Rozpakuj
swój
prezent
Zwrot
„dary duchowe” pochodzi
od greckiego słowa chara,
oznaczającego
radość,
zadowolenie. Poznanie
swoich duchowych
predyspozycji to
odkrycie
źródła radości dla
siebie, chwały dla
Boga i zbudowania dla
innych. Biblia
wymienia ponad
dwadzieścia duchowych
darów. Ich
dawcą jest Duch
Święty. Nie musimy
więc wysilać się, by
je
zdobyć, ale musimy je
odkryć – zajrzeć do
swojego wnętrza i
rozpakować swój
prezent.
Istotnym
elementem
efektywności naszych
działań są również
zamiłowania, zdolności
i preferencje
osobowościowe. Dopiero
połączenie wszystkich
tych
elementów sprawia, że
naszym działaniom
towarzyszy entuzjazm i
satysfakcja. Jesteśmy
niczym pudełko z
puzzlami. Mamy wszystko,
co
jest potrzebne do
spełnienia naszej misji,
ale nie zawsze wiemy,
jak
to ułożyć w całość.
Dobrze jest znać
wszystkie aspekty
swojego
talentu.
Złożona
kompozycja
Dary
duchowe są kategorią
samą w sobie i
nie
muszą mieć związku z
naszymi naturalnymi
skłonnościami.
Otrzymujemy je
od
Ducha Świętego, gdy
świadomie powierzamy
swoje życie Jezusowi
Chrystusowi. Nie każdy
nauczyciel z zawodu
otrzymuje zatem dar
nauczania. Nie każda
pielęgniarka ma dar
miłosierdzia. Dary
duchowe nie są
równoznaczne ani z
tytułami, ani z
urzędami w
Kościele. Wielu
chrześcijan nic nie
wie o darach
duchowych, ale
posługuje się nimi.
Nie trzeba wiele
wiedzieć, by być
dobrym
szafarzem. Ale wiedza
na temat darów
duchowych pozwala
posługiwać
się nimi efektywniej.
Bóg nie będzie nas
rozliczał z używania
darów, których nam nie
dał. Duch Święty
udziela darów
wszystkim
nawróconym, ale ich
używanie pozostaje w
gestii obdarowanych.
Dlatego Biblia mówi,
że nasze uczynki idą
za nami (Ap 14:13).
Musimy
pracować nad
rozwojem naszych
zdolności, bo staną się
bezużyteczne. Na nasz
talent składają się nie
tylko zdolności, ale
także temperament,
wykształcenie, pasje i
dary duchowe.
Wielki
starożytny mówca
Demostenes urodził się
jąkałą. Juliusz Cezar
cierpiał na
epilepsję. Napoleon był
niskiego wzrostu, Platon
przygarbiony, a
Ludwik van Beethoven
przygłuchy. Ale każdy z
nich wiele osiągnął,
oddając się swojej pasji
i przezwyciężając swoje
ograniczenia.
„Każdy człowiek jest
skomponowany z kilku
tematów” - pisał C.
S. Lewis. Tych tematów
powinniśmy w sobie
poszukiwać i na nich się
koncentrować, zamiast
angażować się we
wszystko albo nie robić
nic istotnego. Nie
znaczy to jednak, że
mamy zaniechać
wszystkiego,
co nie idzie w parze z
naszą pasją, bo są
zadania, które nikomu
nie sprawiają radości,
ale muszą być wykonane.
Służąc
Bogu i
ludziom
Nie
każda pasja przynosi
dobre owoce. Ważne jest,
komu i czemu służymy.
Saul z Tarsu
usiłował szczerze służyć
Bogu, prześladując
Kościół.
Dopiero wydarzenia na
drodze do Damaszku
wszystko odmieniły,
dając
mu właściwe duchowe
poznanie. Z gorliwego
prześladowcy stał się
gorliwym apostołem
Jezusa Chrystusa.
Chrystus
stał się sługą i nas
do tego zachęca.
„Albowiem dałem wam
przykład, byście i wy
czynili, jak Ja wam
uczyniłem. Zaprawdę,
zaprawdę powiadam wam:
Sługa nie jest większy
nad pana swego ani
poseł nie jest większy
od tego, który go
posłał. Jeśli to
wiecie, błogosławieni
jesteście, gdy zgodnie
z tym postępować
będziecie” (J 13:15-17).
Słowo
„błogosławieni”
oznacza
„szczęśliwi”.
Receptą na
szczęśliwe życie
jest naśladowanie
Jezusa. Służąc innym
okazujemy im miłość
i troskę, a
jednocześnie
oddajemy cześć
Bogu, zgodnie z
zaleceniem apostoła
Pawła:”Czy jecie,
czy
pijecie, czy
cokolwiek czynicie,
wszystko czyńcie na
chwałę Bożą”
(1 Kor 10:31).
W
usługiwaniu naszym
talentem nie chodzi ani
o serwilizm, ani o
służalczość, obliczoną
na poklask czy nagrodę.
Naszą motywacją ma być
miłość,
wdzięczność za to, co
uczynił Chrystus.
Umierając na krzyżu za
nasze grzechy, pojednał
nas Bogiem. Odtąd Każdy
wierzący jest
powołany do kapłaństwa.
Wielu z nas wyrosło w
przekonaniu, że
duchowa służba jest
powinnością duchownych,
ale od śmierci
Chrystusa wszyscy
wierzący są powołani do
roli, którą kiedyś
sprawowali tylko
kapłani, „by stanowić
święte kapłaństwo, dla
składania duchowych
ofiar, przyjemnych Bogu
przez Jezusa Chrystusa”
(1 P 2:5 – BT). Wszyscy
jesteśmy powołani do
służby Bogu i
ludziom, ale nie wszyscy
do tych samych zajęć.
Bądźmy wobec
siebie wyrozumiali, bo
Bóg stworzył nas różnymi
nie bez
przyczyny.
Żywe
kamienie
Odkrycie
talentów i darów
duchowych pozwala
nam odnaleźć swoje
miejsce w
Kościele, który –
jak nazywa go Nowy
Testament – jest
ciałem
Chrystusa. Wierzący
przyrównani są do
ciała, którego głową
jest Jezus Chrystus:
„I wszystko poddał
pod nogi Jego, a
Jego
samego ustanowił
ponad wszystkim
Głową Kościoła,
który jest
ciałem Jego” (Ef
1:22b-23a). Kościół
nie oznacza tu ani
budynku, ani
jakiegokolwiek
wyznania. Greckie ekklesia,
oddawane
przez tłumaczy
Nowego Testamentu
jako „Kościół”,
oznacza
ludzi wierzących,
współdziałających na
rzecz Królestwa
Bożego.
Ciało
jest w pełni
sprawne, gdy każdy z
jego współzależnych
organów właściwie
funkcjonuje. „Bóg
umieścił członki w
ciele, każdy z nich tak,
jak chciał. A jeśliby
wszystkie były jednym
członkiem, gdzież
byłoby ciało? A tak
członków jest wiele, ale
ciało jedno. Nie
może więc oko powiedzieć
ręce: Nie potrzebuję
ciebie; albo głowa
nogom: Nie potrzebuję
was” (1 Kor 12:18-21).
Bóg,
który tak cudownie
stworzył nasze fizyczne
ciała, nie mniej hojnie
obdarował swój
Kościół. Każdego z nas
wyposażył w unikalną
kombinację
osobowości i darów
duchowych, aby każdy
mógł mieć wkład w
budowanie Królestwa
Bożego. Język i uszy są
tak samo ważne jak
ręce czy nogi. Serce i
płuca nie są tak
widoczne jak nos czy
włosy, ale nie da się
bez nich żyć. Apostoł
Paweł tak to
ilustruje: „Jeśliby
rzekła noga: Ponieważ
nie jestem ręką, nie
należę do ciała; czy
dlatego nie należy do
ciała? A jeśliby
rzekło ucho: Ponieważ
nie jestem okiem, nie
należę do ciała, czy
dlatego nie należy do
ciała? Jeśliby całe
ciało było okiem,
gdzież byłby słuch? A
jeśliby całe ciało było
słuchem, gdzież
byłoby powonienie?
Tymczasem Bóg umieścił
członki w ciele, każdy
z nich tak, jak chciał.
A jeśliby wszystkie były
jednym członkiem,
gdzież byłoby ciało? A
tak członków jest wiele,
ale ciało
jedno. Nie może więc oko
powiedzieć ręce: Nie
potrzebuję ciebie;
albo głowa nogom: Nie
potrzebuję was” (1 Kor
12:15-21).
Czy
ciało może
funkcjonować bez rąk?
Tak, ale wtedy nie jest
w pełni sprawne. Co
się dzieje, gdy ktoś z
wierzących nie
wykorzystuje i nie
rozwija
swojego potencjału?
Ciało Chrystusa zostaje
osłabione, gdyż
pełnię swego potencjału
osiąga wtedy, kiedy
wszystkie jego
członki współdziałają.
Dopiero kiedy wszystkie
duchowe dary są
w użyciu, tworzymy
wielką orkiestrę ku
chwale Boga. Dopiero gdy
współpracujemy z innymi,
osiągamy pełnię mocy.
Drużyna
piłkarska może grać bez
jednego czy dwóch
zawodników, ale ale
nie będzie tak dobra jak
w pełnym składzie.
Nikt
nie ma wszystkich
darów. „Nikt nie ma z
nas tego, co mamy razem”
- brzmią słowa
popularnego niegdyś
refrenu. Współpracując z
innymi, otrzymujemy
więcej niż dajemy. Jezus
odkupił nas, byśmy się
stali cząstką
Jego Ciała na ziemi.
Nie
zakopuj swojego
talentu
Pewnego
razu Jezus
opowiedział taką
przypowieść: „Będzie
bowiem tak jak z
człowiekiem, który
odjeżdżając, przywołał
swoje sługi i
przekazał im swój
majątek, i dał jednemu
pięć talentów, a
drugiemu dwa, a
trzeciemu jeden, każdemu
według jego zdolności, i
odjechał.
A
ten, który wziął
pięć talentów, zaraz
poszedł, obracał nimi i
zyskał dalsze
pięć. Podobnie i ten,
który wziął dwa, zyskał
dalsze dwa. A
ten, który wziął jeden,
odszedł, wykopał dół w
ziemi i ukrył
pieniądze pana swego.
A
po długim czasie
powraca pan owych sług i
rozlicza się z nimi. I
przystąpiwszy ten,
który wziął pięć
talentów, przyniósł
dalsze pięć talentów
i rzekł: Panie! Pięć
talentów mi powierzyłeś.
Oto dalsze pięć
talentów zyskałem. Rzekł
mu Pan jego: Dobrze,
sługo dobry i
wierny! Nad tym, co
małe, byłeś wierny,
wiele ci powierzę; wejdź
do radości pana swego.
Potem
przystąpił ten,
który wziął dwa talenty,
i rzekł: Panie! Dwa
talenty mi
powierzyłeś, oto dalsze
dwa talenty zyskałem.
Rzekł mu pan jego:
Dobrze, sługo dobry i
wierny! Nad tym, co
małe, byłeś wierny,
wiele ci powierzę; wejdź
do radości pana swego.
Wreszcie
przystąpił i ten,
który wziął jeden
talent, i rzekł:
Panie!
Wiedziałem o tobie,
żeś człowiek twardy,
że żniesz, gdzieś
nie
siał, i zbierasz,
gdzieś nie
rozsypywał. Bojąc
się tedy,
odszedłem i ukryłem
talent twój w ziemi;
oto masz, co twoje.
A
odpowiadając, rzekł
mu pan jego: Sługo
zły i leniwy!
Wiedziałeś,
że żnę, gdzie nie
siałem, i zbieram,
gdzie nie
rozsypywałem.
Powinieneś był więc
dać pieniądze moje
bankierom, a ja po
powrocie odebrałbym,
co moje, z zyskiem.
Weźcie przeto od
niego ten
talent i dajcie
temu, który ma
dziesięć talentów.
Każdemu
bowiem, kto ma,
będzie dane i
obfitować będzie, a
temu, kto nie
ma, zostanie zabrane
i to, co ma” (Mt
25:14-29).
Talent
oznacza tu
jednostkę wagową i
pieniężną. Na talent
srebra trzeba było
pracować przez 20 lat, a
na talent złota przez
wiele pokoleń.
Przez tę przypowieść
Jezus pokazuje, jak
wielką wartość Bóg
powierzył każdemu z nas,
że mamy ten dar
pomnażać. Ciekawe, że
talent został zaniedbany
tylko przez tego, kto
otrzymał najmniej.
Często bywa tak, że
najmniej doceniają swoje
talenty ci, którzy
mają ich mało. Dwaj,
którzy podwoili swoje
talenty, otrzymali
identyczną nagrodę. Bóg
nagradza za rozwój, nie
za mnogość
talentów. Spełnienie w
życiu zależy od
rozwinięcia swego
potencjału. Kuchenna
chochla, będąca w
użyciu, ma większą
wartość od
bezużytecznych skrzypiec
Stradivariego.
Instrument, na
którym nikt nie gra,
traci swoje walory.
Podobnie dzieje się z
talentami. Lenistwo im
szkodzi. Musimy odkrywać
i rozwijać to, czym
zostaliśmy przez Boga
obdarowani, by nie było
to bezużyteczne -
jak zakopany talent, a
stało się
błogosławieństwem dla
nas
samych i dla tych,
którym służymy.
Oprac.
N.H.
na podstawie
książki Alfreda J.
Palli „Poznaj
swoją
osobowość i dary
duchowe”.■
Copyright
©
Słowo i Życie 2010