Kreowanie
kultury
Bożego
Królestwa
Wydaje
mi się, że Bóg nie
lubi mnie, kiedy...
Jak
dokończyłbyś takie
zdanie? Większość
ludzi myśli, tak jak
ja, że Bóg nas kocha
bez względu na rzeczy,
które w życiu robimy.
Ale intelektualne
przekonanie nie
oznacza
jeszcze, że wierzymy w
to w głębi naszego
serca. To są dwie
różne
rzeczy. Wyrosłem w
kulturze
chrześcijańskiej, w
której panowało
przekonanie, że moje
zachowanie, to, co
robię, decyduje o tym,
jaki
Bóg ma do mnie
stosunek. Będąc
dzieckiem myślałem, że
jeśli
będę robił właściwe
rzeczy: chodził do
kościoła, uczył się
wersetów biblijnych,
to Bóg będzie mnie
bardziej lubił. I
przeciwnie, jeśli będę
robił to, co się Bogu
nie podoba, nie
przynosi Mu chluby,
zasmuca Go, to Bóg
będzie kochał mnie
mniej.
Powodem,
dla
którego w taki sposób na
Boga patrzymy jest
kultura, w której
żyjemy, i charakter,
który determinuje nasze
postępowanie. W
większości przypadków
myślimy tak: Jeśli ty
mnie dobrze
traktujesz to i ja będę
dobrze traktował ciebie.
Jeśli ty mnie
lubisz, to ja będę lubił
ciebie. Ale jeśli jadę
samochodem, a ty
wjedziesz mi przed
maskę, to cię wyprzedzę,
zajadę ci drogę i
jeszcze przyhamuję. I
odnosimy to do Boga. W
ten sposób, niestety,
stwarzamy sobie własny
obraz Boga. Czasami
wydaje mi się, że
przychodzimy do kościoła
i oddajemy chwałę Bogu,
którego
stworzyliśmy sobie na
swój własny wizerunek.
Nasze spojrzenie na
Boga jest
odzwierciedlaniem
naszych relacji z innymi
ludźmi. To jest
kultura, w której
żyjemy.
Boży
projekt
Ciekawe
jest
jednak to, że Bóg jest
Bogiem całkiem innej
kultury. Na
kartach Biblii czytamy,
że Bóg przyszedł do
Abrahama i wywołał
go z jego kultury,
spośród jego rodziny i
przyjaciół, wywołał
go z jego kraju i tego
wszystkiego, co było mu
bliskie, obiecując,
że uczyni z niego, z
jego potomstwa swój
naród wybrany, swój
wybrany lud. W ten
sposób powstał naród
izraelski, naród
żydowski. A później,
kiedy Bóg przyszedł do
Mojżesza, uczył
go, jak chciałby, aby
kultura tego narodu
wyglądała. Pięcioksiąg
Mojżesza postrzegamy
często jako zbiór zasad
i prawideł. Jednakże
Bóg stwarza tam swoją
kulturę, uczy swój
naród, w jaki sposób
mają żyć. Księgi
Mojżeszowe miały włączyć
w tę nową
kulturę wszystkie
aspekty życia ludzkiego.
Bóg nauczał, jakie
pożywienie chciałby aby
spożywali, w jaki sposób
mają uprawiać
ziemię i zbierać plony,
jakie nosić ubrania i
jakim językiem się
posługiwać. Jak mają
odnosić się do siebie, a
jak traktować
ludzi spoza tej kultury,
jak do nich docierać i
jak włączać do
wspólnoty. Uczył ich,
kiedy mają pracować, a
kiedy i jak
odpoczywać. Bóg uczył
ich także, jak - jako
naród - mają Go
czcić.
W
moim odczuciu,
najbardziej niezwykłe w
kulturze żydowskiej jest
to,
że jest to jedyna
kultura, która została
zaprojektowana przez
samego Boga. Każdą inną
kulturę na świecie
tworzyli ludzie,
którzy w niej żyli.
Kultura żydowska jest
jedyną, której twórcą
w całości jest Bóg. Być
może właśnie dlatego tak
bardzo się
nią interesujemy.
Fundamenty tej kultury
to zarazem fundamenty
miłości, miłosierdzia i
łaski - fundamenty
istoty samego Boga.
Właśnie dlatego w
Księdze Kapłańskiej
czytamy tak: „Będziecie
mi więc świętymi, bo Ja
jestem święty, Ja, Pan,
i oddzieliłem
was od innych ludów,
abyście byli moimi” (3 M
20:26). Bóg
powołał konkretny lud, z
którym będzie pracował.
Najpierw ich
wybrał, a później uczył,
jak mają żyć. Nie
powiedział, że
będzie ich uczył, jak
mają żyć, a jeśli temu
podołają, to ich
wybierze.
Nie
tak
miało być
Tak
więc Izrael zaczął żyć
w tej kulturze, ale
pojawił się
problem, bo ludzie w
swojej naturze mają
skłonność do błędów i
niszczenia dobrych
rzeczy. Nie dotyczy to
kultury żydowskiej,
polskiej czy
amerykańskiej. Nie
dotyczy kultury
kościelnej czy
pozakościelnej.
Rozmawiamy o kulturze
ludzkości, o tym, kim
jesteśmy. Stąd ta
kultura, oparta na
miłości, łasce i
prawdzie,
zaprojektowana przez
Boga jako
błogosławieństwo dla
wszystkich
narodów, bardzo szybko
stała się ciężarem
nawet dla narodu
wybranego. Później
Jezus zarzucał
religijnym przywódcom,
że
nakładają
na ludzi
ciężary nie do
uniesienia, a sami
nawet palcem ich nie
dotykają (Łk
11:46). Po
jakimś czasie
wszystko zostało
sprowadzone do tego,
żeby się wykazać. I
kiedy
Jezus - Mesjasz -
pojawił się w obrębie
kultury, którą sam
stworzył, wiele
prowadzonych przez
Niego dysput dotyczyło
właśnie
tej kultury: Jak
obmywać ręce? W jaki
sposób przestrzegać
Sabatu?
Kto jest moim bliźnim?
Dlaczego On i Jego
uczniowie nie poszczą?
Jezus stale odwoływał
się do początków.
Nieustannie odsyłał do
tego, co powiedział
Mojżesz, prorocy,
Dawid. Nieustannie
kierował
ich wzrok na to, co
było istotą projektu,
początkiem. I poprzez
swoje życie i
nauczanie pokazywał,
że istota sprowadza
się do
miłości, do
miłosierdzia, do
sprawiedliwości, do
współczucia.
Jezus nie nauczał
niczego nowego. Stale
powracał do tego, jak
to
miało wyglądać. I
dlatego mógł
powiedzieć, że nie
przyszedł,
aby znieść Prawo, ale
aby je wypełnić (Mt
5:17).
Jezus
nie
dopasowuje się do
zwyczajów i kultury.
Jego życie sprowadza
się do odnowienia tego,
co zostało wypaczone i
zniekształcone.
Zawsze uczono nas, że z
nauczania Jezusa wyrasta
kultura miłości,
łaski, przebaczenia. Nie
trzeba było jednak dużo
czasu i oto każdy
z nas znowu zaczyna
skupiać się na
osiągnięciach, aby coś
udowadniać. Powróciliśmy
do przekonania, że jeśli
robimy to, co
dobre, Bóg będzie nas
kochał. A jeśli nie, to
Bóg nie będzie
już nas kochał. Czasami
więc nasza wiara
sprowadza się do tego,
jak dobrze jesteśmy w
stanie coś zrobić. A oto
pytanie, jakie dziś
chciałbym postawić: W
jakim stopniu my, jako
Boży lud,
stworzyliśmy wokół
siebie kulturę Bożego
Królestwa? Kiedy na
scenie świata pojawił
się Jezus, otaczająca Go
kultura
skoncentrowana była na
udowadnianiu czegoś, na
osiągnięciach. A
to, czego Jezus nauczał,
było nie tylko
rewolucyjne, ale uznane
za
kulturową herezję.
Błogosławieni
Sięgnijmy
do opisu początków
nauczania Jezusa: „I
obchodził Jezus całą
Galileę, nauczając w
ich synagogach i
głosząc ewangelię o
Królestwie i
uzdrawiając wszelką
chorobę i wszelką
niemoc wśród
ludu. I rozeszła się
wieść o nim po całej
Syrii. I przynosili do
niego wszystkich,
którzy się źle mieli i
byli nawiedzeni
różnymi
chorobami i
cierpieniami,
opętanych, epileptyków
i sparaliżowanych,
a On uzdrawiał ich. I
szły za nim liczne
rzesze z Galilei i z
Dziesięciogrodu, i z
Jerozolimy, i z Judei,
i z Zajordania” (Mt
4:23-25). Wyobraźmy
sobie tych ludzi:
chorzy, złamani,
opętani
przez demony albo
owładnięci chorobami
psychicznymi,
cierpiący, ze
łzami w oczach. A
Jezus, widząc ten
tłum, z którym
większość z
nas nie chciałaby mieć
nic do czynienia, wchodzi
na zbocze góry,
żeby być lepiej
widzianym i
słyszanym, i mówi
do
nich:
„Błogosławieni
ubodzy
w duchu, albowiem ich
jest Królestwo
Niebios.
Błogosławieni,
którzy
się smucą, albowiem oni
będą pocieszeni.
Błogosławieni
cisi,
albowiem oni posiądą
ziemię.
Błogosławieni,
którzy
łakną i pragną
sprawiedliwości,
albowiem oni będą
nasyceni.
Błogosławieni
miłosierni,
albowiem oni
miłosierdzia dostąpią.
Błogosławieni
czystego
serca, albowiem oni Boga
oglądać będą.
Błogosławieni
pokój
czyniący, albowiem oni
synami Bożymi będą
nazwani.
Błogosławieni,
którzy
cierpią prześladowanie z
powodu sprawiedliwości,
albowiem
ich jest Królestwo
Niebios.
Błogosławieni
jesteście,
gdy wam złorzeczyć i
prześladować was będą i
kłamliwie mówić na was
wszelkie zło ze względu
na mnie!
Radujcie
i
weselcie się, albowiem
zapłata wasza obfita
jest w niebie; tak
bowiem prześladowali
proroków, którzy byli
przed wami” (Mt
5:1-12).
Ludzie,
do
których Jezus się
zwraca, to ubodzy w
duchu, duchowe zero. W
ich
kulturze nie byli w
stanie wykazać się
żadnym osiągnięciem. Nie
byli w stanie na nic
zasłużyć sobie u Boga i
niczym się przed Nim
wykazać.
Powiedzielibyśmy, że nie
należą do Jego
Królestwa. I
być może wielu z nich
machnęło ręką na Boga.
Ale to do nich
Jezus mówi: Królestwo
Niebios jest wasze.
Błogosławieni
ci,
którzy się smucą, ci,
którzy cierpią, ci,
którzy są
pogrążeni w bólu, ci,
którzy są porzuceni
przez przyjaciół i
rodziny, którzy siedzą w
samotności. Jesteście
błogosławieni,
ponieważ Bóg mówi, że to
wy będziecie pocieszeni.
Błogosławieni
cisi.
Jezus był otoczony
ludźmi cichymi. To
ludzie nieśmiali,
wstydliwi. Tacy jak
kobieta, która tak
wstydziła się swojej
dolegliwości i bała
podejść do Jezusa, że
zdobyła się jedynie
na ukradkowe dotknięcie
Jego szaty. Ludzie,
którym nie podoba się
ich własny wizerunek,
mający o sobie niskie
mniemanie. Ludzie,
których się nie zauważa,
o których się nie
pamięta. Ale to do
nich Chrystus mówi:
Jesteście błogosławieni,
ponieważ to wy
odziedziczycie ziemię.
Błogosławieni,
którzy
łakną i pragną
sprawiedliwości. Nie
mający nic, co
mogłoby zaspokoić tę ich
potrzebę. Potrzebują
Boga, ale nie
wiedzą jak to zaspokoić.
A świat jest pusty i nie
ma im nic do
zaoferowania. Do nich
właśnie Chrystus mówi:
Wy będziecie
nasyceni.
Błogosławieni
miłosierni,
ci, którzy się litują.
Żyjemy w kulturze
zdającej
się mówić, że
współczucie okazują
tylko słabi, a jeśli
chcesz odnieść sukces,
musisz być twardy. Ale
to do miłosiernych
Chrystus mówi, że są
błogosławieni, bo
dostąpią miłosierdzia.
Błogosławieni
czystego
serca. Ludzie czystego
serca chcieliby widzieć
doskonałość,
a że jej nie znajdują u
innych, więc są
krytyczni i potępiający.
Niestety, nie widzą tej
doskonałości także w
samych sobie. Gdy
więc patrzą w lustro,
chcieliby zobaczyć, że
są prawi i czyści.
I nienawidzą tego, co
tam rzeczywiście widzą.
Ale Chrystus mówi:
Będziecie oglądać Boga!
Będziecie oglądać
doskonałość.
Błogosławieni
pokój
czyniący. Ci, którzy
chcą mieć we wszystkich
przyjaciół,
często źle rozumiani. Do
takich Bóg mówi: Wy
będziecie nazwani
synami Bożymi.
Sól
ziemi
i światłość świata
Te
otwierające
przemowę Chrystusa
wersety dotykają głębi i
istoty
kultury, polegającej na
pokazywaniu osiągnięć.
Ci ludzie, słabi
i cierpiący, są daleko
od Boga, a ta kultura
uczy ich, że są
także przez Boga
opuszczeni, bo skoro
znajdują się w takim
położeniu, to musieli
zrobić coś złego. Nawet
uczniowie, gdy
widzą ślepego od
urodzenia, pytają
Jezusa, kto zgrzeszył,
on czy
jego rodzice. Dobrze to
rozumiemy. Bo kiedy
doświadczamy bólu,
choroby, straty, to
przecież nie zadajemy
sobie pytania, jak Bóg
może się w tym uwielbić,
raczej zwykliśmy pytać,
co zrobiliśmy,
że nas to spotyka? Jest
tak dlatego, że i my
należymy do kultury,
w której trzeba się
wykazać.
Niemniej
w osobie Jezusa Bóg,
spoglądając na tych
ludzi, mówi do nich:
„Wy
jesteście solą ziemi”
(Mt 5:13). „Wy
jesteście światłością
świata” (Mt 5:14). Wy
jesteście tymi, którzy
będą mieli wpływ
i odmienią tę kulturę.
To nie piękni, to nie
liderzy, to nie
obdarzeni charyzmą,
nie ci, których nasza
kultura obdarza
honorami,
ale to ci złamani i
zgnębieni dokonają
tego. Kiedy Chrystus
na
nich patrzy mówi im:
Jesteście ważni, nie
jesteście bez
znaczenia, wasze życie
ma cel.
A
co z nami?
A
jaka jest nasza
postawa? Poprzez
łaskę Chrystusa mamy
możliwość
wejścia do Bożego
Królestwa, nauczenia
się jego kultury. Bóg
mówi do nas: Wybrałem
ludzi zwyczajnych,
ludzi zranionych.
Wybrałem was do
miłości. I właśnie z
powodu
miłości weźmiecie tę
kulturę i zaniesiecie
do świata. Jezus
oczekuje, że to my
staniemy się solą
ziemi i światłością
świata. Moglibyśmy
przyjrzeć się całemu
nauczaniu Jezusa i
uznać
je jako zasady i
prawa, którym musimy
być posłuszni. Jednak
Jezus
uczy nas nie wymagań,
ale tego, jaka jest
Jego kultura, jaka
jest
kultura Bożego
Królestwa. A ta
kultura ma dokładnie
te same
podstawy, co kultura
żydowska, ponieważ
jest ona tożsama z
kulturą
Królestwa Chrystusa.
Tym fundamentem jest
miłość, miłosierdzie i
współczucie,
sprawiedliwość i
przebaczenie. Żyjemy w
polskim
kontekście kulturowym.
Przyszło nam żyć w
kulturze, która w
niewielu miejscach
pokrywa się z kulturą
Królestwa Bożego.
Pracujemy w miejscach,
gdzie ludzie naginają
zasady albo tak je
wykorzystują, by
zyskać awans. I teraz
Chrystus powołuje
ciebie i
mnie, abyśmy żyli
życiem Jego Królestwa.
Żebyśmy wiedzieli, że
jesteśmy otaczani Bożą
miłością nie z powodu
tego, co dobrego
zrobiliśmy. Byśmy
wiedzieli, że Chrystus
nie manipuluje nami,
lecz
uczy nas tej
wspaniałej, twórczej
kultury Jego
Królestwa. Byśmy
wcielali tę Bożą
kulturę w świecie, w
którym przecież
żyjemy.
By światło Chrystusa i
sól tej ziemi mogły
się rozprzestrzeniać.
Drogi
Ojcze
w niebie, tak bardzo
dziękuję Ci za kulturę
Twojego
Królestwa. Że nas w niej
zakorzeniasz, sprawiasz,
iż stajemy się
częścią tej wspaniałej
kultury miłości, łaski i
miłosierdzia.
Modlę się, by życie
każdego z nas mogło to
odzwierciedlać.
Żebyśmy mogli, mimo
naszej słabości,
złamania i cierpienia,
stać
się światłością i solą
ziemi. Byśmy wiedzieli,
że jesteśmy
otoczeni Twoją miłością.
I abyśmy mogli - właśnie
ze względu
na tę miłość - Tobie
służyć . W imieniu
Jezusa. Amen. ■
[Oprac.
red.
na podstawie
kazania,
wygłoszonego
15.07.2012 r. w
Społeczności
Chrześcijańskiej
„Puławska” w
Warszawie].
Copyright ©
Słowo i Życie 2012