Dorota Wójcik
Marzenia a
czekanie
Chciałabym napisać Ci coś ważnego - o spełnionych
marzeniach. Moje spełnione marzenia? Przede wszystkim uświadomienie moich
relacji z Panem Bogiem. To wielka łaska wiedzieć, że mogę stać w promieniu Jego
łaski. Powinnam zacząć od łaski. Dużo czasu zajęło mi zrozumienie samego
pojęcia. Komuś parę dni temu opowiadałam o tym, co dzieje się w moim życiu. W
odpowiedzi usłyszałam: „to wszystko łaska”. Ton i sposób, w jaki zostało to
wypowiedziane, wskazywały, że „łaska aż dusi swoją łaską”, a i
"łaskawca" to taki twardy facet, który wygodnie rozparty w swoim
fotelu patrzy na wszystko z góry i mówi sobie: „Popatrzmy, co zrobiła Dorota,
podrzućmy jej coś dobrego, niech ma”.
A przecież to jest całkiem inaczej. Pan Bóg jest łaskawy z
miłości do każdego z nas. Łaska to miłość, czułość i zrozumienie. To stała
obecność Pana Boga w moim życiu. Stałość Pana Boga jest w ogóle czymś
niebywałym. Pomyśl, ile razy tylko dlatego, że byłam nie w humorze, albo bojąc
się ryzyka, zmieniłam swoje zamiary? Dlatego świadomość, że u Pana Boga nie ma
nawet chwilowej odmiany, może uratować życie. Bo Pan Bóg jest wierny, spełnia
nasze pragnienia, często najpierw sam wkłada je w nasze serca.
Tu jest kwestia czasu. Pewnie parę razy zdarzyło się, że
zostałeś zaskoczony czymś, co chciałeś mieć. Ale otrzymałeś to w zupełnie innym
czasie. Inaczej niż sobie to wymyśliłeś. Ja w takich sytuacjach krzyczałam: Już
tego nie chcę! I właśnie w tym "już" tkwił problem. Pisałam Ci
kiedyś, jak Pan Bóg niebanalnie (tylko On tak potrafi) spełnił prośbę Zosi.
Przyniosła mi kiedyś swoje stare listy do Pana Boga. W pierwszym, który
przeczytałam, była jej prośba, by Pan Bóg dał jej zrozumienie tego, co dzieje
się w jej życiu, by dał osobę, z którą mogłaby o tym porozmawiać. I ma mnie. Od
napisania tamtego listu minęło wiele lat, ale wszystko, co wydarzyło się po
drodze, było ważne w tej układance. Dobrze, że nie obraziła się na mnie za to,
że zjawiłam się zbyt późno. Bo choć wcześniej próbowałam w tej sprawie
"wyrwać się przed orkiestrę", wiem, że to najlepszy czas na tę
przyjaźń.
Dotarłam do tego,
dzięki Bogu. Nauczył mnie, że moje marzenie, oczekiwanie na coś, jest dobre,
dopóki nie przesłania mi Pana Boga. Nawet nie wiesz, ile rzeczy, spraw było dla
mnie ważniejszych od Niego. To, co było trudne, to konfrontacja z tym właśnie.
Popatrz, zostawił mnie zupełnie samą, bez domu, bez relacji, rozpadały się moje
przyjaźnie... A teraz, nawet mi tego nie żal. Przechodzę obok ludzi, którzy
mówili: "możesz na mnie liczyć, tylko nie teraz, bo jestem zajęty" i
tylko przez chwilę, bez bólu, zamyślam się nad tym. Przecież przyjaciel to
ktoś, kto przychodzi, gdy wychodzą wszyscy. To też jest rzecz, której nauczył
mnie niedawno Pan Bóg. Łatwo rezygnujemy, gdy boli, gdy wydarza się coś
trudnego, a przecież problemy to ukryte możliwości.
Moja szefowa często powtarza, że należy myśleć bez
stereotypów. Do takiego podejścia zachęca również Słowo Boże: "Zdaj się w
milczeniu na Pana i złóż w Nim nadzieję" (Ps 37,7). Nie stosuj swoich
rozwiązań, pozwól, by "Juda (chwała Pana) poszedł pierwszy". Tyle
miałam radości, gdy obserwowałam to w moim życiu. Już nic nie mogłam zrobić, a
przecież niespodziewane rozwiązania są najbardziej zaskakujące. Fajnie jest
patrzeć i słuchać w niedzielę na grupie, że przecież to jest dom wymodlony
przez wielu i że służy też wielu. To też jest moje wielkie spełnione marzenie.
Wciąż trudno w to uwierzyć, ale przecież tak jest.
Nasze niedzielne rozmowy zatrzymały się kiedyś na takich
postaciach jak Józef, Mojżesz czy Abraham. Byli wielcy tylko dzięki temu, że
bez względu na okoliczności byli wierni Panu Bogu. Odkryciem było dla mnie, że
kluczem w historii Józefa było nie więzienie, ale to że Pan był z Józefem w tym
więzieniu. Na wierność Józefa Bóg odpowiedział swoim błogosławieństwem. Józef był
w jednej z takich sytuacji życiowych, kiedy jakąkolwiek decyzję byś podjął -
będą tarapaty. Gdyby uległ żonie Putyfara, zabawił się nieco, sprawa pewnie by
się wydała i też wylądowałby w więzieniu. Pozostał wierny Panu Bogu i swemu
pracodawcy - naraził się zepsutej kobiecie i znalazł się w więzieniu. Jednak
nadal Pan był z nim. Józef nie zgrzeszył i w tym tkwi różnica. A pewnie wielu
szydziło z tego, że był wierny swoim przekonaniom, i uważało go za naiwniaka.
Pomyśl, ile razy stajemy przed ludźmi, którzy śmieją się z
naszych przekonań i decyzji. Ale najważniejsze jest to, żeby Bogu się podobać,
dać należne Mu miejsce w naszym życiu. A On nie zostawia nas samych ani na
chwilę. A marzenia spełniają się, bo Pan Bóg naprawdę nas kocha, troszczy się o
każdą sprawę, te maleńkie, zupełnie codzienne i tym bardziej o wielkie. Ale
wszystko ma swój czas i porę. Oczekiwanie bywa najtrudniejsze, czasem sprawia
ból. Ale to dla naszego dobra. W ten sposób dorastamy. ■
Copyright
© Słowo
i Życie 2004