ZBIGNIEW S. CHOJNACKI
Przyjaźń
i służba
Było
ciepłe, słoneczne popołudnie, sierpień 1975 roku, kiedy
oboje z Lidią wracaliśmy z długiego spaceru pasmem gór od Soszowa do
Czantorii.
Od kilku dni przebywaliśmy w gościnnym domu braterstwa Karola i Heleny
Wiejów w
Wiśle. Była to nasza podróż poślubna. Już z daleka dostrzegliśmy na
podwórzu
samochód i domyśleliśmy się, że Wiejowie mają gości. W drzwiach
kuchennych
przywitał nas wysoki, uśmiechnięty mężczyzna. Wymieniając uścisk dłoni
przedstawił się: Paweł Wróbel. Któż by wówczas pomyślał, że nasze drogi
będą
się tak często krzyżować w rożnych miejscach, że nawet będziemy tak
blisko ze
sobą współpracować. Ale „myśli moje, to nie myśli wasze, a drogi wasze,
to nie
drogi moje” - mówi Pan (Iz. 55,8). Jakże często sprawdza się to w
życiu.
Spotykamy kogoś i wydaje nam się, że z powodu dużych odległości czy
innych
powodów już więcej się nie zobaczymy. Często jednak bywa inaczej. I tak
było w
tym przypadku.
Nasze
kolejne spotkanie było chyba w Ostródzie, u moich
rodziców. Paweł był już wtedy pastorem w Ostródzie i przyjacielem moich
rodziców. Ja byłem wówczas pastorem w innym Kościele i właśnie dostałem
przeniesienie z Bytomia do Starych Juch i Ełku. Wiedziałem, że nie ma
tam
żadnych mebli. Dostałem biurko, wersalkę, stół i parę krzeseł od
rodziców.
Kiedy zastanawiałem się, jak to wszystko przewieźć, Paweł zaoferował
swoją
pomoc. Pojechaliśmy jego busem około 200 km na wschód od Ostródy.
Poświęcił mi
zupełnie bezinteresownie cały dzień, abym mógł się na początek jakoś
tam
urządzić.
Podobnych
zdarzeń było bardzo wiele. Pastor Wróbel od
początku ujął mnie swoja serdecznością. Dał się poznać jako
wypróbowany, wierny
przyjaciel naszej rodziny, nigdy nie odmówił pomocy ani dobrej rady.
Chociaż
przez wiele lat pracowaliśmy w dwóch rożnych Kościołach, nie
przeszkadzało mu
to, aby wychodzić naprzeciw potrzebom i nieść pomoc lub zapraszać mnie
do
swojego zboru, abym wygłosił ewangelizacyjne kazanie. Tam gdzie jest
prawdziwa
przyjaźń, nie ma obaw i konkurencji, a jest zaufanie i dobroć.
Dzisiaj,
kiedy pracujemy w tym samym Kościele, nadal mogę
liczyć na jego pomoc i dobre rady, jako starszego brata w Chrystusie.
Jestem
dyrektorem Ostróda Camp, a Paweł odegrał znaczącą rolę w dziejach tego Ośrodka
Katechetyczno-Misyjnego i nie jest mu obojętne, co dzieje się tam dzisiaj.
Było dla mnie wielkim
przywilejem i radością prowadzenie
uroczystego nabożeństwa z okazji
jubileuszu 30-lecia jego służby. Chcieliśmy
podziękować w ten sposób Bogu i okazać wdzięczność naszemu pastorowi za
jego
oddanie w służbie Bogu i
bliźniemu. Cieszyło mnie, że tak wiele osób
przyjechało, aby być z przyjacielem w tym szczególnym dniu. Pastor W.
Andrzej
Bajeński – Naczelny Prezbiter naszego Kościoła, wygłosił bardzo pouczające i
poruszające kazanie, zachęcające do podejmowania
wyzwań na każdym etapie życia.
Ze wzruszeniem wysłuchałem pięknej pieśni
„Ześlij deszcz błogosławieństwa” w
wykonaniu reaktywowanego na tę okoliczność zborowego chóru. Chór
ten nie
śpiewał już od lat, a jego byli członkowie specjalnie zjechali się na
tę okazję
z Gdańska i Białegostoku, aby zaśpiewać Panu Bogu na chwałę i swojemu
przyjacielowi. Wdzięczni jesteśmy Panu Bogu za 30 lat służby pastora
Pawła
Wróbla w naszym zborze i w Domu
Spokojnej Starości „Betania”.
A
ja osobiście dziękuję Bogu za przyjaciela, jakiego mam w
osobie Pawła Wróbla. Życzę wszystkim podobnych doświadczeń w przyjaźni
i
służbie.■
Copyright ©
Słowo i Życie 2005