Magdalena
Adamiec
Zadowolona z życia
Byłam i jestem
absolutnie normalna. Żadnych
ekscesów, wyskoków i
odlotów. Czy
Bóg może dotrzeć do osoby
dobrze wychowanej i
przekonanej, że nic
jej w życiu nie brakuje?
Obóz "roku
0" to taki szczególny wyjazd
dla grupy przyczajonych,
zupełnie
nie znających się osób. Ku
swojemu zaskoczeniu zdały na
wyśniony,
mocno oblegany wydział i
teraz jadą w góry, by
odetchnąć i
dowiedzieć się od starszej
braci, jak przeżyć na
studiach. Jeden
z tych nowych był nudny i
monotematyczny - przez osiem
godzin jazdy
pociągiem gadał o Bogu.
Niestety, reszta spała i nie
było gdzie
uciekać. Następnego dnia,
przywalony plecakiem i
pognany w góry,
nieco ucichł, okazał się
sympatyczny a kilka
dodatkowych
okoliczności sprawiło, że
zaczęliśmy przebywać ze sobą
częściej i rozmawiać więcej.
Po powrocie z
obozu stwierdziłam, że jeśli
mam trzeźwo ocenić to, czego
dowiedziałam się o żywym,
działającym tu i teraz,
aktywnym Bogu,
to koniecznie muszę mieć
inne źródło informacji, a
nie tylko
jedno i to mocno angażujące
mnie emocjonalnie! Pan Bóg
czuwał i
trafiliśmy oboje do tzw.
grupy biblijnej, gdzie
czytało się
fragmenty Pisma Świętego
oraz dyskutowało nad ich
znaczeniem i
zastosowaniem w codziennym
życiu. Najważniejsze dla
mnie było to,
że mogłam na żywo
konfrontować teorię czytaną
z Pisma Świętego
z praktyką życia osób, które
chodziły na studium. Czy to,
co
mówią, pokrywa się z tym,
jak żyją? Czy człowiek
współczesny
może żyć zgodnie z
nauczaniem Pisma Świętego?
Bałam się, że
ktoś próbuje mną manipulować
i dlatego ogromnym krokiem
naprzód
w poznawaniu Boga był dla
mnie fragment Pisma
Świętego, mówiący
o tym, że Żydzi, którzy z
radością przyjęli Ewangelię
opowiadaną przez Pawła,
sprawdzali w Piśmie Świętym,
czy rzeczy
mają się tak, jak Paweł im
mówił. Ja mogłam robić to
samo -
sprawdzać, czy to co mówiono
na studium jest zgodne z
Pismem
Świętym.
W końcu
przekonałam się, że żywy Bóg
istnieje i dostałam
wystarczającą
liczbę argumentów, że Jezus
Chrystus naprawdę żył i
umarł ZA
MNIE. Teraz ja musiałam
podjąć decyzję, po której
stronie
jestem. Barierą, na której
się zatrzymałam, była
konieczność
oddania Bogu przewodnictwa
nad moim życiem. Nie za
bardzo znałam
prawdziwego, biblijnego
Boga, nie ufałam Mu i
obawiałam się oddać
swoje życie w Jego ręce (a
co, jeśli Bóg zabierze
faceta, z
którym jest mi tak dobrze?).
Skok w ciemność,
a z drugiej strony - Jezus
Chrystus umarł za mnie. Było
ciężko, a
jednak oddał Swoje życie,
abym mogła oczyścić się i
żyć po
Bożej stronie. Motywem
Bożego działania była i jest
miłość do
mnie. Stwierdziłam, że Bóg,
który tak mnie kocha, jest
jedynym,
komu warto zaufać.
Nigdy nie
żałowałam podjętej decyzji,
choć odkąd oddałam
przewodnictwo
nad moim życiem Bogu,
przestało być ono spokojne,
poukładane i
jednotorowe. Pan Bóg stawia
mnie przed wyzwaniami
większymi niż
moja wiedza, poznanie czy
doświadczenie, a potem
prowadzi krok po
kroku do zwycięstwa. Dzień w
dzień dzieją się
niespodzianki,
dostaję prezenty, muszę
robić krok dalej niż mam
chęć czy
odwagę. Moje życie jest
ekscytujące, pełne przygód,
bogate i
dużo pełniejsze niż sama
odważyłabym się planować.
Własny
motocykl, pięcioro dzieci,
domek, trzy zaoczne studia
dokształcające,
Służba
Dzieciom
w Społeczności
Chrześcijańskiej
„Północ”,
praca
zawodowa i firma męża. Czyż
życie nie jest
piękne? Chyba powoli się
rozpędzam...
Każdemu z Was
życzę takiej przygody z
Bogiem! Albo większej! ■
Magdalena
Adamiec -
warszawianka od czterech
pokoleń, z wykształcenia
inżynier
elektronik (technologia),
żona Romana, większość
swojego czasu
spędza na wychowywaniu
piątki dzieci oraz
programowaniu arkuszy
kalkulacyjnych i baz
danych. Po nawróceniu
swoje techniczne
wykształcenie uzupełniła
dwuletnim kursem
Korespondencyjnych
Studiów Biblijnych ChIB,
ukończyła Instytut
Katechetyczny WBST w
Radości (w 2005 r.) oraz
Podyplomowe Studia
Katechetyczno-Pedagogiczne
WST (w 2007 r.). Lubi
czytać książki i
jeździć na swoim MT-03. Od
1998r. członek
Chrześcijańskiego
Klubu Motocyklowego
"Boanerges"
(http://www.boanerges.kdm.pl).
Copyright ©
Słowo i Życie 2009