ROBERT BORYCZKA
Fatalny błąd Malthusa, czyli o teorii przeludnienia
Pamiętam, jak podczas oglądania w telewizji relacji z
Indii czy Pakistanu o zatonięciu promu z ponad tysiącem ludzi na pokładzie,
obok współczucia na tragedię, przeleciała mi przez głowę myśl: „Tam jest tak
dużo ludzi i dużo się rodzi, a przy tym wielu cierpi biedę i głód, więc teraz
pozostałym będzie lżej; w taki „naturalny” sposób Pan Bóg rozwiązuje różne
problemy”. A zaraz potem w zawstydzeniu zacząłem się zastanawiać, skąd u mnie
takie myśli? Jak to możliwe, że ja - człowiek wierzący i kochający Boga, na
którego obraz zostali stworzeni wszyscy ludzie - w ten sposób, z takimi myślami
spoglądam na tę ludzką tragedię? Skąd się to wzięło we mnie?
W 1798 roku angielski duchowny Thomas Malthus
(1766-1834), z wykształcenia ekonomista, sformułował jako pierwszy teorię
przeludnienia. Stwierdził, że liczba ludności rośnie w postępie geometrycznym,
a ilość produkowanej żywności w postępie arytmetycznym, co musi prowadzić do
przeludnienia. Że wojna, głód i epidemie to “pozytywne” czynniki kontrolujące
wzrost populacji. Uważał, że cywilizacja może w bardziej humanitarny sposób
kontrolować wzrost ludności poprzez powstrzymywanie się od małżeństwa lub
zachowanie wstrzemięźliwości seksualnej, jeśli małżonkowie nie są w stanie
zapewnić bytu rodzinie.
Teoria przeludnienia zyskała powszechną akceptację.
Gdy w Irlandii nastał głód, Anglicy -kierując się tą teorią - nie udzielili
pomocy. Hitler, marząc o “przestrzeni życiowej” dla Wielkich Niemiec pisał w
“Mein Kampf”: “Obowiązkiem polityki zagranicznej narodowego państwa jest
zapewnienie optymalnych warunków istnienia narodu poprzez utrzymywanie
naturalnej i zdrowej proporcji pomiędzy liczebnością i przyrostem narodu a
rozmiarami i jakością obszaru, który zamieszkują”. Co było konsekwencją tak
rozumianej idei, wszyscy wiemy.
W 1972 roku Klub Rzymski spopularyzował na nowo tę
teorię w swoim raporcie “Granice wzrostu”. Także w trakcie konferencji naukowej
“Zaludnienie i rozwój”, która odbyła się pod
auspicjami ONZ w Kairze w 1994 roku, przede wszystkim skupiono się na
tym, jak ograniczyć przyrost ludności w krajach trzeciego świata. Rezultatem
tego są nieludzkie strategie jednego dziecka w Chinach czy masowe zabójstwa
dziewczynek w Indiach, sterylizacja, a także upowszechnienie legalnej aborcji
(dzieciobójstwa). Popularyzacja teorii przeludnienia spowodowała także skażenie
umysłu współczesnego człowieka, prowadzące do obojętności na ludzką tragedię,
czego doświadczyłem oglądając wspomniany reportaż.
Czy rzeczywiście Dobry Bóg stworzył i umieścił
człowieka w pułapce, z której uwolnić mogą tylko wojny, epidemie i głód albo
bardziej humanitarne sposoby, jak sterylizacja czy aborcja? A może rozwiązaniem
jest edukacja seksualna i środki antykoncepcyjne?
W Biblii czytamy: „I stworzył Bóg człowieka na obraz
swój. Na obraz Boga stworzył go. Jako mężczyznę i niewiastę stworzył ich. I
błogosławił im Bóg, i rzekł do nich Bóg: Rozradzajcie się i rozmnażajcie się, i
napełniajcie ziemię, i czyńcie ją sobie poddaną... I spojrzał Bóg na wszystko,
co uczynił, a było to bardzo dobre” (1 M 1,27-31).
Zauważmy, że Bóg stworzył człowieka “na swój obraz”,
aby czynił sobie ziemię poddaną. To znaczy, że człowiek został stworzony jako
zarządca i wyposażony w możliwości twórcze, by ziemię uczynić poddaną człowiekowi.
Zasoby fizycznie są ograniczone, ale fizyczne zasoby plus ludzki intelekt daje
nieograniczoność zasobów. Bóg stworzył świat z dostateczną ilością zasobów dla
twórczego człowieka. Wszystko, co Bóg stworzył, było “bardzo dobre”, a nie była
to pułapka dla człowieka. Co prawda, pierwszy grzech pogorszył sytuację, bo Pan
Bóg rzekł: “przeklęta niech będzie ziemia z powodu ciebie! W mozole żywić się
będziesz z niej po wszystkie dni życia swego!” (1 M 3,17b). W tym momencie to,
co miało być radością i przyjemnością, zamieniło się w trud i mozół. Zauważmy
też, że Boży nakaz rozmnażania się człowieka nie został nigdy przez Boga
zawieszony czy ograniczony. Wręcz odwrotnie - po potopie Bóg go powtarza: “Wy
zaś rozradzajcie się i rozmnażajcie! Niech zaroi się od was ziemia i niech was
będzie dużo na niej” (1 M 9,7). Jak widać, Boże oczekiwanie wobec człowieka nie
uległo zmianie. Zmiana dotyczyła sytuacji człowieka: po pierwsze zaczął on
zarządzać ziemią niezależnie od Boga, a po drugie - praca stała się mozołem, bo ziemia już nie była taka sama.
Sytuacja uległa zmianie na naszą korzyść po śmierci i
zmartwychwstaniu Pana Jezusa. W liście do Rzymian Paweł napisał: “A nie
upodabniajcie się do tego świata, ale się przemieńcie przez odnowienie umysłu
swego, abyście umieli rozróżnić, co jest wolą Bożą, co jest dobre, miłe i
doskonałe” (Rz 12,2). Wierzący człowiek ma możliwość przemiany swego umysłu
tak, aby patrząc na świat z Bożej perspektywy, być twórczym współpracownikiem
Boga.
Malthus popełnił błąd zakładając, że żyjemy w
systemie ograniczonych zasobów. W rzeczywistości dzięki twórczym zdolnościom
otrzymanym od Boga człowiek jest w stanie przekraczać kolejne fizyczne bariery
- różne ograniczenia ilościowe i jakościowe.
Rzeczywistość obala teorię Malthusa. Nie potwierdzają
się jej przewidywania. Dane statystyczne pokazują, że światowa produkcja
żywności rośnie szybciej niż wynosi przyrost ludności. Nastąpiły zmiany
warunków wytwarzania żywności, spowodowane postępem technicznym w rolnictwie,
co znacznie zwiększyło jego wydajność. Cena żywności na światowych rynkach
spada, co świadczy o jej obfitości. Naukowe przewidywania Klubu Rzymskiego o
wyczerpywaniu się surowców również zupełnie się nie sprawdziły. Ceny większości
surowców na świecie spadły. Odkryto nowe złoża i znaleziono tańsze substytuty
surowców.
Prawdą jest jednak, że niektóre regiony świata
cierpią głód. Według ocen agend ONZ ponad 800 mln na świecie głoduje. Przyczyną
jest jednak kwestia dystrybucji żywności, a nie jej rzeczywistego braku. Coraz
wyraźniej uwidacznia się też zależność pomiędzy światopoglądem a stopą życiową
narodów. Popatrzmy na mapę świata - najbiedniejsze narody to najczęściej te,
które wyznają światopogląd inny niż chrześcijański.
Praktycznym wnioskiem z tych rozważań może być nasze
(chrześcijańskie) rozumienie potrzeby głoszenia Dobrej Nowiny wszystkim narodom
oraz właściwe podejście do pomocy humanitarnej. Słuszne jest powiedzenie, że
aby nakarmić człowieka, nie wystarczy dać mu rybę, należy nauczyć go łowić
ryby. Organizacje niosące pomoc głodującym robią dużo dobrego, dostarczając żywność i nowe technologie jej
produkcji. Ale to nie wystarcza. Kościół głoszący Ewangelię niesie narodom
zbawienie w sensie życia wiecznego, ale to życie wieczne zaczyna się tu i
teraz. Człowiek poznający prawdziwego jedynego Boga dostępuje przemiany umysłu
i zaczyna patrzeć na świat z Bożej perspektywy. Rodzi się na nowo i w ten
sposób staje się zdolnym do bycia partnerem Boga w twórczym dziele zarządzania
tym światem. Zaś przemiana umysłu powoduje istotne zmiany polityczne, społeczne
i ekonomiczne. Jeśli więc współczujemy głodującym i chcemy im pomóc naprawdę
skutecznie, zanieśmy im koniecznie Ewangelię.
Ale przecież, powie być może ktoś, Księga Objawienia
zapowiada, że w ostatecznych czasach nastąpi ogólnoświatowa klęska głodu?
Owszem. Ale czy nie będzie to rezultatem odwrócenia się ludzi od Boga? ■
Powyższy artykuł, w podstawowej swojej części, jest
rezultatem spotkania na AGH w Krakowie w ramach Chrześcijańskiego Forum
Pracowników Naukowych (www.chfpn.pl). Przy pisaniu tego
artykułu korzystałem z następujących źródeł:
1. Miller L. Darrow, Discipling
Nations, The Power of Truth to Transform Cultures, Seattle, YWAM
Publishing, 1998.
2. Pilzer Paul Zane, Nasz dobrobyt bez granic, Warszawa,
Wydawnictwo Medium, 1995.
3. International
Conference on Population and Development (ICPD), Cairo, 1994.
Copyright
© Słowo
i Życie 2004