błędy i jest nieocenioną pomocą w sprawach wydawniczych. Dziękuję Bogu za Adelę - tak cudowną żonę.

Praca, jaką w Misji wykonywaliśmy przez 40 lat i jaką nadal wykonujemy, daje nam wielkie zadowolenie. Dziękujemy Panu, że nas powołał do tej służby, opartej na słowach Jezusa: "Czy nie mówicie: jeszcze cztery miesiące, a nadejdzie żniwo? Otóż mówię wam: Podnieście oczy swoje i spójrzcie na pola, że już dojrzałe do żniwa" (J 4,35). "A widząc lud użalił się nad nim, gdyż był utrudzony i opuszczony jak owce, które nie mają pasterza. Wtedy rzekł uczniom swoim: Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. Proście więc Pana żniwa, aby wyprawił robotników na żniwo swoje" (Mt 9,36-38). Zwróćmy uwagę, że Pan Jezus powiedział "robotników", a nie "urzędników". Urzędnik pracuje w biurze 8 godzin dziennie od poniedziałku do piątku, zaś robotnik nie ma określonych godzin; pracuje tak długo, jak długo ma pracę do wykonania.

Ap. Paweł napisał: "Zaklinam cię tedy przed Bogiem i Chrystusem Jezusem, który będzie sądził żywych i umarłych, na objawienie i Królestwo Jego: Głoś Słowo, bądź w pogotowiu w każdy czas, dogodny czy niedogodny, karć, grom, napominaj z wszelką cierpliwością i pouczeniem. Albowiem przyjdzie czas, że zdrowej nauki nie ścierpią, ale według swoich upodobań nazbierają sobie nauczycieli, żądni tego, co ucho łechce. l odwrócą ucho od prawdy, a zwrócą się ku baśniom. Ale ty bądź czujny we wszystkim, cierp, wykonuj pracę ewangelisty, pełnij rzetelnie swoją służbę" (2 Tm 4,1-5).

"Pełnij rzetelnie swoją służbę", jak dobry żołnierz, przyodziany w całą zbroją Bożą: jak dobry pasterz, który troszczy się o trzodę Bożą, który szuka zgubioych owiec; jak ewangelista, który niesie radosną wieść zbawienia. Z tych słów zrozumiałem, jak wielką odpowiedzialność przed Bogiem ponoszę za pracę, jaką On mi powierzył.

Wiedziałem, że będę lubiany i nienawidzony, błogosławiony i przeklinany, chwalony i oskarżany, że będę na "Górze Przemienienia" i w "Dolinie Płaczu". Wiedziałem, że Pan powołał mnie do ciężkiej i mozolnej pracy.

Na moment wrócę jeszcze pamięcią do mojej wizyty w Polsce w 1960 r. Miałem wtedy chwile wzruszeń, ale doznawałem też uczuć głębokiego niepokoju. Niepokoju, gdyż zauważałem niekiedy zgrzyty, słyszałem oskarżenia. Szatan działał. Byli niestety i tacy bracia, którzy kierowani podszeptami diabła stali się zagrożeniem dla działalności Misji i samego Kościoła Chrystusowego w Polsce. Siedziałem więc godzinami z niektórymi pracownikami, rozmawiałem, prosiłem, napominałem. Później jeszcze często otrzymywałem listy w tym duchu. Niektóre były anonimowe, inne pełne goryczy i oskarżeń, a też szantażujące mnie, że będę miał zamkniętą drogę do Polski. Nieraz przed otworzeniem koperty trzęsły mi się ręce, a po przeczytaniu bolała mnie głowa. Siedziałem godzinami rozmyślając, modląc się i prosząc Boga o mądrość i wyrozumienie. Często opadały mi ręce i nasuwały się myśli, aby rzucić wszystko w kąt i zapomnieć o wszystkim i wszystkich.

W tych trudnych momentach kierowałem swój wzrok na mężów wiary i ich działania. Przywoływałem na pamięć pieśń: "Jakiż to Przyjaciel Jezus... Chociaż piekło nam wygraża i świat cały złości się, nas do Boga nic nie zraża, my wciąż Doń modlimy się. Jezus wierny nam się zjawi i tuż stanie pośród nas. Jako Zbawca się objawi, da zwycięstwo wszystkim wraz. Gdy nas troska lub zmartwienie dręczy w nocy lub we dnie, da nam Jezus ukojenie, gdy się zbliżym w modlitwie. Od przyjaciół opuszczeni tulmy się do Niego wraz, a nie będziem zawstydzeni - On przygarnie wszystkich nas".

Zawsze, do dzisiejszego dnia starałem się zrozumieć moich braci-współpracowników i pomóc im we wszystkim, aby praca w Polsce rosła i wydawała obfity plon. Każda ich radość była moją radością, a każdy ból i przeżycie było moim bólem i przeżyciem. Nie byłem ich dyrektorem ani dyktatorem, chociaż nieraz tak mnie nazywano, a byłem po prostu sługą Chrystusowym i sługą moich braci. Na każdy list, na każdą prośbę odpowiadałem. Czy byłem zrozumiany? Tak i nie. Może i ja często narzekałem, ale więcej dziękowałem Bogu za powołanie mnie do tej służby, która daje satysfakcję i radość.

A służbę tę rozpocząłem już 50 lat temu, jeżeli wliczyć początki głoszenia Dobrej Nowiny w obozie pracy w Niemczech, w obozach przesiedleńczych po wojnie oraz podczas studiów i pracy w Eastern Christian College.

Cieszy nas każda wiadomość o chrztach, o pracy wśród młodzieży i dzieci, o nowych placówkach i zborach, o pracownikach i ich owocnej pracy. Radujemy się wówczas, że i nasza praca nie jest nadaremna i Bóg wysłuchuje naszych modlitw. Codziennie z żoną dziękujemy Panu i prosimy, aby On pobłogosławił każdy nasz wysiłek w służbie, jak również wszystkich pracowników w Polsce.

Aby podołać wszystkim zobowiązaniom często muszę wyjeżdżać, by zebrać fundusze na pracę w Polsce. Były lata, że czasami przez dwa miesiące nie było mnie w domu, nie mówiąc już o całych tygodniach, co jest normalne. Dziękuję Bogu, że bracia i siostry Amerykanie darzą mnie wielkim zaufaniem. Prosiłem zawsze Pana, abym nie popadł w pychę i aby nasza praca była czysta i nieskazitelna przed Bogiem, i abym nie został splamiony przez świat (Jk 1,27).

Zdarzało się, że przeżywaliśmy kryzys finansowy i nie starczało pieniędzy na potrzeby w Polsce. Prosiłem Pana o pomoc i zawsze nadchodziła na czas. Ś.p. brat Konstanty Sacewicz często porównywał mnie do Józefa, który był sprzedany przez braci do niewoli do Egiptu, a później stał się namiestnikiem tego kraju, uratował swoich braci i ojca od głodu. Prawda, nikt mnie nie sprzedawał, ale przeszedłem przez obóz pracy w Niemczech i wyzwolony przez wojska amerykańskie dostałem się do Ameryki, a tam Bóg użył mnie do budowy Jego Królestwa w Polsce.

Kiedy trudzimy się nad redagowaniem "Drogowskazu", a żona - poza tym - nad tłumaczeniem pieśni, wierszy, nad wydawaniem śpiewników itp., zastanawiamy się - czy ta praca wydaje jakiś owoc? Odpowiedzią na takie pytania są liczne listy z podziękowaniem, z aprobatą od Polaków z różnych kontynentów. "Drogowskaz" czytają ludzie różnej profesji i wieku, ze śpiewników wydanych przez nas korzystają Kościoły ewangelikalne i innych wyznań. To wszystko dodaje nam otuchy i mobilizuje do dalszego wysiłku ku chwale Bożej.

Na zakończenie pragnę jeszcze publicznie podzielić się nurtującą mię sprawą. Mówiłem dzisiaj, że troską naszą jest udzielanie pomocy i że robimy wszystko, by tę pomoc kontynuować. Wydaje nam się, że jest normalną rzeczą, iż oczekujemy od braci z Polski choćby kilku stów podziękowania i informacji na temat rozwoju pracy w Kościele. Takiej informacji oczekują głównie ludzie, którzy na tę pracę nie szczędzą ofiar. Niestety, stwierdzam z przykrością, wielu braci ignoruje tę najbardziej wydawałoby się prostą i tak niewiele trudu wymagającą formę podziękowania. Więc proszę - przestrzegajcie elementarnych reguł grzecznościowych, nie dawajcie złego świadectwa o sobie i swoim zborze.

Dziękuję Wam, Bracia, że cierpliwie znosiliście mnie przez te wszystkie lata. Dziękuję za wasze modlitwy; nadal ich potrzebujemy, gdyż nasza praca w służbie Bogu nie jest jeszcze skończona.

[Pełny tekst referatu, wygłoszonego przez Pawła Bajko  podczas Konferencji KZCh w Ostródzie w czerwcu 1994 r.]


Copyright © Słowo i Życie 1996