NIE BĄDŹ GŁUPI
Człowiek sukcesu?
Rok był wyjątkowo urodzajny, zbiory obfite. Spodziewano się dużych zysków.
Szczególny powód do zadowolenia miał pewien rolnik, który właśnie w tym
roku dokonał korzystnych inwestycji. Odniósł ekonomiczny sukces. Niepokoiło
go tylko, że obfity urodzaj oznacza spadek cen płodów rolnych. Ale i na
to znalazł radę. Postanowił przechować swoje zbiory, poczekać, aż ceny
wzrosną. Stać go było na to, by zburzyć stare magazyny i zbudować nowe:
większe, wyposażone w nowoczesną aparaturę. Inni będą musieli sprzedać
plony szybko, by nie zmarnowały się. On może poczekać. Zapasy zapewnią
mu niezły byt na lata. Podekscytowany tym pomysłem nie mógł spać w nocy.
Oczyma wyobraźni widział wypełnione po brzegi silosy, z całkowitym przekonaniem
mógł sobie powiedzieć: "... masz wiele dóbr złożonych na wiele lat;
odpocznij, jedz, pij, wesel się..." (Łuk. 12,19-20). Nagle, ku całkowitemu
zaskoczeniu, usłyszał głos. Nie miał wątpliwości, że to Boży głos: "Głupcze,
tej nocy zażądają duszy twojej; a to, co przygotowałeś, czyje będzie?"
Sukces czy tragedia? Czy Bóg lubi zabierać człowiekowi radość z jego
osiągnięć? Gdzie tkwi błąd tego człowieka? Dlaczego Bóg nazywa go głupim?
Przecież nie był ani zabójcą, ani złodziejem, ani człowiekiem z marginesu.
Wręcz przeciwnie: pracowity, zaradny. Nawet nie był ateistą. Co więc było
jego problemem? Planował skrupulatnie swoje doczesne życie, ale nie przygotowywał
się do życia wiecznego. Może sądził, że na to będzie jeszcze miał czas.
Przeliczył się. Czy był wyjątkiem? Nie. "Tak będzie z każdym, który
skarby gromadzi dla siebie, a nie jest w Bogu bogaty" (Łuk. 12,21).
Opowiedziana przez Jezusa przypowieść nic nie straciła na aktualności.
I dziś wielu pieczołowicie zabiega o byt, materialne warunki życia, lekceważąc
wieczność. W codziennym życiu nie lubimy niepewności, szukamy stabilności,
różnorodnych zabezpieczeń, przezornie ubezpieczamy się na życie. Sprawę
wieczności często odkładamy na później lub pocieszamy się, że jakoś to
będzie. Ale Słowo Boże mówi, że to teraz, i tylko teraz, póki żyjemy, możemy
decydować, gdzie spędzimy wieczność. Nikt z nas jednak nie wie, jak długo
będzie trwać nasze "teraz": kilkadziesiąt lat, kilka miesięcy, tydzień,
kilka godzin czy może tylko parę minut? Jedno jest pewne. Życie na ziemi
jest zaledwie chwilą w porównaniu z wiecznością. Ale już w tym życiu człowiek
może osiągnąć pewność swojego zbawienia, pewność opartą nie na ludzkich
staraniach czy zapewnieniach jakiegokolwiek kościoła, ale pewność opartą
na obietnicach Boga i dziele Jezusa Chrystusa.
Bóg nie tylko nie lubi zabierać człowiekowi radości z jego życia, ale
z miłości ostrzega człowieka, oferuje mu ratunek, chce obdarować go prawdziwą,
pełną, niezniszczalną radością. Bóg w swoim Słowie - Biblii - mówi, jak
można pojednać się z Bogiem i mieć pewność życia wiecznego.
Należysz do większości czy do mniejszości?
Jezus powiedział: "Wchodźcie przez ciasną bramę; albowiem szeroka
jest brama i przestronna droga, która wiedzie na zatracenie, a wielu jest
takich, którzy przez nią wchodzą. A ciasna jest brama i wąska droga, która
prowadzi do żywota; i niewielu jest tych, którzy ją znajdują" (Mat.
7,13-14). W dobie demokracji, gdy większość ma głos decydujący, może nas
szokować to stwierdzenie. Ale jest ono prawdziwe - to są słowa samego Jezusa.
Tym razem większość jest w błędzie, większość podąża do zagłady. Tych,
którzy są na właściwej drodze, na drodze do wieczności jest mniej. W tym
przypadku racja jest po stronie mniejszości.
Cała ludzkość dzieli się tylko na te dwie kategorie? W której grupie
jesteś? Wśród wielu - na drodze do śmierci, czy wśród nielicznych - na
drodze do życia?
Dlaczego większość znajduje się na drodze do zguby?
Już pierwsze strony Biblii dają na to odpowiedź. Bóg stworzył człowieka,
aby był Jego przyjacielem i żył z Nim w harmonii. To jest powołanie każdego
z nas. Stwórca obdarzył człowieka wolną wolą, oczekując od niego dobrowolnej
miłości, a nie niewolniczego posłuszeństwa. Człowiek miał żyć w pokoju,
radości i obfitości, bez cierpienia, smutku i śmierci. Niestety, życie
w przyjaźni z Bogiem nie trwało długo. Pierwsi ludzie: Adam i Ewa
zbuntowali się przeciw Bogu. Ich potomstwo odziedziczyło po rodzicach zepsutą
naturę. Grzech stał się udziałem wszystkich ludzi: "... wszyscy zgrzeszyli
i brak im chwały Bożej" (Rzym. 3,23). Każdy jest grzesznikiem. Grzechem
jest nie tylko czynienie zła, ale również nieczynienie dobra, nieoddawanie
Bogu należnej Mu chwały. I nie ma znaczenia, jak wielki jest nasz grzech.
Jeden grzech wystarczy, aby zniszczyć społeczność z Bogiem. Gdybyśmy wisieli
nad przepaścią na łańcuchu i gdyby ten łańcuch się zerwał, nie miałoby
znaczenia, ile ogniw łańcucha pękło, ani jaki był stopień ich uszkodzenia;
liczyłby się tylko skutek. Każdy jest buntownikiem wobec Boga i znajduje
się na drodze do zguby.
Konsekwencje grzechu
Grzech jest czymś bardzo poważnym. Jego konsekwencje dotyczą doczesności
i wieczności. Grzech oddziela człowieka od Boga. Człowiek żyjący bez Boga
mija się ze swoim powołaniem, odczuwa tęsknotę, której nie jest w stanie
zaspokoić; tęskni za czymś, co nadałoby sens jego życiu. Ty również masz
w sercu pragnienie "czegoś", co zmieniłoby twoje życie i nadało mu głęboki,
nieprzemijający sens. Inni mogą Cię postrzegać jako człowieka szczęśliwego,
odnoszącego sukces w życiu, który niczego się nie boi. Ty jednak wiesz,
że szukasz sensu życia. Wszelkie próby zapełnienia naszej duchowej pustki
są skazane na niepowodzenie, gdyż tylko Bóg może tego dokonać. Inną konsekwencją
ludzkiego grzechu są wojny, choroby, cierpienie, zabójstwa, kradzieże,
korupcja itp. W raju takich rzeczy nie było. Człowiek zawdzięcza je samemu
sobie. Odwracając się od naszego Stwórcy nie możemy liczyć na Jego opiekę
i ochronę. W księdze Izajasza czytamy: "Oto ręka Pana nie jest tak krótka,
aby nie mogła pomóc, a jego ucho nie jest tak przytępione, aby nie słyszeć.
Lecz wasze winy są tym, co was odłączyło od waszego Boga, a wasze grzechy
zasłoniły przed wami Jego oblicze, tak że nie słyszy" (Izaj. 59,1-2).
Przez grzech ludzie już teraz odcinają się od Bożych błogosławieństw, w
wieczności zaś będą na zawsze odłączeni od Boga. Piekło jest faktem. Sam
Jezus wielokrotnie ostrzegał przed nim. Ludzie tworzą własne koncepcje
życia po śmierci. Niektórzy nie wierzą w piekło. Niektórzy mają nadzieję
na jakąś formę pośrednią. Zaprzeczanie niewygodnym dla nas faktom lub stwarzanie
sobie złudnych nadziei nie zmienia jednak rzeczywistości.
Jakie jest wyjście?
We wszystkich częściach świata ludzie zadają sobie to pytanie, czują
się bowiem nie w porządku wobec Stwórcy. Zabiegają zatem o Bożą przychylność
i zbawienie. Najczęstszym sposobem jest religijność i prowadzenie porządnego
życia. I jest to rzecz w naszych oczach dobra, może budzić podziw u ludzi.
Ale nie ma żadnej wartości przed Bogiem. "Wszystkie nasze cnoty są jak
szata splugawiona", mówi prorok Izajasz (64,6). Naszymi dobrymi uczynkami
nie możemy uzyskać zbawienia: "... z uczynków zakonu nie będzie usprawiedliwiony
przed Nim żaden człowiek" (Rzym. 3,20).
Nie potrafimy sami z siebie żyć w sposób zadawalający Boga. Czy zatem
nie ma wyjścia? Czy Bóg już się nami nie interesuje? Czy pozostawił nas
samym sobie, skoro człowiek z własnej woli wybrał niezależność od Boga,
wraz z jej konsekwencjami? Czy Bóg, który jest przecież miłością, nie mógłby
puścić w niepamięć naszych win? Nie. To prawda, że Bóg jest miłością, ale
jest również sprawiedliwy. W świetle Bożej, doskonałej miłości każdy grzech
musi być ukarany. Święty Bóg nie może ignorować nieprawości.
Bóg nienawidzi grzechu, ale kocha grzesznika. W swej miłości ma doskonały
plan ratunku dla człowieka. Grzech musiał być ukarany. Zapłatą za grzech
musiała być śmierć. Ale Bóg posłał na świat Swego Jednorodzonego Syna -
Jezusa Chrystusa, aby umarł za mój i Twój grzech. Niepojęta jest Boża miłość.
Jezus Chrystus - Syn Boży zostawił chwałę, jaką miał u Ojca w Niebie, "wyparł
się samego siebie, przyjął postać sługi i stał się podobny ludziom"
(Filip. 2,7). Karą należną za nasz grzech jest potępienie i oddzielenie
od Boga. Jezus, z miłości do ludzi, dobrowolnie wziął tę karę na
siebie. Cierpiał i umarł w naszym zastępstwie. Około 700 lat przed narodzeniem
Chrystusa prorok Izajasz dokładnie przepowiedział Jego mękę (Iz. 53,3-8).
Chrystus został osądzony za nasze winy bez taryfy ulgowej. Gdy wziął na
siebie nasze grzechy, Bóg traktował Go tak, jakby rzeczywiście był ich
winien. Konający w mękach Jezus wołał: "Boże mój, Boże mój, czemuś mnie
opuścił?" (Mat. 27,46). Bóg odwrócił się od Niego, nie mogąc mieć społeczności
z grzechem.
W trzy dni po śmierci Jezusa, Bóg wzbudził Go z martwych - przyjął Jego
zastępczą ofiarę za grzech. Dzieło zbawienia człowieka całkowicie wykonało
się. Człowiek został uwolniony od konieczności ponoszenia konsekwencji
swojego grzechu. Bariera pomiędzy Bogiem a człowiekiem przestała istnieć.
Jezus raz na zawsze zapłacił za grzech ludzkości. Nie znaczy to jednak,
że wszyscy ludzie automatycznie zostali zbawieni.
Jak zostać zbawionym?
Na zbawienie nie można zasłużyć. Zbawienie jest darem Boga, które otrzymujemy
z Jego łaski. "Albowiem łaską zbawieni jesteście przez wiarę, i to nie
z was: Boży to dar; nie z uczynków, aby się kto nie chlubił" (Ef. 2,8-9).
Jest jednak coś, co człowiek musi w sprawie swego zbawienia zrobić: musi
je osobiście przyjąć. Musisz wyznać Bogu swe grzechy i uznać, że Jezus
w Twoim zastępstwie poniósł za nie karę. Musisz również przyjąć Jezusa
jako swego Pana i Zbawiciela. Nie wystarczy, że wiesz, czego On dokonał.
Sam fakt przebaczenia win i wiedza o nim to nie wszystko. Konieczne jest
przyjęcie przebaczenia. Masz alternatywę: możesz uznać, że Jezus poniósł
karę w Twoim zastępstwie i przyjąć darowane Ci przebaczenie, lub nie -
a to oznacza, że sam poniesiesz karę za swój grzech. Decyzja należy do
Ciebie. Ucieczka od problemu nie jest rozwiązaniem. Jeśli nic nie zrobisz
- wybrałeś możliwość drugą. Sam jesteś odpowiedzialny za swój wieczny los.
Bóg nie pragnie niczyjego potępienia i uczynił wszystko, byś z Nim spędził
wieczność - był zbawiony.
Czy chcesz rozpocząć nowe życie z Jezusem, znaleźć się na drodze, "która
prowadzi do żywota"? Jeśli tak, przyznaj się do winy. Uznaj, że to
Twoje winy oddzieliły Cię od Boga. Wyznaj Mu to w modlitwie. Zapragnij
prawdziwej odmiany Twego życia. Modlitwa o przebaczenie grzechów, z którymi
nie chcesz się rozstać, nie ma sensu. Bóg oczekuje pokuty i nawrócenia.
Pokuta jest zmianą naszego nastawienia do grzechu. Pokuta nie jest zadośćuczynieniem
za nasz grzech, bo nie jesteśmy w stanie "wynagrodzić" żadnego grzechu.
Dobre uczynki i modlitwa są naszym przywilejem, nie zaś przysługą wyświadczaną
przez nas Bogu.
Nawrócenie jest radykalnym zwrotem człowieka do Boga. Pan Jezus powiedział:
"Jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie poginiecie" (Łuk. 13,3).
Jeśli się nie nawróciłeś, nie jesteś chrześcijaninem.
Uwierz, że Pan Jezus zmarł na krzyżu, ponosząc w Twoim zastępstwie karę
za grzechy. To bywa trudne. Nie jest łatwo odrzucić swoją własną "dobroć",
przyznać, że nasze położenie jest tak beznadziejne, że jedynie Chrystus
mógł nas wybawić. Niektórzy obawiają się, że ofiara Jezusa jest niewystarczająca
do zbawienia i próbują ją "uzupełniać". Było to już problemem pierwszych
chrześcijan. Autor Listu do Hebrajczyków uspokajał ich pisząc, że Chrystus
był raz ofiarowany, aby zgładzić grzechy wielu (Hebr. 9,28), a gdzie jest
odpuszczenie, tam już więcej nie zachodzi potrzeba ofiary za grzechy (Hebr.
10,18).
Przyjmij Jezusa jako Twego osobistego Zbawiciela. Uczyń Go Panem swego
życia. Jezus nie staje się Panem życia wbrew woli człowieka, nie czyni
niczego na siłę. Jezus chce działać w Twoim życiu, puka do Twego serca.
Czyni to w różnorodny sposób: przez doświadczenia życiowe, poprzez ludzi,
których spotykamy w naszym życiu, to, co czytamy.
Bądź świadomy tego, co czynisz. Nawracając się do Boga i stając się
uczniem Chrystusa, otrzymujesz przebaczenie swoich win, doskonały pokój
i życie wieczne. Jest to największy dar, jaki możesz otrzymać. Jezus oczekuje
jednak od Ciebie również największego daru, jaki możesz Mu dać - Twojego
życia. Każdą dziedzinę: pracę, naukę, czas, wypoczynek, przyjaźnie, pieniądze
powinieneś podporządkować Jego woli. Nie zawsze będzie to łatwe, ale Bóg
będzie w tym z Tobą.
W jaki sposób możesz otworzyć Jezusowi drzwi swego życia? Możesz uczynić
to w modlitwie. Pan Jezus jest obecny wszędzie, zna Twoje myśli, słyszy
Cię. Znajdź spokojne miejsce, gdzie nikt nie będzie Ci przeszkadzał i otwórz
się przed Bogiem, rozmawiaj z Nim. Nie martw się o właściwe słowa. Nie
one, ale szczere serce jest w modlitwie najważniejsze.
Oprac. N.H. na podstawie broszury "Dobra
Nowina dla Ciebie", Misja Ewangeliczna, Toruń 1996.
|