Nina Hury

Kobieta więcej niż pięknaKonferencja dla kobiet "Więcej niż piękna", fot. N.Hury

Na długi listopadowy weekend do Wisły przybyło mnóstwo ludzi. Wśród nich około 1400 kobiet, które przyjechały na konferencję do Hotelu Gołębiewski. To chyba najliczniejsze jak dotąd w Polsce chrześcijańskie gromadzenie płci pięknej odbywało się pod wdzięcznym hasłem „Więcej niż piękna”. Dlaczego akurat w najbardziej luksusowym hotelu? Bo tylko ten hotel dysponuje tak wielką salą konferencyjną. Ale i tak, już na trzy miesiące przed konferencją zabrakło miejsc.

Nie lubię takich babskich zgromadzeń. To pierwsza konferencja dla kobiet, w której zdecydowałam się uczestniczyć. Zachęciły mnie nazwiska wykładowczyń, a właściwie lektura ich książek. Zgłoszenie wysłałam ze znacznym wyprzedzeniem, znalazłam się zatem na liście uczestniczek. Ale obawy i wątpliwości towarzyszą mi do końca. Na przykład, gdy trzeba wstać o godzinie 2:00, żeby dojechać na czas. Dobrze, że chociaż nie ma mgły. Przed hotelem tłok, kolejka samochodów. W holu ścisk. Sprawne służby porządkowe szybko kierują mnie do właściwego stanowiska. Dostaję identyfikator, torbę-prezent z drobiazgami, klucz do pokoju. Do windy też tłok. - Po co mi to było, zaraz moja klaustrofobia da o sobie znać – myślę sobie...

Chwila relaksu w dwuosobowym pokoju. Wertuję informator i wczytuję się w program konferencji. – Sporo miejsc w sali konferencyjnej już zajętych – usłyszałam wcześniej na korytarzu. Wyruszam więc z wyprzedzeniem na właściwie piętro. Po drodze spotykam kilka znajomych i mnóstwo nieznajomych twarzy. Ogromna sala prawie jeszcze  pusta, ale na większości krzeseł coś leży - oznaka, że są już zajęte. Rezerwuję więc miejsce dla siebie. Bezskutecznie próbuję odnaleźć koleżankę, z którą jechałam, musimy uzgodnić kilka szczegółów, a nie wymieniłyśmy numerów komórek. - Ja chyba jednak zdecydowanie nie lubię takich „spędów” – rzucam do mojej współlokatorki. Czuję zmęczenie po podróży...

Mija 11:00. Grupa wokalno-instrumentalna wykonuje przetłumaczoną specjalnie na tę okoliczność pieśń "Spragnione twojej rzeki" (How We Need The River). Słowa odzwierciedlają wizję organizatorów konferencji: - Chcemy, by przez Polskę przepłynęła rzeka wody żywej, by Pan Bóg obudził nasze serca i pobłogosławił nasze domy – mówi  Alina Wieja, otwierając konferencję . - Symbolem tej konferencji jest pąk róży – symbol małej dziewczynki... Niestety, wiele pąków nie miało możliwości rozwinięcia się w piękny kwiat...Wiele zostało złamanych...W naturalny sposób nie da się tego odtworzyć... Ale może tego dokonać Jezus: odbudować złamane życie, nadać mu sens, przywrócićAlina i Henryk Wieja, fot. N.Hury radość, dać pokój w miejsce smutku, zdolność do przebaczania i kochania, siłę do pokonywania przeciwności... Zaprasza na scenę męża Henryka Wieję - dyrektora Fundacji "Życie i Misja", która zorganizowała tę konferencję - by w imieniu mężów, ojców i synów pomodlił się o Boże Modlitwa na rozpoczęcie Konferencji, od prawej: A. Wieja. Linda Dillow, Larraine Pintus, Nancy Barton, Cieszka Żółtko (tłlumacz), fot. N. Hurybłogosławieństwo. Na scenie pojawia się Dorota Heczko – koordynator konferencji oraz wykładowczynie: Linda Dillow, Lorraine Pintus i Nancy Barton.

Pierwszą sesję prowadzi Linda Dillow – o intymności, nie tylko w małżeństwie. Mówi barwnie, ilustruje przykładami z życia, również własnego. Moje zmęczenie i senność gdzieś znika. Robiąc zdjęcia obserwuję twarze na sali – bardzo zasłuchane... Po lunchu Linda kontynuuje temat. Mówi o seksie, który jest Bożym darem dla dwojga: mężczyzny i kobiety. Jednak to, co Bóg uczynił świętym, pięknym i czystym, świat uczynił perwersyjnym i brudnym. Podczas gdy świat eksploatuje seks i nadużywa go w mediach, chrześcijanie często popadają w drugą skrajność, gubią Bożą perspektywę intymności w małżeństwie, a seks staje się tematem tabu.

Słyszymy poruszające świadectwo Becky, która była wykorzystywana seksualnie w dzieciństwie. Becky podkreśla, że Bóg leczy najgłębsze zranienia. Na wielu twarzach widać wzruszenie. Organizatorzy przypominają o pokoju modlitw, sali rozmów z doradcami...

Kolejny wykład prowadzi Lorraine Pintus - o zmianie sposobu myślenia. Nie zawsze możemy kontrolować, co pojawia się w naszym umyśle, ale możemy decydować, co w nim pozostaje. Możemy więc kontrolować nasze uczucia, bo pochodzą one z naszych myśli. Dotyczy to również naszej seksualności. Te zajęcia mają charakter interaktywny. Pytanie: „tak czy nie” dość często – i to po polsku – pada z ust wykładowcy, a sala chętnie odpowiada. Raz po raz słychać salwy śmiechu. Ale są też momenty śmiertelnej powagi i łez, gdy Lorraine przyznaje się do własnych błędów. Robi to, by przekonać, że Bóg uwalnia z poczucia winy i wstydu za sprawy z przeszłości, uzdrawia i przywraca radość z intymności w małżeństwie.

Na zakończenie dnia koncert Joanny Rzyczniok. Piękne kompozycje, głęboka treść i styl, który lubię. Szkoda, że moje ciało upomina się o swoje prawa. Wracam do pokoju, mijając oblężone stoiska z książkami i długą kolejkę po autograf. Linda i Lorraine, choć bardzo już zmęczone, wytrwale podpisują swoje książki. Nie korzystam z parku wodnego ani innych hotelowych atrakcji. Usypiając w wygodnym łóżku, nie mam najmniejszych wątpliwości, że dobrze zrobiłam przyjeżdżając tutaj. Przetrzymam jakoś ten tłok na ciągach komunikacyjnych, a wykłady sowicie wynagrodzą mi ten dyskomfort...

Dzień drugi, sobota, 11 listopada 2005. Linda Dillow jest już na Węgrzech na podobnej konferencji. Lorraine Pintus mówi o naszym wyglądzie - praktycznie i bardzo humorystycznie wykazuje absurdalność lansowanego przez media modelu kobiecości. Wyświetlane ilustracje rozbawiają wszystkich. Świat przekonuje, byśmy były niezadowolone z naszego ciała (bo robi na tym biznes), a Bóg zachęca, byśmy cieszyły się ciałem, które nam dał (bo zależy Mu na naszym szczęściu). Kolejne zajęcia z podziałem na dwie grupy. Lorraine przemawia do kobiet zamężnych, Nancy Barton do niezamężnych. Nasze życie jest Bożym darem, a sens i treść nadaje mu Bóg. Wszystkie jesteśmy oblubienicami Jezusa Chrystusa. To On jest wiecznym źródłem naszej radości i satysfakcji w życiu.

Przed lunchem godzina wolnego – jedyna okazja na spacer. Wędruję wzdłuż Wisły, cieszę się piękną słoneczną pogodą i widokiem gór.

Ostatni wykład prowadzi Alina Wieja. Jej słowa zachęty i praktyczne rady stanowią odpowiedź na obawy wielu uczestniczek. Jeśli chcemy, żeby nasze domy i rodziny były pełne miłości, musimy otworzyć się na bezwarunkową miłość Ojca w Niebie. Nie możemy obarczać innych odpowiedzialnością za nasze życie. Od nas zależy, czy będziemy patrzeć tylko na błoto, czy wzniesiemy oczy na niebo i zobaczymy gwiazdy. Jedynie Bóg uwalnia od złej przeszłości i swoją mocą przemienia nas, byśmy żyli w radości i pokoju. On leczy nasze zranienia i daje spełnienie w życiu.

"Kimże jest ta, która jaśnieje jak zorza poranna, piękna jak księżyc, promienna jak słońce, groźna jak hufce waleczne?" (PnP 6,10). Księżyc świeci tylko dlatego, że odbija światło słońca. Tylko ta kobieta, która odbija piękno Stwórcy, może czuć się spełniona w życiu, być więcej niż piękna...

Jeszcze tylko kolacja i wyjeżdżamy. Odnajdujemy się jakoś w hotelowym holu i czekamy na naszego kierowcę. Na podjeździe sznur samochodów, więc postanawiamy zejść z bagażami poza teren hotelu. Ładujemy się do samochodu. Wszystkie cztery jesteśmy w świetnych humorach. Wymieniamy wrażenia, chwalimy organizatorów i wykładowczynie, komentujemy, żartujemy. Żadnej z nas nie udaje się zdrzemnąć, a kwadrans po północy jesteśmy już w Warszawie...

Po kilku dniach otrzymałam e-mail od jednej z uczestniczek: „... Wykłady były bardzo ciekawe... Myślę, że relacje w moim domu zostaną uleczone...”. I chyba nie tylko w jej domu. Dziękuję Panu Bogu i organizatorom za tę konferencję.
Copyright © Słowo i Życie 2005
Słowo i Życie - strona główna