Słowo i Życie - numer 1/2004


Sylwester Michałowski

Kalkulacja 

Słońce chyli się już ku zachodowi. W spokojną, nieco senną atmosferę miasteczka wdziera się wrzawa. Podchodzę do okna, by sprawdzić, co się stało.

To pasterze. Przybiegli z pobliskiego wzgórza za miastem, na którym wypasają trzody świń. Są podekscytowani i wystraszeni. Wykrzykują o jakimś niezwykłym zdarzeniu. Na ulicy tworzy się zbiegowisko. Nie bardzo można zrozumieć, o co pasterzom chodzi, wszyscy więc biegną na wzgórze, by zobaczyć, co się właściwie stało.

Pędzę za nimi. I cóż widzę? „Opętanego, który miał w sobie legion”. Siedzi „ubrany i przy zdrowych zmysłach”. Wytrzeszczam ze zdumienia oczy. Nieprawdopodobne! Niemożliwe! Przecież „mieszkał on stale w grobach i nawet łańcuchem nie mógł go już nikt związać”. Wrzeszczał i ciskał kamieniami. Mało kto miał odwagę przechodzić tamtędy. Cóż takiego się stało, że teraz przytomny i pełen spokoju siedzi u stóp Przybysza z drugiego brzegu jeziora?

Przyglądam się uważniej owemu Przybyszowi. Kim On jest? Pasterze mówią, że szaleniec zwrócił się do Niego: „Jezusie”. Ach, przypominam sobie - to Jezus z Nazaretu!. Słyszałem już o tym człowieku. Jakiś czas temu „rozeszła się wieść o Nim wszędzie po całej okolicznej krainie galilejskiej” (Mk 1,28). Wszyscy „zdumiewali się Jego nauką: uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie” (Mk 1,22).

Nie dowierzałem tym opowieściom, bo „czyż może być co dobrego z Nazaretu”? (J 1,46). Teraz patrzę na Niego i na opętanego. Słyszę pasterzy rozpowiadających, „w jaki sposób opętany został uzdrowiony” (Łk 8,36). I jestem pod wrażeniem...

Pasterze twierdzą, ze Jezus stanął z szaleńcem twarzą w twarz, a ten, zamiast rzucić się na Niego i zmasakrować Go kamieniami, „przybiegł, oddał Mu pokłon i zawołał wniebogłosy: Czego chcesz ode mnie, Jezusie, Synu Boga Najwyższego?” „Synu Boga” – czy można brać poważnie takie słowa? Zwłaszcza gdy wypowiada je szaleniec? Z drugiej strony, nie można zaprzeczyć temu, co widzę na własne oczy. On już nie jest szalony, już nie przeraża ludzi. W jego oczach, zamiast złowieszczego blasku, łagodność i pokój, o których ja mógłbym tylko pomarzyć...

Nagłe wzruszenie chwyta mnie za gardło. Ja też potrzebuję uzdrowienia. Wprawdzie nie mieszkam w grobach, nie rzucam kamieniami, nie toczę piany z ust, ale moje ciało, serce i dusza są okaleczone i jakże często krzyczą z bólu. Cudownie, że ten Jezus, „którego nazywają Mesjaszem” (Mt 27,22), zawitał w nasze strony. Przecież On może pomóc również i mnie! Wystarczyłoby poprosić...

Rozglądam się dokoła. Twarze ludzi tłoczących się wokół Jezusa są rozpromienione. Wszyscy myślą o tym samym: Potrzebujemy Cię, zostań z nami!

Lecz w opowieści pasterzy pojawia się też ostra nuta. Mówią „także o świniach”. No właśnie, gdzie ta wielka trzoda świń? Więc to było tak: Na rozkaz Jezusa demony wyszły z opętanego. Było ich mnóstwo. Prosiły Jezusa: „Poślij nas w świnie, żebyśmy w nie wejść mogli. I pozwolił im. Tak duchy nieczyste wyszły i weszły w świnie. A trzoda - około dwutysięczna - ruszyła pędem po urwistym zboczu do jeziora. I potonęły w jeziorze” W ataku szału runęły w przepaść. Dwa tysiące świń przepadło! Taka strata!

Szybko zaczynam kalkulować: To prawda, że tkwi we mnie wiele cierni, których sam nie potrafię wyrwać. Jezus zapewne ma moc to uczynić. Uzdrowienie tamtego człowieka kosztowało stratę dwóch tysięcy świń... Co się stanie, jeśli i ja poproszę o pomoc? Co ja stracę? Może trzeba będzie wyrzucić coś w przepaść? Może i moje „świnie”, które z taką troskliwością hoduję w mojej zagrodzie, w moim sercu, w moim umyśle, nagle przepadną? Pozbawiony tego, na czym polegam, będę zdany wyłącznie na Nazarejczyka? Czy odważę się na to? Czy bez względu na wszystko zaufam Mu i powiem: zostań ze mną? Czy warto...

Rozglądam się wokół. Twarze ludzi posępnieją. Wszyscy myślą dokładnie o tym samym: za taką cenę?! I już zdecydowali: „zaczęli Go prosić, żeby odszedł z ich granic” (Mk 5,17). Tylko opętany prosi, aby mógł z Nim pozostać. A ja? O co ja Go poproszę?

[Na podstawie Ewangelii Marka 5,1-17. Cytaty wg Biblii Tysiąclecia.] 


Copyright © Słowo i Życie 2004
Słowo i  Życie - strona główna