Wojciech Gajewski
Ugoda Sandomierska - sukces czy fiasko?
14 kwietnia 2005 roku minęła 435.
rocznica podpisania Ugody Sandomierskiej (Consensus Sandomiriensis).
Wyznawcy trzech Kościołów protestanckich: luterańskiego (augsburskiego),
kalwińskiego (reformowanego) i braci czeskich spotkali się w Sandomierzu na
synodzie generalnym, aby zadeklarować gotowość budowania szerszej wspólnoty
konfesyjnej bez wzajemnych oskarżeń i niechęci. Na synodzie udało się nie tylko
podpisać akt Ugody, ale również wypracować wspólne dla trzech Kościołów
wyznanie wiary (Confessia. Wyznanie wiary powszechnej Kościołów
Chrześcijańskich Polskich). To jeden z najjaśniejszych punktów w dziejach
reformacji polskiej i europejskiej. Wskazuje na zdolność polskich protestantów
do skutecznego poszukiwania wspólnej płaszczyzny nawet w najtrudniejszych
sprawach doktrynalnych.
Rzeczpospolita
wielu Kościołów
Polska od czasów piastowskich była
zróżnicowana wyznaniowo. Obok katolików rzymskich żyli tu chrześcijanie
obrządku prawosławnego i ormiańskiego, żydzi i muzułmanie. W I Rzeczypospolitej
istniała bogata i zróżnicowana mozaika wyznaniowa, a magnateria zabiegała o
unię pomiędzy chrześcijanami różnych obrządków, co miało stanowić pomost w
dalszych zdobyczach terytorialnych.
Wcześnie
pojawiły się w naszym kraju nowe prądy religijne. Wraz z rozwojem kontaktów
handlowych i przedrenesansowym fermentem intelektualnym już w XIV wieku
docierali do Polski wyznawcy ruchów dysydenckich. W trakcie przejmowania władzy
przez Władysława Łokietka doszło do rozwoju inkwizycji kościelnej. Na terenie
Śląska walkę innowiercom wydał biskup wrocławski Henryk z Wierzbna (1302-1319).
Na polecenie papieża Jana XXII i przy poparciu Władysława Łokietka zorganizował
on trybunał inkwizycyjny. Na rynku w Świdnicy spalono w tym czasie 50 heretyków,
w tym kobiety i dzieci. Wśród skazanych znaleźli się zwolennicy ruchu beginek i
begardów, a także waldensi. Pierwszymi inkwizytorami polskimi byli dominikanin
Peregryn z Opola i franciszkanin Mikołaj Hospodyniec. Aktywność tych i innych
inkwizytorów nie była może zbyt wielka, ale ożywiła się wraz z nadejściem do
Polski ruchu husyckiego.
Husyci
W Polsce ruch husycki mógł się rozwijać szczególnie
prężnie. Sprzyjał temu zakorzeniony w szlachcie antyklerykalizm, który wyrósł
na bazie zatargów o charakterze ekonomicznym. Postulat dowartościowania
świeckich poprzez dopuszczenie ich do komunii pod dwiema postaciami oraz wizja
Kościoła ubogiego, pozbawionego majątków i przywilejów, znajdowała wielu
zwolenników. Nakładała się na to sytuacja polityczna. Ruch husycki był ze swej
natury antyniemiecki, co w sytuacji ciągłego zagrożenia Polski przez krzyżaków
sprzymierzonych z cesarzem Zygmuntem Luksemburskim (1410-1437), pozwoliło
widzieć w husytach naturalnych sprzymierzeńców. W wydanym przez króla
Władysława Jagiełłę edykcie wieluńskim (1424) husytyzm został jednak potępiony,
a jego wyznawcom zagrożono surowymi karami: banicją, konfiskatą dóbr oraz
pozbawieniem szlachectwa. Znane są przypadki, z czasów panowania Kazimierza
Jagiellończyka, palenia husytów na stosie. Husyci przetrwali jednak w Polsce aż
do początku reformacji.
Luteranizm
Początek luteranizmu na ziemiach polskich przypada na
drugie dziesięciolecie XVI wieku. Kazania i postulaty Marcina Lutra dość szybko
dotarły do Polski. Najpierw znalazły zwolenników wśród ludności niemieckiej na
Śląsku, Pomorzu i Prusach. Nie doprowadziło to jednak do upadku biskupstwa
wrocławskiego, jak stało się to w zachodnio-pomorskim (w Lubuszu i Kamieniu).
Przewaga protestantów utrwaliła się na bardziej zniemczonym Dolnym Śląsku,
natomiast katolicyzm lepiej przetrwał na Górnym Śląsku i Opolszczyźnie.
Ewenementem jest największe w Polsce skupisko luteranizmu na terenie Śląska
Cieszyńskiego. Na luteranizm w latach 1524-25 przeszedł Wielki Mistrz Zakonu
Krzyżackiego Albrecht von Hohenzollern. Zsekularyzował on Zakon, uznając
zwierzchnictwo króla polskiego. Jako pierwszy władca europejski przeszedł na
luteranizm, a jego państwo stało się - i to w obrębie zależności lennej od
Rzeczpospolitej – pierwszym państwem luterańskim w Europie. Poza Prusami
Książęcymi luteranizm zaczęły przyjmować inne krainy i miasta północnej Polski.
Ruch protestancki szczególnie rozwijał się na Pomorzu Gdańskim i w Prusach
Królewskich. Do obozu luterańskiego przeszły takie miasta jak Gdańsk, Elbląg,
Toruń i inne. Luteranizm był szczególnie silny na Pomorzu i Wielkopolsce, gdzie
zyskał oparcie wśród mieszczan.
Bracia
czescy i kalwini
Sytuacja w
Rzeczypospolitej drugiej połowy XVI wieku była wyjątkowo korzystna dla rozwoju
reformacji. W roku 1548 umarł Zygmunt Stary, nieprzejednany wróg nowinek
religijnych. Ewangelicy polscy mieli nadzieję, że nowy król, Zygmunt August,
życzliwiej spojrzy na rozwój reformacji, doprowadzi do zrównania w prawie
katolików i ewangelików, będzie patronował powstaniu Kościoła narodowego, a
może nawet sam przystąpi do reformacji.
Od 1548
roku do Polski napływali wygnani z Czech bracia czescy, w dużej części
spadkobiercy ruchu husyckiego. Ich terenem stała się Wielkopolska.
Jan Kalwin, z pochodzenia Francuz,
pod wpływem prześladowań osiadł w Szwajcarii, kilka lat po tragicznej śmierci
Zwingliego i rozpoczął dzieło reformacji w Genewie. Stąd jego nauka popłynęła
szeroką rzeką do całej Europy. Dotarła do Anglii, ale zdobyła sobie uznanie
także na Węgrzech i na Litwie. Nie ominęła oczywiście Korony. Kalwinizm stał
się w pewnym momencie największym Kościołem polskiej reformacji. Rozwinął się w
Małopolsce, a z biegiem czasu także na Litwie, głównie wśród szlachty. Na
Litwie też znalazł potężnego protektora w rodzie Radziwiłłów.
Połączenie haseł wolnościowych z
reformami kościelnymi doprowadziło w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych
XVI wieku do gwałtownego rozwoju protestantyzmu. Według badaczy istniało
wówczas około tysiąca parafii-zborów protestanckich, z których połowa należała
do kalwinistów. Stanowiło to łącznie 1/5 wszystkich parafii w Polsce. Doskonale
widać to na przykładzie wyższej izby polskiego parlamentu. W latach
sześćdziesiątych zasiadało w senacie 58 protestantów, 55 katolików (oraz 15
biskupów) i 2 prawosławnych. Pod koniec XVI wieku widać bardzo wyraźną zmianę w
tym obszarze: liczba protestanckich senatorów zasadniczo maleje i w końcu lat
dziewięćdziesiątych spada do 15, a na początku XVII wieku w senacie zasiada
kilku (3-5) ewangelików.
Bracia polscy i anabaptyści
Druga połowa XVI wieku to istna
eksplozja różnych ruchów reformacyjnych w naszym kraju. Konsekwencją tego był
między innymi rozłam Kościoła kalwińskiego na Zbór Większy (Ecclesia Maior -
ortodoksi) i Zbór Mniejszy (Ecclesia Minor - radykałowie). Podział ten
wynikał ze stale rosnących tendencji do pogłębienia reform również o podłoże
społeczne. Do rozłamu doszło ostatecznie w 1562 roku na synodzie pińczowskim,
ale dyskusje na tematy doktrynalne i społeczne toczyły się już od połowy lat
pięćdziesiątych. Głównymi propagatorami ruchu okazali się włoscy emigranci:
Francesco Stancaro, Leliusz Socyn, Jerzy Blandrata czy Bernard Ochino. Z
polskich przedstawicieli tego nurtu warto wymieć Piotra z Goniądza, Szymona
Budnego czy Marcina Czechowica. Zbór Mniejszy został zdominowany przez
środowisko antytrynitarzy, stąd pojawienie się nazwy arianie (ale również
unitarianie, socynianie i wreszcie bracia polscy). Pod koniec lat
sześćdziesiątych istniało około 70 zborów braci polskich, głównie w Małopolsce
i na Wołyniu (w Wielkopolsce zaledwie cztery). Arianie byli zdecydowanie mniej
liczni od kalwinistów, ich zbory liczyły po 100-200 osób. Byli wśród nich
wybitni intelektualiści i pisarze.
W wyniku tego zróżnicowania religijnego
Rzeczpospolita zyskała sobie miano „przytuliska heretyków” (tak określał ją
kardynał Hozjusz). W jej granice uciekali prześladowani zwolennicy reformacji,
m.in. anabaptyści i menonici. Ci ostatni to przedstawiciele zjawiska
istniejącego także na obrzeżach polskiego protestantyzmu. Anabaptyści byli
często błędnie identyfikowani z antytrynitarzami, uznawali bowiem dogmat o
Trójcy Świętej, ale jednocześnie postulowali konieczność chrzczenia wyłącznie
osób świadomie wierzących. Trzeba przyznać, że bracia polscy głosili podobne
hasła, dlatego nieraz nazywano ich nowochrzczeńcami.
Zygmunt
August - nadzieja polskiej reformacji
Król
Zygmunt August zachowywał wobec reformacji postawę niejednolitą. Z jednej
strony słał do Rzymu zapewnienia o posłuszeństwie papieżowi, pisał nawet o
gotowości na śmierć za Kościół. Z drugiej strony szukał własnych dróg
rozwiązania konfliktów religijnych. Był zwolennikiem zwołania soboru
narodowego, utrzymywał również na swoim dworze ewangelickich kaznodziejów. Nie
wiadomo, czy królowi bardziej odpowiadało nowe ujęcie chrześcijaństwa, czy był
to wynik tolerancyjnego wychowania, przejętego od erazmiańskich humanistów. Bez
wątpienia jednak trzy kwestie wpłynęły na ostateczne stanowisko Zygmunta
Augusta wobec reformacji:
Pierwszą jest jego zbliżenie do rodu Radziwiłłów i
małżeństwo z Barbarą. Nie zostało ono jednak dobrze przyjęte przez polskich
protestantów. Zawiązano nawet opozycję pod przywództwem Andrzeja Górki, co
zmusiło króla do szukania poparcia u katolickich senatorów i biskupów. To
zaowocowało deklaracją o pozostaniu wiernym Kościołowi katolickiemu, a nawet
doprowadziło do wydania edyktów królewskich o karze wygnania dla odstępców od
wiary i uaktywniło inkwizycję biskupią.
Drugą kwestią jest rozwój ruchu egzekucyjnego, który
na swoich sztandarach miał wypisane zarówno hasła egzekucji dóbr i walki z
samowolą magnaterii, jak i postulaty zmierzające do reformy kościelnej, nade
wszystko zaś odebrania Kościołowi prawa do wykonywania wyroków sądów biskupich
za herezję i niepłacenia dziesięcin. Szlachcie szło jednak o całkowite
zniesienie obowiązku starostów wobec sądów kościelnych. Upatrywano w tym bowiem
ograniczenia praw, przywilejów i wolności szlacheckiej. Zbliżenie na linii
król-protestanci związane było właśnie z walką między szlachtą a magnaterią.
Król kierując się potrzebami wojny o Inflanty przyłączył się do obozu
egzekucyjnego. Gdy przyjrzymy się najbardziej aktywnym przedstawicielom tego
nurtu, to zauważymy, że są tam głównie nazwiska przedstawicieli polskiej
reformacji.
Trzecim czynnikiem, który miał ewidentny wpływ na
postawę króla wobec protestantów, to wspomniane już wcześniej podziały i waśnie
w ich łonie. Inaczej niż w większości krajów europejskich, w Rzeczypospolitej
nie funkcjonował jeden wiodący nurt reformacji. W tym sensie wielką słabością
okazała się niezdolność polskiego protestantyzmu do stworzenia Kościoła
narodowego. Sprawie tej poświęcił całą swoją energię i zdolności głośny i znany
szeroko w Europie przedstawiciel polskiego protestantyzmu Jan Łaski
(1499-1560). Zanim powrócił do Polski, był organizatorem wielu wspólnot
protestanckich w Europie Zachodniej, m.in. w Londynie. Sprawa Kościoła
narodowego miała swojego poplecznika w osobie prymasa Jakuba Uchańskiego (zm. w
1581), a także Zygmunta Augusta, który po sejmie w 1555 roku wysłał specjalny
memoriał do papieża z szeregiem bardzo konkretnych żądań. Warto pamiętać, że
poszczególne Kościoły reformacji nie posiadały ujednoliconej organizacji.
Dotyczy to zarówno Korony, jak i Litwy, Rusi i Żmudzi. Nawet na terenie Korony
istniała oddzielna organizacja dla Kościołów Wielkopolski i Małopolski, zależna
raczej od możnych protektorów niż od jednego ośrodka władzy. Istotną rolę
pełniły w związku z tym często zwoływane synody poszczególnych wyznań, ale
także synody ponadwyznaniowe. Z takim właśnie synodem generalnym mamy do czynienia
w związku z Ugodą Sandomierską.
Przygotowania
do Ugody
Aby przeciwdziałać tendencjom atomizującym polski
protestantyzm w latach pięćdziesiątych XVI wieku podjęto konkretne próby
zawiązania unii międzykościelnej. Krótki żywot Unii Koźmineckiej, zatwierdzonej
w roku 1557 na synodach w Pińczowie i Włodzisławiu, nie spełnił nadziei w niej
pokładanych. Podobne losy spotkały wysiłki polskiego ekumenisty-irenisty Jana
Łaskiego. Jego plany pogodzenia polskich różnowierców o umiarkowanych
poglądach, na bazie Polskiej Konfesji Ewangelickiej opartej w znacznej części
na konfesji braci czeskich, również nie przyniosły spodziewanych rezultatów. W
zamyśle tego wybitnego reformatora miała być to unia federacyjna, nie wchodziło
więc w grę ścisłe połączenie poszczególnych wyznań w jeden Kościół. Udało mu
się jedynie połączyć kalwinistów Małopolski, Podlasia i Litwy. Na początku lat
sześćdziesiątych znów doszło do zbliżenia pomiędzy kalwinistami i braćmi
czeskimi.
W 1561 roku odbyło się Colloqium
kalwinistów małopolskich z braćmi czeskimi w Bużeninie. Niestety, na skutek
rozłamu w Małopolsce po synodzie w Pińczowie (to wówczas doszło do powstania Ecclesia
Maior i Ecclesia Minor), kalwiniści nie mogli aktywnie włączyć się w
proces bliższej współpracy z innym protestantami.
Dalsze zbliżenie stanowisk ma
miejsce w połowie lat sześćdziesiątych. Na zjeździe w Liszkowie we wrześniu
1565 roku nawiązano ponownie współpracę z braćmi czeskimi. W tym samym czasie
doszło do zbliżenia pomiędzy braćmi a luteranami (na zjazdach w Poznaniu w 1567
i 1568 roku). Najważniejszą kwestią było znalezienie wspólnego wyznania wiary
(konfesji). Żadne z wyznań nie chciało zrezygnować z własnej. Kalwiniści
małopolscy za najodpowiedniejszą uznali Confessio Helvetica posterior (II
Konfesja Szwajcarska z 1566 roku autorstwa Henryka Bullingera). Tymczasem
luteranie w dalszym ciągu uznawali za podstawę Konfesję Augsburską z
1530 roku. Szczególnie po synodzie w Gostyniu (od 1565 roku) luteranie
wielkopolscy próbowali forsować tę konfesję jako podstawę przyszłego
zjednoczenia polskich protestantów. Bracia czescy również posługiwali się od
dawna własną konfesją aprobowaną przez samego Lutra.
W 1569 roku doszła do skutku Unia polsko-litewska
zawarta na sejmie w Lublinie. Król Zygmunt August w mowie końcowej zajął się
sytuacją religijną w państwie. Wypowiedział on wówczas słowa, aby wiara
święta chrześcijańska w Kościele jednostajnym chrześcijańskim była (...) Niech
mnie żaden tak nie rozumie, abym kogoś miał przywodzić do wiary okrucieństwem,
albo srogością jakąś, bo to jest sprawa Ducha Świętego. Słowa te
stronnictwo ewangelickie zrozumiało jako zachętę do zjednoczenia protestantyzmu
polskiego. Pod tym warunkiem król deklarował, w sposób niejasny, możliwość
uregulowania spraw prawnych i wyznaniowych przedstawicieli polskiej reformacji.
Czy jednak rzeczywiście takie intencje można przypisać Zygmuntowi Augustowi?
Dalszy rozwój wypadków nie potwierdza tezy, że królowi przyświecała idea
budowania Kościoła narodowego.
Wyraźnie jednak zachęceni opinią
władcy, protestanci rozpoczęli przygotowania pod synod generalny, na którym
doszłoby do zawarcia unii. Szczególną rolę odegrali w tym wypadku świeccy
senatorowie i posłowie, m.in.: Stanisław Myszkowski - wojewoda krakowski, Piotr
Zborowski - wojewoda sandomierski i Jan Firlej - wojewoda lubelski. Już w
czasie trwania sejmu lubelskiego prowadzone były pertraktacje w sprawie
opracowania wspólnego wyznania wiary dla umiarkowanego skrzydła polskiego
ewangelicyzmu. Ciężar przygotowania konfesji wzięli na siebie kalwiniści małopolscy,
najbardziej zaangażowani w proces ugody wyznaniowej. W oparciu o II Konfesję
Szwajcarską (Helwecką) duchowny małopolskiego zboru reformowanego,
Krzysztof Trecy (Trecjusz, Tretko), dokonał tłumaczenia jej na język polski.
Nie było to jednak jedynie tłumaczenie, ale udało mu się tej konfesji nadać
charakter polski kosztem pewnych zmian merytorycznych.
Kłopoty
z doktryną o obecności Chrystusa w Wieczerzy Pańskiej
Podstawowy problem doktrynalny, o
który rozbijał się ówczesny protestantyzm europejski to teologiczna wykładnia
Wieczerzy Pańskiej. Spór o obecność Chrystusa w Wieczerzy Pańskiej doprowadził
do rozpadu reformacji. Pierwsze sygnały zauważać możemy już na początku lat
dwudziestych XVI wieku. Szansę na połączenie dwóch nurtów, a mianowicie luterańskiego
(reformacja wittenberska) i zwingliańskiego (reformacja zuryska)
zaprzepaszczono w czasie debaty w Marburgu (1-4 października 1529).
Uczestniczyli w niej czołowi przedstawiciele reformacji: Marcin Luter, Ulryk
Zwingli, Jan Oekolampad, Marcin Bucer. Udało się osiągnąć porozumienie w kilku
dziedzinach teologicznych, czego wyrazem jest 15 Artykułów Wiary,
napisanych przez Lutra. 14 artykułów formułuje prawdy wiary, które nie dzieliły
reformatorów. Artykuł 15. dotyczył Wieczerzy Pańskiej. W tej kwestii strony nie
osiągnęły porozumienia. Luter stwierdził wręcz, że z przedstawicielami
reformacji szwajcarskiej nie ma wspólnoty wiary (miał podobno powiedzieć: „nie
jesteśmy jednego ducha”). Ewidentnie przyczyną braku zgody była rozbieżność w
interpretacji słów i gestów Jezusa Chrystusa z Wieczernika. Na wiele wieków
temat ten podzielił protestantyzm.
Po śmierci Zwingliego jego miejsce
w Szwajcarii zajął Kalwin. W teologii Wieczerzy Pańskiej stanowisko obu
reformatorów istotnie się różniło. Mimo to Kościoły reformacji szwajcarskiej
potrafiły się porozumieć w interpretacji sakramentu ołtarza i zawarły w 1549
roku zgodę zwaną Ugodą Zuryską (Consensus Tigurinus). W ten
sposób udało się na trwałe połączyć dwie wielkie rodziny protestanckie: zuryską
i genewską. Wielokrotnie podejmowano próby osiągnięcia zgody. Jeszcze przed
Ugodą w Sandomierzu Marcin Bucer doprowadził do podpisania w roku 1536 tzw. Konkordii
Wittenberskiej, a w roku 1534 uchwalono Konkordię Stuttgardzką. Nie
udało się jednak utrwalić tych kruchych zdobyczy. Regionalny charakter
konsensusów i zmieniające się uwarunkowania polityczne uniemożliwiły
wykorzystanie ich dorobku. W pewnym stopniu napięcia między stronami w kwestii
interpretacji Wieczerzy Pańskiej udało się zniwelować dopiero poprzez zawarcie
Unii Pruskiej (w roku 1817), a ostateczne ślady niezgody pomiędzy reformacją
luterańską a szwajcarską zawarto dopiero na mocy Konkordii Leuenberskiej (z
1973 roku).
Ugoda
Sandomierska i podpisanie konfesji
Przełom
1569 roku upłynął protestantom na przygotowaniach do synodu generalnego.
Odbywały się w związku z tym liczne synody poszczególnych wyznań a także synody
bilateralne. Prowadzono ożywione dyskusje, szukano kompromisów. Strony nie
rezygnowały z prób narzucania swoich konfesji. Od początku 1570 roku odbyły się
synody w Małopolsce, Wielkopolsce i na Litwie. Luteranie pertraktowali z braćmi
czeskimi w lutym w domu Łukasza Górki, wojewody poznańskiego. Wreszcie w marcu
na Litwie odbyły się rozmowy między kalwinistami a luteranami w sprawie
Wieczerzy Pańskiej. Osiągnięto tam stan zbliżony do konsensusu.
9 kwietnia 1570 roku rozpoczął się
synod generalny w Sandomierzu. Na jego czele stanął gospodarz, czyli wojewoda
sandomierski, Piotr Zborowski. Szczególnie licznie reprezentowany był
małopolski Kościół reformowany. Lista gości była zresztą dość długa.
Najważniejsi spośród nich to: Jan Firlej, Stanisław Myszkowski, Stanisław
Chrząstkowski (reprezentował wojewodę ruskiego). Strona luterańska i braci
czeskich reprezentowana była mniej licznie, a do najwybitniejszych delegatów
zaliczyć należy Erazma Glicznera - superintendenta Wielkopolski i jego brata
Mikołaja - seniora diecezji poznańskiej. Najsłabiej wypadła strona braci
czeskich. Z powodu choroby nie przybył Jerzy Izrael - senior Jednoty Braci
Czeskich, prawdopodobnie jeden z głównych orędowników pojednania
międzywyznaniowego. W jego zastępstwie wystąpił diakon Szymon Bogumił
Turnowski.
Należy nadmienić, że do rozmów nie zostali
dopuszczeni przedstawiciele skrajnej reformacji: anabaptyści i bracia polscy. W
podpisanych w Sandomierzu dokumentach odłamy te będą potraktowane jak sekty i
potępione na równi z katolicyzmem („papieżnikami”). 11 kwietnia przeprowadzono
jedynie krótką debatę z jednym z przedstawicieli umiarkowanego nurtu
antytrynitarnego Aleksandrem Witrelinem z Węgrowa (w obradach jednak nie
uczestniczył). Jest to poniekąd logicznym następstwem odrzucenia dogmatu o
Trójcy. Dziś również przeciwnicy tego dogmatu, z przyczyn doktrynalnych, nie
funkcjonują w Światowej Radzie Kościołów. Bardziej zaskakuje natomiast
zdecydowanie nieprzejednana postawa wobec anabaptystów (np. menonitów). Ten
stan rzeczy można uznać za poważny mankament synodu, ale w czasach reformacji
takie traktowanie zwolenników chrztu dorosłych było na porządku dziennym.
Synod obradował w dniach 9-14
kwietnia 1570 roku. Najważniejsze debaty odbyły się 12 kwietnia i ich owocem
jest właśnie Ugoda Sandomierska. Najwięcej emocji wzbudził artykuł dotyczący
Wieczerzy Pańskiej. Oparto się tu zasadniczo na Konfesji Helweckiej, ale
posiłkowano się również, oczywiście na życzenie strony luterańskiej i pod silną
presją ze strony braci Glicznerów, Konfesją Saską Melanchtona z roku
1551. Konsensus, jaki osiągnięto w tej kwestii, nie mógł zadowolić stron. Jak
pisze ks. E. Jelinek: dla luteran było to zbyt mało, dla braci i dla
kalwinów zbyt dużo. Było to jednak wydarzenie wyjątkowe, szczególnie, gdy
ma się przed oczami debatę w Marburgu. Okazało się bowiem, że luteranie i
kalwini są w stanie wypracować wspólne stanowisko i nie wytykają sobie „innego
ducha”. W tym znaczeniu był to poważny krok naprzód. Samo brzmienie
interesującego nas passusu jest następujące: Co się tyczy nieszczęsnych
sporów o wieczerzę Pańską, postanowiliśmy trzymać się znaczenia słów Chrystusa
Pana według objawienia ojców kościoła, a mianowicie Ireneusza, który orzeka, że
tajemnica ta jest podwójna: ziemska i niebieska. Nie twierdzimy, aby chleb i
wino były czystymi symbolami; uznajemy owszem, iż wierzącym dają i w istocie
przez wiarę udzielają, to co znaczą. Ażeby przedstawić rzecz jaśniej i
dokładniej zgodziliśmy się wierzyć w istotną obecność Chrystusa w komunii dla
tych, którzy ją przyjmują. Tak więc ciało i krew Pana naszego istotnie
udzielana jest pod postacią chleba i wina, a zatem zgodnie z istotą sakramentu,
nie należy takowych uważać tylko za wyobrażenie ciała i krwi Chrystusowej.
Poza ustaleniami w kwestii sakramentu ołtarza w
Ugodzie dostrzegamy następujące stanowiska: kalwini i bracia czescy z jednej
strony, a luteranie z drugiej puszczają w niepamięć czasy, gdy oskarżali się nawzajem
o herezje i uznają się za braci ewangelickich, a wspomniane Kościoły wspólnie
wierzą w obecność Chrystusa w Wieczerzy Pańskiej.
Może zakres tego kompromisu nie wydaje się dziś
szczególnie imponujący, to jednak historycy od początku uznają Ugodę Sandomierską
za krok milowy w dziele pojednania między zwaśnionymi wyznaniami i jako wzór do
naśladowania. Dowodzi ona bowiem, że nawet najtrudniejsze kwestie dogmatyczne
nie muszą dzielić, ale mogą stać się przedmiotem mądrej i budującej refleksji
prowadzącej ku zgodzie.
Na synodzie przyjęto również
Konfesję przygotowaną przez Trecy’ego. Już na pierwszy rzut oka widoczny jest
jej polski charakter. Oddając wiernie myśli oryginału II Konfesji Helweckiej
polska wersja przyjmuje bardziej ireniczny punkt wyjścia, jest patriotyczna,
dużo mówi o królu i szczerym przywiązaniu do niego polskiej szlachty. A do tego
napisana jest doskonałą polszczyzną.
Epilog
Czy można
powiedzieć, że cały ten wysiłek został uwieńczony sukcesem? Jeśli przez sukces
rozumiemy wyłącznie doraźne cele polityczne to Ugoda Sandomierska okazała się
fiaskiem. Nie uchroniła bowiem polskich protestantów przed utratą wpływów w
państwie ani nie wzmocniła środowiska reformacji. Zygmunt August najwyraźniej
nie był zadowolony z konsensusu, który nie zjednoczył protestantów i na dodatek
nie został podpisany przez szerokie grono innowierców. Wydaje się, że było już
za późno na działania połowiczne, a papież użył wszelkich wpływów, aby król nie
okazał stronie protestanckiej żadnych przywilejów. Sygnatariusze Ugody nie
zachowywali się wobec niej lojalnie i szybko zaczęły się mnożyć głosy o
konieczności zrewidowania postanowień.
Mankamenty nie mogą jednak
przesłonić wielkości dzieła. Nie można zapominać, że konsekwencją obrad
sandomierskich była konfederacja warszawska i wolność dla dysydentów
religijnych. Najistotniejsze jednak są walory Ugody jako dokumentu
perspektywicznego, wskazującego na konieczność podejmowania pomiędzy wyznawcami
Chrystusa dialogu w miejsce polityki podziałów, waśni a nawet wojen religijnych.
Pod tym względem Ugoda Sandomierska ma wymiar epokowy.
Znany historyk Kościoła R. Ričan
nazwał ją „zaskakującym wydarzeniem”. Konsensus Sandomierski między luteranami,
kalwinistami i braćmi czeskimi znalazł swoich naśladowców w Czechach, a rozgłos
na skalę europejską nadał mu Bartłomiej Bythner (dzięki rozprawie „Braterskie i
skromne napomnienia” z 1609 roku) i John Dury. Ten ostatni jako duszpasterz
kolonii angielsko-szkockiej chwalił Ugodę i proponował ją jako środek na
zakończenie waśni między zwolennikami reformacji, pisząc do najwybitniejszych
przedstawicieli protestantyzmu. Fryderyk IV, książę Palatynatu, uznał Ugodę za
wzór do naśladowania dla ewangelików wirtemberskich.
Konsensus Sandomierski nie był
pierwszym przedsięwzięciem w łączeniu zwaśnionych „rodzin” w łonie
protestantyzmu. Jednak wyjątkowość jego rozwiązań doktrynalnych wskazuje na
dojrzałość środowiska, w którym powstał. Pod tym względem postanowienia synodu
sandomierskiego wciąż są bezcenną lekcją tolerancji dla Polski i Europy. ■
Literatura:
O. Bartel, Reformacja w Polsce w
latach 1518-1556, Rocznik Teologiczny ChAT, 1967 z. 2, 1971.
O. Bartel, Zgoda Sandomierska na
tle dążeń ekumenicznych protestantów polskich i litewskich w XVI-XVII w. Rocznik Teologiczny ChAT, 1970
z.1.
B. Tranda., O ewangelickiej
wspólnocie sakramentu Wieczerzy Pańskiej, „Jednota”1970, nr 10.
E. Jelinek, Jubileuszowe otwarte
pytania, „Jednota” 1970, nr 10.
J. Maciuszko, Konfederacja
Warszawska 1573 roku, Warszawa 1984.
J. Lecler, Historia tolerancji w
wieku Reformacji, tłum. L. I H. Kühn, t. 1, Warszawa 1964.
J. M. Todd, Reformacja, tłum. J.
S. Łoś, Warszawa 1974.
[Wojciech Gajewski - historyki, doktor nauk
humanistycznych w zakresie historii, adiunkt w Zakładzie Historii Starożytnej
Uniwersytetu Gdańskiego, wykładowca historii Kościoła i historii dogmatów w
Warszawskim Seminarium Teologicznym, pastor Kościoła Zielonoświątkowego.
Powyższy tekst jest skrótem
wystąpienia zatytułowanego „Ugoda Sandomierska w perspektywie rozwoju
protestantyzmu polskiego i europejskiego. Wolność i tolerancja jako spuścizna
Rzeczypospolitej doby renesansu” na sympozjum pod hasłem: „Sandomierz miastem
wolności i tolerancji. 435. rocznica Ugody Sandomierskiej”, które odbyło się w
Sandomierzu 15.04.2005 roku. (red.)]
Copyright
© Słowo
i Życie 2005