Piotr Karel
Trzydzieści
lat minęło
Dwudziestego
stycznia '08roku minęła 30. rocznica naszego przyjazdu do
Kołobrzegu. Opuściliśmy Warszawę wraz z całym dobytkiem,
mieszczącym się na otwartym samochodzie ciężarowym. Razem z żoną
Nelli i 4-letnim Dawidem wprowadziliśmy się do nowego mieszkania
przy ul. Wąskiej. Jakże cieszyliśmy się z niego! Nowe miejsce,
nowi ludzie, nowe środowisko, nowe zadania... Wszystko nowe i
nieznane. Przez grupkę wierzących zostaliśmy przyjęci bardzo
serdecznie. Wzięliśmy się energicznie do pracy. Jeden tylko Bóg
wiedział, z iloma problemami przyszło nam się zmierzyć. Góry
i doliny, wzloty i upadki, radości i smutki, zwycięstwa i porażki,
dni słoneczne, ale i pochmurne, jak pewnie w życiu każdego
człowieka.
Czy
chciałbym jeszcze raz od początku przechodzić przez te minione
lata? Zdecydowanie nie! Choć Bogu należy się wdzięczność za
troskę, ochronę, pomoc, prowadzenie, zaopatrzenie, za dowody Jego
łaski i miłosierdzia, jakie nam okazywał.
Dość
niespodziewanie 19 stycznia tego roku znalazłem się na ekumenicznym
nabożeństwie w kościele grekokatolickim w Kołobrzegu. Po raz
pierwszy miałem okazję zobaczyć od środka świątynię,
wyremontowaną zgodnie z tradycją i stylem Kościoła wschodniego.
Na tym nabożeństwie odżyły we mnie wspomnienia. Przed 30 laty
staraliśmy się o ten budynek dla naszego Kościoła.
Były
to zupełnie inne czasy. Władze komunistyczne odmawiały nam prawa
do nabycia nie tylko tego budynku, ale i dwóch innych przez
nas wskazanych. Na dodatek nasza grupka zmalała. Dwie rodziny
wyjechały z Kołobrzegu do innych miast. Jedynie
jawna Boża interwencja (a Bóg użył I sekretarza PZPR)
sprawiła, że w lutym 1979 roku otrzymaliśmy klucze do
zdewastowanego, zrujnowanego budynku przy ul. Jedności Narodowej 62,
w którym obecnie się zgromadzamy.
To
dość ciekawa i humorystyczna historia.
Otóż rodzina, u której zgromadzaliśmy się w
mieszkaniu prywatnym na nabożeństwa przy ul. Złotej,
oświadczyła, że zamierza wyprowadzić się z Kołobrzegu do
Sarbii. To nowe dla mnie zmartwienie, gdzie będziemy się
zgromadzać, sprawiło, że odważyłem się złożyć wizytę
„pierwszemu w Kołobrzegu”. Zresztą, był moim sąsiadem,
mieszkającym nad moim mieszkaniem w bloku na Wąskiej. Podczas tej
wizyty powiedziałem, że on, I sekretarz partii, będzie odtąd na
każdym naszym nabożeństwie, gdyż zamierzam przenieść
nabożeństwa do mego mieszkania, my zaś cicho nie śpiewamy, a
kazania wygłaszam gromkim głosem. Miny nie miał najweselszej,
bowiem mieszkania były dość akustyczne, słychać było nawet
głośniejsze rozmowy sąsiadów. Wkrótce otrzymaliśmy
zgodę polityczną na nabycie budynku, w którym obecnie się
znajdujemy.
Remont
i adaptacja budynku dla potrzeb naszej społeczności to kolejny Boży
cud, jakiego doświadczyliśmy. Młodsze pokolenie nie ma
najmniejszego pojęcia, co znaczyło w tamtych czasach zdobycie
choćby 1000 cegieł czy tony cementu. Pamiętam, jak moim
rowerkiem składakiem objeżdżałem okoliczne GS-y i byłem
szczęśliwy, kiedy udało się cokolwiek kupić.
W
grudniu 1980 roku w nowo odremontowanym kościele, podczas
uroczystości otwarcia, w naszym nowym baptysterium zostały
ochrzczone cztery osoby. Dwie z nich były zarodkiem pracy duchowej
Zboru w Kołobrzegu. Na przestrzeni minionych trzydziestu lat
członkami naszej społeczności stało się 385 osób! Bogu
dzięki, że Jego wierność i Jego łaska towarzyszą nam do dnia
dzisiejszego. ■
Zobacz też inne artykuły SiŻ o Zborze w
Kolobrzegu
Copyright ©
Słowo i Życie 2008