Robert Boryczka
Sześć zasad skutecznego dziadostwa
„O dobrej robocie mówią również artyści, niestety
coraz rzadziej.
Zamiast tego określenia coraz częściej posługują
się takimi określeniami jak „ważne”,
„znaczące”, „współczesne” czy „śmiałe”. Nie uważam
tego za dobry symptom” 1.
C.S. Lewis
Mamy teraz takie czasy, że wydaje
się niezliczoną ilość różnych poradników, na przykład: „7 nawyków skutecznego
działania”, „10 kroków chrześcijańskiej dojrzałości”. I są to bardzo popularne
książki. Dlatego i ja swoje rozważania postanowiłem ująć w sześć zasad.
Pragnę jednak uprzedzić, że moim
zamiarem nie jest doradzanie, jak osiągnąć szczyty dziadostwa, a raczej próba
uporządkowania pewnego zjawiska. Oczywiście, jeśli ktoś pragnie wydoskonalić
się w dziadostwie, niech gorliwie stosuje te sześć zasad, a zapewne uzyska
aprobatę i poklask, a nawet pomoc u tego, którego imię składa się nie z jednej,
a trzech szóstek. Liczba siedem - podobnie jak dziesięć czy dwanaście - oznacza
doskonałość, pełnię. Zaś liczba sześć to liczba upadłego człowieka, dlatego
wyodrębniam akurat sześć zasad skutecznego dziadostwa, bo - jak wynika z
definicji - jest ono całkowicie przeciwstawne doskonałości.
Na początek definicja. Mówiąc „ale
dziadostwo”, mam na myśli, że coś powinno było być zrobione ale nie zostało,
albo coś, co zostało zrobione byle jak, a także coś, co zostało zrobione, a nie
powinno było. Co prawda można również nazwać dziadostwem jakiś sprzęt
(szczególnie w momencie, gdy przestaje działać), żyjątka utrudniające nam życie
(na przykład: Były tam komary, pająki i inne dziadostwo), ale w tym artykule nie będziemy się tym zajmować.
Tak więc w zjawisku dziadostwa
można zauważyć sześć zasad, decydujących o jego skuteczności. Ponieważ w moich
badaniach ograniczam się do moich Braci i Sióstr w Chrystusie, będą to zasady
skutecznie działające w naszym chrześcijańskim życiu.
A co ma wspólnego chrześcijaństwo
z dziadostwem? – zapyta ktoś. Teoretycznie nic, bo przecież sam Pan Jezus
nawoływał: „Bądźcie wy tedy doskonali,
jak Ojciec wasz niebieski doskonały jest” (Mt 5,48). Do doskonałości wzywał
również apostoł Paweł: „Pozdrawia was
Epafras, który pochodzi spośród was, sługa Chrystusa Jezusa, który nieustannie
toczy za was bój w modlitwach, abyście byli doskonali i trwali we wszystkim, co
jest wolą Bożą” (Kol 4,12). Podobnie Jakub: „Wytrwałość zaś niech prowadzi do dzieła doskonałego, abyście byli
doskonali i nienaganni, nie mający żadnych braków.” (Jak. 1:4). Niestety, w
praktyce dziadostwo często staje się częścią chrześcijańskiego życia. Widziałem
go wiele w naszym chrześcijaństwie, i czasami - niestety - przykładałem do
niego rękę. Słyszałem dziadowskie kazania, brałem udział w dziadowskich
nabożeństwach i spotkaniach modlitewnych – a to obrażało Pana Boga. Lepiej
byłoby wtedy opuścić takie nabożeństwo czy modlitwę, co poświadcza Słowo Pana
przekazane przez proroka Malachiasza: „Niechby
znalazł się między wami ktoś, kto zamknąłby bramy świątyni, abyście nie
zapalali ognia na moim ołtarzu daremnie! Nie mam w was upodobania - mówi Pan
Zastępów - i nie jest mi miła ofiara z waszej ręki” (Mal 1,10). Obserwuję
również wśród chrześcijan dziadowskie podejście do pracy, nauki, rodziny,
wychowania dzieci.
A oto sześć zasad skutecznego
dziadostwa, które – w moim mniemaniu – wyjaśniają to zjawisko. Pierwsza mówi o
jego źródle, kolejne dwie określają jego istotę, ostatnie trzy pokazują, w jaki
sposób dziadostwo się rozwija (wydaje się, że ma
jakiś wewnętrzny potencjał rozwoju):
1. Konieczność
warunków początkowych. Na początek o źródle: Oczywiste, że dziadostwo nie
bierze się samo z siebie, ale ma swoje źródło. Nietrudno się domyśleć, że
weszło ono na świat z pierwszym grzechem i tkwi w naszej ludzkiej naturze,
jeśli chodzi o chrześcijan - w starej dziadowskiej naturze. Nasza stara natura,
której dajemy przystęp do naszego chrześcijańskiego życia, jest właśnie
koniecznym warunkiem początkowym zaistnienia dziadostwa. Ta stara natura jest
obecnie podsycana różnego rodzaju dziwnymi naukami i tuczy się jak bydlę
przeznaczone na rzeź, i ma się coraz lepiej.
Jedna z popularnych ostatnio
teorii mówi, że musisz pokochać najpierw siebie, aby móc kochać innych.
Cóż za przewrotność! Miłości do siebie
nie trzeba się ani uczyć, ani pielęgnować, każdy z nas jest pełen miłości
własnej - pozostałości starej natury. Nawet Boże przykazanie: „Będziesz miłował bliźniego swego jak siebie
samego” (Mt 22,39), zakłada, że każdy kocha siebie samego. Zwiedzieni
ludzie uczą się kochać siebie jeszcze bardziej, koncentrują się na sobie, aby
kiedyś pokochać innych. Ewangelia zachęca jednak, aby skoncentrować się na
innych, a zapomnieć o sobie, stłamsić swój egoizm i poświęcić się dla bliźniego
na wzór Pana Jezusa: „I nie czyńcie nic z
kłótliwości ani przez wzgląd na próżną chwałę, lecz w pokorze uważajcie jedni
drugich za wyższych od siebie. Niechaj każdy baczy nie tylko na to, co jego,
lecz i na to, co cudze. Takiego bądźcie względem siebie usposobienia, jakie
było w Chrystusie Jezusie…” (Flp 2,3-5).
2. Zasada
apateizmu. Ta zasada i następna wyjaśniają istotę dziadostwa, mówią w
zasadzie o tym samym, ale z dwóch różnych punktów widzenia.
Można ją również nazwać zasadą
apatii, bierności. Apateizm2 to przede wszystkim brak skłonności do
przejmowania się własną religijnością, a tym bardziej cudzą. Ale – uwaga! –
można być „wierzącym” apateistą. „Nawet osoby chodzące regularnie do kościoła
mogą lokować się wysoko na skali apateizmu. Jest mnóstwo powodów, dla których
ktoś uczestniczy w obrzędach religijnych: chce utrzymać łączność z pewną
wspólnotą lub kulturą, spotkać znajomych, zaszczepić religię dzieciom, ogrzać
się w cieple dobrze znanych od dzieciństwa rytuałów”3.
Można koncentrować się tylko na
osobistym intensywnym kontakcie z Bogiem, nie interesując się losem ludzi wokół
nas. A więc jeśli ktoś uważa, że ma osobisty związek z Bogiem, bierze udział w
nabożeństwach czy nawet w grupie studium biblijnego, a nie wpływa to na życie
ludzi wokół niego – to jest typowym przykładem postawy apateizmu. Jeśli nie
obchodzi go, że jego brat czy siostra grzeszy, że ktoś nie zna Boga osobiście,
jeśli mu wszystko jedno, że jego sąsiad czy współpracownik żyje dla piekła, to
plasuje się wysoko na skali apateizmu, a jego chrześcijańskie życie jest
przesycone dziadostwem.
Podobnie jest, gdy ktoś ma jakoby
bliski związek z Bogiem, a większość rzeczy, które czyni, to partactwo. Gdy
ktoś podejmuje zobowiązanie do zrobienia czegoś, a robi byle jak, nie
dotrzymuje terminów, nie kończy zadania - to nic innego, jak przejaw apateizmu.
Słowo Boga wzywa nas do
angażowania się w życie innych: „Ale
weźmiecie moc Ducha Świętego, kiedy zstąpi na was, i będziecie mi świadkami w
Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi” (Dz 1,8).
„Bracia, jeśli człowiek zostanie przyłapany na jakimś upadku, wy, którzy macie
Ducha, poprawiajcie takiego w duchu łagodności, bacząc każdy na siebie samego,
abyś i ty nie był kuszony. Jedni drugich brzemiona noście, a tak wypełnicie
zakon Chrystusowy” (Gal 6,1-2). „Kto więc umie dobrze czynić, a nie czyni,
dopuszcza się grzechu” (Jk 4,17).
3. Zasada działactwa religijnego. Dotyczy to
różnego rodzaju działalności religijnej, która nie wynika z poszukiwania i
realizacji woli Boga, a sprowadza się do zwykłej chęci zaangażowania się. To
dość rozpowszechnione we współczesnym chrześcijaństwie. Zbór (Kościół lokalny)
można często przyrównać do firmy, która opiera się na jakichś zasadach i może
zupełnie dobrze działać z Bogiem, jak i bez Niego. Poszczególni wierzący są tu
zachęcani przede wszystkim do działania i życia według określonych
psychologicznych zasad, a nie na podstawie osobistej więzi z Bogiem. Wyraża się
to, na przykład, w nierealnych oczekiwaniach, że wierni poza pracą będą
uczestniczyć we wtorkowych próbach chóru, środowych wieczorach studium
biblijnego, czwartkowym nabożeństwie, piątkowej ewangelizacji i sobotniej
modlitwie porannej itp. Niektórzy dają się wciągnąć w taki kołowrót i robią to,
„byle zaliczyć”, byle jak, po dziadowsku. Takie działactwo najczęściej kończy
się problemami w pracy, rodzinie, a nawet ostatecznym odejściem od Pana Boga i
zupełną klapą duchową.
Wydaje się, że jest to rezultat
fałszywego dzielenia spraw życiowych na sacrum i profanum. Sacrum
to modlitwa, nabożeństwo, czytanie Biblii, ewangelizacja. Profanum to
codzienny trud: praca, rodzina, nauka itp. Taki podział powoduje błędne
wrażenie, że sacrum jest istotniejszą częścią życia i tylko w tej sferze
mamy chwalić Boga i się udzielać. Stąd niechlujne dziadowskie podejście, na
przykład, do obowiązków w pracy. Stąd traktowanie pracy tylko jako źródła
dochodów, a nie sposobu wielbienia Boga. A przecież prawdą jest, ze jeśli ktoś
wykonuje swoją pracę tylko dla pieniędzy, to mamona panuje w jego życiu, a nie
Bóg.
Niejednokrotnie słyszałem, gdy
jakiś brat w Chrystusie – biznesmen, mówił: „Broń Boże prowadzić biznes z
wierzącymi!”. Na pytanie, dlaczego, odpowiedź brzmiała: „Bo są
nieodpowiedzialni i ciągle liczą na łaskę”. Czy nie jest to bardzo smutne?
Bóg zaś mówi w swoim Słowie: „I wszystko, cokolwiek czynicie w słowie lub
w uczynku, wszystko czyńcie w imieniu Pana Jezusa, dziękując przez niego Bogu
Ojcu” (Kol 3,17). Koniec z podziałem na sacrum i profanum;
we wszystkim, co czynimy czy mówimy, mamy przynosić chwałę naszemu Panu.
4. Zasada samoistnego rozwoju. Tak jak
entropia wzrasta w zamkniętym układzie, tak samo jest z dziadostwem. Dziadostwo
pozostawione samemu sobie wzrasta. Aby ten wzrost powstrzymać, trzeba
dostarczyć informację z zewnątrz i wykonać pewną pracę.
Nietrudno zrozumieć, że dziadostwo
rozwija się samoistnie. Jako chrześcijanie
żyjemy w środowisku, gdzie „władca tego świata” ma rzeczywistą władzę. Jego
zamiar jest przeciwny doskonałości, a więc jego zamiarem jest posianie
dziadostwa i jego wszelaki rozrost. Żyjąc w takim środowisku, z pozostałościami
naszej starej natury, nie trzeba się dziwić, że dziadostwo się panoszy. Aby się
go pozbyć, trzeba się przyłożyć. Musimy - na podstawie informacji zewnętrznej -
odnowić nasz umysł: „A nie upodabniajcie
się do tego świata, ale się przemieńcie przez odnowienie umysłu swego, abyście
umieli rozróżnić, co jest wolą Bożą, co jest dobre, miłe i doskonałe” (Rz
12,2), złożyć swe ciało na ofiarę i współpracować z Duchem Świętym w dziele
naszego uświęcenia. Nasz umysł, nasz sposób myślenia, musi się więc odnawiać
według prawd, wzorca i zasad spoza tego świata, opierać się na tym, co nazywamy
Objawieniem Bożym.
5. Zasada przyzwyczajenia. Jak do
innych rzeczy, tak i do dziadostwa można się przyzwyczaić. Mówi się, że
przyzwyczajenie jest drugą naturą człowieka. Ewangelista Moody, przemawiając do
dzieci, zaczął obwiązywać przeguby dłoni swojego silnego przyjaciela wełnianą
nitką, aż powstały pęta nie do rozerwania. „Spójrzcie, dzieci - powiedział -
podobnie jest z grzechem i złymi przyzwyczajeniami. Początkowo nie jest trudno
je przezwyciężyć. Ale gdy dłużej się im poddajemy i bardziej się w nich
pogrążamy, stają się coraz silniejsze, aż stworzą kajdany, które mogą zostać
rozerwane jedynie przez cud łaski Boga”.4
Do dobrych rzeczy trudniej jest
się nam przyzwyczaić. Do złych, zwłaszcza do dziadostwa, przyzwyczajamy się
bardzo łatwo. Bo chociaż mamy nową naturę, to ta stara przyczajona czeka tylko
na odpowiedni moment. Jak zniszczone ubranie, którego jeszcze nie wyrzuciliśmy,
bo czujemy do niego sentyment, a gdy je znowu założymy, pasuje dokładnie i
czujemy się w nim wygodnie5.
Aby się uwolnić, musimy poddać się
pod Boże prowadzenie i ponownie odrzucić to, co stare: „Zewleczcie z siebie starego człowieka wraz z jego poprzednim
postępowaniem, którego gubią zwodnicze żądze, i odnówcie się w duchu umysłu
waszego, a obleczcie się w nowego człowieka, który jest stworzony według Boga w
sprawiedliwości i świętości prawdy” (Ef 4,22-24).
6. Zasada powielania i pomnażania.
Prawdą jest, że mamy jakiś wpływ na otoczenie, ale i otoczenie wpływa na
nas. Jeśli przyjaźnimy się z kimś, kto uprawia dziadostwo, to jego postawa
udziela się nam i zaczynamy się zachowywać podobnie. Przykład ma bowiem większy
wpływ niż słowa. Ludzie naśladują wzorce, bo mają dość pięknych słów. A im
wyższa pozycja, tym większy wpływ. Kazanie ma niewielką wartość, gdy nie jest
poparte postawą i przykładem.
„Nadejdzie czas, gdy nie będziemy
się już musieli zajmować indywidualnym kuszeniem, z wyjątkiem kuszenia
nielicznych. Złapcie barana z dzwonkiem uwiązanym na szyi, a podąży za nim całe
stado”6. Właśnie w ten sposób dziadostwo jest powielane i pomnażane.
Bóg ostrzega nas: „Kto zaś
zgorszy jednego z tych małych, którzy wierzą we mnie, lepiej będzie dla niego,
aby mu zawieszono u szyi kamień młyński i utopiono go w głębi morza. Biada
światu z powodu zgorszeń! Wprawdzie zgorszenia muszą przyjść, lecz biada
człowiekowi, przez którego zgorszenie przychodzi” (Mt 18,6-7). Obyśmy
nigdy nie byli źródłem, z którego dziadostwo się rozmnaża.
Na tym zakończę moją próbę analizy
zjawiska dziadostwa w chrześcijaństwie. Muszę wyznać, że początkowym moim
zamiarem było pisanie na poły żartobliwe, jednak w miarę zgłębiania tematu,
rosnący ciężar kładł się na moją duszę i z trudem udało mi się zakończyć ten
całkiem poważny artykuł.
Drodzy Czytelnicy, powyższe ujęcie
tego tematu ma zapewne wiele niedoskonałości, będę wiec wdzięczny za opinie,
komentarze i przykłady potwierdzające lub obalające zawarte w nim tezy. A moją
modlitwą jest, by dziadostwo nie występowało w życiu ludzi narodzonych do
nowego życia w Chrystusie Jezusie Panu Naszym! Amen. ■
1. C.S. Lewis, Diabelski toast (Dobra robota i
dobre uczynki), Logos, 1998.
2. Termin zapożyczony z artykułu Jonathana Raucha
pt.”Religia obojętności”, Forum 5.05-11.05.2003.
3. Ibid.
4. Willi Hofsümmer, 211 króciutkich opowiadań,
Wydawnictwo Jedność, 2001.
5. por. List do Rzymian 7,15-25.
6. C.S.
Lewis, Diabelski toast, Logos, 1998.
Copyright
© Słowo
i Życie 2005