W. Andrzej Bajeński
Przystanek
„Alicja Lewczuk”
Życie
przynosi zdarzenia, które przypominają nam, że choć planujemy i
współtworzymy, to jednak nie my sami jesteśmy ostatecznie autorami
swoich życiowych scenariuszy. Śmierć naszej Siostry w Chrystusie
Alicji Lewczukowej, a dla wielu z nas po prostu „Aliny”, to jedno
z takich właśnie zdarzeń.
Śmierć
pojawia się zwykle jako nieplanowany element życia. Wprawdzie mamy
świadomość nieuchronnego z nią spotkania, ale rzadko kto myśli o
śmierci aż tak poważnie, by ujmować ją w swoich planach. Chyba
że pojawiają się sygnały ostrzegawcze w postaci groźnych diagnoz
lekarskich, ale nawet w takim przypadku nadzieja życia jest zwykle
silniejsza.
Przystanki
Przykre
życiowe doświadczenia, choroby, śmierć osób bliskich są jak
ważne przystanki na drodze ludzkiego pielgrzymowania. Choć nie
należą do kategorii spraw przyjemnych, to jednak spełniają w
życiu bardzo ważną rolę. Dają nam one szansę, a czasem wręcz
zmuszają do pogłębionej refleksji nad sensem i jakością swojego
życia.
Ludzie
"pędzący przez życie" nie znoszą tych chwil. Są dla
nich stratą czasu i przeszkodą na drodze do kolejnego osiągnięcia,
które w końcu ma ich doprowadzić do ostatecznego sukcesu. Co to
jest ten sukces? Tego dokładnie nie wiedzą. Wiedzą jedynie, że
muszą. Że bardzo muszą.
Gdy
dotknie nas życiowe doświadczenie zwykle traktujemy to jako kolejny
zwykły przystanek, na którym trzeba się na moment zatrzymać,
chwilę pomyśleć, złapać głębszy oddech. Czasem okazuje się
jednak, że ten przystanek, to już stacja końcowa.
Śmierć
Aliny to dla nas tylko przystanek, dla niej stacja końcowa - po tej
stronie wieczności.
Ta
śmierć, choć z powodu rozwoju choroby przewidywana, wciąż
wygrywa – zwłaszcza w duszach osób najbliższych - przedziwne
melodie. Uczucia się mieszają. Nie, nie chodzi tu o wątpliwości
lub o brak nadziei, tylko o to, że jest nam tak smutno z powodu
rozstania i pożegnania. Nie lubimy takich stacji końcowych. Nie
lubimy.
Pożyteczny
smutek
Od
tysięcy lat Biblia poucza, że: "Lepiej
iść do domu żałoby niż do domu biesiady; bo
tam widzi się kres, a
żyjący powinien brać to sobie do serca. Lepszy
jest smutek niż śmiech, bo
gdy smutek na twarzy serce staje się lepsze.
Serca
mądrych są w domu żałoby, serca
głupich w domu wesela" (Kaz 7:2-4).
Nie
lubimy, ale wszyscy potrzebujemy takich chwil, takich przystanków
smutku. Być może pogrzeb Aliny okaże się jeszcze jednym z jej
cennych darów, jakimi obdarzała jako żona, matka, córka, siostra,
babcia, ciocia, przyjaciel, współpracownik czy koleżanka.
Ludzie
mądrzy i skuteczni w sprawach doczesnych starają się podejmować i
prowadzić działania, mając wizję końca na uwadze. To cechuje
tych, którzy chcą, aby ich życie miało znaczenie. Działają,
mając zawsze kres na uwadze. Co z wygranych walk, jeśli ostatecznie
przegramy wojnę? Co z pięknego domu, jeśli przegramy rodzinę? Co
z kariery, jeśli po drodze stracimy zdrowie?
Mistrzowskim
przykładem takiego postępowania również w sprawach wiecznych jest
Pan Jezus Chrystus. On wszystko czynił, mając koniec na uwadze i
dzięki temu stał się autorem największego dzieła w historii
naszej planety. A był w tym działaniu tak skuteczny, tak oddany
sprawie, tak miłujący, tak prawy i tak pełen zaufania do Boga, że
ukończył to niezwykłe dzieło mając zaledwie 33 lata.
Sensowny
trud
Snując
refleksję nad życiem i przemijaniem psalmista zapisał: „Życie
nasze trwa lat siedemdziesiąt, a gdy sił stanie, lat osiemdziesiąt;
a to, co się ich chlubą wydaje, to tylko trud i znój, gdyż chyżo
mijają, a my odlatujemy” (Ps 90:10).
Alinie
„sił nie stało” - Jej życie trwało tylko lat siedemdziesiąt
i niewątpliwie naznaczone zostało wieloma dobrymi uczynkami. Jej
„trud i znój”, zwłaszcza na rzecz młodego pokolenia, będzie
pamiętany i wspominany w bardzo wielu sercach. Będzie pamiętana
jako osoba czynu, dobrego trudu. W środowisku ewangelikalnym znana
była jako osoba dynamiczna i uzdolniona. Jako nauczyciel i
wychowawca młodego pokolenia. Jako twórca i wieloletni dyrektor
„Świata Dziecka” - służby na rzecz dzieci. Jako osoba
elokwentna i twórcza, utalentowana również muzycznie - pierwszy
alt w kościelnych chórach i zespołach wokalnych. I tak będzie
wspominana.
Nie
mamy upoważnień do podsumowywania życia innych ludzi. Zbyt
wyrywkowe i powierzchowne bywają nasze oceny. Ale mądrze
jest na własne życiowe dokonania patrzeć z
perspektywy wieczności. „Przystanek Alina” jest okazją do
spojrzenia również na siebie samych. Jak wyglądają nasze
codzienne działania w perspektywie ostatecznego rachunku życia?
Jaka jest ich wartość? Czy mają jakikolwiek sens w perspektywie
wieczności? Czy stanowią wkład do ostatecznego sukcesu? Jak
będziemy wspominani?
Nie
chodzi o to, abyśmy w wieczność wchodzili „wypoczęci" albo
„zaharowani”, ale o to, by nasz trud miał sens głębszy, by był
uznany za wartość nie tylko w oczach ludzi, ale przede wszystkim
znalazł uznanie w oczach Bożego jury. A o tym decyduje nasze
dzisiaj.
W
cieniu i w blasku
Na
chrześcijańskim pogrzebie nie może zabraknąć przesłania
Ewangelii. Od czasów przybycia Jezusa Chrystusa, od momentu, gdy
życie wzięło górę nad śmiercią, również nasze ludzkie życie
i nasze ludzkie umieranie nabrało zupełnie nowych barw.
Wciąż
towarzyszy nam smutek i żałoba oraz tradycyjna czerń, wynikające
z faktu, iż nasze życie toczy się w cieniu śmierci. Ale blask
zmartwychwstania wnosi w nasze życie radość i nadzieję, sprawia,
że odbijają się w nas wspaniałe barwy nowego, wiecznego życia.
Życie
w cieniu śmierci oraz życie w blasku zmartwychwstania są jak dwie
strony jednego medalu. Podobnie jak Wielki Piątek związany
jest z Wielkanocą, a smutek pożegnania łączy się z radością
przebywania u Pana. Od nas samych zależy, która strona tego
życiowego medalu będzie główna, a która pozostanie rewersem.
Ten
wybór jest jednak przywilejem wyłącznie ludzi wierzących, bo
gdzie nie ma wiary w Chrystusa, tam nadzieja nie może być
przewodnią ideą życia. Nadzieja wyrasta bowiem z wiary i miłości
do Chrystusa. Gdzie nie ma wiary i więzi z Bogiem, tam musi królować
filozofia śmierci i stan niepewności.
Nowe
życie, lżejsza śmierć
Od
czasu śmierci Chrystusa nie tylko nasze życie nabrało nowych
wymiarów, również nasza śmierć straciła na ciężarze.
Zbawiciel świata, umierający
na jerozolimskim wzgórzu zwanym Golgotą, wziął na
siebie cały ciężar ludzkiego umierania, mojego i Twojego
umierania. Uczynił to, aby z - jednej strony - umożliwić nam nowe
życie, zaś z drugiej strony - aby ulżyć nam w naszym umieraniu,
aby nasze przejście z doczesności do wieczności uczynić możliwie
najłagodniejszym. On - Jezus Chrystus, Syn Boży - został przez
śmierć straszliwie zdruzgotany i poturbowany.
-
Tato, skoro Pan Jezus umarł za nasze grzechy, to dlaczego my wciąż
umieramy? - pytała mała dziewczynka, wracając z
pogrzebu swojej mamy. W tym momencie z dużą prędkością
przejechała obok nich ogromna ciężarówka, rzucając na idących
chodnikiem przechodniów wielki cień. - Córeczko, wolałabyś być
przejechana przez ciężarówkę czy przez jej cień? - zapytał
ojciec. - Oczywiście, że przez cień - brzmiała odpowiedź.
Gdy
Pan Jezus umarł, cały miażdżący impet śmierci przejechał po
Nim, aby po nas przemknął jedynie jej cień.
W
Chrystusie i bez Niego
Jak
to dobrze, że zanim nam przyjdzie umierać, On - Chrystus - umarł
jako pierwszy, przecierając człowiekowi drogę do wiecznego życia.
Bez
Chrystusa i życie jest puste, i śmierć druzgocąca.
Bez
Niego nawet nasze dobre uczynki, tak cenione po tej stronie, nie mogą
się przebić na drugą stronę, do wieczności.
Bez
Chrystusa wszyscy jesteśmy życiowymi bankrutami. Może
wykształconymi, może znanymi, może bogatymi, może zdolnymi, może
pięknymi, może wiele znaczącymi wśród ludzi, ale wciąż
bankrutami.
Jezus
jest jedynym, który patrząc w czeluść grobowca mógł powiedzieć:
"Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we mnie wierzy,
choćby nawet umarł - żyć będzie” (J 11:25). A potem,
powstając z martwych, udowodnił, że nie były to tylko słowa.
Jedynie
Syn Boży potrafi nasze "stacje końcowe" uczynić miejscem
przesiadki do dalszego życia.
Ważne
pytania
Jeżeli
poważnie traktujemy życie, nie wolno nam zapominać o ostatnim
ziemskim przystanku, ku któremu każdy z nas zmierza. A skoro to
jeszcze nie nasz ostatni przystanek, może trzeba i mnie i Tobie
naprawdę przystanąć, pomyśleć, podjąć decyzję, może się
przesiąść, zmienić kierunek lub sposób dalszego podróżowania?
Spoglądając
na trumnę Aliny, stojąc wobec rzeczywistości śmierci, czując jej
chłodny powiew, nie pytajmy: Boże dlaczego zawołałeś z życiowego
podwórka Alinę? Kto czyta Biblię, ten wie, że „owoce z drzewa
poznania” zwykle nie wychodziły ludziom na zdrowie. Lepiej jest
zapytać: Boże, po co mnie tu jeszcze trzymasz? Co z rzeczy,
mających wieczne znaczenie, mam tu jeszcze do zrobienia? Takie
pytania prowadzą nas do "drzewa życia"
Dziękujemy
Ci, Boże, za wszystkie te lata i chwile, dokonania i
starania, które mają na sobie znak firmowy „Alicja Lewczukowa”.
I za to dziękujemy, że swoją śmiercią wszystkich nas zwołała,
byśmy Ją żegnając, o Tobie, Chryste, nie zapominali i o sobie
samych pomyśleli.■
Kazanie
wygłoszone na pogrzebie Alicji Lewczuk 9 grudnia 2009. Oprac. N.H.