numer 2/2004


Jacek Łagun

Pinokio

Był piękny wrześniowy poranek. Liście były jeszcze zielone, ale świat powoli nabierał złotego koloru. Szliśmy sobie na spacer całą grupą: Jasiek - zgrywus, Aśka - zawsze gotowa komuś dociąć, Robert - wiecznie zamyślony i ciągle coś gubiący, Franek -huraoptymista i ja. Rozmawialiśmy, co by można było zrobić w zborze. Mieliśmy dość naszej chrześcijańskiej przeciętności. Franek powiedział, że najlepiej zacząć od grup modlitewnych. Byliśmy zachwyceni tym pomysłem: „Rozpuścimy wici i stworzy się całkiem spora grupa”. Chcieliśmy się nawet od razu umówić na konkretny dzień, ale nie znaliśmy jeszcze rozkładu naszych zajęć w tym semestrze. Postanowiliśmy więc poczekać z tym jeszcze tydzień, dwa...

Sylwester. Chcieliśmy spędzić go razem. Jasiek zaproponował wyjazd do leśniczówki. Było naprawdę fajnie. O trzeciej nad ranem przy kominku zaczęliśmy kolejną nocną rozmowę. Okazało się, że trochę nam nie leży, że nasze życie z Bogiem było takie nijakie. I wtedy przypomnieliśmy sobie, ze miały być przecież te spotkania modlitewne. Tym razem wiedzieliśmy: zaczynamy zaraz po sesji...

Wiosna. Spływ jakąś rzeczką o dziwnej nazwie, a później ognisko, kiełbaski, gitara. Dawno się tak dobrze nie bawiliśmy. Miła atmosfera, gwiazdy, rozżarzone węgle. I znowu, chyba już siódmy z kolei raz wróciliśmy do naszych spotkań modlitewnych...

I wtedy to się stało. Na początku w zasadzie niczego nie zauważyliśmy. Nagle Jasiek powiedział: „Albo mi usta urosły, albo te kiełbaski strasznie się kurczą w tym ogniu. Patrzcie, mogę je wkładać sobie do ust w poprzek”. I rzeczywiście tak zrobił. Uznaliśmy to za niezłą sztuczkę i dalej rozmawialiśmy, że lada dzień zaczniemy się wspólnie modlić. Nagle poczułem, że opada mi moja dolna warga. Tak po prostu. Miałem wrażenie, że robi się jakaś ciężka. Przeleciało mi przez głowę, że Aśka zaraz zacznie się ze mnie wyśmiewać. Spojrzałem na nią i zdębiałem: Jej usta były szerokie i strasznie napęczniałe. Robert, Franek i Jasiek wyglądali podobnie.

- Co jest? – wymamrotałem.

- A skąd mam wiedzieć? - odpowiedział Robert. - Może to jakiś wirus. Chyba musimy iść do lekarza.

- To jakiś koszmar! O co w tym wszystkim chodzi? - szlochała Aśka.

- Pinokio! - krzyknął Jasiek. – Może my też...

- Jaki Pinokio? Przestań się wydurniać! Trzeba rozwiązać problem!

- W tej bajce było, że jak on kłamał, to mu rósł nos...

Coś zaczęło świtać mi w głowie. Tak, to by się zgadzało. Rosnący nos Pinokia i... Momentalnie przypomniały mi się wszystkie nasze rozmowy o modlitwie: jak bardzo jest potrzebna i że koniecznie musimy zorganizować spotkania modlitewne. Gorące dyskusje i wspaniałe plany. Ale nie mogłem sobie przypomnieć, żebyśmy chociaż raz je zrealizowali. Słowa, słowa, słowa - i nic więcej. Wielkie, wspaniałe, ale tylko plany. Czyżby to była kara? A może tylko ostrzeżenie, żebyśmy przestali gadać, a wzięli się wreszcie do roboty? A może to tylko sen? Muszę się obudzić! Chcę się obudzić...

Z trudem otworzyłem oczy. Leżałem na swoim łóżku i byłem zlany potem. Dotknąłem ust. Były normalne. Wstałem i z niepokojem podszedłem do lustra. Spojrzałem i... Co za ulga! Dzięki Bogu - pomyślałem...

Copyright © Słowo i Życie 2004
Słowo i  Życie - strona główna