Od redakcji
Data
19 kwietnia 1943
roku była w świecie
znana z wybuchu
Powstania w
Warszawskim Getcie.
W Polsce tę datę
traktowano jako
konkurencyjną
wobec 1 sierpnia
1944 r., kiedy to
wybuchło Powstanie
Warszawskie.
Choć więc obydwa
powstania miały
miejsce w naszej
stolicy,
społeczności
żydowskiej bliższa
była data
kwietniowa, Polakom
sierpniowa. W tym
roku Powstanie w
Getcie Warszawskim
zostało
uczczone stosownie
do 70. rocznicy. W
uroczystościach
uczestniczyły
najwyższe władze,
były ambasador
Izraela, organizacje
żydowskie,
nieliczni ocalali
uczestnicy tego
powstania i liczni
mieszkańcy
Warszawy.
Uroczystościom
nadano najwyższy
państwowy charakter.
Pod
Pomnikiem Bohaterów
Getta złożono wieńce
i kwiaty, zawyły
syreny, w kościołach
uderzono w dzwony. W
oficjalnych
wystąpieniach
chyba po raz
pierwszy tak
dobitnie Powstanie w
Warszawskim Getcie
utożsamiono z
historią naszego
kraju.
Holocaust
odnosi
się do Żydów,
innych narodowości
to pojęcie nie
dotyczyło. Oznacza
ono zagładę ludzi
pochodzenia
żydowskiego
przez władze
niemieckiej III
Rzeszy. Inne
narodowości, w tym
Słowianie, w
nazistowskiej
nomenklaturze
miały nieco lepszy
status
– były
przewidziane do
wysiedlenia i jako
siła robocza, a
nie do
natychmiastowej
likwidacji.
Wszakże
przekwalifikowanie
z grupy
słowiańskiej do
żydowskiej było na
polskich terenach
łatwe.
Ukrywanie Żyda
groziło całej
rodzinie obozem
zagłady. Bali się
więc wszyscy, a
pomagali
nieliczni.
Koszmarem były
donosy. Kto za
nimi stał? Dziś
strach uznajemy za
margines, chętnie
przyznajemy
się do czynów
bohaterskich, nie
chcemy słyszeć, że
donosili nasi
rodacy. Z okazji
okrągłej rocznicy
pojawiły się
komentarze.
Nieliczni żyjący,
pamiętający tamten
czas Żydzi,
wypowiadają
się powściągliwie.
Symcha
Ratajzer-Rotem
-
legendarny
Kazik, uczestnik
powstania,
tak o nim mówi: Zanim
się zaczęło,
było
przegrane. To
wiedzieliśmy
bardzo
dobrze... Ja
pytam siebie:
czy ja miałem
prawo zrobić
to, co ja
zrobiłem i
tymże krokiem
skróciłem
życie różnym
ludziom, bez
żadnego
zezwolenia.
Kto może mi
dać takie
zezwolenie?
W
tym kontekście
zasadne wydaje
się pytanie:
Czy
bohaterstwa
można
wymagać,
zwłaszcza, gdy
ryzykujemy
życiem nie
tylko własnym?
Na
pewno należy
je cenić i być
za nie
wdzięcznym.
Dziś,
urodzony po wojnie
dyrektor Żydowskiego
Instytutu
Historycznego,
komentując tamte
wydarzenia i
rocznicowe
uroczystości,
stanowczo
twierdzi, że zawiodło
polskie państwo, bo
nie broniło swoich
obywateli pochodzenia
żydowskiego; pyta,
gdzie byli polscy
sąsiedzi,
gdy ginęli
Żydzi..Twierdzenie
i pytanie wydają się
słuszne, choć nieco
aroganckie w ustach
kogoś, kto tamtej
rzeczywistości
osobiście nie
doświadczył. I
nie chodzi o usprawiedliwianie
bezduszności
czy donosów.
Te
niestety były
i wyrządziły
wiele zła,
zarówno Żydom
jak i tym
nielicznym,
którzy ich
ukrywali.
Chodzi o
przykładanie
ocen
stosownych do
tamtych
okoliczności.
Dziś, siedząc
wygodnie w
fotelu, łatwo
przychodzi
rzucanie tak
stanowczych
twierdzeń i
twardych
pytań.
Poprawność
polityczna często
dziś powstrzymuje
przed wypowiadaniem
niepopularnych
przekonań, choć
konsekwencją jest
jedynie czyjeś
oburzenie.
Przykładem tego może
być małżeństwo, jako
potwierdzony
przysięgą związek
mężczyzny i kobiety,
czy
homoseksualizm, jako
wynaturzenie i
grzech. Biblijne
stanowisko w
tych kwestiach jest
dziś politycznie
bardzo niepoprawne,
jednak -
jeśli mamy być
wierni Bożemu Słowu
- nie możemy
milczeć. O tym
m.in. w tym numerze
„Słowa i Życia”.
Zachęcając
do lektury, życzymy
udanych wakacji.■