Nina i Bronisław Hury

Od redakcji

W ostatnich latach lewicowi i liberalni politycy a za nimi mainstreamowe media oskarżają chrześcijan o sianie religijnie motywowanej nienawiści. Wszelkie przejawy przywiązania do chrześcijańskich wartości i publiczne demonstrowanie pobożności nazywa się religijnym fanatyzmem i agresją. W tym samym czasie drwiny z pobożności, wyśmiewanie chrześcijańskich cnót, promowanie świeckości, niszczenie wszelkich autorytetów i propagowanie relatywizmu etycznego nazywa się wolnością słowa i prawem do wyrażania przekonań. Pod płaszczykiem haseł swobód obywatelskich i praw człowieka lansuje się świecki, bezbożny styl życia.

Gdy właścicielka kwiaciarni z Waszyngtonu nie chciała przygotować wiązanki ślubnej homoseksualnej parze, uznano to za przejaw nienawiści. Została postawiona przed sądem, mimo że podała adresy innych kwiaciarni, gdzie można było zrealizować to zamówienie. Sprawę w imieniu homoseksualistów skierowała do sądu broniąca praw obywatelskich organizacja ACLU. Sędzia uznał, że "choć przekonania religijne są chronione przez pierwszą poprawkę do konstytucji, to już czyny oparte na tych przekonaniach niekoniecznie". Teraz ta para ma prawo złożyć pozew, dotyczący osobistego majątku tej baptystki.

Część środowisk nacjonalistycznych, odwołujących się do chrześcijańskich haseł, rzeczywiście pała nienawiścią do wszystkiego, co nie jest po ich myśli, ale większość nominalnych chrześcijan szerzącą się świeckość traktuje dość obojętnie. Rzadko dostrzegany jest związek między tym, co się dzieje w przestrzeni publicznej i w świecie polityki, a wiernością ludu Bożego swojemu Mistrzowi Chrystusowi Jezusowi. Utarło się bowiem przekonanie, że wierność Bogu przejawia się w życiu osobistym, ale przestrzeń publiczna należy do świata.

Za sprawą tzw. Państwa Islamskiego Zachód przekonuje się, czym w istocie jest religijnie motywowana nienawiść. Zarówno to, co dzieje się na pograniczu Syrii i Iraku a ostatnio wydarzenia na plaży w Libii czy zamach na redakcję Charlie Hebdo w Paryżu, pokazują prawdziwy wymiar religijnej nienawiści. Paryska redakcja w równym stopniu wyśmiewała chrześcijan, ale atak nastąpił ze strony muzułmanów. A przecież zachodnie media traktują islam przychylniej niż chrześcijaństwo. Inną niegodziwością jest to, co dzieje się na wschodzie Ukrainy. Tam nie islam, lecz nacjonalizm ubierany w chrześcijańską frazeologię jest źródłem nienawiści. Świat reaguje na te wydarzenia w sobie właściwy sposób: Chce uciec od problemu i pozostać przy swojej bezbożności. Nikomu dziś już nie przychodzi do głowy, co można było usłyszeć jeszcze kilka wieków temu, że pewne nieszczęścia są konsekwencją niewierności ludu Bożego. Dziś nikt nie dopuszcza myśli, że to co się dokoła dzieje, jest konsekwencją rugowania z przestrzeni publicznej praw Bożych i zastąpienia ich prawami stanowionymi przez człowieka. A przecież gdy depcze się Boże zasady i każdy może ustanawiać swoje własne prawa, to bandyta i agresor nabywa tę możność na równi z każdym innym. Gdy moralność nie ma zakotwiczenia w Bogu, to każdy rodzaj „moralności” staje się równoprawny. Dlaczego niby system wartości Zachodu, który Boga odrzuca, ma być lepszy od systemu wartości rosyjskich nacjonalistów, którzy na Boga się powołują, albo systemu wartości islamistów, którzy uznają Allaha? Czy pozostaje nam wyłącznie stawianie dramatycznych i retorycznych pytań?

A nie upodabniajcie się do tego świata, ale się przemieńcie przez odnowienie umysłu swego” (Rz 12:2). Oto Boże wezwanie do radykalnego uczniostwa, do radykalnego nonkonformizmu w otaczającej nas kulturze. To wezwanie do rozwijania chrześcijańskiej kontrkultury, do zaangażowania się bez kompromisów – pisze John Stott. Pozostaje nam wciąż stara droga: Powrót do wierności Bogu, modlitwy i odważnego głoszenia Ewangelii, by bezbożność – pod każdą postacią – została wyparta przez pobożność. Uczmy się na nowo przestrzegać wszystkiego, co Jezus Chrystus przykazał, i czyńmy innych Jego uczniami.


Copyright © Słowo i Życie 2014