Słowo i Życie nr 1/2016




Oleksandr Vasylets


Pastor, uchodźca, misjonarz

Byłem pastorem i prowadziłem własny biznes na wschodzie Ukrainy w mieście Dzierżyńsk, między Donieckiem a Słowiańskiem. 2 czerwca 2014 roku z żoną Eleną, córką Alioną (9 lat) i synem Aleksandrem (3-miesięczne niemowlę) opuściliśmy nasze miasto, okupowane przez separatystów. Myśleliśmy, że tymczasowo zamieszkamy gdzieś indziej, dopóki nie uwolnią Dzierżyńska. Wolontariusze-przedsiębiorcy proponowali nam, żebyśmy zostali w Dniepropetrowsku, obiecując finansowe wsparcie, pracę, mieszkanie i służbę. Modliliśmy się i pytaliśmy Boga o Jego wolę w tej sprawie. Ale Bóg powiedział: „Nie”. Przez dwa miesiące mieszkaliśmy w okolicach Lwowa, bez pracy i służby. Wciąż modliliśmy się i szukaliśmy Bożej woli dla nas. Zaproszono nas do Lwowa, obiecując mieszkanie i pracę. Jednak Bóg znów powiedział: „Nie!”. Niedługo po tym Bóg posłał do nas pewnego człowieka i po rozmowie z nim zrozumieliśmy, że powinniśmy jechać do Polski. Modliliśmy się o to i Bóg odpowiedział: „Tak !” Wtedy w naszych sercach zapanował pokój.

4 sierpnia przekroczyliśmy granicę Polski jako uchodźcy. Tam podszedł do nas mężczyzna z kamerą i zapytał, gdzie jedziemy. – Do Polski - odpowiedziałem. – A do jakiego miasta? – Nie wiem.

Skierowano nas do obozu dla uchodźców w Białej Podlaskiej. Mieszkaliśmy tam przez miesiąc. Poszukiwaliśmy protestanckiego Kościoła i mieszkania dla nas. Ale niestety wszystko na marne. Bariera językowa, szok kulturowy, trudności w komunikacji z ludźmi… Chcieliśmy już nawet wracać na Ukrainę. Nie mogliśmy tylko pojąć, dlaczego Bóg przyprowadził nas do Polski. Modliliśmy się, żeby wojna szybko się skończyła i żebyśmy mogli spokojnie wrócić do domu, służyć w Kościele i prowadzić nasz biznes. Gorliwie szukaliśmy woli Bożej i Bóg krok po kroku objawiał nam swoją wolę i troskę.

Do 2 września 2014 roku mieliśmy opuścić obóz dla uchodźców i podać adres zakwaterowania. Był koniec sierpnia, a my nie mogliśmy znaleźć mieszkania do wynajęcia. Pomodliliśmy się bardzo prosto i konkretnie: „Panie, DZISIAJ potrzebne jest nam mieszkanie i Kościół protestancki. Pomóż nam i sam nas poprowadź”. Koło kościoła katolickiego zobaczyliśmy dwie kobiety i od razu zapytaliśmy, czy nie mają mieszkania do wynajęcia. Jedna z nich bardzo uważnie nam się przypatrzyła i zapytała w języku ukraińskim, czy jesteśmy z Ukrainy. Zaprosiła nas do siebie, ponieważ wynajmowała pół domu. Zapytała, czy jesteśmy katolikami. Odpowiedzieliśmy, że jesteśmy protestantami i usłyszeliśmy, że kościół protestancki sąsiaduje z jej domem, a pastor mieszka na sąsiedniej ulicy. Zaprowadziła mnie do domu pastora Piotra Bronowickiego. Tak Bóg odpowiedział na naszą modlitwę: mieliśmy mieszkanie i poznaliśmy polskiego pastora, znającego język rosyjski i ukraiński. Pani Albina powiedziała, że oglądała w telewizji, jak przekraczaliśmy granicę, mówiąc, że nie wiemy dokąd jedziemy. Ona wtedy zaczęła się modlić: „Boże, jak ja mogę pomóc tym ludziom?”. A kiedy zobaczyła nas tam pod kościołem, to wiedziała, że to Bóg posłał nas do niej.

Przez ten miesiąc, kiedy mieszkaliśmy w obozie, zobaczyliśmy jak wielu z tych, co przyjeżdżają do Polski, potrzebuje Boga, szczerych rozmów, wsparcia. Ich serca były otwarte na Słowo Boże i służbę dla innych. Przychodziliśmy na codzienne spotkania modlitewne. Była wielka potrzeba prowadzenia nabożeństw w języku rosyjskim.

Pastor Piotr Bronowicki chętnie pozwolił nam zgromadzać się w pomieszczeniu szkółki niedzielnej i od 21 września 2014 roku prowadzimy nabożeństwa w języku rosyjskim. Na początku nasza grupa składała się z trzech rodzin. Modliliśmy się i szukaliśmy woli Bożej, Jego oblicza, Jego obecności. Wciąż nie mogłem do końca zrozumieć, dlaczego Bóg przyprowadził mnie i moją rodzinę do Polski. Czekałem, aż wojna się skończy i będziemy mogli wrócić do domu. Wszystko zmieniło się, kiedy przyjechali do nas nasi przyjaciele z Euroazjatyckiego Biblijnego Seminarium. Podzielili się z nami słowem proroczym, które otrzymali od Boga dziewięć lat temu, że Bóg wyśle chrześcijan z Ukrainy do Polski i ten kraj będzie dla nich schronieniem. Zrozumiałem, że Bóg przysłał tu nas na misję.

Już od ponad roku prowadzimy nabożeństwa w języku rosyjskim w Białej Podlaskiej. Uczestniczyło w nich około 300 osób. Niektórzy z nich stracili bliskich, niektórzy byli w niewoli, niektórzy zostali bez domu. U wielu nienawiść i ból w sercu, ale Bóg dokonuje cudów i obdarza prawdziwym pokojem, by mogli przebaczać tym, którzy ich skrzywdzili, i zacząć służyć innym.

Nasza służba wśród uchodźców jest prowadzona nie tylko w Białej Podlaskiej, również w Bezwoli, Horbowie i Łukowie. Planujemy zacząć działalność pośród rosyjskojęzycznych studentów z Ukrainy i Białorusi w Białej Podlaskiej. Współpracujemy z innymi misjonarzami i Kościołami. Moja żona i ja jesteśmy zaangażowani w służbę dla rodzin (przedmałżeńskie poradnictwo, warsztaty na temat małżeństwa).

Teraz już wiem, dlaczego Bóg przyprowadził nas do Polski. Żebyśmy byli tu misjonarzami. Rada Krajowa Kościoła Chrystusowego w RP, na wniosek zboru w Białej Podlaskiej, powołała mnie na pastora. Od października 2015 roku jestem pastorem rosyjskojęzycznej społeczności przy zborze „Zbawienie w Jezusie” w Białej Podlaskiej.

Copyright © Słowo i Życie 2016