Jagnięta
między
wilki
„A
potem
wyznaczył Pan
innych,
siedemdziesięciu
dwóch, i
rozesłał
ich
po dwóch przed
sobą do
każdego miasta
i
miejscowości,
dokąd
sam zamierzał
się udać.
I powiedział
im: Żniwo
wprawdzie
wielkie, ale
robotników
mało.
Proście więc
Pana żniwa,
aby
wysłał
robotników na
żniwo swoje.
Idźcie! Oto
posyłam was
jako
jagnięta
między wilki”.
Ewangelia
Łukasza 10:1-3
Czy
można nazwać dobrym
pasterzem kogoś, kto
bierze jagnięta –
najsłabsze, zupełnie
bezbronne jednostki
w stadzie – oddziela
je
i wysyła gdzieś,
wiedząc, że tam
czają się wilki? To
przewrotne
i z założenia błędne
pytanie, bo mieszają
się w nim dwie różne
metafory z nauczania
Jezusa. Kiedy mówi o
sobie, że jest
pasterzem,
który oddaje życie
za swoje owce,
nazywa siebie dobrym
pasterzem.
Metafory „jagnięta
między wilki” używa
w zupełnie innym
kontekście.
Przyznaję, to
pytanie nie ma
większego sensu, ale
to
dobry sposób
zwrócenia uwagi na
sformułowanie:
„Posyłam was jak
jagnięta między
wilki”. Czasami jest
tak, że czytając
Pismo
Święte, odwołujemy
się do tego, co już
słyszeliśmy i
przestajemy zwracać
uwagę na to, co mamy
przed sobą. Dlatego
chciałbym zachęcić,
żebyśmy czytali
uważnie nawet te
słowa,
które łatwo
przeskoczyć, bo
wydaje się nam, że
pasują do tego,
co zwykliśmy
rozumieć.
Dojrzałe
pola
Czytając
o wielkim żniwie i
wysyłaniu
robotników, których
mało,
przywykliśmy
przyjmować to jako
zachętę, żeby
dostrzec wokół
siebie dojrzałe pola
- ludzi gotowych
przyjąć Ewangelię,
oczekujących na
kogoś, kto do nich
pójdzie i opowie o
Chrystusie,
a oni – niemalże jak
ziarno wysypujące
się z dojrzałych
kłosów
– od razu
zaakceptują to
przesłanie, we łzach
opamiętają się
ze swoich grzechów,
na kolanach przyjdą
do Boga i oddadzą Mu
chwałę. A my
będziemy jak
żniwiarze, którzy z
radością znoszą
do spichlerza obfity
plon. Tak
nauczyliśmy się
interpretować ten
fragment i łatwo
jest nam pominąć to,
co zaraz potem Jezus
powiedział. Jak do
tej wizji łatwej,
prostej
ewangelizacji – serc
otwartych na
Ewangelię, pól
dojrzałych, na które
mamy tylko wyjść
i zbierać plony –
mają się słowa: „Oto
posyłam was
jak jagnięta
między wilki”?
Żniwiarze mają
pójść
i nie być
przyjaźnie
traktowani ani
bezpieczni? Jezus,
wysyłając
siedemdziesięciu
dwóch uczniów,
przygotowuje ich na
raczej niełatwe
wyzwanie. Co więcej,
ta misja może
zakończyć się
ich odrzuceniem, nie
zaś – jakbyśmy
chętnie przyjęli –
obfitymi żniwami.
„Zgrzytające”
wersety
Czytajmy
Słowo Boże zawsze
uważnie i z
namysłem. Łatwo
bowiem jest
przywyknąć do tego,
co już kiedyś
słyszeliśmy, czego
nas kiedyś
uczono, do
ukierunkowanego
interpretowania
niektórych wersetów.
Niech ta metafora o
jagniętach między
wilkami będzie
przypomnieniem, że
czasem warto zwrócić
uwagę na
„zgrzytające”
teksty, które nie
przystają do naszych
przyzwyczajeń, bo to
pozwoli nam dojść do
głębszego i
bogatszego
zrozumienia.
Zatem
w jaki sposób
poradzić sobie z
tym dziwnym
rozdźwiękiem?
Jagnięta
między wilkami,
nadchodzące
odrzucenie, a
nawet – Pan Jezus
mówi
o tym wprost –
zbliżający się
sąd? Jak to się ma
do
tych pól gotowych do
żniwa, że wystarczy
tylko wysłać
robotników?
Nieporozumienie
częściowo bierze się
stąd, że
nauczyliśmy się tę
metaforę żniw
interpretować tylko
w jeden
pozytywny sposób. A
jak każda metafora,
także ta, jest tylko
próbą
przybliżenia jakiejś
skomplikowanej
rzeczywistości,
którą
łatwiej jest opisać
i wyrazić przez
porównanie do
czegoś, co
jest znane. My
mówimy o żniwach
wyłącznie jako o
czymś, co jest
pozytywne,
przynoszące
oczekiwane
rezultaty, dające
powody do
radowania się z
owoców ciężkiej
pracy własnej czy
innych osób.
W Biblii często tak
to jest
przedstawione,
chociaż nie w
przytoczonym
fragmencie z
Ewangelii Łukasza.
Jednak w większości
przypadków, kiedy
czytamy Pismo
Święte, żniwa są
metaforą
czegoś mniej
przyjemnego.
Żniwa –
obraz sądu
Żniwa w
Piśmie Świętym
z reguły są metaforą
nadchodzącego sądu.
Gdy czytamy w
księdze Jeremiasza
o żniwach w
Babilonie, można
odnieść wrażenie,
że to w ogóle nie
jest ewangeliczny
tekst:
„Tak
mówi
Pan: Oto Ja
wzbudzę
przeciwko
Babilonowi i
mieszkańcom
Chaldei wiatr
złowrogi i poślę
przeciwko
Babilonowi
wiejaczy,
którzy go
przewieją i
spustoszą jego
kraj [...] Nie
oszczędzajcie
jego
młodzieńców,
wytępcie
doszczętnie całe
jego wojsko!
Niech
padną polegli w
ziemi
chaldejskiej, a
ciężko ranni na
jego
ulicach! […]
gdyż jest to
czas pomsty dla
Pana, On odda mu
to, na
co zasłużył! […]
Córka babilońska
jest jak
klepisko w
czasie,
gdy się je
ubija; już
wkrótce, a
przyjdzie dla
niej czas żniwa”
(Jer
51:1-4,6,33).
Ale jest to
biblijny, staro- i
nowotestamentowy
obraz żniw.
Oto
Bóg w swojej
cierpliwości czekał
wystarczająco długo,
ale
naród babiloński – w
swoim okrucieństwie
– nie chciał się
upamiętać, więc
nadszedł czas, by
Bóg wylał swój gniew
na ten
naród. To wylanie
Bożego gniewu,
osądzenie Biblia
nazywa żniwami
- ten naród dojrzał,
by ponieść karę za
swoją niegodziwość,
za wszelkie zło,
które oni
wyrządzili.
Taki
sam obraz znajdujemy
w Nowym Testamencie.
Jan Chrzciciel,
głosząc
nadejście Królestwa
Bożego i wzywając
ludzi do
upamiętania,
mówi: „A
już i siekiera
do korzenia
drzew jest
przyłożona;
wszelkie więc
drzewo, które
nie wydaje owocu
dobrego, zostaje
wycięte i w
ogień
wrzucone” (Łk
3:9). „W ręku
Jego jest
wiejadło, by
oczyścić
klepisko swoje i
zebrać pszenicę
do spichlerza
swego, lecz
plewy
spali w ogniu
nieugaszonym”
(Łk 3:17). Jan nie
mówi tu
wprost o żniwach,
ale nawiązuje do
nich,
przywołując klepisko
i wiejadło.
Stwierdza, że
Chrystus oddzieli
ziarno od plew.
Jednych zbierze do
Królestwa Bożego, a
drugich –
to, co niegodziwe –
spali w ogniu
nieugaszonym. Jezus,
mówiąc o
nadchodzącym sądzie
Bożym, w
przypowieści o
pszenicy i kąkolu
używa właśnie obrazu
żniw. Pszenica i
kąkol rosną razem,
ale -
gdy przyjdzie czas
żniw - aniołowie
oddzielą jednych od
drugich:
pszenicę do
spichlerza, a kąkol
na spalenie. W
księdze Apokalipsy
użyty jest dokładnie
taki sam obraz:
Jezus Chrystus
zrzuca sierp na
ziemię i
rozpoczynają się
żniwa - Boży sąd
(Obj 14:14-16).
Łatwo
jest zapomnieć o tym
aspekcie żniw. Dla
nas – zwłaszcza
żyjących
w mieście – żniwa są
już czymś
abstrakcyjnym.
Niewielu z nas
miało okazję przy
nich pracować.
Współczesne żniwa to
bardziej
wyzwanie
logistyczno-finansowe
- kojarzą się raczej
z kombajnem,
nie z sierpem. W
czasach biblijnych
była to ciężka,
wytężona,
ręczna praca.
Dojrzałe łany zbóż
należało szybko
zebrać, stąd
- w biblijnym
kontekście - „czasu
jest niewiele”.
Dojrzałe
zboże, niezżęte we
właściwym czasie,
marnowało się –
wysypywało z kłosów
na polu, zamiast
podczas młócenia na
klepisku. Wymłócone
ziarno należało
oddzielić od plew –
przewiać za pomocą
wiejadeł. Trzeba też
było je przesiać
przez
sita, by usunąć inne
zanieczyszczenia.
Czas
Bożego oddzielenia
Tak
więc, kiedy Jezus
mówił o żniwach,
słuchacze mieli
obraz pracy,
którą trzeba wykonać
by oddzielić ziarno
od plew: żęcia
łodyg,
młócenia,
przewiewania i
przesiewania. Tego
dotyczą słowa „żniwo
wprawdzie
wielkie, ale
robotników
mało”.
Przed nami jest
wielkie żniwo.
Teraz nadchodzi
czas, by oddzielić
jednych od
drugich. W tym
tkwi istota
metafory żniwa w
Nowym i
Starym
Testamencie. To
jest czas Bożego
oddzielenia. W
gruncie
rzeczy, kiedy
Jezus wysyła
siedemdziesięciu
dwóch uczniów, nie
chodzi wcale o to,
żeby oni
zebrali wielkie
żniwo, ale żeby
się stali czynnikiem
przyśpieszającym
dojrzewanie tego
żniwa,
przygotowania pól do
podziału, który ma
nastąpić.
Gdy
uczniowie wrócili
z tych żniw, mieli
- wbrew temu,
przed czym Jezus
ich ostrzegał –
całkiem pozytywne
doświadczenia.
Byli
zachłyśnięci doświadczeniami.
Nie czytamy jednak,
by
kogokolwiek
przyprowadzili do
Chrystusa, nie
mówiąc o tłumach.
Wrócili sami. Nie
znaczy to, że ich
zwiastowanie było
nieskuteczne. Ich
zadaniem nie było
przyciągnięcie ludzi
do
Chrystusa. Mieli
wyjść do ludzi i
głosić im to, co
pozwoli
opowiedzieć się po
jednej, albo po
drugiej stronie. Aby
się
okazało, kto jest
pszenicą, a kto
kąkolem. Tak więc
bycie
jagnięciem pośród
wilków czy
polecenie, że gdy
przyjdą do
jakiegoś domu i
zostaną przyjęci, to
mają tam pozostać, a
gdy
ich nie przyjmą,
mają iść dalej –
nabiera większego
sensu.
Rozesłani uczniowie
mieli stać
się pewnego
rodzaju proroczym
głosem, że oto
nadchodzi
Królestwo
Boże, aby –
usłyszawszy to
–
ludzie mieli
okazję opowiedzieć
się, po której
stronie
chcą być. Dlaczego
Jezus, posyłając
uczniów jak owce
między
wilki, mówi, że
wchodząc do jakiegoś
domu, mają ogłaszać
Boży
pokój? Czy nie
łatwiej by było
ogłaszać nadchodzący
sąd Boży,
konieczność
upamiętania się, jak
robił to Jan
Chrzciciel: Wy,
plemię żmijowe,
kiedy się
upamiętacie?
Przypominać, że
sprawiedliwy Bóg
osądza wszelki
grzech? Że mają
drżeć z bojaźni
przed tym, co ich
spotka, jeżeli tego
grzechu nie wyznają
i nie
opamiętają się? Ale
Jezus wysyła ich z
zupełnie innym
przesłaniem: „A gdy
do jakiegoś domu
wejdziecie, najpierw
mówcie:
Pokój domowi temu”
(Łk 10:5). Nie
jest to tylko
zwykłe życzenie. W
tamtej kulturze pokój
– hebrajskie szalom,
bliskowschodnie salem
– oznacza rodzaj
błogosławieństwa,
za którym idzie
gotowość
czynienia dobra.
To autentyczne błogosławienie,
życzenie z
całego serca dobra.
Jezus mówi, że
wchodząc do jakiegoś
domu,
mają tym ludziom
błogosławić. Ma to
być widoczne w
słowach,
czynach, w całej
postawie. To
odpowiedzialność,
którą Jezus
nakłada na uczniów.
Jeżeli to
błogosławieństwo
zostanie przyjęte
– spocznie na tym
domu.
Jeśli ktoś nie
będzie chciał go
przyjąć, mają nie
tracić czasu i iść
do innych. To
błogosławieństwo ma
być tym,
co oddzieli jednych
od drugich.
Jezus
wysyła uczniów, by
szli do ludzi,
błogosławiąc im i
będąc
ucieleśnieniem
Bożego Królestwa,
które nadchodzi. I
ci, którzy
zechcą przyjąć i
wejść do Królestwa
Bożego, odpowiedzą
na to
błogosławieństwo.
Inni będą je
ignorować. Dzięki
tej misji,
jedni będą mieli
okazję przyjąć Boga,
inni - opowiedzieć
się
przeciw Niemu.
Jak
nie z tego świata
Uczniowie
mają być gotowi na
różne reakcje –
przyjęcie bądź
odrzucenie. Taka ich
rola i powinność. Co
więcej, mają iść jak
jagnięta między
wilki. W Ewangelii
Mateusza ten aspekt
jest nawet
szerszy, mocniej
podkreślony. Jezus
mówi, by byli
łagodni jak
gołębice i
przebiegli jak węże.
Pan Jezus mówi, że w
pewnym
sensie mają być
zupełnie bezbronni
wobec wrogości, jaka
może ich
spotkać. Ale nie
mówi, że nic nie
mogą zrobić. Mają
tam iść,
jakby byli
jagniętami. Ci
uczniowie, jak każdy
z nas, potrafiliby
zawalczyć o swoje,
stanąć w swojej
obronie. Ale Jezus
mówi, że
mają zwiastować
pokój, być jak
jagnięta między
wilkami, innymi
słowy – wyzbyć się
agresji,
przekonania, że są
więksi, lepsi,
że to ich trzeba
słuchać. Mają
odpowiadać miłością
na
wrogość,
błogosławieństwem na
odrzucenie,
przebaczeniem na
krzywdę, hojnością
na skąpstwo. Mają
iść do świata i
wyzbyć
się tego, co tam
jest naturalne: że
człowiek jest
człowiekowi
wilkiem. Mają starać
się zachowywać jak
osobniki nie z tego
świata, zupełnie
nieprzystający do
znanej
rzeczywistości. Bo
reagując zupełnie
inaczej niż każdy
przeciętny człowiek,
będą
największym
uosobieniem Bożego
Królestwa, które ma
nadejść.
Gdy
więc spojrzymy na
tę metaforę w
kontekście żniw,
jako
oddzielenie
jednych od
drugich, i naszej
roli jako jagniąt
między
wilkami, gotowych
na odrzucenie, ale
nie trapiących się
tym,
błogosławiących
mimo że moglibyśmy
ogłaszać sąd –
zaczynamy
rozumieć rolę,
jaką Jezus wytycza
swoim
uczniom. Bardzo
podobnych instrukcji
Jezus udzielił
wcześniej, kiedy
posłał
Dwunastu do wiosek w
Galilei, gdzie sam
wcześniej głosił.
Wiedział, że zbliża
się czas Jego
odejścia z tej ziemi
do Ojca.
Wysyłając dwunastu
apostołów i
siedemdziesięciu
dwóch innych
uczniów, powiedział
im:
Czas
jest krótki,
nadchodzi żniwo,
idźcie i
spełnijcie waszą
rolę w
tych żniwach.
Głoście, że Królestwo
Boże nadchodzi.
Bądźcie uosobieniem
tego Królestwa.
Błogosławcie, a nie
przeklinajcie. Niech
wasza postawa, wasze
życie skonfrontuje
słuchaczy z
rzeczywistością Boga
i zmusi do
opowiedzenia się po
którejś ze stron.
Po
całej ziemi
Tylko
w Ewangelii Łukasza
czytamy o
siedemdziesięciu
dwóch uczniach. W
Ewangelii Mateusza
te słowa kierowane
są do Dwunastu. O co
zatem
chodzi z tymi
siedemdziesięcioma
dwoma uczniami?
Najkrócej mówiąc,
chodzi o pokazanie,
że to przesłanie
kierowane jest nie
tylko do
Izraela, ale do
całego świata. W
dziesiątym
rozdziale Księgi
Rodzaju
wymienionych jest
siedemdziesiąt
narodów, które po
potopie zasiedliły
ziemię. Dla
Izraelitów liczba
70 miała
symboliczne
znaczenie, była
też
symbolem
wszystkich narodów
wokoło. Izraelici
mieli też
siedemdziesięciu
starszych, można
więc dopatrywać
się w tym
nowej starszyzny
Izraela, gdyby nie
to, że w
niektórych
tłumaczeniach Pisma
Świętego znajdujemy,
jak wyżej,
siedemdziesięciu
dwóch. To nie jest
pomyłka, lecz
podkreślenie
interpretacji, że ci
uczniowie są
reprezentantami
wszystkich
narodów, albo
głoszenia Ewangelii
wszystkim narodom.
Bo kiedy Pismo
Święte Starego
Testamentu było
przekładane na język
grecki, z
jakiegoś powodu
podano
siedemdziesiąt dwa
narody
w dziesiątym
rozdziale Księgi
Rodzaju. Dlatego
później, kiedy
Ewangelia Łukasza
była kopiowana,
niektórzy kopiści
– wiedząc
jakie jest
znaczenie tego
fragmentu – do
siedemdziesięciu
zaczęli
dodawać jeszcze
dwóch. Stąd jest
różnica w liczbie
uczniów w
niektórych
tłumaczeniach. Ci
uczniowie stają
się w Ewangelii
Łukasza takim
wtrąceniem, bo
Łukasz rozwija tę
myśl w
Dziejach
Apostolskich – że
żniwa, które
nadchodzą, praca
która
jest do wykonania,
dotyczy nie tylko
Izraela, ale
wszystkich narodów,
nazywanych przez
Żydów poganami, nie
mającymi udziału w
błogosławieństwach
Izraela na początku.
Można się
zastanawiać,
czy chodzi o to, że
Ewangelia ma dotrzeć
do innych narodów,
czy że
inne narody będą
zaangażowane w
głoszenie Ewangelii.
Ale dla
pierwszych
czytelników
Ewangelii sugestia
była dość czytelna:
Nadchodzą żniwa na
całej ziemi, by cała
ziemia mogła
opowiedzieć
się po stronie Boga
albo przeciw Niemu.
„Bogu
niech
będą dzięki, który
nam zawsze daje
zwycięstwo w
Chrystusie
i sprawia, że
przez nas
rozchodzi się
wonność poznania
Bożego po
całej ziemi;
zaiste, myśmy
wonnością
Chrystusową dla
Boga wśród
tych, którzy są
zbawieni i tych,
którzy są
potępieni; dla
jednych jest to
woń śmierci ku
śmierci, dla
drugich woń życia
ku
życiu. A do tego
któż jest zdatny?
Bo my nie jesteśmy
handlarzami
Słowa Bożego, jak
wielu innych, lecz
mówimy w
Chrystusie przed
obliczem Boga jako
ludzie szczerzy,
jako ludzie
mówiący z Boga”
(2 Kor 2:14-17) –
pisał apostoł
Paweł. Inna
metafora, ale ta
sama prawda o tym,
jaka jest nasza rola.
Jesteśmy posłani
do wszystkich
narodów. Jesteśmy
jak silny
zapach, kojarzący
się z Chrystusem,
przed Bogiem i
przed ludźmi.
Dla jednych będzie
to woń zbawienia,
a dla innych - woń
śmierci.
Mamy być
tak podobni do
Chrystusa, takim
ucieleśnieniem
Bożego Królestwa, by
ludzie musieli jakoś
zareagować: przyjąć
ogłaszane
błogosławieństwo czy
je odrzucić. To
będzie ich
decyzja. My mamy być
na tyle
jednoznaczni, by
ludzie musieli zadać
sobie to pytanie.
Umożliwić
opowiedzenie
się po tej czy
innej stronie
Żniwa,
o których mówił
Jezus, dla
ówczesnych
Izraelitów były
obrazem
sądu. Ale Jezus mówi
uczniom, że nie ich
rolą jest ogłaszać
nad
ludźmi sąd. Naszą
rolą jest stać się
tymi, którzy pomogą
im
opowiedzieć się po
jednej lub po
drugiej stronie.
Teraz wszystko
zaczyna układać się
w logiczny ciąg:
Żniwo jest wielkie -
wielu
ludzi musi mieć
okazję opowiedzenia
się po jednej lub po
drugiej
stronie. Idźcie więc
i dajcie im tę
okazję. A nie ma
innego na to
sposobu, jak być
pośród nich
uosobieniem Bożego
Królestwa,
uosobieniem miłości
i łagodności Jezusa.
Kiedy Jezus mówi do
uczniów, by byli jak
jagnięta między
wilkami, głosili
pokój a
nie sąd, wskazuje im
jak mają wykonywać
Jego dzieło.
Czasem
łatwo jest przestać
mówić o tej
nieodłącznej
prawdzie Pisma
Świętego, że nastąpi
podział na tych,
którzy odpowiedzieli
na
wezwanie do Bożego
Królestwa, i na
tych, którzy to
wezwanie
zlekceważyli lub
odrzucili. Nie naszą
rolą jest wprowadzić
jak
najwięcej ludzi do
Królestwa Bożego,
nie naszą rolą jest
zebrać
całe to żniwo, czyli
dokonać tego
podziału. Naszą rolą
jest być
czynnikiem, który
umożliwi ludziom
opowiedzenie się po
tej czy
innej stronie.
Jak
jagnięta, nie
wilki
Dla
mnie osobiście
szczególnie ważne
jest, żebyśmy robili
to tak,
jak polecał Jezus.
Abyśmy byli jak
jagnięta, a nie jak
wilki,
które będą odgryzać
się innym wilkom.
Czasami w naszym
chrześcijaństwie
łatwo pójść w tę
właśnie stronę, być
przekonanym, że
powinniśmy być
asertywni, walczyć o
nasze miejsce
w tym świecie.
Pokazać, że nie
można nas traktować
z góry, że
jesteśmy
najważniejsi na tym
świecie. To przecież
takie ludzkie,
że wolelibyśmy robić
rzeczy raczej z
pozycji siły, a nie
bezbronnych jagniąt.
W
teologii pojawił
się nawet
definiujący ten
trend termin
dominionizm
- przekonanie,
które podziela
wielu chrześcijan,
że naszą rolą
jest stanąć na
szczycie tego
świata i pokazać
wszystkim innym,
gdzie jest ich
miejsce. I można znaleźć
biblijne
wersety,
potwierdzające, że
naszą rolą jest
panowanie,
ale w żaden sposób
nie odnajdziemy
tego w
poleceniach, które
Jezus
dał swoim uczniom.
Kiedy On posyła
ich jak jagnięta
między wilki,
to mówi, by szli
do ludzi, by byli
uosobieniem Bożego
Królestwa. By nie
byli jak Jan
Chrzciciel, który
wypominał
ludziom, że są
plemieniem żmijowym
i biada im, jeśli
się nie
upamiętają. Mimo, że
taka właśnie jest
prawda – jeśli się
nie upamietają, to
spotka ich sąd – to
nie naszą rolą jest
ogłaszanie im tego.
Mamy iść do ludzi i
błogosławić im.
Błogosławić słowami,
czynami, całym
życiem. Żeby -
patrząc na
nas - ludzie musieli
zmierzyć się z
rzeczywistością, że
Bóg
jest realny, że On
istnieje. By musieli
opowiedzieć się po
tej lub
innej stronie. By
wybudzili się z
obojętności,
argumentowania, że
nie wiadomo jak
jest. Aby - widząc
to uosobienie Bożego
Królestwa,
że tak poważnie
traktujemy Boga -
zadali sobie
pytanie: co ze mną?
Niech sobie na to
pytanie odpowiedzą i
opowiedzą po jednej
lub po
drugiej stronie. Ale
- żeby to w nas
dostrzegli - mamy
być jak
jagnięta wśród
wilków: na wrogość
odpowiadać miłością,
na
krzywdę -
przebaczeniem, na
odrzucenie -
błogosławieństwem,
na
zło - dobrem. Łatwo
jest pomyśleć, że to
takie niepraktyczne
w
dzisiejszych
czasach, że próbując
tak funkcjonować w
świecie
pełnym wilków,
będziemy pożarci
żywcem. A to akurat
jest
całkowicie zgodne z
metaforą jagniąt
między wilkami.
Baranek
na rzeź prowadzony
Czy
zatem Pan Jezus
wysyła nas na
straceńczą misję,
nie bacząc na
to, jak się to
skończy dla nas, by
wykonać dzieło,
które On miał
do wykonania? Że
stawia przed nami
zadanie niemożliwe
do wykonania,
które wymaga od nas
wyrzeczenia się,
niemalże stracenia
wszystkiego?
Jezus
sam wybrał tę
drogę w sposób, w
jaki nikt z nas
nie będzie miał
nawet okazji
pójść. Pomyślmy o
Tym, który
naprawdę to
zrobił.
Pomyślmy o Lwie z
pokolenia Judy,
który miał wszelką
moc, a stał
się Barankiem.
Wystarczyłoby
jedno Jego słowo,
żeby wszystko
wokół Niego padło
i oddało Mu cześć.
Pomyślmy o
Jezusie, który
– świadomy że
nadszedł czas
odejścia z tej ziemi
–
szedł do Jerozolimy,
wiedząc, że tam Go
zdradzą, osądzą,
ukrzyżują,
rozszarpią. Wyzbył
się wszelkiej złości
i przemocy,
nie odpowiadał
przekleństwem na
przekleństwo, którym
Go
obrzucano. Na jedno
Jego słowo legiony
aniołów stanęłyby w
Jego
obronie, ale nigdy
takiej prośby do
Ojca nie skierował.
Kiedy
uczniowie próbowali
Go bronić,
powstrzymał ich.
Wisząc na krzyżu
– gdy każdy inny,
wyjąc z bólu,
przeklinałby
oprawców –
modlił się, by
Ojciec im
przebaczył, „bo
nie wiedzą, co
czynią”. Oto
Baranek Boży,
prowadzony na
rzeź,
by umrzeć za nas i
swoją śmiercią
otworzyć przed
nami życie
wieczne i
zmartwychwstanie.
Kiedy
Jezus wysyła nas
jak jagnięta
między wilki, nie
wysyła nas na
stracenie, sam
pozostając gdzieś
z tyłu. Ale tak,
jak w wielu
miejscach
Ewangelii, mówi po
prostu: Pójdźcie
za Mną, bo Ja
jestem Barankiem,
który pójdzie
pierwszy między
wilki i pozwoli
się rozszarpać po
to, żebyście wy
mieli życie
wieczne.
Ewangelista
Jan
zapisał inną
metaforę –
wypowiedź Jezusa o
tych, którzy w
sytuacji
zagrożenia
uciekają, nie
dbając o owce. Ale
Jezus taki
nie jest. On
oddaje życie za
swoje owce, choć
mógł się tego
ustrzec i
wszystkim pokazać
kim jest i jakie
naprawdę jest Jego
miejsce. Dla
naszego zbawienia
poszedł jak jagnię
między wilki,
jak baranek na
rzeź prowadzony,
bo „dobry pasterz
życie swoje
kładzie za owce”.
„Zaprawdę,
zaprawdę powiadam
wam, Ja jestem
drzwiami dla
owiec. Wszyscy,
ilu
przede mną
przyszło, to
złodzieje i
zbójcy, lecz owce
nie
słuchały ich. Ja
jestem drzwiami;
jeśli kto przeze
mnie wejdzie,
zbawiony będzie i
wejdzie, i
wyjdzie, i
pastwisko
znajdzie. Złodziej
przychodzi tylko
po to, by kraść,
zarzynać i
wytracać. Ja
przyszedłem, aby
miały życie i
obfitowały. Ja
jestem dobry
pasterz. Dobry
pasterz życie
swoje kładzie za
owce. Najemnik,
który
nie jest
pasterzem, do
którego owce nie
należą, widząc
wilka
nadchodzącego,
porzuca owce i
ucieka, a wilk
porywa je i
rozprasza,
ponieważ jest
najemnikiem i nie
zależy mu na
owcach. Ja jestem
dobry pasterz i
znam swoje owce, i
moje mnie znają.
Jak Ojciec mnie
zna i Ja znam
Ojca, i życie
swoje kładę za
owce” (J 10:7-15).
Oprac.
red.
na podstawie
kazania pastora
Krzysztofa
Pawłusiowa w
Społeczności
Chrześcijańskiej
we Wrocławiu
1.07.2018 r.
Źródło:
http://www.schwroclaw.pl/kazania/ ■
Copyright
©
Słowo i Życie 2018