K o ś c i ó ł w K o s o w i e
Bardzo
mnie to zafrapowało
Świadectwo
Beqira, byłego
muzułmanina
Kiedyś nie potrafiłem
pojąć, dlaczego John zostawił swoich krewnych,
przyjaciół
i
wszystko, co mógł mieć w USA, żeby przyjechać do Kosowa.
Powoli
dojrzewałem
do przekonania, że Jezus pozostawił wszystko, co miał w Niebie,
by
zejść na Ziemię,
przebywać pośród ludzi, uzdrawiać ich i nauczać,
a
potem umrzeć na
krzyżu, by utorować nam drogę do Ojca.
Wtedy
zrozumiałem, że
John to również Boży posłaniec.
Pochodzę
z rodziny
muzułmańskiej. Od młodości byłem gorliwym wyznawcą swojej
religii. Stosowałem się do wszelkich jej przepisów: modliłem
się pięć razy dziennie, pościłem przez cały miesiąc Ramadanu,
dawałem jałmużnę itd. Znałem się na islamie całkiem nieźle.
Przeczytałem Koran w języku arabskim, byłem szkolony na asystenta
imama.
W
roku 2000 wybrałem się, aby odwiedzić krewnych. Był upalny dzień.
Wszedłem do pobliskiego sklepu, aby kupić coś zimnego do picia. Po
chwili zobaczyłem tam znajomego, Johna. Zapytałem, czy miałby dla
mnie jakąś pracę. "Przyjdź jutro i zobaczymy" -
powiedział.
Poszedłem
do niego nazajutrz i dostałem pracę, którą wykonuję do
dziś. Latem przyjeżdżali tam amerykańscy studenci, by pomagać w
różnych przedsięwzięciach: nauczaniu angielskiego,
zbieraniu śmieci z ulic, odwiedzaniu ludzi itp. Pierwszego lata
uczyłem tych studentów albańskiego i chodziłem z nimi na te
odwiedziny. Gdy stawiano przed nami posiłek, oni się przed nim
modlili. Uświadomiłem sobie wtedy, że oni - z Johnem i jego
rodziną włącznie - są chrześcijanami, że pracuję w organizacji
misyjnej. Spotkałem tam dziewczynę o imieniu Trish i pewnego dnia
rozmawialiśmy o religiach. Powiedziałem jej, że islam jest jedyną
drogą do Allaha. Ona na to, że Jezus jest jedyną drogą do Boga.
Byłem wobec niej bardzo twardy, nie zgadzałem się z nią, ale ona
nie poddawała się. Ta rozmowa nie należała do przyjemnych. Byłem
sfrustrowany i nie kryłem gniewu. Obawiałem się, że znajdę się
w tarapatach. Ale następnego dnia sprawy miały się dobrze, tak
jakby nic się nie wydarzyło. Byłem zaskoczony. Ona była dla mnie
bardzo miła, podobnie jak John i reszta grupy.
Zaskoczenie
Byłem
ciekaw, czym jeszcze oni się zajmują. Zaprosili mnie, abym poszedł
z nimi do kościoła. Nabożeństwo głęboko mnie poruszyło. Gdy
usłyszałem ich pieśni, nie potrafiłem powstrzymać łez. Podobało
mi się, że gdy śpiewali Bogu, byli radośni. Czytałem ewangelię
według Marka w wersji angielskiej, aby lepiej poznać ten język.
To, co tam odnalazłem, nie było złe. A nie tego się spodziewałem,
bo zawsze uczono mnie, że Biblia jest pełna zafałszowań i
wypaczeń, a każdy kto jej wierzy pójdzie do piekła.
Zacząłem wnikliwie wszystko analizować.
Pewnego
dnia wpadła mi w rękę wizytówka Johna z napisem:
„Okazywanie Bożej miłości słowem i czynem”. Bardzo mnie to
zafrapowało. Spędzałem z nim większość czasu, towarzysząc mu w
odwiedzaniu rodzin, którym pomagał remontować domy, kupował
im krowy, kury itp. Tym ludziom nikt przedtem nie okazywał pomocy.
Pojawiła się tam wprawdzie muzułmańska organizacja, ale by
wybudować meczet. Nie pomagał im nawet sam imam. A John próbował
robić dla ludzi, co tylko mógł. Kiedyś wraz żoną zaprosił
mnie na kolację do restauracji, a potem zaproponowali mi nocleg w
ich domu. Ich dzieci były bardzo z tego zadowolone i ja też czułem
się tam świetnie. Traktowali mnie lepiej, niż mógłbym to
sobie wyobrazić. Nie spodziewałem się, że ktoś taki jak on
mógłby być dla mnie tak dobry. Pewnego dnia poszliśmy razem
na miasto i powiedziałem mu: „Wiesz, John, czuję się jak
członek twojej rodziny”. A on odpowiedział: „Chcemy, byś stał
się też członkiem naszej rodziny w Niebie”. Te słowa przykuły
moją uwagę.
Chciałem
też to mieć
Nie
potrafiłem przestać myśleć o działalności Johna i jego dobrej
reputacji. Był on silną osobowością, a zarazem bardzo uprzejmym
człowiekiem. Pomyślałem sobie, że w tym człowieku jest coś
szczególnego i chciałem też to mieć. Zauważyłem potrzebę
zmiany w moim życiu. Postanowiłem zostać chrześcijaninem.
Trzy
razy chodziłem do domu Johna, aby się z nim spotkać, ale go nie
było. Pewnego dnia zatelefonował do mnie i spotkaliśmy się w
stolicy Kosowa Prisztinie. Wtedy mu powiedziałem: „John, chcę być
ochrzczony”. Czułem się, jakby z moich pleców zdjęto
jakiś ogromny ciężar. W jego oczach ujrzałem łzy. Zapytał,
co skłoniło mnie do tej decyzji. Nie wiedziałem, co powiedzieć:
„Po prostu chcę się stać chrześcijaninem”. John odpowiedział:
„Twoja decyzja bardzo mnie cieszy, ale chciałbym, abyś najpierw
razem ze mną poznał pewne rzeczy”. Zgodziłem się. Wtedy
uświadomiłem sobie, że chrześcijaństwo było dla niego
niesłychanie ważne i znaczące. Po pięciu tygodniach zostałem
ochrzczony w jeziorze, w okolicy mojej pracy, a świadkami tego byli moi
trzej rodacy, John z rodziną i kilku jego przyjaciół.
Stałem się chrześcijaninem w kraju, gdzie 95% ludności to
muzułmanie. Byłem pierwszym, który uznał Jezusa za swojego
Zbawiciela w rejonie zamieszkanym przez 160 tysięcy ludzi, usilnie
trwających przy swojej religii i tradycjach.
Porównania
Wiara
i postępowanie każdego muzułmanina opiera się na pięciu
dogmatach:
We
wszystko to wierzyłem i znalazłem to też w Biblii, ale z większą
mocą. Czytając
Koran zacząłem widzieć, że naprowadza on
mnie ostatecznie na to, co głosi Biblia. Kwestią pozostaje tylko
to, czy ten fakt zaakceptuję czy nie. To utwierdziło mnie w
przekonaniu, że powinienem stać się chrześcijaninem. To
przekonanie pojawiło się dzięki mojemu studiowaniu Biblii i
obserwowaniu życia Johna. Podstawowe dogmaty islamu były dla mnie
potwierdzeniem biblijnych prawd i miały wpływ na moją decyzję
przyjęcia Chrystusa.
Wszyscy
muzułmanie uważają, że my, chrześcijanie, wierzymy w więcej niż
jednego Boga, że skoro czcimy Jezusa, to znaczy, że zwyczajnie
zapomnieliśmy o Bogu. Wyznawcy islamu są zdania, że Jezus jest
jedynie dobrym prorokiem. Współczują nam, sądząc, że Bóg
nigdy nie wybaczy nam tego, że zaufaliśmy Jezusowi jako osobie,
która może nas do Niego doprowadzić.
O
Bożej Trójcy Biblia mówi bardzo jasno. Chciałbym
podkreślić, że Słowo (Logos) Boga przybyło na ziemię w osobie
Jezusa. Taki był odwieczny Boży plan. Bóg posłał Jezusa,
aby nas z Nim pojednał i umożliwił nam przebywanie w Jego
obecności. Wiedząc o tym, możemy zrozumieć słowa Jezusa: „Ja
jestem droga i prawda, i żywot, nikt nie przychodzi do Ojca, tylko
przeze mnie” (J 14:6). Ten werset to mocny argument, którego
mogę używać mówiąc muzułmanom o Jezusie. Jest on bardzo
pomocny dla muzułmanów, którzy poważnie rozważają
przyjęcie Jezusa jako Zbawiciela i pośrednika, który
umożliwi im wieczne przebywanie w Bożej obecności. Zwykle bardzo
obawiają się zaakceptowania Go jako Zbawiciela, bo byli uczeni, że
jeśli uwierzą w Jezusa jako osobę mogącą ich zbawić, to
niechybnie znajdą się w piekle. Z drugiej strony, wpajano im, że
większość ludzi w niebie, to ci, którzy przestrzegali nauk
Mahometa i wykonywali dobre uczynki. Jednak Koran nie stawia Mahometa
wyżej niż Jezusa.
Tylko
Bóg i nikt poza Nim
Wracając
do Jana 14:6, nikt inny nie wypowiedział takich słów.
Dlaczego? Ponieważ ludzi może zbawić wyłącznie Bóg i nikt
poza Nim. On objawił się nam w Jezusie i nie ma wątpliwości, że
Chrystus to jedyny Zbawiciel. Tylko On może doprowadzić nas do
Boga. Zarówno Biblia jak i Koran dostarczają wielu
potwierdzeń tych prawd. Wskazuje nam to na jedność Boga, który
nie jest wyłącznie jedną osobą, co muzułmaninowi wydaje się
zupełnie niemożliwym. Jestem całkowicie pewny, że Bóg jest
jeden, ale przejawia się On w trzech osobach. Bóg-Ojciec to
nigdy nie stworzony Duch, nieskończone źródło istnienia,
wieczny byt bez początku ani końca. Przebywa On w Niebie, otoczony
swoim majestatem i doskonałością, przyobleczony w niesamowitą
jasność. Jest wszechmocny, wszystkowiedzący i uosabia wszelką
miłość. Posiada wszelką wiedzę i jest Ojcem wszystkich. Bóg
nie jest podzielony, gdyż stanowi jedność. On jednak przejawia się
jako różne osoby, aby wyrazić swoją nieskończoną pełnię,
która jest nie do pojęcia dla skończonych, ograniczonych
ludzi. Tak jak człowiek nie jest w stanie oddzielić swego ciała od
umysłu i ducha, tak też niepodzielnym jest Bóg. W ten
właśnie sposób, próbuję przybliżać muzułmanom
kwestię Bożej jedności.
Bóg
musiał coś z
nami zrobić - albo o nas zapomnieć, albo zaakceptować takimi,
jakimi jesteśmy. Biblia mówi, że od początku historii
ludzkości, Bóg chciał abyśmy żyli z Nim w społeczności.
Człowiek jednak zawiódł. Grzech wkroczył na świat z powodu
Adama (wierzą w to też muzułmanie). Bóg nienawidzi grzechu,
gdyż jest święty. Zmusił Adama do opuszczenia ogrodu Eden. Bóg
przestał być obecny przy człowieku w dotychczasowy szczególnie
bliski sposób. To oddzieliło nas od Niego i oznaczało
duchową śmierć. Powodowany łaską i miłością Bóg,
postanowił umożliwić nam powrót do Niego. Sam człowiek nie
był w stanie tego zrobić. Ludzie zawsze będą Boga zawodzić,
nadużywać Jego dobroci i lżyć Jego świętość. Wiedząc o tym,
Pan posyłał anioły, powoływał proroków i przekazywał
swoje Słowo (natchnione Księgi), aby ludzie dowiedzieli się, że
ich kocha i nadal chce z nimi mieć społeczność.
Już
na samym
początku, choć w pośredni sposób, Bóg wspomina o
Jezusie: „Wtedy rzekł Pan Bóg do węża: Ponieważ to
uczyniłeś, będziesz przeklęty wśród wszelkiego bydła i
wszelkiego dzikiego zwierza. Na brzuchu będziesz się czołgał i
proch będziesz jadł po wszystkie dni życia swego! I ustanowię
nieprzyjaźń między tobą a kobietą, między twoim potomstwem a
jej potomstwem; ono zdepcze ci głowę, a ty ukąsisz je w piętę”
(1 M 3:14). Znajdujemy
tu
sugestię,
że
Jezus
przyjdzie pokonać śmierć. Poprzez aniołów, proroków
i Jego Słowo, Bóg chciał przygotować człowieka na
przyjście Jezusa. Śmierć powinna była zostać
pokonana. Jedynym sposobem dokonania tego była śmierć
Jezusa na krzyżu.
Potwierdzają
to słowa zapisane w Biblii: „I
rzekł im: Jest napisane, że Chrystus miał cierpieć i trzeciego
dnia zmartwychwstać. I że począwszy od Jerozolimy, w imię jego ma
być głoszone wszystkim narodom upamiętanie dla odpuszczenia
grzechów” (Łk 24:46-47). „Nie ma go tu, ale wstał z
martwych. Wspomnijcie, jak mówił wam, będąc jeszcze w
Galilei, że Syn Człowieczy musi być wydany w ręce grzesznych
ludzi i musi być ukrzyżowany, a dnia trzeciego powstać” (Łk
24:6-8). W pierwszym z powyższych wersetów widzimy, że Jezus
przepowiedział swoją śmierć. Kto jest w stanie przepowiadać
przyszłe wydarzenia, które następnie dokładnie się
wypełniają? Może to zrobić wyłącznie Bóg i nikt inny. W
drugim z wersetów znajdujemy wypełnienie się zapowiedzi
Jezusa.
Nasza
odpowiedzialność
Biorąc
to wszystko pod
uwagę, nie dostrzegam po stronie Boga żadnego braku informacji,
których byśmy potrzebowali. Wiedząc o tym, jesteśmy
odpowiedzialni za wypełnianie Bożych przykazań. Musimy zabiegać o
to, aby być podobnymi do obrazu Boga, naśladując Go. To, co dla
Bożej chwały na pewno potrafimy czynić, to żyć zgodnie z tym, co
o Nim wiemy – zgodnie z naszą wiarą. Dla mnie dobrym przykładem
takiego życia był i jest John. On rzeczywiście rozsiewa miłość
Bożą zarówno słowem, jak i czynem.
Kiedyś
nie potrafiłem
pojąć, dlaczego John zostawił swoich krewnych, przyjaciół
i wszystko, co mógł mieć w USA, żeby przyjechać do Kosowa.
Powoli dojrzewałem do przekonania, że Jezus pozostawił wszystko,
co miał w Niebie, by zejść na Ziemię, przebywać pośród
ludzi, uzdrawiać ich i nauczać, a potem umrzeć na krzyżu, by
utorować nam drogę do Ojca. Wtedy zrozumiałem, że John to również
Boży posłaniec. Dzięki niemu i jego żarliwemu oddaniu się
Jezusowi Chrystusowi, mam teraz to, co mam – jestem CZŁOWIEKIEM
ZBAWIONYM! Nikt i nic nie może pozbawić mnie nadziei i pewności,
że całą wieczność spędzę z Bogiem. ■
Tłumaczył
Sławomir Ryżyk. Oprac. NH.
Copyright ©
Słowo i Życie 2007