numer 3/2004


W. Andrzej  Bajeński

Zmierzać do celu

Fragment tekstu biblijnego, z którego pochodzi nasze konferencyjne hasło „3razyZet”, był w czasie tej konferencji wielokrotnie i na wiele sposobów powtarzany. Ale raz jeszcze wsłuchajmy się w bardzo osobiste wyznanie apostoła Pawła, pisane z któregoś z rzymskich więzień:
„Ale wszystko to, co mi było zyskiem, uznałem ze względu na Chrystusa za szkodę.

Lecz więcej jeszcze, wszystko uznaję za szkodę wobec doniosłości, jaką ma poznanie Jezusa Chrystusa, Pana mego, dla którego poniosłem wszelkie szkody i wszystko uznaję za śmiecie, żeby zyskać Chrystusa i znaleźć się w Nim, nie mając własnej sprawiedliwości, opartej na zakonie, lecz tę, która się wywodzi z wiary w Chrystusa, sprawiedliwość z Boga, na podstawie wiary, żeby poznać Go i doznać mocy zmartwychwstania Jego, i uczestniczyć w cierpieniach Jego,  stając się podobnym do Niego w Jego śmierci, aby tym sposobem dostąpić zmartwychwstania.


Nie jakobym już to osiągnął albo już był doskonały, ale dążę do tego, aby pochwycić, ponieważ zostałem pochwycony przez Chrystusa Jezusa.

Bracia, ja o sobie samym nie myślę, że pochwyciłem, ale jedno czynię: zapominając o tym, co za mną, i zdążając do tego, co przede mną, zmierzam do celu, do nagrody w górze, do której zostałem powołany przez Boga w Chrystusie Jezusie.
Ilu nas tedy jest doskonałych, wszyscy tak myślmy; a jeśli o czymś inaczej myślicie, i to wam Bóg objawi; tylko trwajmy w tym, co już osiągnęliśmy.
Bądźcie naśladowcami moimi, bracia, i patrzcie na tych, którzy postępują według wzoru, jaki w nas macie.
Wielu bowiem z tych, o których często wam mówiłem, a teraz także z płaczem mówię, postępuje jak wrogowie krzyża Chrystusowego; końcem ich jest zatracenie, bogiem ich jest brzuch, a chwałą to, co jest ich hańbą, myślą bowiem o rzeczach ziemskich.
Nasza zaś ojczyzna jest w niebie, skąd też Zbawiciela oczekujemy, Pana Jezusa Chrystusa, który przemieni znikome ciało nasze w postać, podobną do uwielbionego ciała swego, tą mocą, którą też wszystko poddać sobie może” (Flp 3,7-21).

Przewartościowanie

Apostoł, spoglądając na swoje życie, dzieli się cennymi przemyśleniami. Wspomina fakt, iż ma sporo powodów do dumy. Przecież - mówiąc dzisiejszym językiem - ma dwa doktoraty: z teologii i z prawa. Ma świetne pochodzenie i robił niezłą religijną karierę. To wszystko zaczęło się zmieniać w momencie, gdy na drodze jego życia stanął Mesjasz, a z czasem straciło swoją dawną wartość i zostało uznane za śmieci. Jedyną wartością stał się Chrystus i Jego poznanie. Apostoł Paweł pisze te słowa nie jako neofita, zauroczony swoją nową wiarą, ale dojrzały człowiek i chrześcijanin, w końcu życia.

Jego marzeniem jest tylko, „żeby zyskać Chrystusa i znaleźć się w Nim, żeby poznać Go i doznać mocy zmartwychwstania Jego, i uczestniczyć w cierpieniach Jego, stając się podobnym do Niego w Jego śmierci, aby tym sposobem dostąpić zmartwychwstania”. A towarzyszy temu świadomość, że jeszcze tego nie osiągnął, i pokorne wyznanie przed Kościołem: „Nie jakobym już to osiągnął albo już był doskonały, ale dążę do tego, aby pochwycić, ponieważ zostałem pochwycony przez Chrystusa Jezusa. Bracia, ja o sobie samym nie myślę, że pochwyciłem…”. I nie jest to tanie usprawiedliwienie typu: „nikt nie jest przecież doskonały”. On skromnie stwierdza, że uświadamia sobie, ile mu jeszcze nie dostaje.

Klarowna deklaracja: zapominając...

„...ale jedno czynię: zapominając o tym, co za mną, i zdążając do tego, co przede mną, zmierzam do celu, do nagrody w górze, do której zostałem powołany przez Boga w Chrystusie Jezusie”. O czym to apostoł stara się zapomnieć? Co było za nim? Miał życie pełne niesamowitych doświadczeń, wrażeń i dokonań. Pewnego razu, sprowokowany, zaczął wyliczać, co go w życiu spotkało, a brzmiało to wręcz niewiarygodnie:

„... daleko więcej ja, więcej pracowałem, częściej byłem w więzieniach, nad miarę byłem chłostany, często znajdowałem się w niebezpieczeństwie śmierci. Od Żydów otrzymałem pięć razy po czterdzieści uderzeń bez jednego, trzy razy byłem chłostany, raz ukamienowany, trzy razy rozbił się ze mną okręt, dzień i noc spędziłem w głębinie morskiej. Byłem często w podróżach, w niebezpieczeństwach na rzekach, w niebezpieczeństwach od zbójców, w niebezpieczeństwach od rodaków, w niebezpieczeństwach od pogan, w niebezpieczeństwach w mieście, w niebezpieczeństwach na pustyni, w niebezpieczeństwach na morzu, w niebezpieczeństwach między fałszywymi braćmi. W trudzie i znoju, często w niedosypianiu, w głodzie i pragnieniu, często w postach, w zimnie i nagości.
Pomijając te sprawy zewnętrzne, pozostaje codzienne nachodzenie mnie, troska o wszystkie zbory. Jeśli kto słabnie, czy i ja nie słabnę? Jeśli kto się potknie, czy i ja nie płonę?
Jeśli się mam chlubić, to chlubić się będę ze słabości mojej. Bóg i Ojciec Pana Jezusa, który jest błogosławiony na wieki, wie, że nie kłamię. Namiestnik króla Aretasa w Damaszku otoczył strażą miasto Damasceńczyków, aby mnie pojmać, ale spuszczono mnie w koszu przez okienko w murze i uszedłem jego rąk. Muszę się chlubić, choć nie ma z tego żadnego pożytku; toteż przejdę do widzeń i objawień Pańskich” (2 Kor 11,23-33 - 12,1).

Ten człowiek miał co wspominać: sprawy piękne i pospolite, okresy głodu i obfitości, gdy podejmowany był jak książę i gdy odmawiano mu prawa do godności apostolskiej, gdy cieszył się społecznością z wierzącymi i gdy osamotniony przebywał w więzieniu.

„Zapominając o tym, co za mną - czy apostoł chce wymazać z pamięci rzeczy, sprawy, ludzi? Nie. Wspomnienia są częścią nas. Chodzi jednak o to, że to, „co za mną” nie może być ani sensem mojego życia, ani podstawą mojego samopoczucia, ani też przesłaniać tego, co „przede mną”.

... i zdążając...

„i zdążając do tego, co przede mną, zmierzam do celu, do nagrody w górze, do której zostałem powołany przez Boga w Chrystusie Jezusie...”.

Za sobą miał ciekawą przeszłość, ale najbardziej pociągało go to, co było wciąż przed nim. Ani osiągnięcia, ani porażki czy trudne chwile z przeszłości nie mogą stanowić o naszym dzisiaj. Nie możemy dać się zamknąć w przeszłości. Myśląc o najpiękniejszych nawet chwilach swojego życia nie musimy wciąż powracać do przeszłości, do wydarzeń sprzed 10, 20 czy 40 lat. Apostoł Paweł całą duszą wyrywał się ku przyszłości.

... zmierzam do celu

„Zapominając… i zdążając do tego, co przede mną, zmierzam do celu, do nagrody w górze, do której zostałem powołany przez Boga w Chrystusie Jezusie”.

Tarcza wyznaczająca punkt docelowy wciąż była przed jego oczami. Najgorsze, co mogłoby go spotkać, to chybienie celu, minięcie się z tym, do czego był powołany. W przeszłości setki już razy trafiał dokładnie w to, co było Bożym celem dla jego życia, ale ostateczny cel jest wieczny.

Najważniejsze w życiu jest to, abyśmy osiągając kolejne cele, nigdy nie gubili z pola widzenia tego, co w Chrystusie jest naszym celem ostatecznym, nadającym sens wszystkim naszym życiowym dążeniom i doświadczeniom. Osiąganie życiowych celów i odnoszenie sukcesów ma sens, pod warunkiem jednak, że zbliżają nas one do ostatecznego celu, dla którego zostaliśmy przez Boga stworzeni, przeznaczeni, przysposobieni, ukształtowani i powołani.

Propozycja dla wszystkich

„Ilu nas tedy jest doskonałych, wszyscy tak myślmy; a jeśli o czymś inaczej myślicie, i to wam Bóg objawi”. Myślenie o celu nie jest zarezerwowane dla pastorów i funkcjonariuszy kościelnych. Wszyscy mamy tak myśleć. A jeśli ktoś jeszcze do tego nie dorósł, może liczyć na Boże objawienie. Bóg lubi odsłaniać przed ludźmi rzeczy, których nie pojmują. Dzięki Jego objawieniom Boże prawdy są w nas znacznie silniej osadzone.

„Tylko trwajmy w tym, co już osiągnęliśmy ” -
dopowiada apostoł. Trzeba pielęgnować i umacniać to, co Bóg w nas zainwestował.

„Wielu bowiem z tych, o których często wam mówiłem, a teraz także z płaczem mówię, tak bardzo zapatrzyli się w sprawy doczesne, że „postępuje jak wrogowie krzyża Chrystusowego; końcem ich jest zatracenie, bogiem ich jest brzuch, a chwałą to, co jest ich hańbą, myślą bowiem o rzeczach ziemskich”
. Ludzie wolą wybierać drogi na skróty. Droga znaczona krzyżem wprawdzie wiedzie do chwały, ale jest zbyt trudna, by być ulubioną ścieżką życia. Odrzucający Chrystusa zmierzają, niestety, na zatracenie, ubóstwiają brzuch, chlubią się rzeczami haniebnymi, a w swoim myśleniu potrafią jedynie pełzać po ziemi. O tej kategorii ludzi apostoł mówić za wiele w tym miejscu nie chce.

Poza doczesność

„Nasza zaś ojczyzna jest w niebie, skąd też Zbawiciela oczekujemy, Pana Jezusa Chrystusa, który przemieni znikome ciało nasze w postać, podobną do uwielbionego ciała swego, tą mocą, którą też wszystko poddać sobie może”.

Wiedział apostoł Paweł, i my wiemy, że cel nadrzędny zakotwiczony jest w wieczności. Nawet najpiękniejsze sprawy ziemskie tracą blask wobec tego, co niesie wieczność. Gdy dotrzemy do niebiańskiej ojczyzny i spotkamy naszego Zbawiciela, Pana Jezusa Chrystusa, wszystko w nas stanie się podobne do Niego. Nawet nasze ciała zostaną przemienione tak, aby te ziemskie „skafandry” dostosować do nowego ducha i życia, do którego zostaliśmy stworzeni, zbawieni i powołani.

Duszpasterska zachęta

Zachęcam do medytacji nad tym wyznaniem apostoła Pawła. Po co do tego powracać? Ludzie myślący w taki sposób stają się bardzo wpływowi. Zauważmy, że przywołując słowa Apostoła, mimo oddalenia w czasie i przestrzeni, znaleźliśmy się pod przemożnym wpływem jego życia. On pisał o sobie, dzieląc się bardzo osobistymi przemyśleniami i pragnieniami, a jest to zbudowaniem, zachętą i wskazaniem kierunku dla całego Kościoła. Dzięki świadectwu jego życia ludzie wciąż poznają i lgną do Boga, cenią i miłują Chrystusa, służą i poświęcają się, są zachęcani do patrzenia w kierunku swojej wiecznej ojczyzny.


Jeśli o swoim życiu będziemy myśleć w podobny sposób, nas też może spotkać coś takiego: Choć dawno już nie będzie nas na planecie Ziemi, świadectwo naszego życia wciąż może mieć dobry wpływ na życie innych.

Przesłanie proroka

Gdy latem 2003 roku, po wielu wewnętrznych zmaganiach, niespodziewanie dla mnie samego dojrzała we mnie decyzja o rezygnacji z funkcji pastora przełożonego ChS w Warszawie i wiedziałem, że muszę ją zakomunikować najbliższym, przestawić swoje życie i służbę na nowy tor, dotarło do mnie (za pośrednictwem Internetu!) Słowo Pańskie od samego proroka Izajasza. (Iz 43,18-19). We współczesnej wersji brzmiało tak: „Nie chwytajcie się kurczowo wydarzeń z przeszłości i nie zatrzymujcie się na tym, co stało się dawno temu. Wyczekujcie tych nowych spraw, jakie mam zamiar zrealizować. One już się rozpoczęły, już są widoczne. Ja zrobię drogę przez pustynię i dam wam potoki wody”. Biblia Warszawska zaś oddaje tę niezwykłą zapowiedź Boga słowami: „Nie wspominajcie dawnych wydarzeń, a na to, co minęło, już nie zważajcie! Oto Ja czynię rzecz nową: Już się rozwija, czy tego nie spostrzegacie? Tak, przygotowuję na pustyni drogę, rzeki na pustkowiu”.

Słowa te żyją we mnie od kilku miesięcy. Czytając je odkryłem też, co zrodziło tę apostolską filozofię życia „zapominania o tym, co za mną i zdążania do tego, co przede mną”. Wiem, że natchnieniem do takiego postrzegania spraw był dla apostoła sam Bóg. To od Boga uczył się Paweł żyć nie tym, co znane, ale dążyć do tego, co obiecane, co się dopiero rozwija.

Dawne wydarzenia czy nowe sprawy

Ludziom Bożym nie wolno żyć przeszłością. Bez względu na to, czy była ona piękna czy tragiczna. Nie wolno pozwalać, aby przeszłość rządziła przyszłością. Każde złe ogniwo w łańcuchu pokoleń może być - przez łaskę Boga - rozerwane i nie musi rodzić złej przyszłości. I żadne chwalebne wydarzenie z przeszłości nie może przesłaniać nam chwały „nowego” – tego, co Bóg planuje i rozpoczyna z myślą o wiecznej przyszłości.

Świadectwo apostoła Pawła i słowa proroka Izajasza odebrałem bardzo osobiście. Tak jakby Bóg za ich pośrednictwem mówił wprost do mnie: „Andrzej, nie wolno ci żyć wspomnieniami. W swoim półwiecznym życiu masz sporo sukcesów, doświadczeń i spraw, które nadają się na fajne wspomnienia. Modliłeś się, myśląc często, że w zborze warszawskim przesłużysz całe życie. Ale tak nie będzie! Trzeba inaczej”.


Bóg mówi: Oto Ja czynię rzecz nową: Już się rozwija, czy tego nie spostrzegacie?”. Wiem, że słów nie należy wyrywać z kontekstu, że miały one swoich pierwotnych adresatów. Ale mam też w sercu nieodparte przekonanie, że te słowa są na nasz czas i do naszej sytuacji. Jak niegdyś Żydom, tak dziś Bóg mówi to nam. I nas dziś Bóg zapytuje: „Czy tego nie spostrzegacie?”.


A g
dzie, w czym mamy to dostrzegać? Zachęcam do spojrzenia do środka, w siebie. Tam się zaczynają największe przemiany. Czy słyszysz coś w sobie? Czy dostrzegasz w sobie jakieś zmiany? Jeśli nie, może to znaczyć, że Bóg nic nie mówi i nie czyni. Albo też, że coś nam tę Bożą audycję lub wizję zakłóca lub przesłania.

Pan Bóg będzie wypełniał swoje dzieła bez względu na to, czy słyszymy i pojmujemy, czy nie. Ale On przemawia, aby w nas wzbudzać świadomość i robić to razem z nami.

Modlitwa

Prośmy Boga o umiejętność postrzegania tych nowych rzeczy, które Bóg w nas i przez nas chce zapoczątkować. Odnoszę to zarówno do naszego życia osobistego jak i wspólnotowego:

Panie, dziękujemy Ci za to, co za nami, ale prosimy naucz nas patrzeć w przyszłość. Naucz nas budować życie na Chrystusie, z Chrystusem i dla Chrystusa. Naucz nas wraz z apostołami wyznawać, że zapominając o tym, co za nami, i zdążając do tego, co przed nami, zmierzamy do celu, do nagrody w górze, do której zostaliśmy powołani przez Boga w Chrystusie Jezusie. Naucz nas słyszeć Twoje słowa i nie chwytać się kurczowo wydarzeń przeszłych ani nie zatrzymywać się na tym, co stało się dawno temu, ale wyczekiwać tych nowych spraw, jakie masz zamiar zrealizować. Naucz nas, prosimy, spostrzegać, że one już się rozpoczęły i są już widoczne. 


[Skrót przesłania W. A. Bajeńskiego  - Naczelnego Przebitera KZCh do uczestników Konferencji Krajowej i Synodu KZCh w lipcu 2004 r. Oprac. N.H.]


Copyright © Słowo i Życie 2004
Słowo i  Życie - strona główna