Aleksandra
Kwiecień
Wierność
w codzienności
To
był jeden z
tych poranków,
kiedy
obudziłam się
zmęczona. A na
myśl o całym
dniu pracy
przede mną
poczułam się
przygnębiona i
ciężko
westchnęłam.
Chwilę później
sięgnęłam po
małą
broszurkę
zatytułowaną
„Codzienna
siła”, w
której na
każdy
dzień miesiąca
wybranych było
kilka
zachęcających
wersetów, i
otworzyłam na
odpowiedniej
stronie.
Zaczęłam
czytać
pierwszy
werset.
"Pójdźcie
do
mnie wszyscy,
którzy
jesteście
spracowani i
obciążeni, a
Ja
wam dam
ukojenie" (Mt
11:28)
–
przeczytałam
ze łzami w
oczach.
Poczułam, że
to wezwanie
bezpośrednio
do mnie. Tego
właśnie
potrzebowałam
– ukojenia. I
siły, by
sprostać
wyzwaniom
rozpoczynającego
się dnia.
Dokładnie
tak się czułam
– spracowana i
obciążona – i
oto mój
Zbawiciel
wzywał mnie,
bym przyszła z
tym do Niego.
Zwierzywszy
się
Mu w modlitwie
z mojego
przygnębienia,
włączyłam
sobie pieśń
„Jezus trzyma
mnie” i
ruszyłam na
spotkanie
małych i
wielkich
wyzwań
codzienności.
Nie minęło
wiele czasu,
gdy
uświadomiłam
sobie, że
niepokój
zniknął, a
zmęczenie i
zniechęcenie
ustąpiło
miejsca
radości i
wdzięczności.
Chodziło o tę
jedną decyzję,
o
to, dokąd się
skieruję, na
co zwrócę swój
wzrok. Dzięki
Bożej
łasce tamtego
dnia udało mi
się pójść w
stronę Źródła
i -
jak wiele razy
wcześniej -
nie zawiodłam
się.
Zachęcajcie
jedni
drugich
Czasami
jednak
ciężko nam
zwrócić swój
wzrok na
Chrystusa,
który jest
źródłem siły i
ukojenia.
Wspaniale, gdy
możemy otaczać
się
ludźmi, którzy
w takich
dniach pomogą
nam,
zachęcając do
ufania
Bogu i
uwielbiania Go
bez względu na
okoliczności.
Często nie
jest
nam łatwo
oderwać wzrok
od samych
siebie –
swojego
zmęczenia,
przepracowania,
lęku lub
stresu – i
zwrócić na
Jezusa.
Nietrudno
wpaść w
pułapkę
użalania się
nad sobą, co
tylko pogarsza
sytuację.
Pamiętam
inny
dzień, kiedy
ze swojego
zmęczenia i
zniechęcenia
zwierzałam
się mojej
siostrze. A
ona wtedy
zapytała, czy
pamiętam
słowa,
zapisane przez
Elisabeth
Elliot: Ta
praca
została dana
mi do
wykonania.
Dlatego jest
to prezent.
Dlatego
jest to
przywilej.
Dlatego jest
to ofiara,
jaką mogę
złożyć
Bogu. Dlatego
powinnam
wykonywać ją z
radością,
jeśli wykonuję
ją dla Niego.
Tutaj, nie
gdzieś
indziej, mogę
nauczyć się
Bożej
drogi. W tej
pracy, nie w
jakiejś innej,
Bóg oczekuje
mojej
wierności.
Uśmiechnęłam
się. Szczerze
mówiąc, nie
zawsze lubię,
gdy moja
siostra stawia
mnie w ten
sposób do
pionu, gdy
trudno mi jest
złapać
odpowiednią
ostrość
obrazu.
Czasami trudno
jest wznieść
się
ponad swoje
uczucia i
emocje, ale
jestem
ogromnie
wdzięczna Panu
Bogu, że mam
wokół siebie
osoby, które
pomagają mi
spojrzeć na
rzeczywistość
z właściwego
punktu
widzenia –
zobaczyć ją w
perspektywie
wieczności.
Tak,
praca, którą w
tamtym
momencie
wykonywałam,
była mi
podarowana
przez Pana
Boga, a więc
była
prezentem,
przywilejem.
On zdecydował,
że poprowadzi
mnie taką
drogą – nawet
przez
zmęczenie i
trudności
tamtego dnia.
A to
oznaczało, że
ta właśnie
droga
prowadzi ku
dobremu, ku
wiecznym celom
dobrego,
suwerennego,
wszechwiedzącego
Ojca.
Bóg
nie oczekuje
od nas, że
będziemy
herosami, nie
znającymi
uczucia
zmęczenia,
zniechęcenia
czy
przygnębienia.
On nie pragnie
sztucznego,
bezmyślnego
uśmiechu
przyklejonego
stale do
twarzy,
udawania, że
życie
chrześcijanina
jest
bezproblemową
sielanką.
Bóg oczekuje
naszej
wierności w
pełnych wyzwań
i stresów
zmaganiach
dnia
codziennego.
On oczekuje,
byśmy swoje
troski i lęki
przynosili do
Niego i
zostawiali je
w Jego rękach,
przyjmując w
zamian
ofiarowane
darmo z łaski
niebiańskie
ukojenie,
które nie
eliminuje
trudności, ale
pozwala przez
nie
przejść.
Odpowiedni
punkt
widzenia daje
właściwą
perspektywę
Czasami
może
nam się
wydawać, że w
życiu nie
układa się
tak, jak
powinno. Po
części tak
właśnie jest.
Świat nie jest
taki, jakim
miał być,
ponieważ
żyjemy w
rzeczywistości
upadłego
świata. A
jednak ten
upadły świat
nie jest poza
kontrolą
suwerennej
Bożej
woli, lecz
wszystko ma
swoje miejsce
w odwiecznej
historii
chwały i
odkupienia.
Chociaż często
trudno jest
nam pojąć,
dlaczego
dzieją
się na nim
takie rzeczy,
jakie się
dzieją. Ufając
jednak Temu,
który w swojej
wszechmocy
pisze tę
historię,
wierzę, że
kiedyś
dane mi będzie
lepiej pojąć i
zrozumieć Jego
plany. Gdy
nastanie
doskonałość,
poznam tak,
jak jestem
poznana (1 Kor
13:12) i wtedy
okaże się, że
wszystkie
elementy
układanki
idealnie do
siebie
pasują. To
trochę tak,
jakby jakiś
amator
przystąpił do
układania
kostki Rubika.
Na początku
ułożenie
wszystkich
kolorów
wydaje się
niemożliwe,
jednak wraz z
upływem czasu
poświęconego
na próby
wykonania tego
zadania,
zaczyna
wychodzić
coraz lepiej.
Tak samo jest
z poznawaniem
Boga i Prawdy.
Powoli
zaczynamy
rozumieć
coraz więcej,
naszym oczom
ukazują się
kolejne
fragmenty
zachwycającego
obrazu Łaski,
Prawdy i
Chwały
uosobionych w
Jezusie
Chrystusie.
Jeśli
zaś chodzi o
radzenie sobie
w zmaganiach
dnia
codziennego,
choć nie
zawsze będę
wszystko
rozumieć albo
czuć się
komfortowo,
pragnę
być wierną i
działać z
odwagą i
miłością,
stale
przypominając
sobie to, co
najważniejsze.
Zgadzam
się
z A.W. Tozerem:
Kiedy
uświadomię
sobie, że wszystko,
co
mnie spotyka,
ma mnie
upodobnić do
Chrystusa,
usuwa to wiele
niepokoju.
"Dostąpiwszy
więc
usprawiedliwienia
przez wiarę,
zachowajmy
pokój
z Bogiem przez
Pana naszego
Jezusa
Chrystusa,
dzięki któremu
uzyskaliśmy
przez wiarę
dostęp do tej
łaski, w
której trwamy
i
chlubimy się
nadzieją
chwały Bożej.
Ale nie tylko
to, lecz
chlubimy się
także z
ucisków, wiedząc,
że
ucisk wyrabia
wytrwałość, a
wytrwałość -
wypróbowaną
cnotę,
wypróbowana
cnota zaś -
nadzieję.
A nadzieja
zawieść nie
może, ponieważ
miłość Boża
rozlana
jest w sercach
naszych przez
Ducha
Świętego,
który został
nam
dany"
(Rz 5:1-5). "Albowiem
wytrwałości
wam
potrzeba,
abyście, gdy
wypełnicie
wolę Bożą,
dostąpili
tego, co
obiecał"
(Hbr
10:36).
Źródło:
nalezecdojezusa.pl.
Wykorzystano
za pozwoleniem.■
Copyright
©
Słowo i Życie 2017
|
|
|