KTO JEST BIBLIJNYM CHRZEŚCIJANINEM
Jest wiele spraw, odnośnie do których nasza ignorancja i zupełna obojętność nie mają żadnego znaczenia. Przykładowo, tylko niektórzy z nas potrafią wytłumaczyć, dlaczego brązowa krowa, zjadając zieloną trawę, daje białe mleko. Nie przeszkadza to jednak nam, by pić je ze smakiem. Wielu z nas zupełnie nie zna teorii względności Einsteina, a gdyby wymagano od nas jej wyjaśnienia, naprawdę bylibyśmy w tarapatach. Nie tylko nie znamy teorii Einsteina, ale dla większości z nas jest ona zupełnie obojętna. Mimo to nasza niewiedza i obojętność nie powoduje żadnych tragicznych ani zgubnych konsekwencji. Są jednak pewne sprawy, co do których niewiedza i obojętność są w swoich skutkach tragiczne. Jedną z nich jest znajomość właściwej odpowiedzi na pytanie: Kto jest biblijnym chrześcijaninem? Inaczej mówiąc, kiedy mamy prawo, zgodnie z Pismem Świętym, nazywać siebie chrześcijaninem? Nikomu
nie wolno lekkomyślnie zakładać, że jest prawdziwym chrześcijaninem.
Wyciągnięcie fałszywego wniosku może mieć bowiem tragiczne i zgubne,
wieczne
konsekwencje. Przyjrzyjmy się zatem czterem aspektom biblijnej
odpowiedzi
na pytanie, kto jest chrześcijaninem.
1.
Według Biblii chrześcijanin to człowiek, który uświadomił sobie
problem własnego grzechu.
Jedną
ze spraw, odróżniających wiarę chrześcijańską od innych religii,
jest to, że chrześcijaństwo w swej istocie i w swoich fundamentach jest
religią grzeszników. Anioł, zapowiadając Józefowi narodziny Jezusa
Chrystusa,
uczynił to w następujący sposób: "Urodzi Syna, któremu nadasz imię
Jezus;
albowiem On zbawi lud swój od grzechów jego" (Mat. 1,21). Apostoł Paweł
napisał: "Prawdziwa to mowa i w całej pełni przyjęcia godna, że
Chrystus
Jezus przyszedł na świat, aby zbawić grzeszników, z których ja jestem
pierwszy"
(I Tym. 1,15). Sam Pan Jezus powiedział: "Nie potrzebują zdrowi
lekarza,
lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem wzywać do opamiętania
sprawiedliwych,
lecz grzeszników" (Łuk. 5,31-32). Chrześcijanin to ten, kto świadomie
stanął
wobec swojego grzechu.
Czytając Pismo Święte, dowiadujemy się, że każdy z nas ma dwojaki problem dotyczący własnego grzechu. Z jednej strony jest to problem "złych akt", z drugiej - problem złego serca. Jeśli rozpoczniemy lekturę Biblii od trzeciego rozdziału Księgi Rodzaju, od tragicznej relacji o buncie człowieka przeciwko Bogu, a później prześledzimy kwestię grzechu aż do Księgi Objawienia, stwierdzimy, iż sprawa sprowadza się do dwóch fundamentalnych kategorii: "złych akt" i złego serca. O co chodzi w określeniu "złe akta"? Używamy tego terminu dla określenia tego, co Pismo Święte przedstawia jako winę człowieka z powodu grzechu. Biblia jasno mówi, że "złe akta" uzyskaliśmy, zanim zaistnieliśmy na ziemi: "... przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć, tak i na wszystkich śmierć przyszła, bo wszyscy zgrzeszyli" (Rzym. 5,12). Kiedy wszyscy zgrzeszyli? Wszyscy zgrzeszyliśmy w Adamie. Adam reprezentował cały rodzaj ludzki. Gdy on zgrzeszył - zgrzeszyliśmy i my, popełniliśmy z nim pierwsze przestępstwo. Dlatego właśnie apostoł Paweł napisał w I Liście do Koryntian: "Albowiem jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy zostaną ożywieni" (I Kor. 15,22). Człowiek został stworzony bez grzechu, ale od momentu buntu Adama my także zostaliśmy obciążeni winą. W nim upadliśmy w grzech i jesteśmy częścią potępionego rodzaju. Co więcej, Pismo Święte naucza, że po przyjściu na świat obciąża nas również wina z powodu naszych własnych, osobistych wykroczeń. Słowo Boże naucza, że "wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej" (Rzym. 3,23). Każdy nasz grzech obarcza nas dodatkową winą. Nasze "akta w niebie" są złe. Wszechmogący Bóg ocenia człowieka według standardu, który jest absolutnie niezmienny. Ten standard dotyczy nie tylko naszych czynów, ale także myśli i głębin serca. Bóg prowadzi szczegółowe "akta" - księgi, które zostaną otwarte w dniu sądu (Obj. 20,12). Zapisana jest tam każda myśl, każdy motyw, każdy zamiar, każdy czyn. Mamy problem "złych akt' - zapisu, według którego jesteśmy winni przed prawdziwym i żywym Bogiem. Czy kiedykolwiek "złe akta" były dla nas palącym, natarczywym problemem? Czy uświadomiliśmy sobie prawdę, że wszechmogący Bóg uznał każdego z nas winnym, gdy zgrzeszył nasz ojciec Adam, a teraz obwinia nas za każde słowo sprzeczne z doskonałą świętością, sprawiedliwością, czystością i prawością? Czy kiedykolwiek dotarło do nas, że Bóg ma wszelkie prawo wezwać nas do siebie i zażądać rozliczenia się z każdego czynu sprzecznego z Jego prawem? Ale "złe akta" to nie jedyny nasz problem. Mamy dodatkowy problem - złe serce. Biblia naucza, że kiedy Adam zgrzeszył, nie tylko zawinił wobec Boga, ale także jego natura uległa splamieniu i skażeniu. "Podstępne jest serce, bardziej niż wszystko inne, i zepsute, któż może je poznać" (Jer. 17,9). Jezus powiedział: "Albowiem z wnętrza, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli..." (Mar. 7, 21), wymieniając następnie rzeczy, z którymi stykamy się co dzień: zabójstwa, cudzołóstwa, bluźnierstwa, pycha, zawiść... Powiedział, że te rzeczy pochodzą z najgłębszego źródła skażenia - z ludzkiego serca. To nie warunki społeczne powodują przestępstwa i bunt, jak twierdzą czasem eksperci od socjologii. Przyczyną jest stan ludzkiego serca. Każdy z nas ma z natury serce, które Pismo Święte opisuje jako podstępne, jako źródło wszelkiej nieprawości. W Liście do Rzymian 8,7 (wg Biblii Tysiąclecia) czytamy, że "dążność ciała wroga jest Bogu, nie podporządkowuje się bowiem Prawu Bożemu, ani nawet nie jest do tego zdolna". Apostoł Paweł nie mówi, że dążność ciała, czyli umysł nie odrodzony przez Boga, ma w sobie trochę wrogości; stwierdza, że jest zupełnym wrogiem Boga. Naturalne usposobienie każdego ludzkiego serca można zobrazować jako zaciśniętą pięść wzniesioną przeciwko Bogu. Jest to problem złego serca - serca miłującego grzech, będącego źródłem grzechu i wrogiem Boga. Czy kiedykolwiek kwestia złego serca stała się naszym osobistym, palącym problemem? Nie chodzi o to, czy teoretycznie wierzymy w ludzką grzeszność, grzeszną naturę i złe serce człowieka. Pytanie brzmi: czy kiedykolwiek "złe akta" i złe serce stały się dla Ciebie sprawą głębokiej wewnętrznej troski? Czy stanąwszy przed Bogiem doświadczyłeś autentycznego przekonania o realności Twojej winy? Czy
jesteś biblijnym chrześcijaninem - tym, kto poznał siebie jako
grzesznika,
poważnie zastanowił się nad problemem swojego grzechu?
2. Biblijny chrześcijanin to człowiek, który z całą powagą rozważył jedyne Boże lekarstwo na grzech. W Biblii często czytamy, że to Bóg podjął inicjatywę, aby ratować grzesznego człowieka. "Albowiem tak Bóg umiłował świat, ze Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny" (Jana 3,16). "Na tym polega miłość, że nie myśmy umiłowali Boga, lecz że On nas umiłował i posłał Syna swego jako ubłaganie za grzechy nasze" (I J. 4,1). "...my wszyscy... byliśmy z natury dziećmi gniewu, jak i inni, ale Bóg, który jest bogaty w miłosierdzie, dla wielkiej miłości swojej, którą nas umiłował..." (Efez. 2,3-4). Chrześcijaństwo nie jest religijnym schematem samopomocy. Nie chodzi o łatanie siebie z Boża pomocą. Wyjątkowość chrześcijaństwa polega, że Chrystus jest jedynym Zbawicielem grzeszników i że pomoc nadchodzi z góry, znajdując człowieka tam, gdzie jest. Nie możemy tu niczego dodać przez swój wysiłek. Bóg w swoim miłosierdziu wchodzi w sytuację człowieka, czyniąc coś, czego sami nigdy nie moglibyśmy uczynić. Jest to unikalna cecha wiary chrześcijańskiej. Boże lekarstwo na grzech znajdujemy w Osobie. Nie jest to zbiór idei, jeszcze jedna filozofia, nie jest dostępne w jakiejś instytucji. Można je znaleźć w Jezusie Chrystusie - Wiecznym Słowie, które stało się człowiekiem, jednocząc prawdziwą ludzką naturę ze swoją naturą Boską. Oto Boże rozwiązanie dla człowieka, mającego "złe akta" i złe serce. Jeśli problem grzechu ma być rozwiązany według biblijnej zasady, może to nastąpić jedynie poprzez osobistą relację z Panem Jezusem Chrystusem. Boże lekarstwo na grzech koncentruje się na Krzyżu, na którym zmarł Jezus Chrystus. Krzyż nie jest abstrakcyjną ideą albo religijnym symbolem. To Bóg określił znaczenie Krzyża - miejsca, w którym Bóg złożył grzech człowieka na swojego Syna. Na Krzyżu dokonało się zastępcze wykonanie kary. Krzyż nie jest mglistym symbolem samopoświęcającej się miłości. Jest dobitną manifestacją tego, że Bóg jest sprawiedliwy, że zapłatą za grzech jest śmierć. Na Krzyżu Bóg, włożywszy grzechy ludzi na Chrystusa, wydaje wyrok na Syna jako reprezentanta ludu. Tam, na Krzyżu, Bóg wylewa swój gniew bez miłosierdzia. Jezus bierze na siebie winę za mój i Twój grzech. Boże
lekarstwo na grzech jest skuteczne dla każdego i adresowane do
wszystkich. 3. Biblijny chrześcijanin to człowiek, który szczerze pokutował i uwierzył. Musimy pokutować i wierzyć. Pokuty nie można oddzielić od wiary, a wiary od pokuty. One są nierozłączne i przenikają się wzajemnie. Niektórym wydaje się, że wystarczy wyjść do przodu na spotkaniu ewangelizacyjnym. To nie ma nic wspólnego z prawdziwym nawróceniem. Pokuta to uświadomienie sobie tego, że zgrzeszyłem przeciwko Bogu, który jest wielki i łaskawy, święty i miłujący. Pokuta sprawia, że żałujesz wystarczająco mocno , by porzucić swój grzech. Będąc wciąż przywiązanym do grzechu, nigdy nie poznasz przebaczającego miłosierdzia Bożego. Pokuta jest odłączeniem się, odwróceniem się od grzechu, zawsze też powiązana jest z wiarą. A czym jest wiara? Jest zwróceniem się do Chrystusa, przyjęciem Go. "Tym zaś, którzy Go przyjęli, dał prawo stać się dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego" (Jana 1,12). Wiara jest porównana do picia z Chrystusa, ponieważ pragnąca dusza pije z Niego; do spoglądania na Chrystusa, naśladowania Go i schronienia się w Nim. Wiara nie przynosi Chrystusowi niczego poza pustymi rękami, którymi bierze wszystko, co w Chrystusie Bóg darowuje człowiekowi. Co jest w Chrystusie? Pełne przebaczenie wszystkich moich grzechów. Jego śmierć jest policzona jako moja. Na mój rachunek zaliczone jest Jego doskonałe posłuszeństwo. W Nim jest usynowienie, uświęcenie i ostateczne uwielbienie. Przyjmując Chrystusa wiarą, otrzymuję to wszystko w Nim. "Dzięki Niemu jesteście w Chrystusie Jezusie, który stał się dla nas mądrością od Boga i sprawiedliwością, i poświęceniem, i odkupieniem" (I Kor. 1,30). Pokuta
i wiara to zawiasy, na których obracają się drzwi zbawienia.
Drzwiami jest Chrystus, ale nie przejdzie przez nie nikt, kto nie
pokutuje
i nie wierzy. Pokuta nie połączona z wiarą jest legalistyczna - kończy
się na Tobie i twoim grzechu. Wiara nie połączona z pokutą jest
fałszywa,
ponieważ prawdziwa wiara w Chrystusa zbawia mnie od mojego grzechu (nie
w moim grzechu). Pokuty i wiary nie można rozdzielić.
4. Chrześcijanin to nawrócony grzesznik, którego życie potwierdza prawdziwość jego pokuty i wiary. Apostoł Paweł nauczał, że wszyscy powinni pokutować, nawrócić się do Boga i pełnić uczynki godne pokuty (por. Dz. Ap. 26,20). Oto Boży zamiar wobec nas: "Albowiem łaską zbawieni jesteśmy przez wiarę, i to nie z was: Boży to dar: nie z uczynków, aby się kto nie chlubił. Jego bowiem dziełem jesteśmy, stworzeni w Chrystusie Jezusie do dobrych uczynków, do których przeznaczył nas Bóg, abyśmy w nich chodzili" (Efez. 2,8-10). W Liście do Galacjan Paweł pisze, że wiara działa przez miłość (Gal. 5). Gdziekolwiek jest prawdziwa wiara w Chrystusa, tam będzie też szczera miłość do Niego, której wynikiem będzie posłuszeństwo Chrystusowi. "Kto ma przykazania moje i przestrzega ich, ten mnie miłuje (...) Kto mnie nie miłuje, ten słów moich nie przestrzega..." (Jana 14, 21-24). Zbawieni jesteśmy nie przez miłowanie Chrystusa i posłuszeństwo, ale przez wiarę w Jezusa Chrystusa i Jego dzieło dokonane na Krzyżu. Prawdziwa wiara działa przez miłość. Uczynki miłości nie polegają na tym, że siedząc w piękną gwiezdną noc tworzymy wiersze o tym, jak dobrze być chrześcijaninem. Prawdziwa wiara powoduje, że powrócisz do domu i będziesz posłuszny ojcu i matce; będziesz kochać swoją żonę czy męża i dzieci, jak nakazuje Biblia; wrócisz do szkoły lub pracy, by stanąć po stronie prawdy i sprawiedliwości wbrew naciskom współtowarzyszy. Prawdziwa wiara sprawia, że gotów jesteś, by traktowano cię jak głupca i szalonego, by uważano cię za staroświeckiego, dlatego że wierzysz w wieczne, niezmienne normy moralne i etyczne, w czystość i świętość życia ludzkiego, że przeciwstawiasz się współżyciu przedmałżeńskiemu i zabijaniu dzieci w łonie matek, bo wierzysz w Jezusa Chrystusa i nie kryjesz się z tym. "Kto bowiem wstydzi się mnie i słów moich przed tym cudzołożnym i grzesznym rodem, tego i Syn Człowieczy wstydzić się będzie, gdy przyjdzie w chwale Ojca swego z aniołami świętymi" (Mar. 8,38). Biblijny chrześcijanin to nie ten, który tylko mówi, że wie, iż jest grzesznikiem i że ratunek jest w Chrystusie dla każdego, kto pokutuje i wierzy. Jeśli wyznajesz, że pokutujesz i wierzysz, czy potwierdzasz to - nie przez doskonałe życie, ale przez życie w zamierzonym posłuszeństwie Jezusowi Chrystusowi? "Nie każdy, kto do mnie mówi: Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebios; lecz tylko ten, kto pełni wolę Ojca Mojego, który jest w niebie" (Mat. 7,21). Autor Listu do Hebrajczyków napisał, że Jezus "stał się dla wszystkich, którzy Mu są posłuszni, sprawcą zbawienia wiecznego" (Hebr. 5,9). W I Liście Jana 2,4 czytamy: "Kto mówi: Znam Go, a przykazań Jego nie zachowuje, kłamcą jest i prawdy w nim nie ma". Czy potrafimy biblijnie uzasadnić, że jesteśmy chrześcijanami? Czy nasze życie przynosi owoce pokuty i wiary, czy jego treścią jest przywiązanie do Chrystusa i posłuszeństwo Jemu? Czy nasze postępowanie naznaczone jest przylgnięciem do dróg Chrystusowych? Nie w sposób doskonały, nie! Każdego dnia musimy się modlić: "I odpuść nam winy nasze, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom" (Mat. 6,12), ale czy jednocześnie możemy powiedzieć, że "dla mnie życiem jest Chrystus" (Filip. 1,21)? Opracowanie redakcyjne na podstawie broszury: Albert
N.
Martin, "Kto jest biblijnym chrześcijaninem", wydanej przez Misję
Ewangeliczną,
ul. Myśliwska 2, 87-118 Toruń. Copyright wydania polskiego: Misja
Ewangeliczna,
Toruń 1997. |