Najlepsza
decyzja w moim życiu
Nigdy nie poszukiwałam Boga.
Zawsze wiedziałam, że On istnieje. Myślałam, że taka „wiara” i to, że będę
dobrym człowiekiem, wystarczy.
Kiedy dwa lata temu moja
córka przyjęła chrzest, cieszyłam się, ale ze względu na nią, bo w
dalszym ciągu uważałam, że ze mną i moim życiem wszystko jest w porządku.
Jednak kiedy widziałam, jak ona się zmienia, słuchałam tego, co mówi o Bogu,
poczułam jakiś niedosyt. Coś w moim życiu zaczęło mnie uwierać, zaczęło być nie
tak. Zaczęłam jeździć z córką do kościoła, czytać Słowo Boże. Powoli, powoli,
coraz bardziej chciałam być bliżej Boga. I chciałam, i cofałam się, bo wydawało
mi się, że nie jestem godna – taka słaba i grzeszna. Wtedy jeszcze nie
rozumiałam, że Bóg właśnie taką mnie kocha.
Pamiętam
ten dzień, kiedy wreszcie powiedziałam „tak” mojemu Bogu. To było w grudniu
2003 roku podczas nabożeństwa w Chrześcijańskiej Społeczności w Warszawie.
Pastor zapytał, czy jest ktoś, kto chciałby zaprosić Jezusa do swojego życia,
niech podniesie rękę. Zrobiłam to. I była to najlepsza decyzja w moim życiu! To
tak dobrze wiedzieć, że wszechmocny Bóg mnie kocha!
Miałam
problem z alkoholem. Walczyłam, bardzo dużo mnie to kosztowało, często
przegrywałam. W końcu zdecydowałam się poprosić o pomoc. Przed snem, na
kolanach błagałam Boga o pomoc. Chyba jeszcze nigdy w życiu nie modliłam się
tak żarliwie. I Bóg mi odpowiedział! Rano byłam innym człowiekiem, czułam się
wolna, jakby problemu nigdy nie było! Płacząc z wdzięczności, dziękowałam Bogu.
I to nie było jednorazowe.
Bóg nie jest dla mnie „pogotowiem ratunkowym w nagłych wypadkach”. Teraz czuję
Bożą obecność w swoim życiu na co dzień. I wciąż mnie to zadziwia.
Bardzo poprawiły się moje
relacje z córką, jest nam teraz naprawdę dobrze razem. Niedawno rzuciłam
palenie i wiem, że samej byłoby mi dużo trudniej. Wiem, bo już kiedyś
próbowałam. I chyba sama też jakoś się zmieniłam, bo znajomi pytają, czy coś
się wydarzyło w moim życiu. Oj, wydarzyło się! I dziękuję za to Bogu! A pisząc
to, pragnę wyznać, że kocham Jezusa i z ufnością oddaję się w Jego ręce i
pragnę służyć Mu całym swoim życiem.
M.K.
[Autorka
mieszka w Warszawie, pracuje na uczelni, ma 19-letnią córkę. 15 maja 2004 r. na
potwierdzenie swej wiary została ochrzczona przez zanurzenie. Powyższy tekst
jest jej świadectwem, złożonym 28 kwietnia ’04 w Społeczności Chrześcijańskiej
w Warszawie przy ul. Puławskiej 114 – red.] ■
Copyright
© Słowo
i Życie 2004