numer 3/2004

3razyZet

Doroczna Konferencja Kościoła Zborów Chrystusowych
Zakościele, 19-23 lipca 2004

 „... zapominając o tym, co za mną, i zdążając do tego, co przede mną, zmierzam do celu, do nagrody w górze, do której zostałem powołany przez Boga w Chrystusie Jezusie” (Flp 3,13-14) –ten werset zainspirował organizatorów tegorocznej Konferencji. Zapominając o tym, co za nami, i zdążając do tego, co przed nami, zmierzać do celu, wyznaczonego przez Jezusa Chrystusa - taka postawa dominowała w wykładach, modlitwach, obradach, uchwałach, planach na przyszłość.

Podobnie jak rok temu spotkaliśmy się w ośrodku Fundacji PROeM w Zakościelu. Był to swego rodzaju przywódczy szczyt Kościoła, gdyż uczestniczyli w niej głównie pastorzy oraz pracownicy Kościoła (i ich współmałżonkowie), a 22 lipca, w czwartym dniu Konferencji, miał też miejsce Synod Kościoła. Był to więc czas podsumowań, obrad i podejmowania decyzji, ważnych dla całej naszej wspólnoty kościelnej, czas intensywnej pracy nie tylko dla organizatorów, choć dla nich przede wszystkim.

Potrzebujemy takiego czasu na wyciszenie się, modlitwę, słuchanie dobrych wykładów - ładowanie „duchowych akumulatorów”. Dobrze, gdy ci, którzy zazwyczaj troszczą się o prowadzenie nabożeństw, nauczania i spotkań modlitewnych w swoich zborach, mogą doznać wytchnienia, bo wszystko zostało przygotowane, zorganizowane, przewidziane. Nie trzeba o nic troszczyć się i o nic zabiegać. Gdy można poczuć się, jak gdyby się przyszło do kaplicy wprost z ulicy: żadnych obowiązków, żadnych przygotowań, zespół muzyków prowadzących uwielbienie na swoich miejscach, hymny i refreny przygotowane. Pozostaje usiąść, słuchać i karmić swoją duszę, albo oceniać muzyków, mówcę, formułować krytyczne opinie. A po kilku godzinach na własnej skórze przekonać się, jak męcząca bywa rola słuchacza i jak bardzo potrzebne są przerwy. Czasu wolnego było bardzo niewiele, ale można było czasem pójść na spacer po lesie, wykąpać się w Pilicy, pojeździć na rowerze, zwłaszcza że pogoda była przepiękna. Ci, co zabrali ze sobą wędkę i lubią wcześnie wstawać, mogli nawet łowić ryby.

Oczywiście, to wszystko samo się nie stało. Ktoś musiał to wszystko obmyślić, zaplanować i zadbać, aby zostało wykonane. Dokładnie tak, jak każdy pastor czyni to przed nabożeństwem i każdym spotkaniem modlitewnym czy studium biblijnym. Dobrze więc było tym razem zamiast służyć innym, samemu być obsługiwanym. Można było również nie przyjechać na konferencję, mieć ważniejsze sprawy. Można było... Dokładnie tak samo, jak dzieje się to niekiedy w naszych wspólnotach, gdy ludzie zamiast przyjść na nabożeństwo, uwielbić Boga i karmić się Bożym Słowem, wybierają coś innego. Znakomita większość uczestników konferencji ma za sobą niemały staż nie tylko wiary, ale i służby Bogu. Dojrzałość cechuje się pokorą i wdzięcznością. Z radością więc korzystaliśmy ze służby tych, którzy stawali za pulpitem. Sesje wykładowe prowadzone były przez pastora W. Andrzeja Bajeńskiego – Naczelnego Prezbitera naszego Kościoła oraz Kennetha A. Meade’a z USA. Słowem Bożym usługiwali ponadto: Krzysztof Zaręba, Władysław Dwulat i Wayne C. Murphy. Były też sesje tylko dla kobiet i tylko dla mężczyzn, prowadzone przez Alinę i Henryka Wiejów. Poranne rozważania prowadzili: Adam Pańczak, Marek Charis, Tytus Pikalski i Zbigniew Chojnacki.

Nauczanie Prezbitera Naczelnego skupiało się na rozpoznawaniu i określaniu strategicznych celów Kościoła i formowaniu wspólnotowych szeregów. Kenneth A. Meade - emerytowany pastor, zachowujący młodzieńczą żarliwość dla Boga i dobrotliwość dziadka wobec bliźnich – mówił o byciu zapalonym dla Boga. Jego wykłady pełne ilustracji i przykładów uświadamiały, że niejednokrotnie tracimy żarliwość i pasję w służbie dla Boga, bo zapominamy, kim On naprawdę jest. Wspaniale było słuchać przypomnienia, kim jest Bóg i kim w związku z tym my jesteśmy. Z tego zaś wynika to, jacy powinniśmy być.

Tradycyjnie już jeden z wieczorów Konferencji przeznaczony był na bankiet jubileuszowy. Świętowaliśmy 50-lecie Polish Christian Ministries (Polskiej Chrześcijańskiej Misji), wspierającej na wiele sposobów Kościół w Polsce. Odnotowano również 20-lecie Chrześcijańskiego Instytutu Biblijnego oraz liczne okrągłe rocznice osobiste uczestników Konferencji. Ale w tym celebrowaniu nie ludzie byli najważniejsi. Dziękowaliśmy za nich Bogu, pamiętając, że „bez względu na to, co udało się nam osiągnąć, centrum naszych poczynań stanowi Jezus Chrystus; nie chodzi o nas, chodzi o Niego”, jak stwierdził Wayne Murphy, obecny dyrektor PCM, którego usługa Słowem Bożym zakończyła ten bardzo rodzinny wieczór.

Kolejny, najbardziej chyba wypełniony dzień Konferencji, to obrady Synodu, najwyższego organu KZCh, zwoływanego co cztery lata: rozliczenie minionej kadencji, ostateczne przyjęcie nowego statutu, wybory zarządu Kościoła na kolejne cztery lata.


Piątek, ostatni dzień Konferencji, przeznaczony był na prezentację działań i planów, dzielenie się problemami, osiągnięciami i wizjami, a też powierzanie ich Bogu we wspólnej modlitwie. Oficjalnie zainaugurowany został również program misyjny dotyczący Krakowa, przedstawiono bezpośrednio zaangażowany w to zespół i modlono się o Boże dla nich błogosławieństwo.

Pięć dni minęło szybko. Powrót do domów i codzienne zmierzanie do celu, postawionego przez Boga. Pamiętając, że najważniejszy jest ten cel ostateczny. Że odnoszenie sukcesów jest dobre i ważne, pod warunkiem, że zbliżają nas one do celu ostatecznego.

Tak więc, trwając w tym, co już osiągnęliśmy, pracujmy wytrwale, pamiętając, że „Nasza zaś ojczyzna jest w niebie, skąd też Zbawiciela oczekujemy, Pana Jezusa Chrystusa, który przemieni znikome ciało nasze w postać, podobną do uwielbionego ciała swego, tą mocą, którą też wszystko poddać sobie może” (Flp 3,20-21). (nbh)

Copyright © Słowo i Życie 2004
Słowo i  Życie - strona główna