Słowo i Życie - strona główna
 

Oglądam rękoma

- To może ja coś zagram - mówi Daniel i siada do pianina. Jego palce nieco nerwowo przebiegają po klawiaturze. Pojedyncze dźwięki. Próbuje znaleźć odpowiedni akord. Mama nachyla się i całuje go w policzek. - Zaraz znajdzie, już blisko jest - zapewnia ze spokojem. Po chwili spod palców 11-letniego chłopca płynie melodia, on sam śpiewa czystym, mocnym głosem: Jezus siłą mą. Jezus pieśnią mego życia...

Nie będzie widział

- Daniel urodził się w szóstym miesiącu ciąży - wspomina Elżbieta Rupińska, matka chłopca. -To był okres, kiedy jeszcze walczyłam ze swoim mężem. Andrzej był już osobą wierzącą. Narodziny Daniela to był dla mnie taki kopniak. Nieraz ludziom potrzebny jest taki kopniak, żeby uwierzyć. Wtedy zaczęłam się modlić o pomoc, o jakiś ratunek. Bardzo chciałam mieć syna, więc skoro już go mam, to żeby przeżył. Lekarz, który mnie operował, powiedział: "Jeśli syn będzie miał taką kondycję, jak przy porodzie, na pewno przeżyje".

Przeżył. Po dwóch i pół miesiącach leżenia w inkubatorze rodzice odbierali zdrowe dziecko i plik skierowań na badania kontrolne. Wśród nich było również skierowanie do okulisty.

Lekarz zajrzał do gałek ocznych i powiedział, że w lewym oku coś się dzieje. Skierowanie do szpitala wojewódzkiego zabrzmiało jak wyrok. I to potworne oczekiwanie. Najpierw miesiąc na miejsce. Potem na diagnozę. Lekarz stwierdził utratę wzroku w wyniku tlenoterapii w inkubatorze.

- Ja nie wierzyłem - ojciec Daniela kręci głową.

- Wtedy po raz pierwszy zrozumiałam, że Daniel nie będzie widział - głos matki staje się bardziej napięty. Ale tylko głos. Gesty rąk i twarzy zdradzają spokój i opanowanie. - Nie pamiętam nawet, jak wróciłam do domu. Wiem tylko, że taksówką. Siedziałam i płakałam.

Kolejne skierowanie, tym razem do Centrum Zdrowia Dziecka. Czas oczekiwania: trzy miesiące. Diagnoza potwierdziła wcześniejsze rozpoznanie: rozrost włóknisty pozasoczewkowy. - To już nie był szok, ale raczej pogodzenie się z faktem, że nasz syn nie będzie widział. Światowej sławy japoński okulista z kliniki w Bostonie zapewniał nas, że dopóki nerwy oka żyją, jest szansa na przeszczep siatkówki. Może kiedyś znajdzie się odpowiedni dawca... Na razie nerwy żyją, a oczy i oczodoły rozwijają się. Nie chcemy jednak robić sobie żadnych nadziei. Ani sobie, ani Danielowi.
Milczymy. Matka patrzy przez chwilę w okno. Ojciec siedzi nieruchomo. Daniel głaszcze Fido, swojego jamnika.

- Teraz, kiedy tak patrzę wstecz na to wszystko, wydaje mi się, że gdybym nie była osobą wierzącą, to chyba bym sobie nie poradziła. Człowiek zawsze wyobraża sobie najgorsze - mama Daniela uśmiecha się lekko. 

Fido zaczyna szczekać.

Słuch absolutny

- Daniel śpiewał czysto już jako dziecko - wspomina Elżbieta. - Pierwszy raz wystąpił na choince dla dzieci, jak miał trzy latka. Niecały rok później zadebiutował w kościele jako solista. Śpiewał a cappella, bo nie mieliśmy wtedy jeszcze żadnego instrumentu. - Danielku, pamiętasz, co wtedy śpiewałeś?

Oczywiście, że pamięta. Daniel prostuje się, jak gdyby stał na scenie i za chwilę miał wystąpić przed licznie zgromadzoną publicznością. Jak wtedy, w zborze, kilka lat temu: To przykazanie, ja dziś daję wam, byście się miłowali, jak ja miłuję was.

Później tata zaczął, specjalnie dla niego, uczyć się grać na gitarze. Przez trzy następne lata grali i śpiewali w duecie. - Można powiedzieć, że dzięki Danielowi tata nauczył się grać na gitarze - śmieje się Elżbieta. - Wkrótce jednak przyszedł taki moment, gdy powiedział: "Daniel, ja nie będę kaleczył Twojego śpiewania". Poszli więc z Danielem zapisać go do szkoły muzycznej. Tam okazało się, że ma słuch absolutny. 

Pierwszy sukces

Pokój Daniela nie jest zbyt duży. Czołowe miejsce zajmuje w nim, oczywiście, pianino. Na pianinie stoją puchary z wygrawerowanymi tabliczkami: I miejsce na Festiwalu Piosenki Religijnej Iława '97, I Nagroda w Ogólnopolskim Integracyjnym Konkursie Piosenki Dziecięcej Tomaszowska Wiosna '97, Grand Prix VI Festiwalu Pieśni i Piosenki Religijnej Iława '98. Całe ściany pokryte są dyplomami. - Nagród tyle, że tapet nie trzeba - chwali się młody artysta.

Po pierwszym wyróżnieniu, zdobytym w Iławie w 1995 roku na Festiwalu Pieśni i Piosenki Religijnej, trzeba było znaleźć dla chłopca odpowiedniego nauczyciela. Dzięki pomocy Ryszarda Kędziora z Fundacji "Widzieć Inaczej", promującej uzdolnione muzycznie niewidome dzieci, w domu Rupińskich znalazło się pianino. - Wtedy właśnie znajomi ze zboru namówili nas na występ w programie "Od przedszkola do Opola" - wspomina ojciec. Daniel miał wówczas 8 lat.

- Wiesz, czego się obawiałam? - Elżbieta nachyla się lekko w moją stronę i patrzy mi prosto w oczy. - Ja wiedziałam, że on ładnie śpiewa, nikt nie musiał mnie w tym utwierdzać. Bałam się, że jeśli wygra, to ludzie powiedzą, że dlatego, że jest niewidomy. Wiadomo, jacy ludzie potrafią być zawistni. Ale pojechaliśmy...

Spośród dwóch piosenek "barda pocztówkowej płyty" Janusza Laskowskiego, przysłanych na kasecie, należało wybrać jedną. Daniel wybrał "Żółty jesienny liść". - Bardziej mi się podobała - przyznaje. Następnego dnia już ją umiał.

- Miałeś tremę przed występem?

- Nie miałem - odpowiada stanowczo.

Gdy Daniel już stał na scenie, prowadzący program poprosił go o zaśpiewanie fragmentu jakiegoś psalmu. - I zaśpiewał "Ty jesteś Bogiem mym". Cały psalm, bez akompaniamentu. I nikt mu nie przerwał - dodaje pełnym emocji głosem matka.
...O, Panie, chcę dziękować ci, za to żeś nas obdarował. Dałeś nam wspaniałe życie, dałeś nam wspaniały świat... - Daniel śpiewa pieśń, znów tak samo wyprostowany jak podczas występu w telewizji.

- I uwierz mi, minęły cztery lata, a ludzie go pamiętają z tego programu. I nie dlatego, że śpiewał piosenkę Janusza Laskowskiego, ale ten psalm. Nawet pani z kiosku powiedziała: "Daniel, jak ty ładnie śpiewałeś!". I nikt nie powiedział, że dlatego, że jest niewidomy, ale dlatego, że ładnie śpiewał.

Potem posypały się zaproszenia. Kielce, Busko Zdrój, Ciechocinek...

Pierwsza porażka
- W mikołajkowej "Szansie na sukces" dla dzieci po raz pierwszy nie wygrałem, chociaż otrzymałem nagrodę, takiego misia, dinozaura i walkmana. To był rok 1996. Poczułem się wtedy taki bez grosza. No, nic nie warty, zupełnie nic nie warty, nic. Ale następny konkurs już wygrałem. To była Tomaszowska Wiosna '97. Śpiewałem tam "Jak można dziecku kazać kochać" Natalii Kukulskiej. I zdobyłem pierwszą nagrodę - słowo "pierwszą" Daniel wypowiada z naciskiem.

Wśród dyplomów na ścianach tylko jeden nie ma nic wspólnego z muzyką. To za I miejsce w IV Międzyszkolnym Konkursie Recytatorskim Busko Zdrój '98. - Recytowałem fragment "Pana Tadeusza", koncert Jankiela. Mogę powiedzieć...
Daniel wstaje, ręce opuszcza wzdłuż ciała, prostuje plecy. Chwila skupienia. Zaczyna, zupełnie tak jak na konkursie: - Adam Mickiewicz, "Pan Tadeusz". Było cymbalistów wielu, ale żaden z nich nie śmiał zagrać przy Jankielu... W głosie chłopca słychać rozbudzone emocje. Bezbłędnie czuje tekst, świetnie oddaje zawarte w nim odcienie uczuć. Odpowiednio moduluje głos - to podnosi go, to zniża. Przy słowach Klucznika: Znam, znam głos ten. To jest Targowica! przeciąga "r" do granic możliwości: "Tarrrrrrgowica".

Dlaczego my tak nie potrafimy?

Zapytany o znaczenie muzyki w jego życiu, zdradza objawy lekkiej irytacji. Widać, że łatwiej przychodzi mu granie czy śpiew, niż mówienie o tym. - Muzyka jest dla mnie takim relaksem, odpoczynkiem. Jak gram piosenki religijne, to czuję nastrój: raz melodia jest żywa, wesoła, innym razem powolna, smętna. W ten sposób czuję to, co gram. A dlaczego gram? Nie wiem, jak to powiedzieć. Po prostu chciałem grać i to mi weszło w krew.

Lekcje w szkole muzycznej nagrywane są na dyktafon, a następnie odtwarzane w domu. To na nich głównie opiera się cały system nauki gry na pianinie.

- A co z tekstami piosenek czy "Panem Tadeuszem"?

- Mama czyta mi książkę, albo słuchamy kasety w dyktafonie, jedna słuchawka w moim uchu, druga słuchawka w mamy uchu i tak się uczymy.

- Nieraz, jak go tak słucham, myślę sobie: człowiek jest pełnosprawny i powinien być wdzięczny za to, co ma - Elżbieta siedzi nieruchomo w fotelu, z podkulonymi nogami. - Ale to jego śpiewanie ma jakby inny wymiar. W jego ustach wszystkie pieśni brzmią jakoś inaczej. I zastanawiam się, dlaczego MY tak nie potrafimy tego robić?

Jak kasza manna
 
W styczniu tego roku Daniel usługiwał na nabożeństwie "Chrześcijańskiej Społeczności" w Warszawie. Dźwięk elektronicznej perkusji wydał mu się dziwny: - Jak nie perkusja - powiedział . Po nabożeństwie podszedł do taty i pociągnął go za rękaw: - Tato, chodźmy ZOBACZYĆ tę perkusję.

- Nie lubię, jak ktoś mówi do mnie "popatrz", bo wtedy czuję taką pustkę: no jak ja mam "popatrzeć"? No jak? Ale lubię, gdy się mówi "zobacz". Wtedy wiem, o co chodzi: oglądam rękoma - Daniel przesuwa dłońmi po zawalonym książkami stole. - Mój wzrok to są moje ręce, którymi piszę, czytam, gram i robię wiele innych rzeczy. 

- Czyli grasz oczami? 

-Tak, gram oczami - śmieje się - oczami, czyli rękoma!

Czyta też rękoma, a dokładniej palcem wskazującym. - Bo lepiej czuć - mówi. Litery alfabetu Braille'a w zeszytach Daniela wzbudzają zakłopotanie u laika. - Czytanie brajla to trochę tak, jakbyś kaszy manny nasypał na kartkę - wyjaśnia chłopiec. Nerwowe ruchy palców zdradzają ambicje płynnego czytania "wypukłego" tekstu. 

- Ambitny jesteś - raczej stwierdzam, niż pytam. 

- Jestem - odpowiada krótko i z pełnym przekonaniem.

- Chciałbyś dużo osiągnąć? 

- Tak jak każdy...

- Mój pamiętnik. Własność: Daniel Rupiński - czyta. Przerzucamy kilka kartek, na których brajlem, z łacińskimi napisami pod spodem, "wystukane" są różne sentencje. Wybieramy jedną. Daniel przykłada dłonie do kartki:

- Życze... nie... Życie jest piękne, gdy żyć się umie, gdy jeden człowiek drugiego rozumie.

Dzwonek może boleć

Daniel chodzi do IV klasy, tzw. integracyjnej, Szkoły Podstawowej nr 25 w Olsztynie. Jest w niej czternaścioro dzieci, w tym troje niepełnosprawnych. - Nigdy nie chcieliśmy izolować Daniela - opowiada ojciec - dlatego nie poszedł do szkoły specjalnej, jak nam doradzała pani psycholog. Za to dziś nie ma problemów z nawiązywaniem kontaktów.

- Pamiętam, jak w I klasie mówił, że "boli go dzwonek" - dodaje mama - ten dźwięk bardzo drażnił jego wrażliwe uszy.

W szkole nie przysługuje mu "taryfa ulgowa". Jest traktowany na równi z innymi dziećmi. Ma wprawdzie niesamowitą pamięć, ale liczenie sprawia mu kłopot. Nie przepada więc za matematyką.

- Mam wielu przyjaciół - Daniel potwierdza słowa ojca o braku problemów w nawiązywaniu kontaktów z innymi. - Czasem tylko niektóre dzieci mi dokuczają. Mówią: "Daniel, ty jesteś ślepota!" albo "Nienawidzę cię!". A ja zaczynam się złościć. Jeden kolega kłuł mnie cyrklem. I co ja mam wtedy zrobić? Policję wezwać? Nie jestem przecież, przepraszam, że tak powiem, głupi, nie?

Na szczęście w domu czeka mama, która od zawsze powtarza tę samą zasadę: Wpuścić jednym uchem, a drugim wypuścić. 

- I co, działa? 

- Działa - śmieje się chłopiec.

Piosenkarz-ewangelista

Andrzej Rupiński jest dumny z tego, że jego syn śpiewa nie tylko na konkursach i festiwalach, ale również dla potrzebujących. - Daniel jako niepełnosprawny śpiewał trzy razy na rzecz osób potrzebujących, dla dzieci z Domu Dziecka, dla bezdomnych i centrum rehabilitacyjnego w Mikołajkach. Ostatnio nawet miał występ w zakładzie karnym. Nasz znajomy jest kapelanem więziennym. Zaprosił go, żeby jakoś urozmaicić więźniom czas. Przyszło około 50 więźniów. Daniel zaśpiewał, trochę religijnych, trochę świeckich piosenek. Więźniom bardzo się podobało. Teraz jest już nawet w kalendarzu na najbliższe miesiące!

Po styczniowym występie w warszawskim zborze dzieci ze szkoły niedzielnej zapytały go, co chce robić w przyszłości. Daniel jest pewien: - Chciałbym zostać takim piosenkarzem-ewangelistą. To znaczy, że będę grał i śpiewał pieśni chrześcijańskie, bo chcę być chrześcijańskim muzykiem. Tak jak Cliff Richard powiedział: "Dlaczego diabeł ma mieć całą muzykę?" Niech i będzie też coś dla Jezusa. 

Bóg wie lepiej

Herbata już dawno wystygła. Jeszcze przez chwilę patrzymy w ekran telewizora, z którego nie dobiegają żadne dźwięki. Ot, takie gapienie się bez sensu, kiedy wszystko, co ważne, zostało już powiedziane. Milczenie przerywa głos mamy Daniela:

- Kiedyś jeden człowiek zapytał mnie: "Skoro uważa pani, że Bóg stworzył człowieka na swój obraz i swoje podobieństwo, to dlaczego ma pani niewidome dziecko?" Odpowiedziałam mu wtedy, że Bóg wie lepiej, co robi. Skoro pozwolił mu przeżyć, to chyba ma jakiś plan.

- Jestem niewidomy od urodzenia - w ustach Daniela to wyznanie brzmi jak świadoma akceptacja swojego losu. - Na samym początku, gdy zrozumiałem, że jestem człowiekiem niewidomym, było mi przykro z tego powodu. Miałem takie pretensje, pytałem "Mamo, dlaczego ja nie widzę?". Aż mama powiedziała mi: "Danielku, Bóg ci tak dał, że nie widzisz". I tak już zostało. Teraz już się pogodziłem z tą myślą. I żyję z nią do dzisiaj. I chcę żyć. I żyję.

RAFAŁ PIEKARSKI

 Copyright © Słowo i Życie 1999

Słowo i Życie - nr lato 1999