W. Andrzej Bajeński
Zmierzać do celu
Fragment
tekstu biblijnego, z którego pochodzi nasze konferencyjne hasło „3razyZet”, był
w czasie tej konferencji wielokrotnie i na wiele sposobów powtarzany. Ale raz
jeszcze wsłuchajmy się w bardzo osobiste wyznanie apostoła Pawła, pisane z
któregoś z rzymskich więzień:
„Ale wszystko to, co mi było zyskiem, uznałem ze względu na Chrystusa za
szkodę.
Lecz więcej jeszcze,
wszystko uznaję za szkodę wobec doniosłości, jaką ma poznanie Jezusa Chrystusa,
Pana mego, dla którego poniosłem wszelkie szkody i wszystko uznaję za śmiecie,
żeby zyskać Chrystusa i znaleźć się w Nim, nie mając własnej sprawiedliwości,
opartej na zakonie, lecz tę, która się wywodzi z wiary w Chrystusa,
sprawiedliwość z Boga, na podstawie wiary, żeby poznać Go i doznać mocy
zmartwychwstania Jego, i uczestniczyć w cierpieniach Jego, stając się podobnym do Niego w Jego śmierci,
aby tym sposobem dostąpić zmartwychwstania.
Nie jakobym już to osiągnął albo już był doskonały, ale dążę do tego, aby
pochwycić, ponieważ zostałem pochwycony przez Chrystusa Jezusa.
Bracia, ja o sobie samym nie myślę, że pochwyciłem, ale jedno czynię:
zapominając o tym, co za mną, i zdążając do tego, co przede mną, zmierzam do
celu, do nagrody w górze, do której zostałem powołany przez Boga w Chrystusie
Jezusie.
Ilu nas tedy jest doskonałych, wszyscy tak myślmy; a jeśli o czymś
inaczej myślicie, i to wam Bóg objawi; tylko trwajmy w tym, co już
osiągnęliśmy.
Bądźcie naśladowcami moimi, bracia, i patrzcie na tych, którzy postępują
według wzoru, jaki w nas macie.
Wielu bowiem z tych, o których często wam mówiłem, a teraz także z
płaczem mówię, postępuje jak wrogowie krzyża Chrystusowego; końcem ich jest
zatracenie, bogiem ich jest brzuch, a chwałą to, co jest ich hańbą, myślą
bowiem o rzeczach ziemskich.
Nasza zaś ojczyzna jest w niebie, skąd też Zbawiciela oczekujemy, Pana
Jezusa Chrystusa, który przemieni znikome ciało nasze w postać, podobną do
uwielbionego ciała swego, tą mocą, którą też wszystko poddać sobie może” (Flp
3,7-21).
Przewartościowanie
Apostoł,
spoglądając na swoje życie, dzieli się cennymi przemyśleniami. Wspomina fakt,
iż ma sporo powodów do dumy. Przecież - mówiąc dzisiejszym językiem - ma dwa
doktoraty: z teologii i z prawa. Ma świetne pochodzenie i robił niezłą
religijną karierę. To wszystko zaczęło się zmieniać w
momencie, gdy na drodze jego życia stanął Mesjasz, a z czasem straciło swoją
dawną wartość i zostało uznane za śmieci. Jedyną wartością stał się Chrystus i
Jego poznanie. Apostoł Paweł pisze te słowa nie jako neofita, zauroczony swoją
nową wiarą, ale dojrzały człowiek i chrześcijanin, w końcu życia.
Jego
marzeniem jest tylko, „żeby zyskać
Chrystusa i znaleźć się w Nim, żeby poznać Go i doznać mocy zmartwychwstania
Jego, i uczestniczyć w cierpieniach Jego, stając się podobnym do Niego w Jego
śmierci, aby tym sposobem dostąpić zmartwychwstania”. A towarzyszy temu
świadomość, że jeszcze tego nie osiągnął, i pokorne wyznanie przed Kościołem: „Nie jakobym już to osiągnął albo już był
doskonały, ale dążę do tego, aby pochwycić, ponieważ zostałem pochwycony przez
Chrystusa Jezusa. Bracia, ja o sobie samym nie myślę, że pochwyciłem…”. I nie jest to tanie
usprawiedliwienie typu: „nikt nie jest przecież doskonały”. On skromnie
stwierdza, że uświadamia sobie, ile mu jeszcze nie dostaje.
Klarowna deklaracja: zapominając...
„...ale
jedno czynię: zapominając o tym, co za mną, i zdążając do tego, co przede mną,
zmierzam do celu, do nagrody w górze, do której zostałem powołany przez Boga w
Chrystusie Jezusie”. O czym to apostoł stara się zapomnieć? Co było za
nim? Miał życie pełne niesamowitych doświadczeń, wrażeń i dokonań. Pewnego
razu, sprowokowany, zaczął wyliczać, co go w życiu spotkało, a brzmiało to
wręcz niewiarygodnie:
„... daleko więcej ja, więcej pracowałem, częściej byłem w więzieniach,
nad miarę byłem chłostany, często znajdowałem się w niebezpieczeństwie śmierci.
Od Żydów otrzymałem pięć razy po czterdzieści uderzeń bez jednego, trzy razy
byłem chłostany, raz ukamienowany, trzy razy rozbił się ze mną okręt, dzień i
noc spędziłem w głębinie morskiej. Byłem często w podróżach, w
niebezpieczeństwach na rzekach, w niebezpieczeństwach od zbójców, w
niebezpieczeństwach od rodaków, w niebezpieczeństwach od pogan, w
niebezpieczeństwach w mieście, w niebezpieczeństwach na pustyni, w niebezpieczeństwach
na morzu, w niebezpieczeństwach między fałszywymi braćmi. W trudzie i znoju,
często w niedosypianiu, w głodzie i pragnieniu, często w postach, w zimnie i
nagości.
Pomijając te sprawy zewnętrzne, pozostaje codzienne nachodzenie mnie,
troska o wszystkie zbory. Jeśli kto słabnie, czy i ja nie słabnę? Jeśli kto się
potknie, czy i ja nie płonę?
Jeśli
się mam chlubić, to chlubić się będę ze słabości mojej. Bóg i Ojciec Pana
Jezusa, który jest błogosławiony na wieki, wie, że nie kłamię. Namiestnik króla
Aretasa w Damaszku otoczył strażą miasto Damasceńczyków, aby mnie pojmać, ale
spuszczono mnie w koszu przez okienko w murze i uszedłem jego rąk.
Muszę się chlubić, choć nie ma z tego żadnego pożytku; toteż przejdę do
widzeń i objawień Pańskich” (2 Kor 11,23-33 - 12,1).
Ten
człowiek miał co wspominać: sprawy piękne i pospolite, okresy głodu i
obfitości, gdy podejmowany był jak książę i gdy odmawiano mu prawa do godności
apostolskiej, gdy cieszył się społecznością z wierzącymi i gdy osamotniony
przebywał w więzieniu.
„Zapominając o tym, co za mną” - czy
apostoł chce wymazać z pamięci rzeczy, sprawy, ludzi? Nie. Wspomnienia są
częścią nas. Chodzi jednak o to, że to, „co za mną” nie może być ani sensem
mojego życia, ani podstawą mojego samopoczucia, ani też przesłaniać tego, co
„przede mną”.
... i zdążając...
„i zdążając do tego, co
przede mną, zmierzam do celu, do nagrody w górze, do której zostałem powołany
przez Boga w Chrystusie Jezusie...”.
Za sobą
miał ciekawą przeszłość, ale najbardziej pociągało go to, co było wciąż przed
nim. Ani osiągnięcia, ani porażki czy trudne chwile z przeszłości nie mogą
stanowić o naszym dzisiaj. Nie możemy dać się zamknąć w przeszłości.
Myśląc o najpiękniejszych nawet chwilach swojego życia nie musimy wciąż
powracać do przeszłości, do wydarzeń sprzed 10, 20 czy 40 lat. Apostoł Paweł
całą duszą wyrywał się ku przyszłości.
... zmierzam do celu
„Zapominając…
i zdążając do tego, co przede mną, zmierzam do celu, do nagrody w górze, do
której zostałem powołany przez Boga w Chrystusie Jezusie”.
Tarcza
wyznaczająca punkt docelowy wciąż była przed jego oczami. Najgorsze, co mogłoby
go spotkać, to chybienie celu, minięcie się z tym, do czego był powołany. W
przeszłości setki już razy trafiał dokładnie w to, co było Bożym celem dla jego
życia, ale ostateczny cel jest wieczny.
Najważniejsze
w życiu jest to, abyśmy osiągając kolejne cele, nigdy nie gubili z pola
widzenia tego, co w Chrystusie jest naszym celem ostatecznym, nadającym sens
wszystkim naszym życiowym dążeniom i doświadczeniom. Osiąganie życiowych celów
i odnoszenie sukcesów ma sens, pod warunkiem jednak, że zbliżają nas one do
ostatecznego celu, dla którego zostaliśmy przez Boga stworzeni, przeznaczeni,
przysposobieni, ukształtowani i powołani.
Propozycja dla wszystkich
„Ilu nas tedy jest doskonałych, wszyscy tak myślmy; a jeśli o czymś
inaczej myślicie, i to wam Bóg objawi”. Myślenie o celu nie jest zarezerwowane dla pastorów i
funkcjonariuszy kościelnych. Wszyscy mamy tak myśleć. A jeśli ktoś jeszcze do
tego nie dorósł, może liczyć na Boże objawienie. Bóg lubi odsłaniać przed
ludźmi rzeczy, których nie pojmują. Dzięki Jego objawieniom Boże prawdy są w
nas znacznie silniej osadzone.
„Tylko trwajmy w tym, co już osiągnęliśmy ” - dopowiada
apostoł. Trzeba pielęgnować i umacniać to, co Bóg w nas zainwestował.
„Wielu
bowiem z tych, o których często wam mówiłem, a teraz także z płaczem mówię, tak
bardzo zapatrzyli się w sprawy doczesne, że „postępuje jak wrogowie krzyża
Chrystusowego; końcem ich jest zatracenie, bogiem ich jest brzuch, a chwałą to,
co jest ich hańbą, myślą bowiem o rzeczach ziemskich”. Ludzie wolą wybierać
drogi na skróty. Droga znaczona krzyżem wprawdzie wiedzie do chwały, ale jest
zbyt trudna, by być ulubioną ścieżką życia. Odrzucający Chrystusa zmierzają,
niestety, na zatracenie, ubóstwiają brzuch, chlubią się rzeczami haniebnymi, a
w swoim myśleniu potrafią jedynie pełzać po ziemi. O tej kategorii ludzi
apostoł mówić za wiele w tym miejscu nie chce.
Poza doczesność
„Nasza zaś ojczyzna jest w
niebie, skąd też Zbawiciela oczekujemy, Pana Jezusa Chrystusa, który przemieni
znikome ciało nasze w postać, podobną do uwielbionego ciała swego, tą mocą,
którą też wszystko poddać sobie może”.
Wiedział
apostoł Paweł, i my wiemy, że cel nadrzędny zakotwiczony jest w wieczności.
Nawet najpiękniejsze sprawy ziemskie tracą blask wobec tego, co niesie
wieczność. Gdy dotrzemy do niebiańskiej ojczyzny i spotkamy naszego Zbawiciela,
Pana Jezusa Chrystusa, wszystko w nas stanie się podobne do Niego. Nawet nasze
ciała zostaną przemienione tak, aby te ziemskie „skafandry” dostosować do
nowego ducha i życia, do którego zostaliśmy stworzeni, zbawieni i powołani.
Duszpasterska zachęta
Zachęcam
do medytacji nad tym wyznaniem apostoła Pawła. Po co do tego powracać? Ludzie
myślący w taki sposób stają się bardzo wpływowi. Zauważmy, że przywołując słowa
Apostoła, mimo oddalenia w czasie i przestrzeni, znaleźliśmy się pod przemożnym
wpływem jego życia. On pisał o sobie, dzieląc się bardzo osobistymi
przemyśleniami i pragnieniami, a jest to zbudowaniem, zachętą i wskazaniem
kierunku dla całego Kościoła. Dzięki świadectwu jego życia ludzie wciąż poznają
i lgną do Boga, cenią i miłują Chrystusa, służą i poświęcają się, są zachęcani
do patrzenia w kierunku swojej wiecznej ojczyzny.
Jeśli o
swoim życiu będziemy myśleć w podobny sposób, nas też może spotkać coś takiego:
Choć dawno już nie będzie nas na planecie Ziemi, świadectwo naszego życia wciąż
może mieć dobry wpływ na życie innych.
Przesłanie proroka
Gdy latem
2003 roku, po wielu wewnętrznych zmaganiach, niespodziewanie dla mnie samego
dojrzała we mnie decyzja o rezygnacji z funkcji pastora przełożonego ChS w
Warszawie i wiedziałem, że muszę ją zakomunikować najbliższym, przestawić swoje
życie i służbę na nowy tor, dotarło do mnie (za pośrednictwem Internetu!) Słowo
Pańskie od samego proroka Izajasza. (Iz
43,18-19). We współczesnej wersji brzmiało tak: „Nie chwytajcie się kurczowo wydarzeń z przeszłości i nie zatrzymujcie
się na tym, co stało się dawno temu. Wyczekujcie tych nowych spraw, jakie mam
zamiar zrealizować. One już się rozpoczęły, już są widoczne. Ja zrobię drogę
przez pustynię i dam wam potoki wody”. Biblia Warszawska zaś oddaje
tę niezwykłą zapowiedź Boga słowami: „Nie
wspominajcie dawnych wydarzeń, a na to, co minęło, już nie zważajcie! Oto Ja
czynię rzecz nową: Już się rozwija, czy tego nie spostrzegacie? Tak,
przygotowuję na pustyni drogę, rzeki na pustkowiu”.
Słowa te
żyją we mnie od kilku miesięcy. Czytając je odkryłem też, co zrodziło tę
apostolską filozofię życia „zapominania o tym, co za mną i zdążania do tego, co
przede mną”. Wiem, że natchnieniem do takiego postrzegania spraw był dla
apostoła sam Bóg. To od Boga uczył się Paweł żyć nie tym, co znane, ale dążyć
do tego, co obiecane, co się dopiero rozwija.
Dawne wydarzenia czy nowe sprawy
Ludziom
Bożym nie wolno żyć przeszłością. Bez względu na to, czy była ona piękna czy
tragiczna. Nie wolno pozwalać, aby przeszłość rządziła przyszłością. Każde złe
ogniwo w łańcuchu pokoleń może być - przez łaskę Boga - rozerwane i nie musi
rodzić złej przyszłości. I żadne chwalebne wydarzenie z przeszłości nie może
przesłaniać nam chwały „nowego” – tego, co Bóg planuje i rozpoczyna z myślą o
wiecznej przyszłości.
Świadectwo
apostoła Pawła i słowa proroka Izajasza odebrałem bardzo osobiście. Tak jakby
Bóg za ich pośrednictwem mówił wprost do mnie: „Andrzej, nie wolno ci żyć
wspomnieniami. W swoim półwiecznym życiu masz sporo sukcesów, doświadczeń i
spraw, które nadają się na fajne wspomnienia. Modliłeś się, myśląc często, że w
zborze warszawskim przesłużysz całe życie. Ale tak nie będzie! Trzeba inaczej”.
Bóg mówi: „Oto Ja czynię rzecz nową: Już się rozwija,
czy tego nie spostrzegacie?”. Wiem, że słów nie należy wyrywać z
kontekstu, że miały one swoich pierwotnych adresatów. Ale mam też w sercu
nieodparte przekonanie, że te słowa są na nasz czas i do naszej sytuacji. Jak
niegdyś Żydom, tak dziś Bóg mówi to nam. I nas dziś Bóg zapytuje: „Czy tego nie spostrzegacie?”.
A gdzie, w czym mamy to dostrzegać? Zachęcam do spojrzenia do
środka, w siebie. Tam się zaczynają największe przemiany. Czy słyszysz coś w
sobie? Czy dostrzegasz w sobie jakieś zmiany? Jeśli nie, może to znaczyć, że
Bóg nic nie mówi i nie czyni. Albo też, że coś nam tę Bożą audycję lub wizję
zakłóca lub przesłania.
Pan Bóg
będzie wypełniał swoje dzieła bez względu na to, czy słyszymy i pojmujemy, czy
nie. Ale On przemawia, aby w nas wzbudzać świadomość i robić to razem z nami.
Modlitwa
Prośmy
Boga o umiejętność postrzegania tych nowych rzeczy, które Bóg w nas i przez nas
chce zapoczątkować. Odnoszę to zarówno do naszego życia osobistego jak i
wspólnotowego:
Panie,
dziękujemy Ci za to, co za nami, ale prosimy naucz nas patrzeć w przyszłość.
Naucz nas budować życie na Chrystusie, z Chrystusem i dla Chrystusa. Naucz nas
wraz z apostołami wyznawać, że zapominając
o tym, co za nami, i zdążając do tego, co przed nami, zmierzamy do celu, do
nagrody w górze, do której zostaliśmy powołani przez Boga w Chrystusie Jezusie.
Naucz nas słyszeć Twoje słowa i nie
chwytać się kurczowo wydarzeń przeszłych ani nie zatrzymywać się na tym, co
stało się dawno temu, ale wyczekiwać tych nowych spraw, jakie masz zamiar
zrealizować. Naucz nas, prosimy, spostrzegać, że one już się rozpoczęły
i są już widoczne.
[Skrót przesłania W. A. Bajeńskiego - Naczelnego Przebitera KZCh do
uczestników Konferencji Krajowej i Synodu KZCh w lipcu 2004 r. Oprac. N.H.] ■
Copyright
© Słowo
i Życie 2004
|
|
|