Może być tak, że staniemy się zbyt pewni siebie. Nie każda pokusa dotyczy
nas. Nie w każdą pułapkę szatańską my dajemy się złapać. Niektórzy z nas
są kuszeni przez pożądliwości ciała, inni nie. Niektórzy są kuszeni zdobywaniem
bogactwa, chcą posiadać więcej i więcej, a dla innych nie jest to żadną
pokusą. Możemy zacząć myśleć, że coś udało się nam coś przezwyciężyć. Musimy
uważać, by nie myśleć o sobie w ten sposób.
Prowadzimy duchową walkę. Szatan posługuje się wprawdzie rzeczami fizycznymi,
używając ich przeciw nam. Ale nie zmagamy się ze sobą nawzajem. Nasza walka
jest duchowa. Walczymy z szatanem i nigdy nie powinniśmy zakładać, że my
jesteśmy ponad tym, że nas to nie dotyczy. Pokusy będą zawsze. Powinniśmy
być przygotowani na nie kończącą się bitwę. W Kościele w Kolosach szatan
posłużył się każdym dostępnym mu narzędziem. I będzie czynił to samo teraz,
niezależnie gdzie znajduje się Kościół. Kolosanie myśleli, że sami będą
mogli się ostać w bitwie z szatanem, polegali na własnej mądrości i przegrali
walkę.
Przez chwilę pomyślmy o naszym doświadczeniu. Czy znamy kogoś, kto wyznał
Jezusa, ale gdy pojawiły się problemy w życiu, odwrócił się od Niego? Czy
znamy kogoś, kto zawiódł w swoim postępowaniu, był tak przygnębiony grzechem
w swoim życiu, że poddał się szatanowi, będąc przekonanym, że nie będzie
w stanie nigdy się zmienić? Czy znamy kogoś, kto miał nieporozumienia z
innymi członkami zboru, kto w swoim zagniewaniu na inną osobę przestał
wierzyć w moc Chrystusa, zmieniającą człowieka? W każdym zborze są ludzie,
którzy przychodzą do Jezusa, ale potem odwracają się od Niego. I Pismo
powiada, że gdy tak robimy, to nas stan jest gorszy niż pierwotny. I to
chce uczynić szatan z każdym z nas. I nie ma znaczenia jaką funkcję pełnimy
w Kościele, jaki mamy tytuł. Szatan ma wielką przyjemność w tym, gdy uda
się mu przynieść ujmę imieniu Jezusa, doprowadzając do upadku w życiu dziecka
Bożego, chciałby to uczynić z każdym z nas. Szatanowi nie zależy tylko
na tym, by zniszczyć naszą wiarę. Jego cel to przynieść ujmę imieniu Jezusa.
Jeśli wpadamy w jego zasadzki, wtedy przynosimy ujmę imieniu Jezusa. To
jest jedna z największych motywacji mojego życia. Często czytam I List
do Koryntian 10,12: "A tak, kto mniema, że stoi, niech baczy, aby nie
upadł". To napomina mnie, żebym był ostrożny, kiedy wydaje mi się,
że nic mi nie grozi. Kiedy więc dyskutujemy o zasadzkach diabelskich, nie
myślmy, że nas to nie dotyczy. Ale nie ma to znaczenia, jak wiele jest
zasadzek diabelskich, Bóg dał nam jedną, wystarczającą odpowiedź.
Życie bez celu
Jedną z pułapek szatana jest przekonanie, że życie nie ma celu. Każdy
z nas bardzo łatwo może dać się na to złapać. Gdzie jest moje miejsce?
Wszyscy dokoła są wspaniali, a ja jestem nikim. Co mogę zaoferować? Co
ja tu robię? Nigdy nie osiągnę standardów innych ludzi... Czy Bóg naprawdę
ma dla mnie jakiś cel? Po co żyję? Myślę, że każdy z nas kiedyś zadał takie
pytania. Czy to porównując się z kimś, czy stawiając czoło grzechowi w
naszym życiu, zastanawialiśmy się, czy Bóg ma dla mnie coś, co byłbym w
stanie zrealizować? Ta pułapka doprowadziła do samobójstwa wielu ludzi.
Ludzie słyszą kłamstwo, że życie nie ma sensu. Ale Jezus daje nam zwycięstwo
nad każdą zasadzką. Jezus daje nam cel: stawić Kościół Jezusa Chrystusa
przed tronem Bożym doskonały, pełen chwały. To, co my tu robimy, ma cel
wieczny. Każdy z nas ma przesłanie, które trwa na wieki - Ewangelię Jezusa
Chrystusa, którą możemy głosić, której możemy nauczać. Kiedy przyprowadzamy
kogoś do Jezusa, ma to wymiar wieczny. Mamy moc Ducha Świętego, żyjącą
w nas. Każdy z nas jest cenny w oczach Bożych i każdy z nas może przynosić
Mu chwałę. A to trwa na wieki. Jakiż większy cel można mieć?
Stagnacja
Szatan chce nas także złapać w pułapkę stagnacji - życia bez duchowego
wzrostu, w którym nic się nie dzieje. W przeciwieństwie do innych ta pułapka
nie zakłada zniszczenia naszej wiary, ale prowadzi do bezczynności, do
tego, że jesteśmy letni, ani zimni, ani gorący. To śmiertelna pułapka.
Letni chrześcijanin wygląda dobrze. Być może chodzi na każde nabożeństwo,
przyzwoicie się ubiera. Wszystko robi właściwie, ale nie ma żadnego owocu.
"Jak więc przyjęliście Chrystusa Jezusa, Pana, tak w Nim chodźcie, wkorzenieni
weń i zbudowani na Nim, i utwierdzeni w wierze, jak was nauczono, składając
nieustannie dziękczynienie" (Kol. 2,6-7). Mamy trwać w wierze, tak
jak rozpoczęliśmy. Często, chodząc od lat do kościoła, tracimy z oczu tron
Boży. Widzimy upadki w życiu innych ludzi. Słyszymy dowcipy, które nie
powinny być opowiadane. Słyszymy kłamstwa, których nie powinno być. Widzimy
grzech u siebie nawzajem. Myślimy o problemach życia, o niedostatkach materialnych.
I zdumienie, i zachwyt Jezusem Chrystusem, towarzyszący nam przy nawróceniu,
gdzieś znika, ogarnia nas stagnacja. A Bóg przecież kocha nas równie mocno,
jak tego dnia, kiedy Go przyjęliśmy. Jezus Chrystus jest taki sam wczoraj,
dziś i na wieki. Chciałbym, abyśmy słyszeli głos Pana. Abyśmy mieli to
nowe podekscytowanie każdego dnia. Abyśmy byli głęboko zakorzenieni w Ewangelii
Jezusa Chrystusa. Nie można wyczerpać bogactwa błogosławieństw w Chrystusie.
Każdego dnia możemy nauczyć się czegoś nowego. Kiedy czytamy Słowo Boże
każdego dnia, będziemy się tym odżywiać, to da nam siłę do wzrostu, do
zapuszczenia korzeni. Roślina z głęboko zapuszczonymi korzeniami zawsze
ma wystarczająco dużo pokarmu. Nie powinniśmy zadowolić się płytką więzią
z Chrystusem. Im więcej będziemy zagłębiać się w Bożym Słowie, tym więcej
będziemy wiedzieć o Jego miłosierdziu i łasce, tym bardziej zdumiewać nas
będą Boże odpowiedzi. Łatwo jest popaść w stagnację. Gdy patrzymy na życie
codzienne, jest ono nudne. Ale gdy patrzymy na tron Boży, na Jego chwałę,
jeśli widzimy świętość Boga, będziemy podekscytowani Nim każdego dnia,
będziemy radować się Nim. Może nie wszystko, co będzie się każdego dnia
nam przydarzać, będzie się nam podobać. Kocham swoją żonę, ale często się
nie zgadzamy. Nie podoba mi się również wiele okoliczności mojego życia.
Ale wiem, że mam Tego, który jest w stanie pomóc mi we wszystkim. Mam Boże
obietnice, że bez względu na to, jak ciężkie jest moje brzemię, nie będzie
ono dla mnie zbyt ciężkie. Za każdym razem, gdy stawiam czoło pokusie szatańskiej,
Bóg również zatroszczy się o drogę ucieczki. To nie jest stagnacja. To
jest ekscytujące życie.
Legalizm
Niebezpiecznie jest również dać się złapać w pułapkę legalizmu. To celuje
w naszą pychę. To ma wpływ na innych. Jesteśmy kuszeni, by myśleć o innych,
że są mocni, o ile zgadzają się z nami; że są dobrymi chrześcijanami, jeśli
zachowują się tak jak my, jeśli chodzą do tego co my Kościoła, ubierają
się tak jak my, śpiewają te same pieśni. Szatan chce, byśmy osądzali się
nawzajem na podstawie naszych opinii. Legalizm kryje w sobie trójwymiarowe
niebezpieczeństwo. Wpadając w legalizm tracimy naszą radość, widzimy wtedy
bowiem jedynie upadki; nie patrzymy na to, co jest dobre, a widzimy jedynie
to, co niewłaściwe, koncentrujemy się na czyichś niedostatkach. Mam przyjaciela,
który nie lubi, gdy cytuję Rzym. 8,1: "Przeto teraz nie ma żadnego potępienia
dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie", pytając, a co z sądem. Ten
fragment nie neguje sądu, ale daje mi radość, że jestem bezpieczny w Jezusie.
Nie pozwólmy, aby szatan ukradł nam naszą radość. Legalizm prowadzi również
do tego, że odpychamy innych od siebie; inni ludzie unikają nas, bo wciąż
przypominamy im, co zrobili źle. Niektórzy z moich przyjaciół są legalistami,
ale nie często mam ochotę rozmawiać z nimi, ponieważ zawsze w ich towarzystwie
czuję się gorszy. Chcę, żeby mi zwracano uwagę na grzech w moim życiu,
chcę, żeby mnie rozliczano, ale nie chcę, żeby ktoś wciąż i wciąż wywoływał
we mnie poczucie winy. Znam moje winy, ale znam też Tego, który mi wybaczył.
Trzecie niebezpieczeństwo legalizmu to plotkarstwo - będziemy mówić o grzechu,
który widzimy w życiu innych. Ktoś przyszedł kiedyś do mnie, mówiąc, że
chce powiedzieć o kimś, kto potrzebuje modlitwy. To nie był problem do
modlitwy, to była plotka. Osoba, o której chciano mi opowiedzieć, rzeczywiście
potrzebowała modlitwy. Ale nie takie jest rozwiązanie. Jeśli ten ktoś rzeczywiście
chciał jej pomóc, powinien był pójść najpierw do niej i z nią o tym rozmawiać.
Rozdział 2, 13-23 Listu do Kolosan pomoże nam uniknąć życia legalistycznego.
Po pierwsze, Bóg przybił zakon do krzyża. Nikt nigdy nie został zbawiony
przez zachowywanie zakonu. Zakon został nam dany, by pokazać nam grzech.
Ale jeśli będziemy żyć według zakonu, umrzemy w swoich grzechach. Bóg przybił
zakon do krzyża i powiedział, że mamy żyć według Jego łaski. Po drugie,
to co jemy, albo czego nie jemy, nie sprawia, że jesteśmy święci. Nie jestem
zbawiony na podstawie tego, co robię ze swoim ciałem, ale jestem zbawiony
przez Jezusa Chrystusa. Po trzecie, nikt nie musi żyć dokładnie tak jak
ja, by zostać zbawionym. Nie musimy się zgadzać we wszystkim, aby być zbawionymi.
Jeśli jesteśmy posłuszni Ewangelii - jesteśmy zbawieni. Wszyscy zbawieni
jesteśmy przez Jego łaskę, dzięki Jego mocy. Każdy z nas grzeszy w swoim
życiu. A każdy grzech jest grzechem, nie ma grzechów lepszych ani gorszych.
Nie osądzajmy grzechów innej osoby. Nie dajmy się złapać w pułapkę legalistycznego,
smutnego życia. Pismo poucza nas, że mamy innym przebaczać, tak jak Chrystus
przebaczył nam: "Znosząc jedni drugich i przebaczając sobie nawzajem,
jeśli kto ma powód do skargi przeciw komu: Jak Chrystus odpuścił wam, tak
i wy" (Kol. 3,13). Bóg okazał nam wielką łaskę, przebaczając nam i
zbawiając nas. Winniśmy innych traktować tak, jak sami zostaliśmy potraktowani,
okazywać tę łaskę, która nam została okazana. A ta łaska przynosi wielką
radość.
Boża odpowiedź
Wiele pułapek ustawia szatan na drodze naszego życia. Bóg daje nam jedną,
chwalebną odpowiedź: Jezus, Syn Boży, uwalnia nas od nich wszystkich.
"A tak, jeśliście wzbudzeni z Chrystusem, tego co w górze szukajcie,
gdzie siedzi Chrystus po prawicy Bożej; o tym, co w górze, myślcie, nie
o tym, co na ziemi. Umarliście bowiem, a życie wasze jest ukryte wraz z
Chrystusem w Bogu; gdy się Chrystus, który jest życiem naszym, okaże, wtedy
się i wy okażecie razem z Nim w chwale" (Kol. 3,1-4).
W Chrystusie jesteśmy naprawdę inni. "Jeśli ktoś jest w Chrystusie,
nowym jest stworzeniem; stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe"
(II Kor. 5,17) - to jeden z moich ulubionych fragmentów. Ale co to znaczy
na co dzień? Jak to wpływa na moje codzienne życie, gdy nikt mnie nie widzi?
Kiedyś byliśmy wrogami, teraz jesteśmy przyjaciółmi Boga. To duża różnica,
prawda? Do przyjaciela możemy przyjść o każdej porze. Przyjaciel zawsze
mnie przyjmie i wysłucha. Byliśmy bezsilni, byliśmy niewolnikami grzechu,
nie mogliśmy się mu przeciwstawić. Ale teraz, będąc w Chrystusie, mamy
moc przeciwstawić się grzechowi. Szatan już nie ma kontroli nad naszym
życiem, nie może nas przemóc. W Chrystusie mamy nowe życie. Nie możemy
całkowicie zacząć od nowa, musimy często ponosić konsekwencje grzechu,
które niekiedy towarzyszą nam przez całe życie. Ale w duchowym sensie rozpoczynamy
od nowa. Szatan może przypominać, kim byliśmy. Ale teraz to nie ma znaczenia,
bo jesteśmy w Chrystusie, jesteśmy nowym stworzeniem. W Chrystusie mamy
pełnię, czyli niczego nam nie brakuje. Nie jesteśmy bezsilni. W Nim mamy
wszystko. W Nim jest nasze zwycięstwo. Pamiętajcie, chrześcijanie, kim
jesteście.
REGGIE HUNDLEY
(Wykład wygłoszony na Konferencji KZCh '98 w Ostródzie; oprac. N.H.)
|