PRZECZYTANE...
W "GAZECIE WYBORCZEJ" O BIBLII
Nie ma chyba książki częściej czytanej i drukowanej niż Biblia. Popularność
Pisma Świętego ma jednak swoje złe strony: o żadnym dziele nie napisano
tylu bzdur i w żadnej książce nie zrobiono tylu zabawnych błędów drukarskich
- pisze Mikołaj Szymański w artykule pt. "Drukarze mnie prześladowali",
który ukazał się w Magazynie Gazety, cotygodniowym dodatku do Gazety Wyborczej,
w dziale Między nami erudytami (23-24 stycznia 1998). Zdaniem autora, głupstwa
o Biblii są pisane dlatego, że ludzie korzystają z przekładu Biblii, nie
zaglądając do oryginału. To twierdzenie ilustruje przykładem Woltera, który
twierdził, że może łatwo dowieść, iż przypisywany Mojżeszowi Pięcioksiąg
jest fałszerstwem z czasów, gdy w basenie Morza Śródziemnego dominowała
kultura grecka. Tym łatwym dowodem miały być nazwy ksiąg: Genesis, Exodus...
świadczące o tym, że autorzy Pięcioksięgu na co dzień mówili po grecku.
A tymczasem Wolter łatwo mógł się dowiedzieć, że greckie nazwy tych ksiąg
pojawiają się dopiero w Septuagincie, greckim tłumaczeniu Biblii, a w hebrajskim
oryginale nie występują. Na podobnym nieporozumieniu opierał Wolter swój
wywód, że z czasów greckich pochodzą I i II Księga Samuelowa.
Podobnie, greckich wpływów w biblijnej Księdze Hioba doszukiwał się
Thomas Paine, współczesny Wolterowi angielski pisarz i publicysta. W artykule
znajdujemy też ciekawostki z rodzimego podwórka: o pewnym polskim profesorze,
próbującym udowodnić, że Pięcioksiąg rzeczywiście pochodzi z czasów wędrówki
ludu Izraela do Ziemi Obiecanej, i o Zenonie Kosidowskim, autorze "Opowieści
biblijnych" i "Opowieści ewangelistów", w których - jak stwierdza Mikołaj
Szymański - można znaleźć sporo zabawnych lapsusów.
Autor artykułu, opierając się na pastorze anglikańskim Ebenezerze Brewerze
i "Dictionary of Phrase and Fable" (wciąż wznawianym 150-letnim dziele),
przytacza również "najbardziej sławne" pomyłki drukarskie, jakie zdarzały
się w wydaniach Biblii.
Na przykład, w angielskiej Biblii z roku 1611 w Ewangelii Mateusza 26,36
jest wydrukowane, że to Judasz, a nie Jezus, idzie z uczniami do Getsemane.
To wydanie bywa nazywane "Biblią Judasza".
W Biblii wydanej przez angielską drukarnię królewską w roku 1631 szóste
przykazanie brzmi: "Będziesz cudzołożył", przez co to wydanie nazwano 'Biblią
cudzołożnika". Ten fatalny błąd doprowadził drukarzy do bankructwa, nałożono
bowiem na nich grzywnę 300 funtów.
W czasach Karola I pojawiło się wydanie zwane dziś "Biblią głupca",
w której początek Psalmu 14 brzmi: "Rzekł głupiec w sercu swoim: Jest Bóg'.
W Biblii wydrukowanej w Irlandii w roku 1716 Jezus mówi do uzdrowionego
paralityka: Sin on more (Jeszcze grzesz dalej) zamiast: Sin no more (Nie
grzesz więcej).
W wydaniu Biblii z roku około 1702 w Psalmie 119,161 zamiast słowa princes
(władcy) wydrukowano printers (drukarze), co wersetowi nadało znaczenie:
Drukarze prześladowali mnie bez powodu - w sposób nie zamierzony świetnie
odzwierciedlając krzywdy zadane Biblii przez zecerów.
No cóż, chochliki drukarskie bywają bardzo złośliwe, zadają wielkie
krzywdy dziełom, ale niektóre przechodzą do historii, a wydania czynią
łakomym kąskiem dla kolekcjonerów.
Każdy, kto parał się pracami wydawniczo-korektorskimi, wie, że nie jest
łatwo ustrzec się błędów. I nie tylko o błędy korektorskie chodzi, chociaż
te są najbardziej widoczne i oczywiste. Zdarzyło mi się kiedyś, pisząc
zdanie: Poszukujemy sponsorów, opuścić literę "P" - na szczęście zauważyłam
błąd przed wydrukiem i... nie straciliśmy sponsorów, których już mieliśmy.
Ale wracając do przytoczonego wyżej artykułu - warto, w miarę możliwości,
sięgać do oryginału lub przynajmniej do różnych wydań i różnych tłumaczeń
Biblii. (N.H.)
W "Polityce" o Zmartwychwstaniu
"Wielu z nas bliższe wydaje się Święto Bożego Narodzenia, gdyż związane
z nim tradycje są jeszcze bogatsze i trwalsze. A przy tym każdy niechrześcijanin
może sobie spokojnie powiedzieć: W dniu tym wspominamy przyjście na świat
niezwykłego Człowieka, bez którego nasza cywilizacja wyglądałaby zgoła
inaczej. Nie znamy wprawdzie daty Jego urodzenia, lecz nie znamy też daty
urodzenia niemal żadnego z wielkich ludzi starożytności. Wiemy natomiast,
gdzie żył i kiedy. A każdy historyk, bez względu na swoje poglądy, musi
stwierdzić dwa niewątpliwe fakty.
Po pierwsze: w latach mniej więcej 28-30 n.e. pewien Człowiek, imieniem
Jezus z Nazaretu, głosił w Palestynie bliskość Królestwa Bożego. Gromadziły
się wokół Niego tłumy. Wszyscy Go jednak opuścili, gdy został skazany na
śmierć. Umarł ukrzyżowany z rozkazu rzymskiego namiestnika Poncjusza Piłata
w dniu 7 kwietnia 30 r. (albo - co jest też niewykluczone - 3 kwietnia
33 r.).
Po drugie: niewiele później Jego uczniowie, tak bardzo początkowo zastraszeni,
zaczynają nagle głosić publicznie, że Jezus zmartwychwstał i żyje. Od tej
chwili nic już nie jest w stanie zmusić ich do milczenia, ani prześladowania,
ani nawet śmierć męczeńska. I z tego właśnie niezłomnego ich przekonania
rodzi się chrześcijaństwo i kształtuje Kościół. Tyle wiadomo na pewno".
Anna Świderkówna: Zmartwychwstanie, Polityka nr 14
(2031), 6 kwietnia 1996 r. Autorka jest profesorem na Wydziale Historycznym
Uniwersytetu Warszawskiego. Tytuł drukowanego fragmentu pochodzi od redakcji.
Copyright
© Słowo
i Życie 1998
|