Fala
- nie tylko po
tej stronie
wieczności
Patrzyłem na
spokojnie płynącą Pilicę
i owładnęły mną
wspomnienia. Popołudnie,
kiedy Rafał Piekarski
ochrzcił tu osiem osób,
to jedno z
najwspanialszych z nich.
Jestem pewien, że wiele
rzeczy działo się nad tą
rzeką, ale nic nie miało
aż takiego znaczenia jak
to, kiedy ludzie byli tu
zanurzani w imię
Chrystusa. Za każdym
takim zanurzeniem
powstawała fala.
Szczególna fala, Bóg
bowiem używa każdego,
kto powierza Mu swoje
życie.
Zwykle chodzimy
własnymi drogami i
wzbudzamy swoje własne
fale. Cokolwiek dzieje
się w „rzece
rzeczywistości”, wzbudza
jakąś falę. Nie musi to
być statek, łódka czy
kajak, wystarczy malutka
łupinka, by pozostawić
po sobie falę. Być może
czasem czujesz się w
swojej służbie i w swoim
Kościele jak mała
łódeczka. Prowadzisz
tylko studium biblijne
albo zespół
uwielbiający. Pamiętaj
jednak, że wzbudzasz
falę, bo nie musisz być
olbrzymim statkiem, by
ona powstała.
Pomyślmy o Gedeonie.
Wywodził się z plemienia
Manassesa, jednego z
najmniejszych. Być może
myślisz o sobie,
podobnie jak Gedeon, że
należysz do
najmniejszych w swojej
klasie. Ale Bóg użył
Gedeona w potężny sposób
i jest szansa, że i
ciebie użyje. Dla
Gedeona stojące przed
nim zadanie wydawało się
zbyt wielkie. Ale Bóg
powiedział: „Będę z
tobą!”. Gedeon pokonał
Midianitów, mając tylko
trzystu żołnierzy,
ponieważ Pan był z nim.
Twój zbór być może ma
mniej niż sto osób, ale
Pan jest z tobą. Jesteś
– podobnie jak Bóg
nazwał Gedeona –
potężnym wojownikiem.
Fala porusza wszystko,
co napotyka na swojej
drodze: płynący
strumieniem liść, kaczkę
kołyszącą się na wodzie,
zacumowaną przy brzegu
łódź, a nawet wielki
okręt na środku oceanu.
Każda przepływająca
rzecz wytwarza fale i
porusza wszystko wokół.
Tak też jest z nami.
Jako Boże narzędzia
powodujemy ruch wokół
nas. Może nie
przewrócimy innych
łodzi, ale poruszenie na
pewno nastąpi, choćby
niewielkie.
Najlepszym przykładem
takiego poruszenia
jest apostoł Paweł.
Dzieje Apostolskie
odnotowują jego
nawrócenie, a dalsza
część tej Księgi to w
zasadzie historia jego
życia i służby. Gdzie
by się nie udał,
wzbudzał poruszenie.
Przyjrzyjmy się temu,
co miało miejsce
krótko po jego
nawróceniu: „A już
zaczął zwiastować w
synagogach Jezusa,
że On jest Synem
Bożym. Wszyscy zaś,
którzy go słuchali,
zdumiewali się i
mówili: Czy to nie
ten, co prześladował
w Jerozolimie tych,
którzy wzywają
imienia tego, i po
to tu przyszedł, aby
ich w więzach
odprowadzić do
arcykapłanów? Lecz
Saul coraz bardziej
umacniał się i
wprawiał w
zakłopotanie Żydów,
którzy mieszkali w
Damaszku, dowodząc,
że Ten jest
Chrystusem. Po
upływie dłuższego
czasu uknuli Żydzi
spisek na jego
życie; ale Saul
został powiadomiony
o ich spisku. A
strzegli bram we
dnie i w nocy, aby
go zabić. Lecz
uczniowie zabrali go
w nocy, przerzucili
przez mur i spuścili
go w koszu” (Dz
9:20-25).
Paweł zwiastował
Chrystusa, a to
spowodowało, że
wyznaczono cenę za
jego głowę. A dalej
znowu czytamy: „I
przestawał z nimi,
poruszając się
swobodnie w
Jerozolimie i
występując śmiało w
imieniu Pana.
Rozmawiał też i
rozprawiał z
hellenistami, lecz
ci usiłowali go
zgładzić” (Dz
9:28-29). Pawłowe
głoszenie Jezusa
Chrystusa wywoływało
poruszenie, niektórzy
go akceptowali, inni
chcieli go uciszyć.
„ A oni
z Perge powędrowali
dalej i dotarli do
Antiochii
Pizydyjskiej. A w
dzień sabatu weszli
do synagogi i
usiedli. Po
odczytaniu ustępów z
zakonu i proroków,
zwrócili się do nich
przełożeni synagogi,
mówiąc: Mężowie
bracia, jeżeli macie
coś do powiedzenia
ku zbudowaniu ludu,
mówcie. Powstał więc
Paweł, skinął ręką i
rzekł: Mężowie
izraelscy i wy,
którzy się Boga
boicie,
posłuchajcie! (...)
A gdy opuszczali
synagogę, prosili
ich, aby w następny
sabat opowiedzieli
im znowu o tych
sprawach. Kiedy zaś
zgromadzeni w
synagodze się
rozeszli, poszło
wielu Żydów i
nabożnych prozelitów
za Pawłem i Barnabą,
którzy z nimi
rozmawiali i
nakłaniali ich, aby
trwali w łasce
Bożej. A w następny
sabat zebrało się
prawie całe miasto,
aby słuchać Słowa
Bożego. A gdy Żydzi
ujrzeli tłumy,
ogarnęła ich
zazdrość, i bluźniąc
sprzeciwiali się
temu, co mówił
Paweł” (Dz
13:14-16, 42-45).
Rozpoczęło się od
nabożeństwa, a
kończyło tym, że całe
miasto usłyszało o
Panu Jezusie. I znowu
niektórzy przyjęli
zwiastowane Słowo, a
inni, powodowani
zazdrością, wysuwali
przewrotne argumenty.
To wciąż i wciąż
powtarza się w
Dziejach Apostolskich.
Gdziekolwiek Paweł się
pojawił, wzbudzał
falę, która poruszała
i pobudzała ludzi do
czynu.
Nie mówię niczego
nowego. Nasza fala
porusza ludzi.
Sprawia, że ludzie
podejmują działanie.
Przebywający wokół nas
ludzie nie są już tacy
sami, zmieniają się.
Być może po raz
pierwszy usłyszą o
Jezusie Chrystusie, a
może zachęceni zrobią
kolejny krok w wierze.
Może ich małżeństwo
stanie się silniejsze
albo ich zrozumienie
Słowa Bożego pogłębi
się. Niektórzy być
może powrócą do Pana.
Inni zaś zostaną
pobudzeni do
negowania, wręcz
przeciwstawiania się,
jak to było w
odniesieniu do
apostoła Pawła. Miejmy
nadzieję, że nie
posuną się aż do próby
zabicia nas, ale po
prostu odrzucą
przesłanie. Czytamy
przecież, że nawet
Jezusa opuściły tłumy,
gdy Jego mowa wydała
się im twarda. W
Jezusowej przypowieści
o
siewcy tylko jeden z
czterech
słuchających przyjął
poselstwo i zaczął
według niego żyć, a
to raczej słaby
wynik. Bez względu
na rezultat,
zwiastując
Ewangelię, dajemy
ludziom szansę,
wybór, czego nie
otrzymaliby w żaden
inny sposób. Nasze
życie wzbudza falę i z
tego powodu ich świat
już nigdy nie będzie
taki sam.
Przywołam najlepszy
znany mi przykład: W
1910 roku na ulicach
Nowego Jorku
kaznodzieja Kościoła
Chrystusowego Joseph
Keevil głosił
Ewangelię, a młody
człowiek o nazwisku
Konstanty Jaroszewicz
usłyszał to poselstwo
i przyjął Chrystusa
jako swojego
Zbawiciela. Podjął
naukę w Johnson Bible
College, przygotowując
się do służby
kaznodziejskiej.
Usługiwał jako
ewangelista w wielu
zborach amerykańskich,
a potem powrócił do
rodzinnej Starowsi na
Podlasiu. Zaczął
głosić Ewangelię swoim
rodakom, założył zbór.
Konstanty Jaroszewicz
wzbudził ogromną falę
w tej małej wsi, ale
swój początek miała
ona na ulicach Nowego
Jorku. Fala wzbudzona
w roku 1910 przez
zwiastowanie Josepha
Keevila rozeszła się i
dotarła do Polski,
zmieniając życie wielu
ludzi. Kościół
Chrystusowy w
Polsce jest owocem
służby Konstantego
Jaroszewicza. Są tu
dzisiaj zbory, które
istnieją z powodu
tego, co Joseph zrobił
w czasie swojej
służby. Fala, jaką
wzbudzamy naszym
życiem nie jest
jedyną, jej
kontynuacją są
inne fale. Fala
wzbudzona przez
Konstantego
Jaroszewicza wciąż
jeszcze się
rozchodzi. Wciąż
powstają kolejne
zbory.
Fala się toczy i nigdy
nie wiadomo, gdzie
dotrze, może nałoży się
na inną falę, a może
zaniknie. Naprawdę
trudno przewidzieć jej
przebieg. Spoglądam
wstecz na swoje życie i
nie potrafię umiejscowić
początku fali, jaką
wzbudziła Ewangelia w
naszej rodzinie. Mój
dziadek był
chrześcijaninem, a jego
córka to moja mama.
Miała nas siedmioro.
Każde z nas służyło w
swoim zborze, tam gdzie
się znaleźliśmy. Moje
usługiwanie przywiodło
mnie do Polski, mojego
brata do Indii. Mam dwie
wierzące córki, które są
bardzo zaangażowane w
służbę zborów tam, gdzie
żyją. Z moich sześciorga
wnucząt pięcioro
przyjęło chrzest na
potwierdzenie swej
wiary. Ta fala się
rozchodzi i nie znam jej
końca. To jest naprawdę
zadziwiające.
Pomyślmy chwilę o swoim
życiu. Prześledźmy
własną falę, patrząc
wstecz i do przodu. Jak
Bóg używa każdego z nas?
Apostoł Paweł, pisząc do
Tymoteusza, wspomina
wiarę jego babci i mamy,
która zaowocowała w
życiu Tymoteusza. Babcia
Tymoteusza uczyła prawd
biblijnych swoją córkę,
a ta uczyła swojego
syna, więc ich wiara
miała swój dalszy ciąg w
kolejnym pokoleniu. Fala
naszego życia wciąż
płynie i nie znamy jej
skutków. Nastolatkowie,
których prowadzisz do
Chrystusa, młody
człowiek przygotowywany
na pastora, małżeństwo,
któremu pomagasz, osoby,
którym pomagasz dostrzec
i rozwinąć ich duchowe
dary - twoja fala ich
dosięga i nie musi
wygasnąć po tej stronie
wieczności. Jaką falę
wzbudzasz?
Zakończę słowami
psalmisty, które stały
się i moją modlitwą:
„Ale ja zawsze będę miał
nadzieję i będę pomnażał
wszystką chwałę Twoją.
Usta moje opowiadać będą
sprawiedliwość Twoją, po
wszystkie dni zbawienie
Twoje, nie znam bowiem
jego miary. Opiewać będę
potężne dzieła Twoje,
Panie, Boże, i wspominać
jedynie sprawiedliwość
Twoją. Boże, uczyłeś
mnie od młodości mojej,
a ja aż dotąd oznajmiam
cudowne sprawy Twoje.
Toteż i do starości, gdy
już siwy będę, nie
opuszczaj mnie, Boże, aż
opowiem o ramieniu Twoim
temu pokoleniu, a
wszystkim następnym o
potędze Twojej!” (Ps
71:14-18).
■
Fragment
kazania, wygłoszonego
na Konferencji
Krajowej KCh 2012 w
Zakościelu, oprac.
N.H.
Copyright
©
Słowo i Życie 2012
|
|
|