Trzęsienie
ziemi z epicentrum pod dnem Pacyfiku w pobliżu wschodniego wybrzeża
Japonii i wywołane nim tsunami napełniło trwogą cały świat.
Europę niepokoi wrzenie, które zaczęło się w Tunezji, a teraz
ogarnia północną Afrykę i budzi niepokój w krajach Bliskiego
Wschodu. Nie ma obaw, że to samo grozi Europie. Europa boi się
raczej fali emigrantów. Na początku marca pierwszych nielegalnych
emigrantów z Tunezji, Egiptu i Libii zatrzymano na paryskim dworcu
kolejowym. Przybyli prawdopodobnie z Włoch i tam, zgodnie z
europejskim prawem, zostaną wydaleni. Ale co mają z nimi zrobić
Włosi? Libia w ogniu wojny domowej, a w pozostałych krajach
sytuacja co najmniej niestabilna. Dla emigrantów, uznanych za
przebywających tu legalnie, Europa przygotowała obozy przejściowe.
Panujące tam warunki urągają naszym standardom bytowania, ale dla
uchodźców i tak są lepsze niż te, jakie mieli u siebie.
Autorytarni władcy trzymali swoich poddanych twardą ręką i
poszukiwanie lepszego bytu przez lata było dla nich tylko marzeniem.
Teraz, gdy dyktatorzy upadli albo utracili kontrolę nad swoim ludem,
ucieczka z kraju stała się łatwiejsza. Tego właśnie boi się
Europa, a jej przywódcy głowią się, jak tę falę uchodźców
powstrzymać. Najlepiej byłoby zapewnić im pracę i perspektywę
poprawy warunków życia tam gdzie są, a wtedy nikt nie chciałby
wyjeżdżać w nieznane. Póki co jednak do marnych warunków
bytowania doszło zagrożenie życia, a otwarte granice zachęcają
do ucieczki. Europa przychylnie przypatruje się wyzwoleńczemu
wrzeniu, ale z niepokojem śledzi rozwój sytuacji. Poza Iranem cały
Bliski Wschód i północ Afryki to kraje arabskie, a religią
dominującą i przeważnie też państwową jest islam. System
społeczny opiera się na rodzinnych wspólnotach klanowych, a
demokracja wcale nie oznacza tam wolności dla każdego. Gdyby
chodziło tylko o poprawę bytu tych ludzi Europa nie byłaby tak
nieufna. Głównym zagrożeniem ze strony emigrantów jest
nieuchronny napór islamu. A islamowi obce są tak cenione w Europie
wartości i wolności. Znawcy problemu wiedzą, że jedynie
chrześcijaństwo jest właściwą odpowiedzią na islamskie
zagrożenie, ale poprawność polityczna nie pozwala o tym głośno
mówić. Europejskie wartości i wolności wyrastają bowiem z
judeochrześcijańskiej myśli. Niektórzy z tych, co tak je sobie
cenią, także chrześcijan chętnie by się pozbyli. Nie dlatego, że
im w jakikolwiek sposób chrześcijanie zagrażają, lecz dlatego, że
głoszą biblijne prawdy, a te obnażają grzech. Chętnie użyliby
chrześcijan przeciw muzułmanom, ale o swoim grzechu słuchać nie
chcą. Muzułmanów natomiast nie można inaczej przekonać do
chrześcijańskiej prawdy jak przez okazanie im miłości. Ale na to
z nazwy chrześcijańska Europa gotowa nie jest i koło się zamyka.
„I
będą znaki na słońcu, księżycu i na gwiazdach, a na ziemi
lęk bezradnych narodów, gdy zahuczy morze i fale” (Łk 21,25)
– te słowa Jezusa Chrystusa w kontekście japońskiego tsunami są
bardzo na czasie. Wśród nawału budzących trwogę wiadomości jest
i Dobra Nowina. I tylko ona owocuje pokojem, który przewyższa
wszelki rozum. I to jest główny temat tego numeru. Zmartwychwstanie
Jezusa Chrystusa, choć miało miejsce prawie 2000 lat temu, jest
wciąż równie aktualne jak najnowsze doniesienia z Japonii czy z
Libii. Tylko waga tych zdarzeń jest niewspółmierna. Choć bowiem w
Japonii zginęły tysiące ludzi, straty trudno dziś oszacować, skutki
awarii elektrowni jądrowych jeszcze niewiadome, choć wrzenie
w islamskich krajach wciąż się rozszerza, za kilka miesięcy czy
lat przestanie się o nich mówić. A śmierć i zmartwychwstanie
Pana Jezusa pozostanie najważniejszym wydarzeniem w historii.
Proroctwa biblijne będą się wypełniać. Ewangelia wciąż będzie
głoszona i wciąż zmieniać będzie życie każdego, kto zechce ją
przyjąć: Polaka, Araba, Japończyka... Zmieniać tu i na całą
wieczność.■