Kościół
bez
ścian i dachu
Setka
ludzi przy
warszawskim
Dworcu Wileńskim
stała w kolejce
po miskę
gorącej zupy z
kuchni polowej.
Było wyjątkowo
chłodne
popołudnie.
Żwawe
uwielbienie
zespołu Kościoła
Ulicznego
zagłuszało słowa
mojego rozmówcy.
Był dużo
wyższy ode mnie.
Nachylał się
nade mną w taki
sposób, by nie
dotknąć mnie
brudnym ubraniem.
Mówił o tym, jak
bardzo mu przykro,
że stracił kontakt
z synem,
który mieszka tuż
za rogiem.
Wycedził, że
najdłuższa w jego
życiu droga
wiedzie pod drzwi
tego dorosłego już
chłopaka.
Bąknął, że jest
nikim, że -
cuchnący, pijany i
bezdomny - nie
ma prawa pokazywać
się rodzinie. I
wtedy na moje
zmarznięte dłonie
spadła jego gorąca
łza. Jedna, druga
i trzecia. Chodnik
ugiął
się pod moimi
stopami. Ewangelia
ulicy podbiła moje
serce.
Z
każdym kolejnym
słowem wyostrzały
się jego rysy. Nie
był ani
przystojny, ani
brzydki. Spod
zmierzwionych
włosów wyłaniały
się
oczy, usta i brwi.
Zaczęła rysować
się twarz.
Kształtował się
głos i spojrzenie.
Był przygięty jak
kwiat po burzy.
Dziwnie
pogodzony z losem
– ani zaskoczony,
ani zdziwiony, że
nie tak
miało być.
Przeszłość włożył
do szuflady
„zakończone”, a
szuflady
„przyszłość” nie
posiadał. Jego
majątek pomieściła
nieduża plastikowa
torba z marketu.
Pragnął ratunku,
ale nie
potrafił zawołać o
pomoc. Potępienie
przez lata wisiało
mu
obrożą na gardle,
a przeciwnik
trzymał klucz do
wolności.
Rozmawialiśmy
o
ojcostwie,
przebaczeniu i
wyjściu z bunkra
samotności. O tym,
że prawdziwie
wolny jest tylko
ten, kogo sam
Jezus wyzwoli.
Wspólnie
stanęliśmy pod
krzyżem. Krzysztof
wybrał życie.
Zajaśniał.
Przestała go boleć
okaleczona noga.
Poznał Pana, który
przygarnia, leczy
i opatruje rany.
Już zwyciężył. Z
Nim
zwyciężają też
inni mężczyźni i
kobiety. Są też
tacy, którzy
na tę wolność nie
są z wyboru
gotowi.
Od
kilkunastu
miesięcy mam w
sercu Kościół
Uliczny.
Chrześcijanką
jestem znacznie
dłużej. Bóg
niedawno otworzył
moje oczy na
bezdomnych. Nie
byłam jednak
gotowa, aby im
usługiwać. Zdałam
sobie sprawę, że
szesnasty rozdział
Ewangelii Marka
opanowałam
jedynie w teorii.
Zaprzyjaźniona
chrześcijanka
zachęciła mnie,
abym razem z nią
modliła się w
Namiocie
Uzdrowienia,
rozstawianym
każdej środy
podczas spotkań
Kościoła przy
stacji metra
Centrum.
Zastanawiałam się,
czy ta
służba jest dla
mnie. Spojrzałam
na swoje dłonie i
powiedziałam:
„Boże, jeśli
chcesz żebym
modliła się o tych
ludzi, to spraw,
aby dzisiaj przez
te ręce
przepłynęła Twoja
moc i proszę Cię o
uzdrowienie
jednego człowieka
na ulicy”. Bóg
wysłuchał.
Uzdrowił trzech.
Pokazał, jak
bardzo aktualne są
słowa Jezusa
zawarte w
proroctwie
Izajasza: „Duch
Wszechmocnego
Pana nade mną,
gdyż Pan
namaścił mnie,
abym
zwiastował
ubogim dobrą
nowinę; posłał
mnie abym
opatrzył tych,
których serca są
skruszone, abym
ogłosił jeńcom
wyzwolenie, a
ślepym
przejrzenie” (Iz
61).
–
Na
ulicy nie chodzi
wyłącznie o
karmienie
głodnych,
chociaż Jezus
nakazuje to
czynić
– stwierdza Artur
Pawłowski,
kaznodzieja i
pastor Street
Church z Kanady,
który w 2002
roku w Calgary
założył Kościół
Uliczny. – Najważniejsza
jest
Ewangelia. W
2004 roku, w
ciągu trzech
miesięcy
nawróciło
się tam sześćset
osób. Nasz
Kościół nie miał
ścian, był nad
rzeką - pod
mostem i właśnie
tam chrzciliśmy
ludzi, a Bóg ich
uzdrawiał. Kiedy
oglądam takie
cuda Boże,
zawsze jestem
pod
wrażeniem, to
wielki
przywilej. Kiedy
On jest na
pierwszym
miejscu,
masz właściwą
perspektywę.
Powinniśmy być
posłuszni Jego
Słowu
i śmiało głosić
Ewangelię, bo
„stworzenie z
tęsknotą
oczekuje
objawienia synów
Bożych” (Rz
8:19). Kiedyś
Bóg pokazał
mi, że zamek
warowny to
miejsce, z
którego
rycerstwo
wyjeżdżało
atakować wroga.
Powinniśmy więc
wyruszać ze
swoich kościołów
na zewnątrz, na
wojnę ze złem i
zdobywać ludzi
dla Pana.
Nie zapomnę
pierwszego
wyjścia na
ulicę w
Warszawie.
Wspólnie z
Pawłem Bukałą
i jego żoną
Martą staliśmy
w kręgu z
bezdomnymi,
którzy się
zgromadzili
przy metrze
Centrum.
Pytaliśmy
ich, czy
chcieliby,
abyśmy tu
zorganizowali
Kościół dla
nich.
Byli
podekscytowani.
Modliliśmy się
– a raczej oni
modlili się o
nas, aby Bóg
rozwinął to,
co właśnie
rozpoczęliśmy
– mówi
z zapałem
Pawłowski.
–
Moja
historia zaczęła
się od spotkania
z Bogiem na
Górze w
Gorzowie. Miałem
na Jego
polecenie
pojechać do
Warszawy, aby
podnosić ludzi z
bezdomności i
się nimi
opiekować. Bóg
zapewnił mnie,
że przygotował
już
fundusze –
opowiada Paweł
Bukała,
koordynator
Kościoła
Ulicznego w
Polsce,
wówczas
dziennikarz
Polskiego Radia.
Zaczęło się od
wielkiego kroku
wiary.
We wrześniu 2010
roku, w strasznej
ulewie odbyło się
pierwsze
nabożeństwo
uliczne w Polsce.
Powstała strona
internetowa i już
pierwszego dnia na
konto wpłynęło
tysiąc złotych.
Bóg
dotrzymywał swoich
obietnic i
nieustannie
przydawał
kolejnych ludzi
z pasją.
– Zaczynaliśmy
od
rozdawania
żywności z
kilkoma
streetworkerami
przy Pałacu
Kultury
i Dworcu
Centralnym
pośród
nietrzeźwych,
często pobitych
i
bezdomnych
ludzi. Nie
zawsze było
bezpiecznie, ale
wielu
przyjmowało
Jezusa, o wielu
po kilku dniach
dowiadywałem
się, że już nie
żyją, ale przed
śmiercią
niektórzy
zdążyli pojednać
się z
Bogiem - ze
skromnością i
pasją opowiada
Bukała. - Bóg
od
początku obficie
błogosławił.
Modliłem się,
aby Pan
rozszerzył
naszą służbę.
Pracując w
Głosie Ewangelii
trafiłem na
historię
Artura
Pawłowskiego i
jego pracy w
Kanadzie.
Zainspirowało
mnie to
do podjęcia
działań w kraju.
W ciągu pięciu
lat przyłączyło
się kilkunastu
warszawskich
pastorów i ich
społeczności.
Dzisiaj
w samej
Warszawie
pracuje ponad
dwustu
wolontariuszy.
Ponad
pięćdziesięciu
modli się o
uzdrowienie i
uwolnienie z
opresji
demonicznych.
Powstał pierwszy
w Warszawie
ewangeliczny
ośrodek dla
bezdomnych Nowy
Początek,
zmieniający
niejedno życie.
Podczas
tej służby
widziałem, jak
wiele osób
przyjmuje
Jezusa, jak nogi
się wydłużają,
jak znikają
wrzody, prostują
się kręgosłupy,
powraca wzrok i
słuch, jak
ludzie rzucają
kule i chodzą.
Jeśli
ktoś ma
pragnienie, aby
doświadczać
Bożych obietnic
i powołać
Kościół Uliczny
w swoim mieście,
chętnie pomogę.
Pragnę
podkreślić, że
Kościół Uliczny
powstał z Bożej
inspiracji i
prowadzi go sam
Bóg. A to, że
mogę być tego
częścią, to Boża
łaska.
Kościół
Uliczny
ma już
pięć lat. Na
cotygodniowych
spotkaniach
gromadzi
już setki osób.
Tylko w samej
Warszawie
wolontariusze
wydali około
70 tysięcy
posiłków. Powstały
kolejne placówki w
Szczecinie,
Poznaniu,
Białymstoku,
Gdańsku, Krakowie,
Opolu, Łodzi i
Ostrowie
Wielkopolskim. W
Kościele Ulicznym
usługują
wolontariusze z
lokalnych
Kościołów, muzycy,
zespoły
uwielbienia i
chóry. Na
każdym spotkaniu,
bez względu na
mróz czy upał,
głoszona jest
Ewangelia,
rozdawane są
traktaty
ewangelizacyjne i
„gedeonitki”.
Wolontariusze z
ośrodka Nowy
Początek rozdają
kanapki i zupę.
Coraz więcej osób
przychodzi do
„Namiotu
Uzdrowienia”. Bóg
potężnie działa w
swojej mocy.
Kościół
Uliczny
jest dla każdego.
Zarówno dla tych,
co potrzebują
wsparcia, jak i
dla tych, którzy
pragną służyć
innym. Więcej
informacji na
stronie
internetowej www.koscioluliczny.pl.■