RICK WATKINS
Świeże spojrzenie na ewangelizację
Ewangelizacja - prawie nikt jej nie lubi. Światu
też się nie podoba. Prawdę mówiąc, ludzie od niej uciekają lub ją ignorują, a
na nasze wysiłki ewangelizacyjne odpowiada tylko niewielu. Nawet Kościół się
nią nie ekscytuje! Bardzo nieliczni czują się „powołani” do tej służby, a
jeszcze mniej osób odnosi w niej sukcesy.
Nie jest to chyba dziwne, gdy przyjrzymy się
metodom ewangelizacji. Nasze metody ewangelizacji były i są zazwyczaj
konfrontacyjne: - ewangelizacja uliczna, ewangelizacyjne przedstawienia i
skecze, nabożeństwa ewangelizacyjne, metody ukrywające prawdziwe zamiary
(ankiety z ewangelizacyjnymi pytaniami na końcu). Ogólnie rzecz biorąc, ludzi
nie pociąga nasze poselstwo. Wielu chrześcijan tak zniechęcił brak efektów, że
zupełnie zrezygnowali z “wysiłków ewangelizacyjnych”.
Zachęcam, żebyśmy na nowo przyjrzeli się
ewangelizacji. Czy ewangelizacja to sposób na przyłączenie jak najwięcej ludzi
do naszego Kościoła? Nie? Nie chcemy, by ludzie gromadnie przybywali do naszego
zboru? Chcemy? Jak więc to jest, chcemy czy nie chcemy by było nas więcej?
Oczywiście, że chcemy. Każdy tego chce. W większej grupie jest raźniej. Przede
wszystkim chcemy jednak, by ludzie poznali Jezusa Chrystusa i w Nim znaleźli
zbawienie. Jeśli tak się stanie, to przyłączą się także do któregoś z lokalnych
Kościołów.
Przez ostatnie trzy lata w małym mieście, Lwówku
Śląskim, eksperymentowaliśmy z nowym podejściem do ewangelizacji. Grupa 35
młodych osób razem z miejscowym Kościołem zdobywała miasto za pomocą...
uprzejmości! Staraliśmy się odkryć jak najwięcej sposobów usłużenia ludziom w
mieście - od sprzątania parków poczynając, przez odwiedzanie umierających w
hospicjum, po udzielanie darmowych lekcji języka angielskiego.
Zaskakujące, jak dobrze ludzie w mieście i
Kościół odbierali nasze działania! Trzeba było widzieć entuzjazm młodzieży i
członków Kościoła, gdy każdego ranka wyruszali na misję niesienia pomocy.
Wracali ze świadectwami tego, jak ich uczynki miłosierdzia dotykały ludzi, jak
mieli okazję mówić ludziom o miłości Chrystusa. Stwierdziliśmy, że lepiej
ludziom okazać miłość Chrystusową, niż tylko mówić o miłości Chrystusa. Wielu
nie chce słyszeć o Bożej miłości, ale jeszcze nie spotkaliśmy nikogo, kto nie
chciałby jej doznać. Chcieliśmy każdego dnia wychodzić ludziom naprzeciw i być
dla nich ewangelią, dobrą nowiną Chrystusa. Pragnęliśmy okazać im Bożą miłość w
praktyczny sposób. Bardzo szybko zaczęto nas pytać, kim jesteśmy i dlaczego to
robimy. A potem słyszeliśmy: “Dlaczego jesteście tacy inni?”. Wtedy z radością
mówiliśmy im o Jezusie. Czy ludzie nawracali się do Chrystusa? Oczywiście!
Do takiej ewangelizacji zostaliśmy zainspirowani
częściowo przez książkę naszego drogiego brata ze Stanów Zjednoczonych Steve’a
Sjogrena pt. “Zmowa życzliwości”, która jesienią tego roku zostanie wydana
także w Polsce. Czy ewangelizacja przez służenie jest skuteczna? Czy ludzie
naprawdę przychodzą do Chrystusa i przyłączają się do Kościołów? Steve
odpowiedziałby stanowczo: Tak! Kiedy Kościół Steve’a rozpoczynał ewangelizację
przez służenie, liczył 30. członków. Wszyscy byli załamani, ponieważ zawiodły
wszystkie inne próby dotarcia do ludzi. Teraz ten Kościół liczy ponad 6000
członków, a Steve podróżuje po całym świecie, zachęcając Kościoły do zdobywania
ludzi dla Chrystusa przez niesienie praktycznej pomocy. Podaje setki sposobów
wyjścia z budynku kościelnego i wkroczenia w społeczność ludzi z
błogosławieństwem i miłością Chrystusa.
A oto pięć spostrzeżeń Steve’a Sjogrena na temat
ewangelizacji:
Ludzie
słuchają tego, co mamy im do powiedzenia, gdy traktujemy ich jak przyjaciół.
Jeśli kochamy i akceptujemy ludzi takimi, jakimi są, kochamy tak, jak kocha
Bóg.
Kiedy służymy, dotykamy serca człowieka.
Choć możemy próbować dotrzeć do ludzkich umysłów albo emocji, musimy w końcu
dotrzeć do ich serc. Zauważyliśmy, że najszybciej zdobywamy serce człowieka,
pomagając mu.
Służąc
zmieniamy sposób patrzenia ludzi na chrześcijan.
Wielu ludzi postrzega nas dzisiaj tylko jako ludzi debatujących nad różnicami
doktrynalnymi albo proszących o dotacje. Nasze bezinteresowne usługiwanie
prowadzi do nowego (i pozytywnego) spojrzenia na to, kim jesteśmy. Wzmacnia
naszą wiarygodność w społeczności. Otwiera nowe możliwości przemawiania do
społeczności.
Wykonywanie
poselstwa ma poprzedzać jego głoszenie. Słowne
argumentowanie na rzecz Ewangelii zazwyczaj nie prowadzi ludzi do Chrystusa.
Tradycyjne podejście do ewangelizacji kładzie nacisk na zwiastowanie i wezwanie
do podjęcia decyzji. Ale głoszenie poselstwa, a efektywne zakomunikowanie miłości
Bożej, to dwie różne sprawy. Miłość Bożą najlepiej prezentuje się uczynkiem, a
nie słowem. Ludzie nie przyjmą naszego poselstwa, jeśli wcześniej nie wzbudzimy
w nich pragnienia Boga przez to, że sami będziemy przykładem poselstwa i
okażemy im miłość i dobroć Bożą.
Skupiajmy
się na sianiu, a nie na zbieraniu. Jeden sadzi, inny
podlewa, ale to Bóg daje wzrost (por. 1 Kor 3,6). Ludzie mogą odgrywać ważną
rolę w przekazywaniu Dobrej Nowiny, ale tak naprawdę tylko Bóg jest
ewangelistą. Zamiast zachowywać się jak przedstawiciele handlowi, próbujący
ubić interes (tylko nakłonić ludzi do zmówienia modlitwy grzesznika), w
mądrości siejmy obficie ziarno zbawienia, okazując ludziom miłość Bożą. A we
właściwym czasie zbierzemy wielki plon.
Czy jesteś gotów spróbować radykalnie odmiennego
podejścia w zdobywaniu swojego miasta dla Chrystusa?
[Rick Watkins jest
amerykańskim misjonarzem, mieszkającym w Gorzowie Wlkp. Jest członkiem zespołu
przywódczego ruchu “Polska dla Jezusa” i autorem książki “Świeże spojrzenie na
Boga i relacje z Nim” – red.].
Copyright
© Słowo
i Życie 2004